„Myślałam, że to objawy menopauzy, a to była ciąża. Nie planowałam już zmieniać pieluch”

Kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, Dasha Petrenko
„Córka wpadła w furię. - Starzy a głupi! Zapomnieliście, że istnieją tabletki antykoncepcyjne? Gdybyście się choć przez chwilę zastanowili albo wypili szklankę wody zamiast, nie byłoby teraz kłopotu”.
/ 06.05.2021 10:17
Kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, Dasha Petrenko

Po trzech godzinach i czterech piwach mąż podniósł się z fotela, podszedł i mocno mnie przytulił. Byłam w szoku, kiedy usłyszałam, że jestem w drugim miesiącu ciąży. A reakcja najbliższych całkowicie mnie załamała!

Jeszcze miesiąc temu moje życie było spokojne i ustabilizowane. Miałam czterdzieści cztery lata, dobrą pracę, kochającego męża i córkę w najlepszym liceum w mieście. I wtedy w gabinecie lekarskim usłyszałam wiadomość, która przewróciła ten poukładany świat do góry nogami.

– Jest pani w ciąży, dziesiąty tydzień – oznajmił lekarz.

– Że co? To chyba jakaś pomyłka – wykrztusiłam zszokowana.

– O żadnej pomyłce nie ma mowy. Zostanie pani matką. Na sto procent – odparł z przekonaniem.

Nie zamierzam usunąć, jeśli o to ci chodzi!

Wyszłam z gabinetu oszołomiona. Usiadłam na ławce w poczekalni i próbowałam pozbierać myśli. Dziecko? Teraz? Julka obchodziła niedawno siedemnaste urodziny. Była bardzo zakochana w swoim chłopaku, więc modliliśmy się z Marcinem, żeby przypadkiem nie zrobiła nas dziadkami. Poszłam do ginekologa, bo myślałam, że przechodzę kłopoty hormonalne albo początki menopauzy. A tu taka niespodzianka! Byłam naprawdę przerażona.

Zastanawiałam się, czy maluszek będzie zdrowy i czy poradzę sobie z jego wychowaniem. No i jak zareagują najbliżsi… Wiadomość o mojej ciąży była przecież ostatnią rzeczą, jakiej mogli się spodziewać. Zaczęłam od męża. Kiedy przed laty oznajmiłam mu podobną nowinę, był szczęśliwy. A teraz… Dłuższą chwilę patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju.

– Ale numer! – odezwał się wreszcie. – I co my teraz zrobimy?

– Postaramy się oswoić z nową sytuacją – odparłam.

– Chyba nie zamierzasz urodzić? – zatrzymał się nagle.

– Nie zamierzam usunąć, jeśli o to ci chodzi! – warknęłam.

– Aha, czyli nie ma o czym gadać – mruknął. A potem otworzył sobie od razu dwa piwa i zasiadł na kanapie przed telewizorem.

Zostawiłam go w spokoju. Wiedziałam, że jak sobie wszystko poukłada w głowie, to wróci do rozmowy. I rzeczywiście, po jakichś trzech godzinach i czterech wypitych piwach nagle wstał i mocno mnie przytulił.

– Przemyślałem wszystko! I wiesz co? Nawet się cieszę. Wyszliśmy co prawda z wprawy, ale z wychowaniem dziecka jest jak z jazdą na rowerze. Można mieć długą przerwę, ale tak łatwo się tego nie zapomina. No i będzie nam łatwiej niż kiedyś. Mamy mieszkanie, pracę, nie martwimy się o pieniądze. Zobaczysz, wszystko się ułoży – uśmiechnął się.

Odetchnęłam z ulgą. Mój mąż pogodził się z faktami. Teraz przyszedł czas na Julkę. Akurat była na wycieczce szkolnej, więc nowinę oznajmiłam jej po dwóch dniach. Spodziewałam się, że najpierw pożartuje sobie z naszej wpadki, ale potem serdecznie nam pogratuluje. Tymczasem ona się wściekła.

– Zwariowaliście? Jakie dziecko? Na starość?! Jak chcieliście mi zafundować siostrzyczkę albo braciszka, to trzeba było wcześniej o tym pomyśleć! – krzyczała.

– Do grobu nam jeszcze daleko – wpadłam jej w słowo.

– Akurat. Pewnie sobie myślicie, że zostawię wszystko i będę zajmowała się tym cholernym bachorem? Niedoczekanie wasze! Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie, niż go dotknę!

– Uważaj na to, co mówisz! – zdenerwował się mąż.

– Ani myślę! Starzy a głupi! Zapomnieliście, że istnieją tabletki antykoncepcyjne? Albo gumki? Gdybyście się choć przez chwilę zastanowili albo wypili szklankę wody zamiast, nie byłoby teraz kłopotu. Żenada, po prostu żenada. Nie wstyd wam?! – rozkręcała się coraz bardziej.

Mąż zerwał się z kanapy.

– Dosyć tego, młoda panno! Nie prosimy cię o komentarz! Po prostu mówimy ci, że mama jest w ciąży i na tym koniec. Nas też to zaskoczyło, ale musimy dać sobie radę.

– Tylko pamiętajcie, na mnie nie liczcie! – fuknęła.

– Ani nam to w głowie. Wychowaliśmy ciebie bez twojej łaskawej pomocy to i teraz sobie poradzimy.

– Trzymam was za słowo! – burknęła, a potem odwróciła się na pięcie i obrażona poszła do pokoju. Zamykając się, trzasnęła drzwiami tak mocno, że tynk się ze ściany posypał. Mąż aż poczerwieniał.

– Co ona sobie myśli?! Zaraz przemówię jej do rozumu! – chciał ruszyć za córką, ale go powstrzymałam.

– Zostaw ją w spokoju. Jest w szoku! Ty też w pierwszej chwili nie miałeś zbyt szczęśliwej miny. I potrzebowałeś aż trzech godzin i czterech piw, żeby oswoić się z wiadomością o dziecku. Daj jej czas. Jak sobie wszystko na spokojnie przemyśli, to przyjdzie do nas ze skruszona miną i przeprosi – przekonywałam.

Naprawdę wierzyłam, że jeszcze tego samego dnia zasiądziemy wszyscy do kolacji i będziemy żartować z mojego niespodziewanego macierzyństwa. Niestety przeliczyłam się.

Julka robi nadętą minę i wychodzi z mieszkania

Mijają kolejne dni, a zachowanie córki wcale się nie zmienia. Mam nawet wrażenie, że jest coraz gorzej. Julka większość czasu spędza poza domem. Kiedyś lubiła z nami posiedzieć, pogadać, obejrzeć film. A teraz? Wpada do domu głównie po to, żeby się przespać. Na dodatek zaczęła się inaczej ubierać. Kiedyś dwie godziny się stroiła, zanim wyszła z mieszkania. Teraz chodzi w spranych bluzach, podartych dżinsach i w ogóle się nie maluje.

Gdy ostatnio zapytałam ją, dlaczego o siebie nie dba, wpadła w złość. Zaczęła krzyczeć, że musi się przyzwyczajać do tego, że po narodzinach dziecka nie będziemy mieć dla niej pieniędzy i po maturze nie zamierza już iść na wymarzone studia, tylko do pracy. Bo przecież nie będzie miała się, z czego utrzymać i gdzie mieszkać.

Próbowałam jej tłumaczyć, że to wszystko nieprawda, że wcale nie musi zmieniać planów i nadal bardzo ją kochamy. Ale nie chce słuchać. Robi nadętą minę i wychodzi z mieszkania lub zamyka się u siebie. Nie wiem, co robić. Lekarz mówi, że nie wolno mi się denerwować i powinnam dużo odpoczywać. Ale jak mam się zastosować do tych zaleceń, skoro w domu panuje taka paskudna atmosfera? Marzę, by Julka była moją dawną Julką. Ale czy to możliwe?

Czytaj także:
Mój syn ma 23 lata i nie rozumie, że ma jeszcze czas na amory
Moja córka ma 3 dzieci. Nie poświęca im uwagi, bo ciągle siedzi w telefonie
Mam 4 synów. I dzięki Bogu, bo z córkami to tylko problemy

Redakcja poleca

REKLAMA