„A jednak są jeszcze na świecie porządni ludzie...” – myślałam o poznanym w pociągu mężczyźnie. Pomógł mi, a przecież nawet mnie nie znał, więc co miałam myśleć. Okazałam się jednak bardzo naiwna...
Moje małżeństwo się skończyło
Niełatwo mi było odnaleźć się w nowej sytuacji. Choć przy ludziach robiłam dobrą minę do złej gry, to tak naprawdę miałam ochotę wrzeszczeć z rozpaczy. Dlaczego człowiek, którego kochałam, już rok po ślubie zamienił mnie na lepszy model?
– Nie chcę cię oszukiwać – powiedział. – Gosię kochałem zawsze, tylko ona mnie nie chciała. A teraz jest gotowa na związek. Zrozum, nie mogę stracić tej szansy.
Jaki miły, prawda? Nie chciał mnie oszukiwać! W chwilach, gdy odzyskiwałam zdrowy rozsądek, zdawałam sobie sprawę, że okazał się zwykłym draniem, za którym nie ma co wylewać łez.
Niestety te chwile były rzadkie, a przez większość czasu ciągle tęskniłam i nie mogłam odzyskać równowagi.
– Wyjedź gdzieś – radziła moja przyjaciółka Agnieszka. – Zmień otoczenie. Zabawisz się, wypoczniesz i od razu inaczej spojrzysz na świat.
Nie zgadzałam się z nią, ale pewnego dnia miałam już tak wszystkiego dość, że poszłam do szefa i poprosiłam o tydzień urlopu. W głębi duszy miałam nadzieję, że go nie dostanę, ale los bywa złośliwy i dyrektor zgodził się bez problemu.
Może sam widział, że do niczego się nie nadaję?
Zarezerwowałam pokój nad morzem. Spakowałam kilka ciuchów – same praktyczne rzeczy, żadnych kiecek, jak radziła Agnieszka. Miałam w planach raczej spacery brzegiem morza niż wieczorne szaleństwa. A do mojego nastroju to już najbardziej pasował sztorm i ulewny deszcz.
W pociągu wpatrywałam się w krajobrazy za oknem, ale byłam tak pogrążona w myślach, że nawet nie bardzo rejestrowałam mijane miejscowości.
– Bilety do kontroli poproszę – zagrzmiał mi tuż nad uchem męski głos.
Podałam druczek kontrolerowi i wróciłam do swoich myśli.
– To nie jest bilet na ten pociąg – usłyszałam.
– Jak to nie na ten? Nie jedziemy do Kołobrzegu?
Okazało się, że jedziemy, ale pociąg należał do innego przewoźnika. Wieki nie korzystałam z kolei, więc nie miałam pojęcia, że tak teraz jest. Na dodatek nie miałam przy sobie pieniędzy – tylko parę groszy, żeby kupić coś do jedzenia.
W obawie przed kradzieżą nie brałam gotówki, tylko kartę, której z kolei nie przyjmował kontroler.
– W takim razie wypisuję kredytowy i mandat za jazdę bez ważnego biletu. Zrezygnowana pokiwałam głową.
Niezły początek podróży, nie ma co...
– Chwileczkę – nieoczekiwanie tuż obok nas pojawił się jakiś mężczyzna. – Czy jeżeli ta pani kupi u pana bilet, to moglibyśmy zapomnieć o tym mandacie?
Kontroler zsunął czapkę na tył głowy i podrapał się w czoło.
– Przecież ta pani mogła wsiąść na poprzedniej stacji, prawda? Spieszyła się i nie zdążyła kupić biletu. To się zdarza…
Mundurowy pokiwał głową.
– Ale muszę dodać opłatę za wypisanie biletu… – mruknął.
Nieznajomy kiwnął głową na znak zgody i dość szybko załatwili sprawę. Musiałam podać tylko nazwę miejscowości, do której jadę. cała sytuacja tak mnie zaskoczyła, że dopiero kiedy kontroler poszedł dalej, odzyskałam głos.
– Bardzo panu dziękuję. Tylko… ja nie mam pieniędzy, a pan zapłacił. Jeżeli jedzie pan tam, gdzie ja, to wypłacę z bankomatu i panu oddam…
– Niestety nie jadę tam, gdzie pani i naprawdę szczerze żałuję – uśmiechnął się. – Proszę się nie przejmować, to drobiazg. Po prostu pomoc w potrzebie.
– W takim razie proszę podać mi numer konta. Nie mogę pozwolić, żeby pan ponosił koszty mojego roztargnienia.
Wreszcie udało mi się go namówić
Chociaż upierał się, że nie potrzebuje zwrotu. Potem przesiadł się do mojego przedziału i miło rozmawialiśmy aż do czasu, gdy musiał wysiadać. Dowiedziałam się tylko, że ma na imię Paweł i prowadzi własną firmę w Ciechanowie.
Poza tym rozmawialiśmy raczej o błahostkach – pogodzie, zwierzętach i urokach urlopu nad morzem. Trochę też o książkach i filmie, bo okazało się, że mamy podobny gust. Dzięki tej nieoczekiwanej znajomości, większa część podróży upłynęła mi szybko i nawet żałowałam, że ten miły mężczyzna nie jechał dalej. Zaraz po powrocie z urlopu odesłałam mu pieniądze.
I byłam bardzo zdziwiona, kiedy po tygodniu znalazłam w skrzynce kopertę. Prawie zapomniałam o niefortunnej przygodzie, a tymczasem znajomy z pociągu napisał do mnie list. Niezbyt długi, ale sympatyczny. Pytał, jak udał mi się urlop i czy podczas powrotu nie miałam problemów z biletem.
Na zakończenie poprosił o mój numer telefonu
„Niezbyt dobrze mi idzie pisanie, a poza tym chciałbym panią usłyszeć.” – napisał.
Skąd znał mój adres?
– Ty trąbo nierozgarnięta! – popukała się w czoło Agnieszka. – Wiadomo, że z przelewu. I co? Odpiszesz?
– Jeszcze nie wiem…
– Wariatka! Siadaj i pisz, co ci szkodzi. Miły, inteligentny, nie ma na co czekać – zachęcała przyjaciółka. – I ciesz się, że cię namówiłam na ten wyjazd.
W końcu odpisałam i podałam numer telefonu. Paweł zadzwonił – raz, potem kolejny. Wreszcie nasze wieczorne pogaduchy stały się niemal codziennością. Po takich rozmowach wstawałam rano wesoła i z niecierpliwością czekałam na kolejny telefon.
Czułam się jak nastolatka, chciało mi się żyć!
Po kilku miesiącach zadzwonił przed południem. Zdziwiłam się, bo nigdy nie dzwonił o tej porze. Wiedział, że pracuję i nie chciał przeszkadzać.
– Kasiu, przepraszam, że cię niepokoję, ale mam ogromną prośbę. Aż mi głupio, że muszę się do ciebie z tym zwracać, ale nie mam do kogo…
– Co się stało?
– Klient mi nie zapłacił i spóźniłem się z ZUS-em dla pracowników. Wyobraź sobie, że zablokowali mi konto. A na prywatnym nie mam wystarczającej kwoty.
– Ile potrzebujesz? – zapytałam.
Podał sumę, ale nie miałam tyle. Nie chciałam jednak zawieść Pawła, w końcu on też mi pomógł w trudnej sytuacji. Obiecałam więc, że przeleję ile trzeba.
„Pożyczę od Agnieszki” – pomyślałam. –
Bardzo ci, Kasieńko, dziękuję – ucieszył się Paweł. – Ratujesz mi życie.
Byłam szczęśliwa, że mogę mu się odwdzięczyć
Po pracy zadzwoniłam do Agnieszki i zapytałam o pożyczkę.
– Po co ci aż tyle? – zdziwiła się.
Nie chciałam powiedzieć, ale nalegała. Wreszcie wyciągnęła ze mnie prawdę.
– Zaraz zrobię przelew – obiecała.
Ale nie zrobiła. Za to wpadła do mnie po pracy jak burza, machając jakąś gazetą.
– Ten twój Paweł to zwykły naciągacz!
Pokazała mi artykuł, w którym opisano podobne przypadki. Nie mogłam uwierzyć, że to może być prawda, ale wszystko się zgadzało.
Paweł działał według schematu oszustów
Najpierw wzbudził moje zaufanie, potem był cierpliwy, wysyłał sygnały, że jest mną zainteresowany, a kiedy uznał, że jestem już „urobiona” – poprosił o pieniądze. I wstyd się przyznać, ale połknęłam haczyk. Gdyby nie to, że nie miałam wystarczającej kwoty, pewnie straciłabym wszystkie oszczędności.
– Dzwoń do niego – zażądała Agnieszka.
– I co, mam spytać, czy jest oszustem?
– Nie, bo on nie odbierze – wzruszyła ramionami przyjaciółka.
Miała rację. Nie odebrał. Ani wtedy, ani już nigdy. Do dziś wyrzucam sobie, jak mogłam być tak naiwna. Tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi nie straciłam dużej sumy. Za to już zupełnie straciłam zaufanie do mężczyzn.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”