To był początek marca, kiedy porządkowałam nasz ogródek przed nadejściem wiosny. Wpadłam do domu po kilka narzędzi i wtedy usłyszałam coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Edward, mój mąż, konwersował przez telefon. Usłyszałam tylko końcówkę rozmowy.
- Będę na ciebie czekał w hotelu, tam gdzie zawsze. Napijemy się czegoś dobrego i ostro się zabawimy - powiedział z ekscytacją w głosie. - Do zobaczenia - zakończył rozmowę i odłożył słuchawkę.
To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Mój mąż, najważniejsza osoba w moim życiu, po 15 latach udanego małżeństwa zaczął mnie zdradzać. Wybiegłam z domu do ogrodu, żeby tylko mnie nie zobaczył. Byłam w takim szoku, że kompletnie nie wiedziałam co mam z tym zrobić, a nawet co mam myśleć. Czułam, że świat wali mi się na głowę. Moje poukładane, stateczne, spokojne życie w ułamku sekundy zamieniło się w jeden wielki chaos.
Edek nigdy nie był kobieciarzem. Tym bardziej nie mogłam uwierzyć, że mi to robi. Zawsze traktowaliśmy się z wzajemnym szacunkiem, nigdy się nie okłamywaliśmy, a on teraz urządza sobie skoki w bok z jakimiś małolatami po hotelach? W tamtej chwili czułam się bardzo skrzywdzona - nie mogłam pogodzić się z tym, że mój mąż za nic ma moje uczucia i rzuca na szalę naszą miłość w imię chwilowej chuci. Jak on mógł mi to zrobić po tylu latach razem? Chciałam po prostu zapaść się pod ziemię, byle tylko już tak nie cierpieć. Czułam, że mój świat się skończył.
Zaplanowałam zemstę
Mąż wyszedł, tak jak zaplanował, a ja spędziłam wieczór szlochając na kanapie. Po kilku godzinach, kiedy otrząsnęłam się z pierwszego szoku, a łzy wreszcie przestały zalewać moje policzki, poczułam intensywny przypływ adrenaliny.
- O nie, mój drogi. Tak się bawić nie będziemy. Gorzko tego pożałujesz - wykrzyczałam do samej siebie.
Otworzyłam butelkę wina, a krótko potem kolejną i obmyśliłam precyzyjny plan zemsty. Nie byłam w stanie zrobić tego samego co on, dlatego musiałam znaleźć inny, ale równie bolesny dla Edka sposób. Nie było to trudne zadanie, bo dla męża zawsze tylko dwie rzeczy były w życiu ważne - rodzina i pieniądze. A skoro rodzinę ma za nic, to niech pożegna się również z naszym majątkiem.
Na kontach mieliśmy prawie 200 tysięcy złotych oszczędności. Wszystkie konta zakładaliśmy wspólnie, bo zaufanie stanowiło do tej pory filar naszego związku. Jednak skoro on zawiódł moje, przy okazji łamiąc mi serce i tak strasznie mnie raniąc, zrobię to samo. Niech poczuje jak to jest, kiedy wali się całe dotychczasowe życie i doświadczy tego, co sam mi zrobił - niech straci spokój i poczucie bezpieczeństwa. Drań jeden!
Zastanawiałam się na co mogę w krótkim czasie wydać tyle pieniędzy. To koniecznie musiało być coś, z czego mąż nie będzie mógł korzystać i co przynajmniej w praktyce, pomijając kwestie prawne, nie będzie mogło być wspólne. Dlatego odpadały samochody i drogie urządzenia. Przeglądając strony internetowe, klikałam w różne linki, aż wreszcie znalazłam to, o co mi chodziło i co wydawało się właściwe. Przed oczami wyświetliła mi się strona z luksusowymi ubraniami i galanterią. Raj dla każdej kobiety.
Roztrwoniłam wszystkie nasze oszczędności
Nigdy nie miałam takich potrzeb, żeby nosić drogie ubrania. Jak większość ludzi, ubierałam się w popularnych sieciówkach i niczego mi nie brakowało. Teraz przeglądałam sklep internetowy, gdzie jedna para butów kosztowała więcej, niż wszystkie moje fatałaszki razem wzięte.
Kupiłam kilka rzeczy od topowych projektantów i nasze oszczędności wyparowały. Zamówiłam skórzane botki od Chanel, dwie sukienki od Versace, kilka bluzek i spódnic, a wisienką na torcie była torebka Gucci. Wbrew pozorom, te luksusowe zakupy nie sprawiły mi żadnej przyjemności. Chciałam jedynie zobaczyć minę męża, kiedy zorientuje się, że to, na co pracowaliśmy latami, zniknęło. Zupełnie jak jego miłość do mnie i szacunek. Na tych bibelotach, które kupiłam w ogóle mi nie zależało. Były jak pomniki upadku naszego małżeństwa.
Edek wrócił w środku nocy - ja spałam jak zabita po opróżnieniu dwóch butelek wyśmienitego wina. Mąż zdążył wyjść do pracy zanim wstałam z łóżka. Obudziłam się z piorunującym wręcz bólem głowy. Wszystko wirowało, a ja próbowałam przypomnieć sobie miniony wieczór. Siedziałam w kuchni popijając piątą już szklankę wody, kiedy otrzymałam SMS, że moje zamówienie jest przygotowane do odbioru w sklepie. Przestraszyłam się tego, co zrobiłam. Jednak to świństwo, którego dopuścił się mój mąż wyprowadzało mnie z równowagi jeszcze bardziej.
Mimo że ledwo żyłam, zebrałam się szybko i pojechałam do sklepu odebrać swoje zakupy. Chciałam je przywieźć do domu zanim Edek wróci, żeby zdążyć poodcinać wszystkie metki - te rzeczy miały już nie nadawać się do zwrotu. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Przebrałam się w jedną ze swoich nowych sukienek, a paragony celowo zostawiłam na wierzchu.
Zrobił mi awanturę i zasłabł
Tak jak się spodziewałam, Edward szybko znalazł te paragony grozy, a tym samym dowiedział się, że w jeden dzień roztrwoniłam wszystkie nasze oszczędności na głupoty. Złapał się za gardło, tak jakby zabrakło mu tchu.
- Co... co to jest? - zapytał z trudem.
- A nie widać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nie kryjąc przy tym złośliwości.
- To twoje? - dopytywał mąż.
- Zrobiłam małe zakupy. Coś nie tak?
- Coś ty narobiła? Oszalałaś? - wykrzyczał cały czerwony ze złości.
- Chciałam w ten sposób podziękować ci za wszystkie lata naszego małżeństwa - coraz trudniej było mi powstrzymać łzy.
Po tych słowach Edek osunął się na kanapę. Wyglądało mi to na stan przedzawałowy, naprawdę się przestraszyłam. Podbiegłam do niego ze szklanką wody i zaczęłam wachlować, poklepując delikatnie po policzku, a jednocześnie krzycząc, żeby się nie wygłupiał. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie. Tak strasznie się o niego bałam. Mimo że byłam na niego wściekła, musze przyznać, że przez chwilę żałowałam tego, co zrobiłam.
Karetka przyjechała bardzo szybko - lekarz osłuchał męża i zaaplikował mu zastrzyk uspokajający. Powiedział, że po tym szybko poczuje się lepiej. Chciał go nawet zabrać do szpitala, jednak Edward kategorycznie się na to nie zgodził. Faktycznie, wyglądało na to, że najgorsze minęło i jego stan się poprawił. Medycy wyszli, a ja nie miałam sumienia już się z nim kłócić. Bałam się, że mu się znowu pogorszy. Zostawiłam go w spokoju, co jakiś czas do niego zaglądając. Tego dnia już więcej ze sobą nie rozmawialiśmy.
Myliłam się
Noc spędziliśmy osobno - mąż na kanapie w salonie, a ja w naszej sypialni. Kiedy rano wstałam i weszłam do kuchni, Edek już tam siedział z filiżanką kawy.
- Nie powinieneś jej pić - wykazałam się troską.
- Nie udawaj, że się o mnie martwisz. Wczoraj prawie wpędziłaś mnie do grobu. Chcę wiedzieć dlaczego to zrobiłaś? Jak mogłaś wydać 200 tysięcy na pierdoły. Zgłupiałaś? To jest dla mnie niepojęte.
- Przestań - stanowczo przerwałam tę tyradę.
Mąż zamilkł i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Wytłumaczyłam mu w końcu, że zrobiłam to, bo słyszałam jak rozmawia przez telefon ze swoją kochanką i chciałam się na nim zemścić. Zupełnie nie spodziewałam się tego, co potem usłyszałam.
- Umawiałem się z kolegą na partyjkę w hotelowym kasynie. Przecież znasz Adama, wpadał do nas czasem - wytłumaczył. Zamurowało mnie. Nie byłam w stanie wycedzić z siebie nic więcej, niż "przepraszam".
Potem bardzo długo rozmawialiśmy. Nigdy w życiu nie było mi tak głupio. Co ja narobiłam? Jak mam to wszystko teraz naprawić? Oczywiście spróbuję sprzedać te rzeczy w Internecie i w ten sposób może odzyskam chociaż część pieniędzy, ale czy Edward kiedykolwiek jeszcze zdoła mi zaufać?
Czytaj także:
„Prowadzę podwójne życie, żeby nie rozczarować rodziców. Sami są sobie winni, bo zaplanowali mi przyszłość bez pytania”
„Drogie płaszcze zamieniłam na fartuch sklepowej. Szczęście przyszło, gdy przestałam czuć się lepsza od reszty”
„Byłem w szoku, gdy ukochana powiedziała, że odchodzi. 10 lat czekałem, aż zmądrzeje. Cierpliwość popłaca”