„Myślałam, że syn sąsiadów jest nadęty jak arbuz. Jeden letni wieczór sprawił, że całkowicie zmieniłam o nim zdanie”

dziewczyna fot. iStock by Getty Images, Tatiana Maksimova
„Tego lata zauważyłam w nim coś nowego. Jego dziecięce loki ustąpiły miejsca stylowej fryzurze, a policzki pokrył gęsty zarost. Gdybym nie znała go od tak dawna, z pewnością wpadłby mi w oko. Szkoda tylko, że jego osobowość niwelowała cały urok”.
/ 04.08.2024 11:15
dziewczyna fot. iStock by Getty Images, Tatiana Maksimova

Tamtego dnia świeciło piękne słońce, a ja akurat przyjechałam na wakacje do babci i dziadka, z dala od miejskiego gwaru. Umierając z nudów, zdecydowałam się wybrać na przechadzkę. Narzuciłam na siebie lekką, białą sukienkę i wyruszyłam w drogę. Skierowałam swoje kroki do pobliskiego zagajnika, gdzie uwielbiałam opalać się na dużej polance. To było dokładnie to, czego mi było trzeba…

Był dziwny

Już jako mała dziewczynka unikałam sprzeczek niczym ognia. Nie darzyłam też sympatią osób, które je wywoływały. Zarozumiali, wszystkowiedzący, snobistyczni… Ci byli najgorsi z najgorszych. Artur, syn sąsiadów moich dziadków, był właśnie taki. Zawsze potrafił wtrącić jakąś kąśliwą uwagę. Oczywiście tylko wtedy, kiedy w ogóle raczył się odezwać, co nie zdarzało się zbyt często. Nie miałam pojęcia, czy robił to, by podnieść swoje mniemanie o sobie, czy może naprawdę sądził, że inni są mniej inteligentni od niego.

Zawsze uważał, że jest najmądrzejszy na świecie i rzadko kiedy okazywał jakieś pozytywne emocje. Kiedy spożywaliśmy posiłek w gronie najbliższych i znajomych, to zwykle siedział cicho, a kiedy dostawał jakiś prezent (parę razy byłam na jego imieninach), to po prostu dziękował skinięciem głowy i w ogóle nie okazywał, co czuje. Miał w sobie coś takiego… zamrożonego.

Tego lata jednak zauważyłam w nim coś nowego. Zaczął dojrzewać i nabierać masy mięśniowej. Jego dziecięce loki ustąpiły miejsca stylowej fryzurze, a policzki pokrył gęsty zarost. Gdybym nie znała go od tak dawna, to z pewnością wpadłby mi w oko. Szkoda tylko, że jego osobowość niwelowała cały urok.

Nie spodziewałam się go

Oderwałam się od tych przemyśleń, kiedy znalazłam się na polanie. Zdjęłam z siebie sukienkę i ułożyłam się wygodnie na miękkiej trawie. Miałam na sobie jedynie majtki. Coś mi mówiło, że nie jestem sama. Jakby czyjeś oczy śledziły każdy mój ruch.

Parę razy zerknęłam przez ramię, ale nie zobaczyłam nikogo. „Trudno, nie ma co zawracać sobie tym głowy” – pomyślałam. Nagle niebo zasnuły ciemne chmury, a wiatr przybrał na sile. Zaraz chyba będzie lało jak z cebra. Trudno, pora wracać.

Narzuciłam na siebie sukienkę, gotowa ruszyć w drogę powrotną. W tej samej chwili lunął deszcz, jakby ktoś wylał wiadro wody prosto z nieba. Chata była jakieś pół kilometra dalej. Musiałam poszukać jakiegoś dachu nad głową, i to migiem.

Nagle dotarł do mnie czyjś głos nawołujący moje imię. Oczywiście, to był Artur, który pojawił się znikąd. Na bank wiedział, że lunie i pewnie zamierzał mi nawymyślać od nierozsądnych i kompletnie pozbawionych umiejętności przewidywania aury. Nie miałam ochoty tego słuchać, ale… nie miałam wyjścia, bo zobaczyłam, że zmierza w moją stronę.

– Idziemy, trzeba się gdzieś schować – powiedział oschle i chłodno, jak zawsze.

Był przystojny

W ogóle nie raczył się do mnie odzywać, tylko ciągle mnie obserwował spod byka. Chyba nawet on nie spodziewał się takiej ulewy, bo był kompletnie przemoczony, zupełnie jak ja. Miał na sobie dżinsy i czarny t-shirt, który opinał jego wyrzeźbiony tors. Trzeba przyznać, że był nieziemsko przystojny: kruczoczarne włosy i błękitne oczy. Totalnie w moim guście.

Idąc przez gęstwinę, w końcu ujrzeliśmy niewielki domek schowany pośród drzew. Artur miał tam swoją kryjówkę od najmłodszych lat. Zawsze odmawiał mi wejścia do środka. Chatka nie była przestronna, ale przytulna i najważniejsze, że nie było w niej wilgoci.

Nagle pomyślałam, że spotkanie Artura na polanie nie było zbiegiem okoliczności. Czyżby mnie obserwował? Ale dlaczego miałby to robić? Na bank mnie nie znosił! A może knuł coś niedobrego? Szczerze mówiąc niewiele o nim wiedziałam, oprócz tego, że był opryskliwy, burkliwy i zazwyczaj małomówny. Czyżby wyrósł na seryjnego zabójcę?

„Ej, weź się w garść, głuptasie, co ci strzeliło do łba?!” – skarciłam się w duchu.

Czy to on mnie śledził?

Skoro wiedział, gdzie jestem, to z pewnością mnie śledził. Czyżby to on był tą osobą, której obecność wyczuwałam? Ta myśl sprawiła, że policzki zapłonęły mi rumieńcem, bo uświadomiłam sobie, iż widział mnie opalającą się nago. Na domiar złego moja przemoczona sukienka opinała moje ciało całkowicie. Zauważyłam kątem oka, że wzrok Artura raz po raz mnie lustruje.

Marzyłam tylko o tym, żeby czym prędzej znaleźć się w domu, ale burza rozszalała się nie na żarty. Wszystko wskazywało na to, że trochę sobie w tej chatce posiedzimy.

– Wielkie dzięki za przygarnięcie mnie pod dach. Miło tu – bąknęłam nieśmiało, żeby jakoś przełamać pierwsze lody.

– No… Spoko, nie ma za co – wymamrotał pod nosem Artur.

Byłam pod wrażeniem, chyba pierwszy raz usłyszałam z jego strony tak przyjemne słowa.

– Jak myślisz, burza szybko minie? Czy zostaniemy tu aż do zmroku?

– Trudno powiedzieć, ale zaczyna robić się chłodno. Gdybyś potrzebowała, mam tu koc.

Zatkało mnie. Co mu się stało? Skąd nagle takie… normalne zachowanie?

– Tyle że nie sądzę, żeby koc wiele dał, skoro nadal mamy na sobie przemoczone ubrania.

Stałam jak wryta

Byłam kompletnie zdezorientowana całą sytuacją. Jednak musiałam przyznać mu rację. W końcu nie czułam zażenowania w jego obecności. Pomimo braku zażyłości między nami, spędziliśmy wspólnie niemal całe dzieciństwo. Ściągnęłam przemoczoną sukienkę, zostając jedynie w bieliźnie i otuliłam się dokładnie jedynym kocem, który mieliśmy.

Artur odwrócił wzrok, kiedy się przebierałam, sam również pozbył się ubrań i został tylko w bokserkach. Trząsł się z zimna, przez co poczułam wyrzuty sumienia, że może się rozchorować. W końcu przyszedł mi z pomocą i zaoferował dach nad głową, a teraz może zapłacić za to porządnym przeziębieniem.

Zobaczył mój biust i nie mógł oderwać wzroku, kiedy usiadł z tyłu chatki. Przywarł do mnie całym sobą. Poczułam jego dotyk na skórze, zrobiło mi się przyjemnie ciepło, a podniecenie rosło z każdą sekundą, gdy czułam jego oddech na karku. Wtedy to się stało – położył ręce na moich biodrach i zaczął je przesuwać coraz wyżej, aż wreszcie dłonie spoczęły na piersiach.

– Wiesz co… to naprawdę fajne, ale… sądziłam, że nawet za mną nie przepadasz.

Artur nic nie powiedział, a mną zawładnęła żądza. W całej sytuacji kryła się odrobina zagadkowości i szaleńczej namiętności. Mój oddech przyspieszył, a on zaczął z pasją obsypywać pocałunkami moją szyję. Obróciłam się do niego i wgramoliłam mu się na kolana. Zatopiliśmy się w gorących, nienasyconych pocałunkach.

Miałam o nim błędne zdanie

Zatraciliśmy się w pełnym pasji uścisku. Moje ciało przepełniało uczucie rozkosznej ekstazy. Oddech Artura był głęboki, a jego twarz wtulona we mnie. Nie zwracaliśmy uwagi, że nawałnica na zewnątrz już dawno przeszła. Przez dłuższy czas po tym zdarzeniu wciąż oddawaliśmy się zmysłowej przyjemności, badając swoje ciała, jakbyśmy robili to po raz pierwszy. Dotykaliśmy każdego skrawka skóry z czułością, bez reszty pogrążeni w sobie nawzajem.

Późnym wieczorem skłamaliśmy rodzinom, że zabłąkaliśmy po drodze z lasu. Jednak to był ledwie wstęp do naszego związku. Wkrótce odkryłam, że moje wyobrażenia o Arturze były całkowicie błędne. W rzeczywistości wcale nie był opryskliwy, a jedynie cierpiał na skrajną nieśmiałość. Kiedy w końcu udawało mu się przełamać i coś powiedzieć, zaraz tego żałował. Tak bardzo pragnął nawiązać ze mną kontakt, że paraliżowała go trema.

Cóż, teraz już nie musi się tym przejmować. Najwyraźniej jedna, pomyślna nawałnica w zupełności nam wystarczyła, żeby się do siebie zbliżyć.

Agata, 19 lat

Czytaj także:
„Były narzeczony wracał do mnie w podskokach, gdy wygrałam 500 tysięcy. Wierzyłam, że to przypadek”
„Wakacje na Mazurach były czystą przyjemnością. Do czasu, aż zobaczyłem swoją dziewczynę baraszkującą w krzakach”
„Przyjaciółka pomogła mi zdobyć pracę, a ja zrzuciłam ją z dyrektorskiego stołka. Taka jest kolej rzeczy”

Redakcja poleca

REKLAMA