„Przyjaciółka pomogła mi zdobyć pracę, a ja zrzuciłam ją z dyrektorskiego stołka. Taka jest kolej rzeczy”

pewna siebie kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„– Nie miałam nic do gadania, nie miałam nic do gadania… – przedrzeźniała mnie. – Sądzisz, że ktokolwiek da temu wiarę? Aniołek się znalazł. – Nikt nie ma wątpliwości, jaka jesteś w rzeczywistości. Podła, wredna i obłudna”.
/ 08.07.2024 13:15
pewna siebie kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Trzy lata temu, gdy zakończyłam urlop macierzyński i zameldowałam się z powrotem w firmie, okazało się, że moje stanowisko jest już zajęte. Wprawdzie biurko i sprzęt komputerowy nadal tam stały, ale zasiadała za nim inna pracownica. Przełożony wcale nie krył się z tym, że znacznie bardziej odpowiada mu nowa podwładna. A plotki krążące po korytarzach sugerowały, że wcale nie o kwestie zawodowe chodziło. Ja swego czasu nie wykazywałam entuzjazmu, ona wręcz odwrotnie.

Zgodziłam się na takie warunki

– Pani Agato, rozstańmy się polubownie. W ramach rekompensaty wypłacimy pani wynagrodzenie za okres wypowiedzenia. I odprawę – kusił dyrektor.

Przystałam na tę propozycję, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że moja przyszłość w tej firmie nie rysuje się w różowych barwach. Prędzej czy później i tak by mnie wyrzucili, wymyślając jakiś kiepski powód. W ten sposób przynajmniej przez parę miesięcy mogłam dostawać wypłatę bez większego wysiłku i bez pośpiechu rozglądać się za inną pracą. Miałam świadomość, że nie będzie to bułka z masłem, ale ufałam swoim możliwościom.

Mimo świetnego wykształcenia, doświadczenia w pracy i paru sukcesów na swoim koncie, nie byłam pewna, czy uda mi się osiągnąć cel. Później długo analizowałam rynek, ale bez rezultatów. Kontaktowałam się z firmami, dopytywałam, wysyłałam mnóstwo aplikacji. Bez odzewu. Z biegiem czasu moje oczekiwania co do zarobków malały, a przygnębienie rosło. W trudnych chwilach ogromnym wsparciem okazała się Milena.

Miałam wsparcie przyjaciółki

Poznałyśmy się przez mojego partnera. Okazało się, że jest żoną jego kolegi z pracy. Gdy nasi mężczyźni zorganizowali imprezę integracyjną, przypadłyśmy sobie do gustu i zaprzyjaźniłyśmy się. Zaczęłyśmy umawiać się na typowo kobiece pogaduszki.

Milena ma trochę więcej lat i doświadczenia życiowego niż ja, więc to do niej pędziłam z każdym kłopotem. Także z tym dotyczącym bezrobocia. Dodawała mi otuchy, ocierała łezki. Zapewniała też, że już puściła info po swoich kontaktach i sama rozgląda się w swojej korporacji. I lada moment na pewno znajdzie się jakieś wolne stanowisko. Sądziłam, że usiłuje mnie jedynie pocieszyć. Ale nie…

Poleciła mnie w swojej firmie

W pewnym momencie zadzwoniła do mnie, cała w skowronkach, informując, że w jej miejscu pracy poszukują kogoś na stanowisko sekretarki. Szepnęła przełożonemu słówko na mój temat i od razu zaaranżowała mi rozmowę rekrutacyjną.

– Ta posada może być poniżej twoich możliwości, ale to i tak lepsze niż bezczynne siedzenie. A jak wykażesz się inicjatywą i zaprezentujesz z dobrej strony, masz duże szanse na awans.

Kiedy weszłyśmy do biura dyrektora, Milena od razu nas sobie przedstawiła. Rozmowa trwała jakieś trzydzieści minut, podczas których szef dokładnie przestudiował dokumenty, które ze sobą przyniosłam. Gdy wspomniałam o swoim niemowlaku, lekko się skrzywił, ale natychmiast go zapewniłam, że w razie jakiejś infekcji dzieckiem zaopiekuje się moja mama. Chwilę się zastanawiał, aż w końcu zdecydował się mnie zatrudnić. Na razie na próbę.

Ledwo opuściłam jego gabinet, a już wpadłam Milenie w ramiona z radości. Miałam absolutną pewność, że bez jej wsparcia i dobrego słowa nikt nawet nie fatygowałby się na rozmowę ze mną.

– Liczę na to, że w przyszłości nadarzy się sposobność, bym mogła ci się zrewanżować – przytuliłam ją najmocniej, jak potrafiłam.

– Daj spokój, to drobiazg. W końcu przyjaźnimy się, a przyjaciele zawsze się wspierają – jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.

Awans przyszedł błyskawicznie

W ciągu kolejnych tygodni robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby zdobyć umowę na czas nieokreślony. Udało mi się to osiągnąć zaledwie po kwartale. Nie ustawałam w wysiłkach i już po sześciu miesiącach otrzymałam awans. Objęłam stanowisko osobistej asystentki prezesa.

Choć zakres moich zadań był naprawdę szeroki, to jednak wynagrodzenie okazało się satysfakcjonujące, więc nie miałam na co narzekać. W zakresie moich obowiązków leżała odpowiedzialność za kluczowe dokumenty, organizację spotkań oraz koordynację pracy w różnych działach przedsiębiorstwa. Uczestniczyłam również w naradach, podczas których dyskutowano o nowych przedsięwzięciach.

Chociaż byłam na bieżąco z projektami realizowanymi przez firmę, nigdy nie wyrażałam swojego zdania. Od osoby na moim stanowisku nikt nie wymagał takich rzeczy. Obserwowałam zatem, jak pracują inni i dochodziłam do przekonania, że dałabym radę robić to, co oni. W końcu w poprzedniej pracy zajmowałam się czymś podobnym. Parę razy miałam ochotę się wtrącić i coś doradzić, ale zawsze brakowało mi śmiałości. Tak było do pewnego momentu...

Udało mi się zabłysnąć

Nigdy nie zapomnę tego spotkania. Można było poczuć napięcie wiszące w powietrzu. Nikt nie wpadł na dobry koncept kampanii reklamowej dla popularnego producenta farmaceutyków. Zespół zaprezentował parę propozycji, ale szef natychmiast je skrytykował.

– Już to gdzieś widziałem! Oklepane! Mało kreatywne. Wymyślcie coś, bo stracimy intratny kontrakt – irytował się.

W pewnym momencie w sali zapadła cisza. Pracownicy zerkali na siebie z konsternacją, zastanawiając się, co przyniesie przyszłość. Ja od paru dni nosiłam się z pewną myślą… Przełamałam obawy i zabrałam głos.

Moi przełożeni – dyrektor firmy oraz menedżerowie poszczególnych departamentów, początkowo zareagowali zaskoczeniem na moje słowa, jednak po chwili zorientowałam się, że słuchają mnie z zainteresowaniem. Moja koncepcja została zauważona i zyskała uznanie. Współpracownicy nieznacznie ją udoskonalili, dopracowali parę detali i zaprezentowali ją naszemu klientowi, który był wprost zachwycony.

Od tamtej pory nikt już nie był zdziwiony, kiedy zabierałam głos podczas zebrań. W pracy czułam się znacznie pewniej. Miałam świadomość, że wypracowałam sobie silną pozycję w firmie. Wszyscy liczyli się z moją opinią, a po kątach słyszałam szepty, że prawdopodobnie niedługo znów dostanę awans.

Nasza przyjaźń oklapła

Myślałam kiedyś, że nic nie może popsuć mojej przyjaźni z Mileną, ale ostatnio coś się zmieniło. Nasza relacja nie wyglądała już tak dobrze jak dawniej. Moja kumpela nie była taka jak kiedyś. Przestała umawiać się ze mną na plotki przy kawie, a w jej zachowaniu brakowało dawnego ciepła.

Początkowo nie miałam pojęcia, co jest tego powodem. Zakładałam, że pewnie ma jakieś problemy rodzinne i po prostu nie znajdowała ani chwili, ani chęci na pogaduszki. Parę razy chciałam skłonić ją do zwierzeń, ale ciągle miała wymówki. Raz mówiła, że bardzo się spieszy, bo ma coś ważnego do zrobienia, innym razem, że musi iść z chorym dzieckiem do przychodni.

Podsłuchałam pewną rozmowę

Całkiem niedawno, może z miesiąc temu, prawda wyszła na jaw zupełnie niespodziewanie. Zmierzałam do kuchni, aby przygotować sobie kawę. Ona akurat przebywała tam w towarzystwie koleżanki, prowadząc rozmowę na mój temat. Kiedy tylko usłyszałam, jak wypowiadają moje imię, ukryłam się za filarem, aby pozostać niezauważoną i zaczęłam przysłuchiwać się ich konwersacji. Byłam ogromnie zaciekawiona, co też mogą o mnie mówić.

Agata to przebiegła żmija. Dla własnej kariery posunie się do wszystkiego. Musimy mieć się przed nią na baczności, bo w przeciwnym razie pozbędzie się nas wszystkich z firmy. A pomyśleć tylko, że to ja załatwiłam jej tu posadę. Ale sprawiała wrażenie takiej sympatycznej, zagubionej… Cóż, każdemu zdarza się źle ocenić drugiego człowieka… – usłyszałam słowa wypowiedziane przez moją rzekomo bliską koleżankę.

Było mi przykro

Poczułam się strasznie dotknięta jej słowami. Miałam ochotę wyjść z ukrycia i zaprotestować, zapytać ją, czemu tak źle o mnie mówi, ale głos uwiązł mi w gardle. Po prostu bez słowa stamtąd uciekłam. Dotarłam jakoś do swojego pokoju i przetrwałam resztę dnia w pracy. Kiedy wróciłam do domu, rozpłakałam się jak małe dziecko. Mąż próbował mnie pocieszyć, głaszcząc po głowie.

– Daj spokój, nie przejmuj się tym. Może Milena po prostu miała gorszy dzień? A może jest zazdrosna, że ty pniesz się do góry, a ona ciągle tkwi w miejscu? Zobaczysz, trochę się podenerwuje, pogada i wyrzuci z siebie te emocje, a potem wszystko wróci do normy – pocieszał mnie.

Ocierając łzy z policzków, doszłam do wniosku, że muszę znaleźć czas i spotkać się z przyjaciółką na rozmowę przy kawie. Chciałam w miłej atmosferze przedyskutować parę spraw, które leżały mi na sercu. Nasza relacja była dla mnie bardzo cenna. Poza tym nigdy nie zapomniałam, ile jej zawdzięczam i jak wiele dla mnie zrobiła. Niestety, los chciał inaczej i nie dane nam było usiąść i na spokojnie porozmawiać.

W firmie były zmiany

W naszej firmie najpierw był taki okres, że wszyscy mieli ręce pełne roboty, bo wiadomo – koniec roku. A potem zaczęły krążyć plotki, że lada moment czeka nas jakaś reorganizacja. I jedni będą skakać z radości, a drudzy rwać włosy z głowy.

Mnie to jakoś nie zaskoczyło, bo szef od pewnego czasu mówił, że osoby bez polotu zostaną zwolnione, bo potrzebujemy nowych, kreatywnych ludzi. Kwestią było tylko, kiedy to się stanie i kogo poślą na zieloną trawkę. Ludzie dostali małpiego rozumu, a ja spałam jak dziecko. Nie stresowałam się, że stracę pracę. Ba, liczyłam nawet na awans. Moje notowania ciągle szły w górę, regularnie dostawałam premię. I faktycznie. Jak tylko tydzień temu pojawiłam się w firmie, szef od razu zawołał mnie na rozmowę.

– Proszę pani, niełatwo przychodzi mi to pożegnanie, ponieważ jest pani fantastyczną współpracowniczką, ale ten etat to dla pani za mało. Począwszy od kolejnego miesiąca, obejmie pani kierowanie całym działem administracji – oznajmił szef.

Byłam w szoku

Na początku nie posiadałam się z radości. Po chwili jednak mój entuzjazm przygasł. Zdałam sobie sprawę, że przecież obecną kierowniczką tego działu jest moja przyjaciółka. Czyżby miała wylecieć z pracy?

– A co z Mileną? – zagadnęłam.

– Szczerze mówiąc, kończymy naszą współpracę z panią Mileną. Ma ostatnio problemy z kreatywnością.

– Zamierza ją pan zwolnić?! – wykrzyknęłam zaskoczona.

– Dałem jej jasno do zrozumienia, że musi solidnie przyłożyć się do pracy, ale chyba nie potraktowała tego poważnie. A może po prostu straciła zapał? Tak czy inaczej, właśnie wręczyłem jej wypowiedzenie – oznajmił.

To była krępująca sytuacja

Opuściłam pokój przełożonego przygaszona. Nie mogłam czerpać radości z własnego osiągnięcia. Od dawna pragnęłam piąć się w górę, a awans mi się należał, ale wcale nie chciałam przejmować posady bliskiej mi osoby. Mimo że nie miałam wpływu na zaistniałą sytuację, dręczyło mnie poczucie winy. Gdyby chodziło o kogoś innego, mniej mi bliskiego… Ale akurat o nią?!

Chciałam nawet zawrócić do szefa i zrezygnować z awansu. Jednak po chwili namysłu zrozumiałam, że to i tak niczego nie zmieni. Jeśli ja tego nie zrobię, ktoś inny chętnie zajmie moje miejsce. I raczej nie będzie się zastanawiał nad tym, czyje stanowisko przejmuje. A Milena tak czy inaczej straci zatrudnienie. Liczyłam, że koleżanka zdaje sobie z tego sprawę i pojmuje tę sytuację. Ale, niestety, myliłam się…

Milena miała pretensje

Kiedy tylko przekroczyłam próg swojego pokoju, wparowała do środka zła jak osa.

Ty małpiszonie. Naprawdę wspaniale mi podziękowałaś za wsparcie, które ci ofiarowałam. Z twojego powodu wyleciałam z roboty. Jak mogłaś to zrobić? Masz pojęcie, co teraz czuję? Zupełnie tak, jakbyś wbiła mi sztylet prosto w serce! – zaatakowała mnie pretensjami.

Darła się tak donośnie, że ludzie powychodzili zza drzwi i z zainteresowaniem zaczęli przypatrywać się całemu zamieszaniu.

– Daj spokój. To przecież nie moja sprawka. Nie miałam nic do gadania w kwestii tego, co zadecydował szef – usiłowałam jej to wytłumaczyć, ale nie dała mi dojść do słowa.

– Nie miałam nic do gadania, nie miałam nic do gadania… – przedrzeźniała mnie. – Sądzisz, że ktokolwiek da temu wiarę? Aniołek się znalazł. – Nikt nie ma wątpliwości, jaka jesteś w rzeczywistości. Podła, wredna i obłudna. Przez cały czas grałaś rolę mojej przyjaciółki, a w głębi duszy marzyłaś tylko o tym, żeby wskoczyć na moją pozycję. Owinęłaś sobie szefa wokół palca i dopięłaś swego. No to się ciesz – wykrzyczała na odchodne, po czym gwałtownie zawróciła i opuściła pomieszczenie. Nie zamierzała słuchać tego, co chciałam jej wyjaśnić.

Ludzie mnie obgadują

Jestem w kropce i brakuje mi już pomysłów, co dalej. Sytuacja w pracy nie jest teraz łatwa. Niby wszystko gra, ludzie gadają ze mną, robią, co im każę, ale za plecami plotkują na mój temat. Nie jestem ani ślepa, ani głucha. Zauważam te wymowne zerknięcia, słyszę szepty po kątach. Współpracownicy zachowują się tak, jakbym naprawdę coś przeskrobała. A to nieprawda.

Mój mąż twierdzi, że to normalna ludzka zawiść i muszę po prostu to przeczekać. Jak przyzwyczają się do tego, że awansowałam, to im przejdzie. Nie mam pewności, czy tak się stanie, chociaż bardzo bym tego chciała. Nie mam też szans pogadać z Mileną. Po naszej kłótni momentalnie spakowała rzeczy z biurka i się zmyła. Od tego czasu nie pojawiła się w firmie i jak znam życie, do końca okresu wypowiedzenia już jej nie zobaczę. Jej mąż zostawił w dziale kadr zwolnienie od lekarza.

Próbowałam się do niej dodzwonić parę razy, ale nie odbierała telefonu. Odpuściłam kolejne próby kontaktu. Może po jakimś czasie sama się odezwie? Przecież kiedyś wspominała mi, że jeśli się przyłożę, to szybko pójdę do przodu. No i skorzystałam z okazji. Czy to coś złego? Mój mąż radzi, żebym wyrzuciła ją z głowy, twierdząc, że Milena nie jest moją prawdziwą przyjaciółką.

– Gdyby faktycznie nią była, to pomimo własnej porażki cieszyłaby się z twoich osiągnięć, a nie rozpuszczała na twój temat zjadliwe plotki z zazdrości – wyjaśnił mi.

Wiem, że to prawda, ale i tak czuję ogromny zawód. Chciałabym, żeby relacja między mną a Mileną wyglądała tak jak kiedyś. Tylko czy to w ogóle możliwe?

Agata, 35 lat

Czytaj także: „Sąsiadka podbiera mi cukier, choć opływa w dostatek. Narobiła dzieci i myśli, że wszystko jej się należy za darmo”
„Mama wykluczyła mnie z życia i z testamentu, bo ożeniłem się z rozwódką. Nigdy nie poznała swoich wnuczek”
„Żona ma trzy razy większą wypłatę ode mnie. Ją stać na wakacje pod palmami, a mnie na te na balkonie”

Redakcja poleca

REKLAMA