– Mamo, tak się nie da! – narzekała Agnieszka, niezadowolona, że jej starszy brat odbija piłkę od niechcenia.
– Agusiu, jest nas troje, więc musimy tak grać – tłumaczyłam.
Wyjazd nad morze jesienią to pomysł dobry, ale też ryzykowny. Co jednak zrobić, jeżeli nie można wziąć urlopu w innym terminie, a w górach byliśmy rok temu i dzieciaki krzywiły się na powtórkę? Mieliśmy jednak szczęście, bo było całkiem ciepło. Na tyle, żeby spokojnie skorzystać z leżaków i pograć w piłkę. Nawet stopy odważyłam się zamoczyć i stwierdziłam z zaskoczeniem, że woda wcale nie jest taka zimna. Żeby tylko mała nie grymasiła, byłoby świetnie.
– Mogę się przyłączyć? Bo słyszę, że jest problem.
Zauważyłam tego mężczyznę już jakiś czas temu. Zajął miejsce na leżaku niedaleko i wystawiał twarz na ciepłe wciąż jeszcze promienie. Widziałam też, że przygląda się nam, chociaż nie jakoś nachalnie, ot rzuca tylko czasem okiem. Z odległości wydawał się całkiem przystojny. Z bliska zresztą też.
– Proszę – zgodziłam się.
I od razu przez głowę przeleciała mi idiotyczna myśl, że a nuż czeka mnie nadmorska przygoda urlopowa, chociaż nie wakacyjna. Odbijaliśmy piłkę we czwórkę i rzeczywiście było to ciekawsze. Może dlatego, że doskonale się znając w rodzinie, mieliśmy skłonności do stosowania nudnych schematów, a ten mężczyzna wprowadzał spore urozmaicenie.
Widziałam, że patrzy na mnie już bardziej otwarcie. Wyglądało na to, że mu się spodobałam
No bo po co innego by oferował udział w zabawie? Przecież nie nudził się na tyle, żeby pragnął grać w piłkę na piasku. Wreszcie zabawa dobiegła końca. Nie bardzo wiedziałam, co teraz, przypuszczałam, że facet zechce się jakoś umówić, ale przecież nie przy dzieciach, bo to krępujące. Zaskoczył mnie jednak.
– Pani sama z dziećmi w Sopocie? – spytał. A kiedy potwierdziłam, wypalił: – W takim razie może byśmy się jeszcze spotkali?
Spojrzałam spłoszona na dzieci. Aga uśmiechała się, dla małej to był po prostu miły pan, z którym się dobrze bawiła, ale Krzysiek wydął wargi. Zanim jednak zdążył wypuścić z nastoletniego jestestwa jakiś komentarz, mężczyzna dodał:
– Chodzi mi o to, że jutro organizujemy małe przyjęcie. Żona bardzo by się ucieszyła…
Krzysztof wypuścił powietrze, za to wlepił w mężczyznę dość tępawe spojrzenie. Ale ja chyba nie wyglądałam lepiej niż syn.
– Naprawdę! – zapewniał mężczyzna. – Powiem szczerze, że niektórzy goście nam nie dopisali, apartament jest wynajęty, byłoby szkoda, żeby miła impreza się rozsypała przez brak uczestników.
Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co powiedzieć. Gdyby nie wyjechał z tą żoną, oczywiście odrzuciłabym propozycję, skoro ją wysunął przy dzieciach. Ale tak? A może to podstęp?
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że ma obrączkę
– Rozumiem, że nie bardzo chce pani tak od razu odpowiedzieć – ciągnął. – Może wymienimy się telefonami, namyśli się pani i zadzwoni? Albo ja zadzwonię jutro przed południem? Jak pani woli. Będzie tam kilka bardzo miłych osób, trochę par, trochę tak zwanych wolnych elektronów… Nie zanudzi się pani na pewno.
– Ale idź się pobaw, mamo – powiedział Krzysiek, kiedy po powrocie na kwaterę zaczęłam temat. – Gość naprawdę fajny. Aż szkoda, że żonaty. Przecież przypilnuję Agi.
Córka, w odróżnieniu od brata, nie była zachwycona. Sądziła, że zaproszenie dotyczyło nas wszystkich.
– Nie chcę zostać z Krzyśkiem! – protestowała. – Chcę iść z tobą.
Westchnęłam ciężko. O ile postawa syna nieco mnie zaskoczyła, to po małej mogłam się spodziewać czegoś takiego. Od czasu odejścia Marcina trzymała się bardzo blisko mnie, zupełnie jakby bała się, że także zniknę.
– I tak się muszę z tym przespać – zdecydowałam wreszcie. – Rano postanowimy. Przecież to nie jest kwestia życia i śmierci.
Następnego dnia zadzwonił Paweł – tak się przedstawił. Niewiele mądrości przyniosła mi ta noc, odwlekałam decyzję z godziny na godzinę. Prawdę mówiąc, miałam nawet nadzieję, że mężczyzna się nie odezwie i wszystko rozwiąże się samo. Trochę by było przykro, gdyby mnie zlekceważył, ale zawsze to jakieś wyjście. No i skończyło się tak, że nie odmówiłam. Dostałam adres, zresztą okazało się, że ten apartament jest dosłownie o dwie ulice dalej, a także numer stacjonarny.
– To gdyby chciała pani sprawdzić u gospodarzy, czy to nie jakiś podstęp.
Znów mnie zaskoczył. Pomyślałam, że ten gość jest naprawdę zaskakujący. Ale ta największa niespodzianka była jeszcze przede mną… Ubrałam się dość swobodnie, jak sugerował zapraszający mnie mężczyzna, ale również ładnie – lekka sukienka, odsłaniająca ramiona, tuż przed kolana i zgrabne czółenka. Musiałam tylko narzucić płaszcz, żeby przejść kawałek do dużego pensjonatu dosłownie za rogiem. Drzwi otworzył mi sam Paweł, wziął ode mnie okrycie.
– Bardzo się cieszę, że jesteś – powiedział. – Chyba możemy przejść na mniej oficjalną formę? – upewnił się.
– Oczywiście – potwierdziłam.
W tej chwili do przedpokoju zajrzała niewysoka, ładna blondynka około czterdziestki.
– To moja żona, Iwona – przedstawił ją Paweł. – Iwonko, to jest Kasia. Opowiadałem ci o naszym wczorajszym spotkaniu na plaży.
– Bardzo dobrze, że przyszłaś – uśmiechnęła się miło kobieta, taksując mnie wzrokiem od stóp po czubek głowy.
Uśmiechnęła się serdecznie, jakby naprawdę cieszył ją mój widok.
– Na takiej imprezie pięknych pań nigdy za wiele. Mój mąż zawsze miał dobry gust – dodała.
Miałam wrażenie, że wszyscy na coś czekają
Trochę to było dziwne stwierdzenie w ustach żony gospodarza, ale różne ludzie mają obyczaje. Poza tym była przecież bardzo miła. Zostałam wprowadzona do dużego salonu i zaanonsowana. Było sporo ludzi, wszyscy mniej więcej między trzydziestym a pięćdziesiątym rokiem życia. Na szwedzkim stole pod ścianą były kanapki i napoje. Zdziwiłam się dużej liczbie sof, puf i ogromnej kanapie, ustawionej prawie na samym środku. To znaczyło, że tańców raczej nie będzie.
Marcin uwielbiał pląsać i dla niego nauczyłam się różnych kroków, ale sama za tym nie przepadałam. Panowała trochę dziwna atmosfera. Taka całkiem luźna, ale jednocześnie pełna oczekiwania. To znaczy, nic takiego się nie działo, miałam jednak wrażenie, że ci wszyscy ludzie doskonale się znają, a w dodatku wiedzą, że coś się zdarzy. Czy planowano jakąś niespodziankę? Ktoś wcisnął mi w rękę szklaneczkę z drinkiem. Nie wiem, co to było, ale smakowało doskonale.
Przysiadłam na skraju jednej z leżanek i zaczęłam obserwować towarzystwo. Ludzie rozmawiali w małych grupkach, wychodzili na taras i wracali. Oceniłam, że było co najmniej dwadzieścia osób. Nagle poczułam, że ktoś obok mnie siada. Paweł.
– I jak, przyjemnie? – spytał.
Potwierdziłam, a on uśmiechnął się i nagle położył mi dłoń na kolanie. Zesztywniałam, zaskoczona, a mężczyzna odczytał mój bezruch jako zachętę. Zaczął przesuwać rękę w górę, coraz wyżej.
– Twoja żona… – wykrztusiłam. Tylko to mi przyszło do głowy. – Przecież ona tu jest.
– A jest – zgodził się, a potem pomachał do Iwony.
Odpowiedziała mu takim samym gestem i przesłała całusa. Co tu się działo?!
– I zaraz będzie się bawić tak samo doskonale, jak my oraz cała reszta…
Oderwał dłoń od mojego uda, ale nie po to, by odejść. Położył mi ją na piersi! Zerwałam się, nie mogąc z oburzenia wydobyć głosu.
– Spokojnie – również wstał, przyciągnął mnie do siebie. – Nie chcesz chyba psuć zabawy… Zobacz, inni też już się rozkręcają.
Rzuciłam okiem na salon. Rzeczywiście, uczestnicy imprezy zaczęli się zachowywać bardzo swobodnie. Podobnie jak gospodarz. Pocałunki, przytulanki, sięganie pod spódnice…
– Co to ma być? – wreszcie mogłam mówić. – Co to, orgia?!
– Zaraz tam orgia – roześmiał się. – Jesteśmy swingersami. Chyba o tym słyszałaś? Odpręż się, będzie miło. Uwierz, że jeśli raz spróbujesz, polubisz to.
Swingersi? Tak, słyszałam. Ludzie umawiają się na seks w większym towarzystwie, wymieniają partnerami, spółkują z pierwszym lepszym uczestnikiem spotkania. Normalnie dawniej mówiono na to „seks grupowy”. W tej chwili ułożyło mi się w głowie wszystko – od wczorajszej gotowości Pawła do udziału w grze przez dziwne teksty jego żony po dziwne umeblowanie i w ogóle całą atmosferę. A on przygarnął mnie mocniej, lecz zaraz puścił, kiedy otrzymał siarczysty policzek. Na szczęście nikt nie próbował mnie zatrzymywać, kiedy w pośpiechu wychodziłam, łapiąc tylko płaszcz. Przynajmniej tyle… Tak jak myślałam od początku, mężczyzna zafundował mi nadmorską urlopową przygodę. Tyle że nie taką, o jakiej marzyłam!
Czytaj także:
Zosia myślała, że to wyrostek. Nikt nie wpadł na to, że dziewczynka rodzi - miała 14 lat
Moja żona była w dzieciństwie molestowana. Wyparła te zdarzenia i doszło do rozdwojenia jaźni
Podczas operacji przeżyłem śmierć kliniczną. Nie boję się śmierci - już byłem po drugiej stronie