„Myślałam, że Seweryn to książę z bajki. Po ślubie okazało się, że to napuszony snob, który traktuje ludzi z góry”

mężczyzna który traktuje innych z góry bo jest bogaty fot. Adobe Stock
Moja przyjaciółka nie jest wystarczająco elegancka, bym mogła zapraszać ją do naszego domu. Liczą się tylko JEGO przyjaciele. Obrzydliwie bogaci. Zdaniem Seweryna, moi rodzice też nie pasują do tego świata. Nie wolno mi gotować ani sprzątać. „– Nie żartuj. Moja królowa nie będzie zajmowała się garami, zamówiłem najlepszy catering.”
/ 29.04.2021 10:02
mężczyzna który traktuje innych z góry bo jest bogaty fot. Adobe Stock

Niewiele dobrego potrafię powiedzieć na temat swojego męża. Nie zawsze tak było albo może było tak zawsze, tylko nie umiałam tego dostrzec… Chciałam, żeby nasze małżeństwo było szczęśliwe. Na przekór czasom, w jakich żyjemy, pragnęłam, żeby trwało i żeby było nam ze sobą coraz lepiej.

Nie wyszło. Dziś mam już pewność

Na początku Seweryn mnie zachwycił. Przystojny, może bez jakiejś przesady, ale prezentował się świetnie. Wysoki, szczupły, zawsze bajecznie opalony. Ciemne, porządnie przystrzyżone włosy, ubrany modnie, bez ostentacji. W otoczeniu naszych znajomych, ich chwilowych mód i fascynacji, Seweryn robił wrażenie człowieka bardzo stabilnego i, co nie było bez znaczenia, ustabilizowanego. Skończył studia prawnicze i piął się po szczeblach kariery szybko i skutecznie.

Oświadczył mi się, padając na kolana, czym mnie kompletnie rozbroił. Dodatkowo zgłosił się do mojego ojca z prośbą o zgodę na nasz ślub. Wszystko to wyglądało jak z jakiejś staroświeckiej książki.

– Będziemy zawsze razem, na dobre i na złe.
– A co złego może nas spotkać? – zapytałam. Uśmiechnął się i pogładził mnie po włosach.
– Masz rację. Nic złego nam się nie przydarzy, jeżeli tylko będziemy dbać o naszą miłość.

Dziś, po latach, tamten patos mnie drażni, ale wtedy dawał mi pełne poczucie bezpieczeństwa. „Jesteś w dobrych rękach, mała” – mówiłam sama do siebie. Rodzice Seweryna pomogli nam przy zakupie mieszkania, dzięki temu wylądowaliśmy od razu w dwupoziomowym, ponadstumetrowym apartamencie na nowym osiedlu.

– No i jak? Zadowolona?
– Cudne – byłam naprawdę zachwycona.
– I wiesz, komu to wszystko zawdzięczasz?
– Tobie.
– I kto jest twoim ukochanym mężusiem?
– Ty.

Potem była radość wspólnych zakupów zabarwiona ponurą nutką. Seweryn okazał się bardzo wybrednym klientem. Czasami było mi wstyd i kuliłam się w sobie, gdy słyszałam ton, jakim zwracał się do sprzedawców.

– Czy pan się przypadkiem nie zapomina? Jak może mi pan proponować coś podobnego? Przecież mówiłem chyba wyraźnie? Ma być najlepszej jakości. Pan, mam nadzieję, rozumie, co to znaczy „najlepszej”?

Mama mnie nie rozumie, każe mi wytrwać, nie psuć

Rzucałam ukradkiem w stronę wystraszonego chłopaka przepraszające spojrzenia, że niby bardzo mi przykro, ale taki już jest ten mój mąż. Szybko o tym zapominałam, bo mieszkanie wypełniane wybranymi przez Seweryna meblami piękniało. Siadaliśmy wieczorami w tej cudownej przestrzeni i podziwialiśmy nasz dom, nasze meble i nas samych.

– Szczęśliwa?
– Bardzo.
– Jeszcze kilka drobiazgów i możemy przygotować przyjęcie dla przyjaciół.
– Nie mogę się doczekać, kiedy Kryśka to zobaczy. Zbieleje jej oko.
– Nie wiem, kochanie, czy to dobry pomysł, żeby zapraszać Kryśkę. Chyba rozumiesz, że będą tu ważni ludzie, od których zależy moja kariera. Nie mieszałbym tych środowisk.
– Ale przecież powiedziałeś, że będzie to przyjęcie dla przyjaciół…
– No właśnie. Kryśkę przecież możesz zaprosić kiedykolwiek. Ja myślę o takim prawdziwym, eleganckim party.
– Jak to? Kryśka nie jest dla ciebie wystarczająco elegancka?
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi, więc nie sprzeczaj się ze mną. Możesz sobie mieć swoje „psia-psiół-ki” ale pozwól, że w sprawach naszej przyszłości to ja będę decydował, kto i kiedy będzie u nas bywał.
– A moi rodzice? Co z nimi? Czy są wystarczająco eleganccy?
– Uleńko, wiesz, że bardzo ich lubię, zaprosimy ich i zrobimy takie fajne rodzinne spotkanie, ale teraz, to wiesz, myślę, że nawet oni nie czuliby się za dobrze.

Wtedy po raz pierwszy poczułam, że być może popełniłam błąd, wychodząc za Seweryna. Nawet powiedziałam coś w tym stylu do mojej matki, ale ta natychmiast na mnie wsiadła, że każda dałaby wiele, żeby być w mojej sytuacji.

– Nie grzesz, Urszulo! Masz fantastycznego męża, wspaniałe mieszkanie, przed Sewerynem wielka kariera. Popatrz na mnie, co ja mam? Czego się dorobił ten twój ojciec? Przecież do nas to wstyd znajomych zaprosić, każdy wolny grosz stary wkłada w działkę. To jest worek bez dna.

– Tata kocha tę działkę!
– No właśnie. Myślę, że kocha bardziej ją niż nas. Ale co ja mogę na to poradzić? Już nic. A kiedyś byłam za głupia, żeby to rozumieć.
– Mamo, nie mów tak.
– To mnie nie prowokuj głupimi fochami. Seweryn trafił ci się jak ślepej kurze ziarno, więc doceń to i nie popsuj.

Potem było to eleganckie party. Seweryn nie pozwolił mi niczego przygotować

– Nie żartuj, Uleńko, słoneczko moje. Moja królowa nie będzie zajmowała się garami, zamówiłem najlepszy catering w mieście. Jak szaleć, to szaleć. Zadowolona?
– Tak… pewnie – zamruczałam cichutko pod nosem, bo miałam już jakieś kulinarne pomysły.

Nie to nie, obejdzie się. Zaproszę Kryśkę i dziewczyny i im zaserwuję swoje potrawy. Goście przychodzili i wychodzili, a ja z przerażeniem zauważyłam, że mój mąż zmienia się przy nich z „mojego Seweryna” w upiorną postać rodem z amerykańskiego serialu o bogaczach z Miami. Dolewał sobie whisky i rozwodził się nad jej smakiem, zapalił cygaro, czym zasmrodził pół mieszkania. Mówił coraz głośniej i głośniej albo wybuchał teatralnym śmiechem. Niektórych traktował z nutą wyższości, a przed innymi zachowywał się jak mały piesek-szczeniaczek, popiskując coś tylko. Nic z tego nie rozumiałam, z nikim nie chciało mi się rozmawiać, nic mi nie smakowało. Ostatni z gości wyszli. Mój dziwny mąż był kompletnie pijany.

– No i jak było? Zadaliśmy szyku, prawda? Widziałaś, jak Adam się gapił na mój portret? Miałem dobry pomysł z tym malarzem, nie? Oni wszyscy to podłe szuje… Jeszcze nie wiedzą, kto tu jest najsprytniejszy. Ale się dowiedzą. Jeszcze im pokażemy, co nie? Ja i moja mała królowa. To szuje… Tylko Ernest jest w porządku… tylko on. I ja się będę go trzymał…

– Teraz to się raczej trzymaj poręczy, bo ze schodów spadniesz.
– Moja królowa Urszula…

Nazajutrz z obolałą głową zapowiedział, żebym niczego nie sprzątała, bo przyjdzie Halina, Ukrainka, która sprząta u jego rodziców.

– Te rączki niech wypoczywają – powiedział i pocałował mnie w obie dłonie.
– Dzień dobry, ja do pana Seweryna przyszła posprzątać, jest pan?
– Dzień dobry, proszę bardzo. Jestem Ula.
– Galina.
– Miło mi, pani Galino.
– O! Widzę, że Halinka już jest. Niech Halinka od razu zabierze się do pracy, bo spory bałagan się zrobił wczoraj tutaj.
– Tak, pan Seweryn…
– A potem niech Halinka sobie coś tam znajdzie w lodówce, bo warto, Halinka zobaczy jakie frykasy. To z wczorajszego bankietu.
– Ja może coś ugotuję – powiedziałam.
– A po co? Wyskoczymy gdzieś na obiad.

Pani Galina przebrała się i zaczęła sprzątać, a ja poszłam na górę, do sypialni, gdzie Seweryn leczył kaca.

– Dlaczego ty na nią mówisz „Halinka”, przecież ona ma na imię Galina.
– No to polsku „Halina”, nie? A jesteśmy w Polsce, jak ktoś przyjeżdża do Polski, to niech się nie dziwi, że mówimy do niego po polsku.
– Czyli jeśli polski Janek jedzie do Niemiec, to niech się nie dziwi, że niemiecki szef będzie mówił do niego: „Hans” albo „Johann”, tak?
– Co się tak czepiasz od rana?
– I dlaczego ona mówi do ciebie „pan”, a ty do niej na „ty”?
Ulka! Opanuj się. Tak się przecież mówi do służby, prawda?
– Ona nie jest twoją służącą! Ona tu pracuje dla ciebie.
– No tak. Pracuje jako służąca. A ja jestem dla niej „pan Seweryn”. Tak to jest w cywilizowanym świecie.
– To chyba w jakiejś twojej cywilizacji, w mojej jest zupełnie inaczej. Albo ludzie mówią sobie per „pan, pani” albo przechodzą na ty.
– No, to tylko dajesz dowód na to, że musisz się jeszcze wiele nauczyć.
– Nie wiem, czy chcę takiej nauki.
– Wiesz co, Ulu? Zawiodłem się na tobie. Nie dziwi mnie to, gdy patrzę na twoją rodzinę. Daję ci szansę, a ty mi się przeciwstawiasz. Nie wiem, co ci się w tej głowie poprzestawiało. Koleżaneczki zazdroszczą ci, więc cię buntują. Trafiłem, prawda?

I tak dalej i tak dalej. Ktoś może powiedzieć, że to drobiazgi, mało znaczące epizody, że jestem małostkowa. Może i tak. Jedno wiem na pewno. Te drobiazgi zatruwają mi życie.

Od tamtej pory jestem wyczulona. Słyszę w głosie Seweryna każdą fałszywą nutę, najmniejszy cień pyszałkowatości albo uniżoności. Widzę jego rozbiegane, zachłanne oczy, za to niewiele dobrego. Ciągle próbuję zrozumieć, co się stało, że nie zauważyłam tego wcześniej, kiedy był jeszcze czas, żeby uciec. Męczę się z tym strasznie, ale prawda jest okrutna: nie mam dokąd odejść. 

Czytaj także:
Gdy chciałem zerwać z ukochaną, groziła samobójstwem
Traktowałam synową jak córkę, ale zmieniła się nie do poznania
Brzydziłam się jeździć do teściów. Traktowali swoje psy jak bóstwa

Redakcja poleca

REKLAMA