Wpadłam spóźniona do kawiarni, w której byłyśmy umówione z Dominiką. Siedziała pochylona nad telefonem komórkowym. Przed nią na stoliku stały dwie filiżanki z kawą i kawałek mojego ulubionego sernika.
„Skąd wiedziała, że nie jadłam jeszcze śniadania?” – uśmiechnęłam się do siebie w myślach i poczułam ucisk wdzięczności w sercu.
Ona zawsze o mnie myślała. Odkąd ją znałam, troszczyła się o mnie. Starsza o cztery lata, była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Nasze mamy przyjaźniły się, mieszkały na jednym piętrze w bloku.
Mama Dominiki pracowała do późna, brała wszelkie możliwe dodatkowe prace, żeby utrzymać siebie i córkę – ojciec zostawił rodzinę niedługo po narodzinach córeczki.
Mam dla niej świetną nowinę
Mała Dominiczka spędzała u nas w domu bardzo dużo czasu. Tak dużo, że moi rodzice zaczęli ją nazywać drugą córką. Dzisiaj wydaje mi się, że tylko trochę żartowali… W wieku osiemnastu lat przerwała naukę i poszła do pracy, żeby odciążyć mamę. Wciąż do nas przychodziła i starała się przynajmniej raz w miesiącu zjeść z nami obiad. Łączyła ją bliska więź z całą naszą trójką. Kiedy mój tata zachorował na nowotwór, bardzo pomogła mi w opiece nad nim.
Potem, kiedy odszedł, dzięki jej wsparciu łatwiej przeżyłam żałobę. Naprawdę była wyjątkową osobą w moim życiu. Dlatego tym bardziej rozpierała mnie radość na myśl o tym, co właśnie chciałam jej oznajmić.
– Dziękuję za ciasto i kawę – powiedziałam, całując ją w policzek.
– Ta jest moja – wskazała Dominika jedną z filiżanek. – Bezkofeinowa. Wiem, że ciąża to nie choroba i można sobie pozwolić na małą czarną, ale po co obciążać kofeiną maleństwo od początku?
Usiadłam naprzeciwko i podekscytowana spojrzałam jej prosto w oczy.
– No co? – odparła niepewnie Dominika. – Uważasz, że przesadzam? Zobaczymy, czy ty będziesz żłopała kawę jak do tej pory, kiedy też zajdziesz w ciążę.
– Nie będziemy musiały długo czekać, żeby się przekonać – wypaliłam ze śmiechem.
– Jak to?! – Dominika aż zerwała się z krzesła. – Jesteś w ciąży?! – zapytała z niedowierzaniem i wielkim uśmiechem na twarzy.
– Tak! – zawołałam i rzuciłam się przyjaciółce w ramiona.
Razem szukałyśmy wyprawki
Następne tygodnie mijały nam na planowaniu naszego macierzyństwa. Chociaż obie miałyśmy kochających i zaangażowanych mężów, to jak to faceci – nie byli oni idealnymi towarzyszami w wędrówkach po sklepach z artykułami dziecięcymi, w oglądaniu śpioszków, pościeli, nosidełek, kocyków i katalogów z mebelkami…
Przyszli tatusiowie cieszyli się z tego, że niedługo przyjdą na świat ich pociechy, ale niekoniecznie chcieli o tym rozmawiać dwadzieścia cztery godziny na dobę. A my z Dominiką z dziką radością każdą wolną chwilę poświęcałyśmy snuciu macierzyńskich planów, szczęśliwe, że los okazał się tak łaskawy, że możemy robić to wspólnie.
Powoli urządzałyśmy pokoiki dziecięce, porównywałyśmy wyniki badań lekarskich, omawiałyśmy dietę i rankingi środków na rozstępy. Miałyśmy tyle wspólnego! Różniło nas tylko to, że Dominika i jej mąż Tomek nie chcieli wiedzieć, jaka jest płeć dziecka, a ja i mój Krzysiek aż przebieraliśmy nogami, aby się tego dowiedzieć.
Gnaliśmy na USG w dwudziestym tygodniu ciąży jak na skrzydłach, a potem ocieraliśmy w gabinecie lekarskim łzy, patrząc na ekran urządzenia ultrasonograficznego, na którym dumnie prezentowała się nasza córeczka. Myślę, że wiadomość o chłopcu tak samo by nas cieszyła. Po prostu chcieliśmy się nastawić psychicznie na to, kim będzie mały człowieczek, który pojawi się za kilka miesięcy w naszym domu.
Od lat wiedziałam, jak nazwę córkę
– Naprawdę nie jesteście ciekawi płci dziecka? – dopytywałam Dominikę.
– Chcemy mieć z Tomkiem niespodziankę.
– Ale mogłabyś zaszaleć z ubrankami. Kupić jakąś falbaniastą, różową sukieneczkę albo te granatowe sztruksiki, które wczoraj oglądałyśmy.
– Na początek wystarczą beżowe śpiochy. A potem będę kupowała resztę. Tak zdecydowaliśmy z Tomkiem – ucięła dyskusję Dominika.
W końcu pogodziłam się z tym i przestałam ją męczyć, chociaż zrozumieć tego nie potrafiłam. Zwłaszcza że teraz już mogłam definitywnie wybrać imię. Lista w zasadzie była mi niepotrzebna. Od dawna wiedziałam, jak nazwę córeczkę – po mojej idolce.
Skończyłam szkołę krawiecką i byłam zatrudniona w pracowni projektowania ubrań. Od lat moją wielką fascynacją była Paloma Picasso. Kochałam jej prace i imponowała mi jako kobieta. Była nie tylko wybitną projektantką, ale też świetną bizneswoman, do tego piękną.
– Chciałabym, żeby moja córeczka była taka przebojowa i tak sobie w życiu dobrze radziła – opowiadałam Dominice.
Przyjaciółka natomiast stworzyła dwie listy – z imionami dla chłopca i dla dziewczynki. Do żadnego jednak nie była przekonana.
Moja mama wolałaby inne imię
– Nic nie możemy z Tomkiem wymyślić – narzekała. – Jak już nam się któreś imię spodoba, to następnego dnia dochodzimy do wniosku, że jednak jest nudne albo banalne, albo dla osoby bez charakteru…
Ja byłam pewna swojej decyzji. Krzysiek mnie w tym popierał, bo od lat słuchał o mojej idolce i dobrze rozumiał ten wybór. Niestety, moja mama była tradycjonalistką i zajęło mi trochę czasu, żeby przekonać ją do imienia jej pierwszej wnuczki
– Czy to już nie ma normalnych imion?! – utyskiwała. – Kasia jest takie ładne. Albo Marysia, po twojej babci.
– Mamuś, ty już miałaś szansę nazwać swoją córkę. Teraz pozwól mnie nazwać swoją – mówiłam z uśmiechem.
Dziewięć miesięcy ciąży z jednej strony mi się dłużyło, zwłaszcza pod koniec, kiedy przyszło mi nosić olbrzymi brzuch przed sobą. Z drugiej strony jednak, gdy jechałam na porodówkę, miałam wrażenie, że to minęło błyskawicznie, i bałam się, czy jestem gotowa na zostanie mamą. Ale wszelkie obawy zniknęły, kiedy wzięłam w ramiona moją córeczkę.
– Witaj na świecie, Palomka – powiedziałam do niej łamiącym się ze wzruszenia głosem.
Ojej, ona też zaczęła rodzić?
Zaraz do sali wszedł Krzysiek. Podałam mu naszą córeczkę. Wpatrywał się w nią jak w największy cud świata. Rozpierało nas szczęście. Była taka piękna! I miała czarne, jedwabiste włoski.
– A gdzie Dominika? – zapytałam, bo byłam pewna, że przyjedzie odwiedzić mnie w szpitalu.
– Nie uwierzysz – zaśmiał się mój mąż. – Z tego wszystkiego ci nie powiedziałem. Właśnie rodzi.
Miałyśmy terminy porodu oddalone od siebie o miesiąc, a stało się tak, że urodziłyśmy dzień po dniu. I obie – córeczki!
Kolejne doby nie sprzyjały rozmowom przez telefon. Tyle się u nas obu działo. Dopiero po kilku dniach zapytałam Dominikę:
– No to jak nazwaliście małą?
W słuchawce na chwilę zaległa cisza.
– Paloma – odparła Dominika, a ja byłam pewna, że źle mnie zrozumiała. Ale przecież nie pytałabym jej o imię mojej własnej córki!
– Jak? – chciałam potwierdzenia.
– Paloma – odparła.
Poczułam, jak na moje czoło występuje zimny pot. Serce zaczęło mi walić młotem, a w gardle zaschło mi tak, że nie byłam pewna, czy zdołam powiedzieć choć jedno słowo. W końcu wychrypiałam:
– Muszę kończyć.
Czułam, że coś się między nami zmieniło
Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Kręciło mi się w głowie. „Przecież to niemożliwe, żeby ona mi to zrobiła! Jest moją najlepszą przyjaciółką!” – myślałam rozgorączkowana.
Kiedy się trochę uspokoiłam, nie wytrzymałam i złapałam za komórkę. Musiałam się przesłyszeć, coś źle zrozumieć. Może z emocji i nadmiaru przeżyć mam jakieś omamy słuchowe?
– Przepraszam, ale nie zrozumiałam. Jak nazwiecie córeczkę? – spytałam.
– Paloma – odparła chłodno Dominika.
– Ale przecież to moje imię! – wypaliłam bliska łez.
– Chyba nie masz na nie wyłączności, prawda?
Tego było już za wiele. Rozłączyłam się, ciężko dysząc. Do pokoju wszedł Krzysztof.
– Co się stało? – zapytał, widząc moją rozpacz.
– Dominika chce nazwać córkę Paloma! Jak ona to sobie wyobraża?! Przecież one będą non stop razem. Co najmniej przez pierwsze dziesięć lat życia! Jesteśmy z Dominiką nierozłączne, więc i one będą. A może już nie….
Wybuchnęłam płaczem. Buzowały we mnie emocje i hormony. Miałam nadzieję, że Dominika przemyśli sprawę i sama dojdzie do wniosku, że to zły pomysł. Po dwóch tygodniach zapowiedziałam się u niej z wizytą i pojechałyśmy do nich razem z córeczką. Chciałam na spokojnie wszystko omówić.
Wbiła mi nóż w plecy
Od pierwszej chwili czułam jednak, że coś między nami się zmieniło. Nie było już tej bliskości, którą zawsze czułam z przyjaciółką. Próbowałam przemówić jej do rozsądku i przekonać, żeby wybrała inne imię.
– Jeżeli uważasz, że to będzie taka tragedia, to sama inaczej nazwij córkę – powiedziała.
– Dominika, przecież ja o tym imieniu gadam od technikum – starałam się być spokojna. – Wiesz, że to moja idolka. Dlaczego mi to robisz?!
– Nic ci nie robię. To jest ogólnodostępne imię. Nie masz patentu na nie. Nie możesz mi zabronić go użyć. Ono pasuje do mojej córki i żadne inne mi się tak nie podoba – odparła stanowczo. – Jak zobaczyłam małą, to zrozumiałam, że musi się tak nazywać.
– Gdyby nie ja, pewnie w ogóle byś o nim nie pomyślała! – aż się trzęsłam z emocji.
– Ale pomyślałam i nie mogę nazwać jej inaczej – odparła. – Rozumiem, że jesteś rozżalona, ale ty też spróbuj zrozumieć mnie.
Kiedy tak mówiła pewnym tonem, nie zważając na moje uczucia, nie poznawałam mojej Dominiki. Przyjaciółka, która kiedyś skoczyłaby za mną w ogień i oddałaby mi ostatnią kromkę chleba, teraz kładła na szali naszą przyjaźń, nie mogąc zrezygnować ze swojego głupiego pomysłu!
Chyba najlepiej się od niej odciąć…
Od tamtej pory minął już miesiąc. Wiem od Krzysztofa, któremu powiedział Tomek, że Dominika zarejestrowała córkę jako Palomę. Ja swoją też tak nazwałam. Nie mogłam zrobić inaczej. W końcu kiedy jeszcze była w moim brzuchu, już tak do niej mówiłam!
Nie wiem, co będzie z naszą przyjaźnią. Bardzo mi brakuje Dominiki. Czasem czuję, że nie wytrzymam bez niej ani minuty dłużej. Tak bardzo czekałyśmy, aż obie będziemy mamami, tak się do tego przygotowywałyśmy, a nie możemy się tym wspólnie cieszyć…
Z jednej strony wydawać by się mogło, że to błahostka – pokłócić się o imię dla dziecka. Ale z drugiej – marzyłam, aby moja mała dziewczynka była wyjątkowa, żeby to imię wyznaczało jej niepowtarzalną drogę przez życie. Najlepsza przyjaciółka zniszczyła mi tę wizję.
Dlatego uważam, że jedynym wyjściem dla mnie jest odciąć się od Dominiki i jej rodziny. To wcale nie jest łatwe… Gdy o tym myślę, pęka mi serce. Nie wiem, czy będę potrafiła bez niej żyć.
Czytaj także:
„Przyjaciele odsunęli się ode mnie przez fałszywą plotkę. Nikt nie chciał słuchać moich wyjaśnień! To ma być przyjaźń?!”
„Mój zdolny, przystojny brat mógł mieć każdą, a wybrał starszą o 7 lat rozwódkę z chorym synem. Nie wiem, co go napadło”
„Narzeczony trzymał się spódnicy swojej matki, jak jakiś smarkacz. W porę opamiętałam się, do jakiego bagna wchodzę”