Tamtego dnia, wracając od dentysty, skręciłam w Piastowską – chciałam się zobaczyć z bratem, który ostatnio nie miał dla mnie zbyt wiele czasu. Zakochał się. Niestety, w kobiecie, której nie akceptowałam. Takie życie.
– Zejdź na moment na dół, czekam w tej kafejce naprzeciwko twojego biurowca – powiedziałam, gdy Radek odebrał telefon.
– Jesteś na Piastowskiej? Sorry, Zuza, ale ja już tam nie pracuję. Rodzice ci nie mówili? – zdziwił się brat.
– Nie, nic nie wspomnieli. A co się właściwie stało? Przecież od dawna marzyłeś o pracy w tej firmie, dostałeś nawet awans.
– I nie miałem czasu na nic innego. Dziewczyno, to korporacja. Wyssie z ciebie całe siły, przeżuje i wypluje. Słuchaj, muszę kończyć, bo czekamy z Joasią na telefon ze szpitala. Odezwę się za parę dni – obiecał Radek i szybko się rozłączył.
Musiała przyczepić się akurat do niego?
Joasia… Na dźwięk imienia kobiety, która prawdopodobnie zostanie moją bratową, aż się skrzywiłam. Starsza od Radka o siedem lat, w dodatku rozwódka z chorym dzieckiem! „Co w niej jest takiego wyjątkowego, że zdołała owinąć sobie mojego przystojnego i mądrego brata wokół palca? – myślałam, przechodząc przez światła.
Wiadomość o rezygnacji Radka z pracy też mocno mną wstrząsnęła – przecież ta firma była jego marzeniem! Ale wiedziałam, że zrobił to dla niej. Chciał mieć więcej czasu dla niej i dla jej dziecka. Chłopczyk był ciężko chory – cierpiał na rzadką chorobę genetyczną, na którą medycyna nie zna w pełni skutecznego leku. Czekało go życie ciężkie i pełne cierpienia…
Może dlatego byłam tak na Joannę wściekła? Jej mąż uciekł od niej, kiedy mały nie miał jeszcze dwóch lat. Przestraszył się i zdezerterował. Współczułam jej, bo przeżyła piekło – porzucona, z chorym dzieckiem… Ale czemu zagięła parol na mojego brata? Radek jest przecież sporo od niej młodszy, ma przed sobą całe życie, karierę architekta, marzenia, plany. Czemu weszła z butami w jego świat i angażuje go w każdy swój problem?!
Rodzice nie krytykowali decyzji Radka, widziałam jednak, że się przejmują – rzucił pracę, żeby mieć więcej czasu dla niej, zaprosił ją do swojego mieszkania, jeździ po całej Polsce, żeby małego obejrzał kolejny specjalista. „Czy on nie widzi, że marnuje sobie życie? Zaprzepaścił karierę, zaniedbał przyjaciół, do mnie też już nie dzwoni” – myślałam.
Brat pojawił się u mnie kilka dni później. Wpadł akurat, kiedy wróciłam z kina, i od razu zastrzegł, że nie ma dużo czasu.
– Mały znowu trafił do szpitala i Joasia jest załamana. Jak wyjdę od ciebie, zrobię szybkie zakupy i wracam – powiedział.
– Usiądź, odpocznij, zjedz coś. Mam pomidorówkę, chcesz?
– No może i zjem – Radek posłał mi blady uśmiech i w pośpiechu ściągnął kurtkę.
Po prostu się o niego martwię
Zauważyłam, że bardzo schudł, a ciemne cienie pod jego oczami nie pozostawiały złudzeń: za mało sypiał i był zestresowany. Zapytałam o nią, o Joannę. Czy to coś poważnego, czy może przelotny romans. Boże, jaką miałam nadzieję, że on powie coś o krótkiej fascynacji! Niestety, zaczął mówić o ślubie. Trzasnęłam chochlą i posłałam Radkowi złe spojrzenie.
– Nie możesz się z nią ożenić! – krzyknęłam. – jej poprzedni gach nawiał, a ty władowałeś się w opiekę nad cudzym, w dodatku chorym dzieckiem! Nie widzisz, że zaprzepaszczasz wszystko to, na co przez lata pracowałeś?!
– Jak możesz tak mówić? Nie masz serca czy co? – Radek zerwał się zza stołu i chwycił kurtkę. – Wpadłem, żeby dać ci klucze do mojego mieszkania. Za kilka dni jedziemy do Niemiec, już załatwiliśmy małemu konsultację u znanego profesora. Ale nieważne, poproszę mamę – powiedział.
– Zostań, zjedz zupę. Ja się o ciebie martwię, nie rozumiesz?
– Nie, nie rozumiem! Kocham Joannę i kocham jej synka. Jeśli ty tego nie rozumiesz, bardzo ci współczuję. Życie to nie tylko kariera, za którą tak gonisz.
– Jeśli dobrze pamiętam, dla ciebie jeszcze niedawno też liczyła się tylko kariera! – przypomniałam bratu ze złością.
– Masz rację. Tyle że ja przejrzałem na oczy. Nie grzej tej zupy, pojadę już. Masz tutaj klucze, wpadnij do nas tak koło piątku, pootwieraj okna, odbierz pocztę, dobrze? – poprosił.
– Jasne. Uważaj na siebie – pocałowałam brata w policzek i odwróciłam głowę, żeby nie widział moich łez.
Moim zdaniem marnuje sobie życie
Kiedy wyszedł, wybrałam numer telefonu mamy.
– Nie wiem, jak mam mu przemówić do rozumu – wyżaliłam się jej, kiedy odebrała. – On władował się w coś, czego kompletnie nie rozumiem! Zawsze lubił młodsze, beztroskie dziewczyny, a teraz nagle związał się z jakąś babą ciągnącą za sobą tonę problemów! – krzyknęłam.
Jednak mama wyraźnie wzięła stronę Radka.
– Zakochał się, nie możesz tego pojąć? To chyba dobrze o nim świadczy, że tak dba o Joannę – powiedziała spokojnie.
– A o niego kto zadba?! Rzucił pracę, przecież mama wie!
– I co z tego? Projektuje na własną rękę, jakoś sobie radzi.
– Na własną rękę?! Mamo, do cholery! Przecież marzył o innym życiu. Niedawno…
– Córeczko, nie krzycz – mama weszła mi w słowo. – Nie chcę się kłócić. – Radek to dorosły facet, ma prawo robić, co chce. A Joanna jest fantastyczną dziewczyną. Może powinnaś lepiej ją poznać, zanim wygłosisz swoją kolejną opinię.
– Przecież już się spotkałyśmy. Nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
– Dlatego, że dla ciebie zawsze najważniejsze były pozory, Zuzanko. Ale nie wszyscy mają urodę jak z żurnala, grube portfele i bajkowe życie – powiedziała mama. – No, muszę kończyć.
Dwa tygodnie później brat zaprosił mnie do swojego mieszkania na imprezę zaręczynową. Synek Joanny czuł się ponoć trochę lepiej i oboje chcieli podzielić się z rodziną swoim szczęściem. Poszłam tam bardziej z poczucia obowiązku niż z chęci dzielenia z bratem szczęścia, bo wcale mnie nie cieszyły jego zaręczyny. Ku mojemu rozżaleniu nasi rodzice chyba już całkiem zaakceptowali Joannę – traktowali ją z dużą życzliwością i byli wyraźnie zadowoleni.
Wyszłam w środku imprezy, a w samochodzie dałam upust złości i rozżaleniu. Nie mogłam pojąć, dlaczego nikt nie widzi, że Radek marnuje sobie życie!
Chyba nie zmieni decyzji...
Ślub ma być we wrześniu. Skromny, cywilny, tylko dla najbliższych. Zostało jeszcze kilka miesięcy, a ja cały czas liczę na to, że mój brat się rozmyśli.
– Jesteś taka płytka! – wykrzyczał mi w twarz Radek, kiedy parę dni temu spotkaliśmy się na kawie w centrum. – Mówisz, że chcesz mojego dobra, ale nie rozumiesz, że właśnie Joasi pragnę!
– Ale czemu akurat jej?! Przecież możesz mieć każdą! Czemu uczepiłeś się baby z problemami, i to o siedem lat starszej?! – podniosłam głos.
– A czemu ty związałaś się kiedyś z facetem, który oszukał cię na kilkadziesiąt tysięcy? – odpowiedział pytaniem Radek. – Mówiliśmy ci przecież od początku, że gość nam się nie podoba, ale nie słuchałaś. Zakochałaś się, straciłaś głowę i chyba przez jakiś czas byłaś z nim szczęśliwa. Ja też jestem szczęśliwy, siostrzyczko. I bez względu na to, jak bardzo nie lubisz Joasi, zamierzam się z nią ożenić! – aż walnął pięścią w stolik.
– To życzę ci dużo szczęścia, bo będzie ci potrzebne – wycedziłam na granicy płaczu i szybko wyszłam z kawiarni.
Brat chyba się na mnie obraził. Nie dzwoni, przestał odbierać moje telefony. Na maile też nie odpisuje, słowem – zniknął, jakby zapadł się pod ziemię.
– A czego się spodziewałaś? – zapytała ostatnio mama. – Na jego przyjęciu zaręczynowym siedziałaś z taką ponurą miną, że zakrawało to na afront. Później zaprosiłaś go na kawę tylko po to, żeby dalej wiercić mu dziurę w brzuchu. Ma dość twojego zachowania. Zmień nastawienie i przeproś Radka albo pogódź się z tym, że szybko ci tego wszystkiego nie wybaczy – dodała.
– Ja chcę, żeby… – zaczęłam, ale mama weszła mi w słowo:
– To, czego ty chcesz, nie jest najważniejsze, córeczko. Ja też nie o takiej synowej marzyłam, ale przecież to jego decyzja, nie moja – westchnęła mama.
– I tyle? Nie powiesz mu nawet jednego słowa, żeby…
– Próbowałam. Nie chciał słuchać. Zakochał się. Jesteś młoda, powinnaś to chyba zrozumieć.
Nie rozumiem. Po prostu nie potrafię tego pojąć. Ale tęsknię za bratem i… może mama ma rację? Może powinnam go przeprosić i lepiej poznać Joannę? Zawsze chciałam dla Radka jak najlepiej, jednak on bardzo często chciał czegoś zupełnie innego. Strasznie się wtedy kłóciliśmy i brat nazywał mnie despotką. Zarzucał mi, że na siłę forsuję własne zdanie, nie licząc się z innymi. Powtarzałam mu, że przesadza, ale kto wie?… Może to ja powinnam jeszcze raz wszystko sobie na spokojnie przemyśleć? Radek w każdym razie chyba nie zmieni zdania i w końcu będę musiała się pogodzić z jego decyzją.
Czytaj także:
„Po 25 latach spotkałam byłego narzeczonego, który rzucił mnie bez słowa. To przez niego nie mam męża i dzieci”
„Ciocia marzyła, by zostać lekarzem, ale rodzina zaprzęgła ją do rodzenia dzieci. Na szczęście jej córka miała wybór...”
„Zdradziłam męża z facetem, który wynajmował od nas mieszkanie. Musiałam płacić czynsz za niego, bo mnie szantażował”