„Myślałam, że ratuję przyjaciółkę z długów, a ona mnie oszukała. Oszacowała naszą przyjaźń na 10 tysięcy i 30 srebrników”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Cavan Images
„Po rozmowie z Adą poczułam, jakby ktoś wyrwał mi grunt spod nóg. Słowa, które usłyszałam, wciąż dźwięczały w mojej głowie. Przyjaźń, którą uważałam za jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu, nagle zaczęła wyglądać inaczej”.
/ 25.09.2024 18:30
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Cavan Images

Nasza przyjaźń była niezniszczalna – przynajmniej tak myślałam. Ada i ja znałyśmy się od liceum, od momentu, kiedy usiadłyśmy obok siebie na pierwszej lekcji biologii. Ona była tą żywiołową, spontaniczną dziewczyną, która zawsze miała odważne pomysły. Ja? Cóż, byłam tą bardziej rozsądną, tą, która pilnowała, żebyśmy nie pakowały się w kłopoty. Od lat byłyśmy nierozłączne, choć wiele nas różniło. Ada wiecznie w biegu, z głową w chmurach, a ja twardo stąpająca po ziemi.

Jak papużki nierozłączki

Zawsze myślałam, że nasza relacja opiera się na wzajemnym wsparciu, uczciwości i zrozumieniu. Wspierałyśmy się przez lata – przeprowadzałyśmy się wspólnie do innych miast, zmieniałyśmy pracę, radziłyśmy sobie z porażkami w miłości. Byłyśmy jak siostry, mimo że nasze życie toczyło się w zupełnie innym tempie. Jednak przyjaźń to coś więcej niż podobieństwa – to lojalność i troska o drugą osobę.

Ada zadzwoniła do mnie któregoś wieczoru. Głos miała nerwowy, co u niej było rzadkością. Zawsze była tą, która rzucała żartami, nawet gdy sytuacja była trudna. Tym razem jednak jej słowa były poważne. Miała problem, potrzebowała pieniędzy.

– Klaudia, mam straszne kłopoty finansowe – zaczęła, a ja od razu zamarłam. – Nie wiem, co robić, kredyty mnie przygniatają, długi rosną, a ja nie mam już jak tego ogarnąć. Potrzebuję pożyczki, inaczej mnie zrujnują.

Zanim zdążyłam dobrze to przemyśleć, odpowiedziałam:

– Ada, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Ile potrzebujesz? – spytałam bez chwili wahania. Przecież to była Ada, moja najlepsza przyjaciółka. Wiedziałam, że jest lekkomyślna, ale z drugiej strony zawsze wychodziła z trudnych sytuacji. Wierzyłam, że spłaci dług, gdy tylko stanie na nogi.

Po kilku dniach przekazałam jej sumę, o którą prosiła. Te 10 tysięcy to była dla mnie spora kwota, ale nie wyolbrzymiałam tego. Wierzyłam, że to chwilowe, że Ada się pozbiera. Ustaliłyśmy, że spłaci pieniądze, gdy tylko sytuacja się ustabilizuje. Tylko że miesiące mijały, a ona wciąż nie wspominała o zwrocie. Na początku tłumaczyłam sobie, że Ada potrzebuje więcej czasu. W końcu długi to poważna sprawa, a jej sytuacja nie była łatwa.

Jednak po pewnym czasie zaczęłam się niepokoić. Ada żyła tak, jakby nic się nie zmieniło. Spotykałyśmy się na kawie, śmiałyśmy się jak dawniej, ale tematu pieniędzy unikała jak ognia. Poczułam, że coś jest nie tak.

Czyżby zapomniała o temacie?

Mijały kolejne miesiące, a ja zaczynałam tracić cierpliwość. Za każdym razem, kiedy próbowałam poruszyć kwestię pieniędzy, Ada zmieniała temat. Raz to była sukienka, raz wyjazd za miasto, innym razem coś zabawnego, co wydarzyło się w jej pracy. Zawsze potrafiła mnie rozśmieszyć, ale z każdym takim spotkaniem czułam coraz większy dyskomfort.

Kiedyś, podczas wspólnej kawy, zebrałam się na odwagę.

– Nie chcę naciskać, ale myślałaś może o tym, żeby zacząć spłacać dług? Wiem, że masz teraz trudny czas, ale to już kilka miesięcy – powiedziałam, starając się mówić spokojnie.

Ada wzruszyła ramionami i z uśmiechem odpowiedziała:

– Nie martw się! Oddam ci wszystko, tylko daj mi jeszcze trochę czasu. Wiesz, że jestem w dołku, ale wszystko się ułoży, obiecuję.

Nie chciałam naciskać, ale to zaczynało mnie zjadać od środka. Z jednej strony rozumiałam, że Ada może potrzebować więcej czasu. Z drugiej, jej beztroskie podejście zaczynało mnie irytować. Jak mogła tak lekko podchodzić do czegoś, co dla mnie było poważną sprawą?

Nadal unikała rozmów o pieniądzach. Nie chodziło już tylko o pożyczkę – to, co mnie bolało najbardziej, to fakt, że Ada nie traktowała tej sytuacji poważnie. Czy naprawdę miała zamiar spłacić dług? Czy może w jej głowie było to tylko chwilowe? Nasza relacja zaczynała się psuć, a ja coraz bardziej czułam, że jestem wykorzystywana.

Pożyczka na wieczne nieoddanie

W końcu nie wytrzymałam. Pewnego dnia, po kolejnej nieudanej próbie rozmowy, postanowiłam postawić sprawę jasno. Spotkałyśmy się w małej kawiarni, w której zawsze bywałyśmy, ale tym razem nie czułam się tam komfortowo. Nie było już tej radości, która zawsze towarzyszyła naszym spotkaniom.

– Ada, musimy porozmawiać – powiedziałam, zanim zdążyła wciągnąć mnie w swoją opowieść o nowym hobby. – Dlaczego unikasz tematu długu? Minęło już sporo czasu, a ja czuję, że zaczynasz mnie zbywać.

Ada milczała przez chwilę, patrząc w okno. Potem nagle odwróciła się do mnie i z niecierpliwością odpowiedziała:

– Klaudia, co to za różnica? Nie mam pieniędzy i... prawdę mówiąc, nigdy nie miałam zamiaru ci tego oddać. Przecież jesteśmy przyjaciółkami! Myślałam, że to zrozumiesz.

Zamarłam. Słowa Ady były jak cios w twarz. Nigdy nie podejrzewałam, że moja najlepsza przyjaciółka mogłaby mnie tak wykorzystać. Próbowałam zrozumieć, ale nie potrafiłam. Pożyczka to pożyczka, a nie darowizna. Chodziło o coś więcej niż pieniądze – o zaufanie.

– Nigdy nie miałaś zamiaru oddać? – spytałam, nie wierząc w to, co słyszę. – Ada, to nie tylko o pieniądze chodzi. Także o naszą przyjaźń.

Ada przewróciła oczami, jakby to, co mówiłam, nie miało znaczenia.

– Przestań dramatyzować, Klaudia. Pieniądze to tylko pieniądze. Myślałam, że nasza przyjaźń jest ważniejsza.

Chyba nigdy jej nie znałam

Po rozmowie z Adą poczułam, jakby ktoś wyrwał mi grunt spod nóg. Słowa, które usłyszałam, wciąż dźwięczały w mojej głowie. „Nigdy nie miałam zamiaru ci tego oddać” – to zdanie łamało mi serce. Przyjaźń, którą uważałam za jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu, nagle zaczęła wyglądać inaczej. Czy przez te wszystkie lata byłam tylko wygodną opcją? Czy Ada kiedykolwiek traktowała mnie poważnie? Zaczęłam analizować nasze wspólne chwile, zastanawiając się, czy gdzieś po drodze coś mi umknęło.

Przez kilka kolejnych dni unikałam kontaktu z Adą. Potrzebowałam czasu, żeby przemyśleć, co dalej. Nasza przyjaźń, która zawsze była pełna śmiechu i beztroski, teraz wydawała się ciężarem. Nie mogłam zrozumieć, jak to się stało, że z osoby, której ufałam bezgranicznie, Ada stała się kimś, kogo nie mogłam już rozgryźć. Czy naprawdę była tak beztroska i lekkomyślna, czy może od zawsze postrzegała mnie jako kogoś, kogo można wykorzystać?

Czułam się zraniona, zdradzona. Z każdą godziną narastały we mnie wątpliwości. Moje myśli krążyły wokół jednego pytania: „Czy nasza przyjaźń kiedykolwiek była prawdziwa?”. Chciałam wierzyć, że Ada popełniła błąd, że nie zrozumiała, jak bardzo jej słowa mnie zraniły.

Ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej czułam, że muszę z nią ponownie porozmawiać. Nie mogłam udawać, że wszystko jest w porządku, jeśli w rzeczywistości czułam, że nasza relacja się rozpada. Nasza przyjaźń była na krawędzi i tylko otwarta rozmowa mogła zdecydować, co stanie się dalej.

Postawiłam sprawę jasno

Po kilku dniach ciszy wiedziałam, że nie mogę tego dłużej odkładać. Musiałam porozmawiać z Adą i podjąć decyzję, co dalej. Nie chciałam stracić przyjaciółki, ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogę udawać, że nic się nie stało. Potrzebowałam jasnych granic, aby nasza relacja mogła przetrwać. Zdecydowałam, że musimy porozmawiać szczerze – tym razem bez omijania trudnych tematów, bez zbywania mnie żartami.

Zaczęłam powoli, starając się zachować spokój.

– Muszę wiedzieć, czy rozumiesz, jak bardzo mnie zraniłaś – powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy. – Chodzi o coś więcej niż pieniądze. Chodzi o nasze zaufanie, o naszą przyjaźń.

Ada odwróciła wzrok, a potem cicho westchnęła.

– Nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Wiem, że źle to rozegrałam. Myślałam, że jakoś to załatwię, że się ułoży, ale... nie wiem, co dalej – przyznała, jakby po raz pierwszy naprawdę zrozumiała, w jakiej jesteśmy sytuacji.

Milczałam przez chwilę, próbując zebrać myśli.

– Jeśli mamy dalej być przyjaciółkami, musisz mi oddać te pieniądze, ale to nie wszystko – zaczęłam stanowczo. – Nasza relacja musi się zmienić. Nie mogę być tą, którą ciągle zbywasz. Musimy być wobec siebie uczciwe.

Ada przytaknęła, choć w jej oczach widziałam niepewność. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale ja także wiedziałam, że bez tych zmian nasza przyjaźń nie przetrwa.

Wszystko się zmieniło

Nasza relacja nie była już taka sama jak wcześniej. Granice, które musiałam postawić, były dla mnie konieczne, ale bolały zarówno mnie, jak i Adę. Wiedziałam jednak, że jeśli nie wyznaczę jasnych zasad, nasza przyjaźń zniknie na zawsze. Ada próbowała to zrozumieć, ale bywały chwile, kiedy czułam, że walczy z tym, że musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Przez lata przyzwyczaiła się, że jestem tą bardziej odpowiedzialną, tą, która naprawia problemy, ale teraz to się zmieniło.

Powoli zaczęłyśmy odbudowywać naszą przyjaźń. Nie było to łatwe – z mojej strony było dużo nieufności, a z jej strony trudność w przyznaniu się do błędu. Musiałam pogodzić się z tym, że relacje, nawet te najbliższe, mogą się zmieniać i ewoluować, a czasem trzeba je budować na nowo. Ada zaczęła spłacać dług, ale najważniejsze było to, że nasze rozmowy stały się szczersze. Zrozumiała, że prawdziwa przyjaźń nie polega tylko na wsparciu, ale również na odpowiedzialności za drugą osobę.

Nie wróciliśmy już do beztroskich czasów, kiedy wszystko było proste. Teraz nasza relacja była dojrzalsza, bardziej świadoma. Z jednej strony bolało mnie to, że musiałyśmy przejść przez taki kryzys, ale z drugiej wiedziałam, że bez tego nasze drogi prawdopodobnie by się rozeszły. Granice, które postawiłam, były bolesne, ale potrzebne. Wiedziałam, że jeśli Ada ma pozostać w moim życiu, musi nauczyć się, że przyjaźń to nie tylko korzystanie z cudzej dobroci, ale także wzajemne wsparcie i uczciwość.

Mimo że nasza relacja przetrwała, zawsze pozostanie cień tamtej sytuacji. To, co się wydarzyło, nauczyło mnie jednak jednej ważnej rzeczy: czasem trzeba stawiać granice, nawet w najbliższych relacjach. Przyjaźń to praca, a ja nauczyłam się, że prawdziwe relacje wymagają zarówno miłości, jak i odpowiedzialności za siebie nawzajem.

Klaudia, 29 lat

Czytaj także:
„Mąż pakował w siłowni i narzekał, że nie mam figury modelki. Instruktor jogi szybko jednak docenił moje wdzięki”
„Marzyłam o wielkiej karierze i uciekłam z wioski zabitej dechami. Pech chciał, że trafiłam do jeszcze większej dziury”
„Po stracie żony zaszyłem się w leśnej chacie. Z dala od ludzi chciałem na nowo ułożyć swoje życie”

Redakcja poleca

REKLAMA