„Mąż pakował w siłowni i narzekał, że nie mam figury modelki. Instruktor jogi szybko jednak docenił moje wdzięki”

kobieta i joga fot. Getty Images, Twenty47studio
„Zaczęłam jednak chodzić na zajęcia z Jarkiem regularnie. Nie tylko dlatego, że faktycznie mi się spodobały, ale dlatego, że lubiłam jak na mnie patrzy: z podziwem, a nawet momentami... pożądaniem? Zupełnie tak, jak mąż jeszcze jakiś czas temu”.
/ 24.09.2024 11:15
kobieta i joga fot. Getty Images, Twenty47studio

Mam dosyć bycia wiecznie upokarzaną! Powinnam pokazać Wojtkowi gdzie jego miejsce i dać do zrozumienia, że podobam się wielu mężczyznom – nawet jeśli jemu już nie. Tylko... jeśli przekroczę tę granicę, nie będzie już odwrotu.

Wojtek ciągle łapał nowe pasje

Mój mąż należał do osób, które uwielbiały eksperymentować. Cały czas znajdował sobie nowe pasje, które, oczywiście, po pewnym czasie porzucał. W tym krótkim oknie czasu, kiedy jego zainteresowanie daną dziedziną trwało, wydawał kupę pieniędzy, spędzał każdą wolną chwilę na fachowej literaturze i zgrywał eksperta. Tak było z malowaniem figurek, potem z wędkarstwem czy japońską kuchnią. Wydawał setki, a nawet tysiące złotych na kursy, potem zawalał wszystkie wolne szuflady w domu masą nowych akcesoriów, które finalnie i tak były nieużywane – i tak tylko zalegały i zajmowały miejsce.

Czasem się o to wkurzałam, ale generalnie cieszyłam się, że szuka sobie ciągle nowych zajęć. Przynajmniej nie był jednym z tych facetów, którzy spędzają całe życie przed telewizorem sącząc piwo i drąc się do meczów piłki nożnej.
Aż tu w końcu przyszła kolejna pasja – jak się wydawało, silniejsza niż wszystkie pozostałe. Trochę wymusiło ją życie: Wojtek miał średnie wyniki badań i postanowił, że czas zacząć się ruszać i odzyskać trochę zdrowia. Oczywiście, wszedł w to jak zwykle: w pełnym rozbiegu. Kupił nie tylko karnet na siłownię, ale od razu sesje z trenerem personalnym i, oczywiście, cały komplet odzieży do ćwiczeń.

Obserwowałam tę nową „zajawkę” z rozbawieniem. Przeczuwałam, że skończy się to tak, jak zwykle, czyli tak, że mężowi wystarczy zapału na pierwszy miesiąc lub dwa, a potem wszystko, jak zwykle, wyląduje w kącie. Ale dwa miesiące minęły, a Wojtek nadal był zafascynowany ćwiczeniami i zdrowym stylem życia.

– No, to tym lepiej dla niego – skomentowała moja przyjaciółka.

– Niby tak... Tylko najgorzej, że i mnie tam ciągnie! Nagle okazuje się, że tylko jego styl życia ma sens i teraz każdy powinien żyć tak, jak on – skwitowałam.

– No cóż, mógłby cię namawiać na gorsze rzeczy – roześmiała się. – Przejdź się, jak ci się nie spodoba to najwyżej odpuścisz.

Mąż zaczął mnie upokarzać

Tak więc zrobiłam. Poszłam na tę siłownię bardziej dla zabawy, sprawdzić czy w ogóle mi się to spodoba. No i... niekoniecznie mi się spodobało. Niestety, Wojtek zaczął na mnie wywierać coraz większą presję.

– Gdybyś zaczęła chodzić ze mną, obydwoje za kilka miesięcy wyglądalibyśmy jak z okładki – zachęcał.

– Dzięki, ale ja czuję się dobrze ze sobą – odparłam ze śmiechem.

Nie odpowiedział. Zlustrował mnie tylko od stóp do głów i spojrzał na mnie znacząco. Poczułam się paskudnie.

– Co to miało znaczyć? – zapytałam.

– No że... Zawsze jest coś, co można poprawić. Zobacz, jak tu wyglądają babki. To się nie bierze znikąd, one ciężko na to pracują – odparł.

Wściekłam się, rzuciłam mu ręcznikiem w twarz i wyszłam. Liczyłam, że wróci do domu i zacznie mnie przepraszać za te chamskie uwagi, ale nie. Uważał, że ma świętą rację!

– Zosia, nie wkurzaj się... Ja po prostu pomyślałem, że obydwoje moglibyśmy być trochę zdrowsi, a przy okazji lepiej wyglądać – zaczął się usprawiedliwiać.

Faktycznie, musiałam mu to przyznać. Odkąd zaangażował się w siłownię, wyglądał coraz lepiej. Nie sądziłam jednak, że zacznie tego wymagać też ode mnie. Zawsze podkreślał, jak bardzo mu się podobam. Teraz, po raz pierwszy odkąd byliśmy razem, poczułam się nieatrakcyjna. Zaczęłam się porównywać z dziewczynami, które pokazywał mi na tej siłowni i... jeszcze bardziej się wkurzyłam. Ale ta złość dała mi siłę do działania.

Oczywiście, obraziłam się na niego, ale następnego dnia poszłam na siłownię, gdzie udawałam, że go nie znam. A ten, zamiast powiedzieć mi, że był idiotą i że jestem najpiękniejsza i że nie muszę tam chodzić... zaczął mi radzić, jakie ćwiczenia mam robić, żeby szybciej zrzucić kilogramy!

– Dziękuję, nie prosiłam o rady. Zaraz zaczyna się joga, muszę iść – rzuciłam chłodno i poszłam.

Znowu poczułam się doceniana

Gdy byłam już bliska płaczu i ogarnęło mnie całkowite zwątpienie w swój wygląd... poznałam Jarka. To on prowadził zajęcia jogi dla początkujących. Podchodził do mnie kilkukrotnie podczas sesji ćwiczeń, komplementował, że jestem niezwykle gibka i że wszystko łapię w lot.

– Hej, przepraszam, to naprawdę zabrzmi banalnie, ale... może chciałabyś wyskoczyć na kawę po którychś zajęciach? Przysięgam, że nie robię tego cały czas. Nie przychodzę na zajęcia i nie wybieram sobie faworytki, którą potem podrywam... – powiedział lekko zawstydzony.

Od razu mnie tym ujął.

– Dziękuję, to bardzo miłe, ale jestem zajęta... na razie – dodałam niespodziewanie, choć zupełnie tego nie planowałam.

„Co to w ogóle znaczy: na razie?”, zganiłam się w myślach. Cóż, byłam naprawdę wściekła na męża, więc tak jakoś samo mi się wymsknęło. Zaczęłam jednak chodzić na zajęcia z Jarkiem regularnie. Nie tylko dlatego, że faktycznie mi się spodobały, ale dlatego, że lubiłam jak na mnie patrzy: z podziwem, a nawet momentami... pożądaniem? Zupełnie tak, jak mąż jeszcze jakiś czas temu...

Brakowało mi tego, zwłaszcza, że od czasu wielkiej kłótni na siłowni nasze relacje nieco się ochłodziły. Wojtek nie chciał przyznać się, że potraktował mnie paskudnie i podburzył moją pewność siebie, a ja nie zamierzałam mu tego wybaczać bez przeprosin. Gdy jednak po raz kolejny rzucił jakąś uwagę na temat mojego ciała, po czym zaczął opowiadać coś o świetnej formie” swojej koleżanki z siłowni, wpadłam w szał. Wygarnęłam mu, że są faceci, którym się podobam i naprawdę nie robi mi łaski tym, że ze mną jest.

– O czym ty mówisz? Przecież cię kocham... – wydukał zaskoczony.

– Wsadź sobie tę swoją miłość! Ktoś, kto kocha nie sprawia, że druga osoba czuje się jak kupka śmieci! – wrzasnęłam, po czym chwyciłam za torbę na siłownię i wyszłam z mieszkania.

Pobiegłam prosto do Jarka

Nie wiem, dlaczego stopy poprowadziły mnie od razu do klubu fitness. Chyba im ciężej układało się w moim małżeństwie, tym większej aprobaty z zewnątrz potrzebowałam. Wbiegłam na ostatnie zajęcia Jarka nieco zdyszana.

– Hej, przepraszam, wiem, że się nie zapisałam, ale czy mogłabym? – zapytałam.

– Pewnie – odparł. – Zaraz zaczynamy. Czy wszystko w porządku?

– Tak – odpowiedziałam szybko. – A co do tej kawy... Myślę, że mam czas dziś wieczorem.

– Naprawdę? – zapytał zaskoczony. – To... To super. Bardzo chętnie – uśmiechnął się promiennie.

Przez całe zajęcia czułam, jak jego wzrok śledzi każdy mój ruch. Nie potrafił oderwać ode mnie oczu, a ja czułam się z tym... wspaniale. Zdarzały mi się momenty, w których rugałam się za to, co krążyło mi po głowie. „Jesteś mężatką, głupia! Może i wam się nie układa, ale przecież nadal przysięgałaś!”, ganiłam się. Ale potem przychodziły inne myśli: „Przecież to tylko kawa, nie idziesz z nim do łóżka!”.

– To co, idziemy? – zapytał po zajęciach.

– Idziemy! – zgodziłam się, nie dopuszczając do siebie żadnych myśli.

Spędziliśmy naprawdę świetny czas. Był ciekawy, miał całą masę zainteresowań, ale i jasne cele: chciał w przyszłości otworzyć własne studio jogi.

– A jak to jest z tobą? Mówiłaś, że jesteś zajęta... – zapytał w końcu.

– To... skomplikowane. Przepraszam. Właściwie to... Nadal jestem zajęta, więc możesz uznać, że jestem beznadziejna i wyjść w tym momencie, nie obrażę się. Po prostu ostatnio czuję się w tym związku okropnie, i to przez cały czas. I po prostu... To był impuls. Naprawdę chciałam się z tobą spotkać po zajęciach – plątałam się.

– Rozumiem... – odpowiedział ostrożnie. – No cóż, kawa to przecież nic złego, więc nie biczuj się za bardzo. Ale dobrze, że mówisz mi o tym teraz, na początku. Nie mógłbym pójść dalej z osobą, która jest w związku.

– Oczywiście – wymamrotałam.

– Ale... Wiesz, gdybyś nagle postanowiła, że chcesz rzucić tego faceta... To jestem gotowy – puścił do mnie oko, a ja poczułam jak uczucie ciepła rozlewa się w moim sercu.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym pożegnaliśmy się przyjacielskim uściskiem. Teoretycznie, nie zrobiłam więc niczego złego. Ale... Co jeśli Wojtek cały czas będzie zachowywał się w ten sposób? Czy posunę się dalej? Czy nasze małżeństwo to wszystko przetrwa? I czy nie zaczynam zadurzać się w Jarku? Po mojej głowie krążyły tysiące myśli, a ja... Nie miałam pojęcia co powinnam, a czego nie powinnam robić.

Zosia, 28 lat

Czytaj także:
„Moje małżeństwo przetrwało raptem 10 godzin. Zostałem bez żony, za to z rachunkami za wesele i wstydem w rodzinie”
„Mówię rodzinie, że jestem ważnym kierownikiem, a sprzedaję hot dogi na stacji benzynowej. Jak się wyda, będzie wstyd”
„Zawsze w podróży lubiłam poznawać nowe smaki. Tym razem poznałam menu izby przyjęć szpitala na Cyprze”

Redakcja poleca

REKLAMA