– Co robisz, mamo? – Iza usiadła na oparciu fotela i zajrzała mi przez ramię.
– Oglądam zdjęcia… Szukałam dokumentów i w ręce wpadł mi stary album, no i teraz nie mogę się oderwać. Pamiętasz nasze wakacje w Szklarskiej Porębie? Tata jeszcze żył… Pamiętasz tatę?
Córka zamyśliła się na chwilę, a ja ukradkiem wytarłam łzy.
– A te zrobiłam na Mazurach… Gdzie to było? Kurczę, nie wiem.
– Pamiętam to zdjęcie. Miałam chyba z pięć lat albo sześć. Ale było super, tata uczył mnie pływać, a ja się bałam, prawda?
Siedziałyśmy obie, wpatrzone w zdjęcia, i co chwilę się wzruszałyśmy albo śmiałyśmy na zmianę.
Córka natychmiast znalazła go w internecie
Minęło już dziesięć lat od śmierci Ryszarda, a ja wciąż za nim tęskniłam. Moja córka też. Na pewno inaczej niż ja, ale czasem wspominała ojca. Kiedyś bałam się, że Iza o nim zapomni…
– A ten zielony album, mamo? Chyba go jeszcze nigdy nie widziałam.
– Ten stary? To ze szkolnych czasów.
– Poważnie? Muszę obejrzeć!
Iza zaczęła przekładać strony i zatrzymała się na zdjęciach z moich ostatnich wakacji przed maturą.
– Ale ekstra wyglądasz. Ile tu miałaś tu lat? Osiemnaście? Tyle co ja teraz, prawda? Jesteśmy podobne – stwierdziła i zaczęła przyglądać się zdjęciom.
Włożyłam okulary, żeby lepiej się przyjrzeć, i z żalem stwierdziłam, że nie pamiętam imion niektórych osób widocznych na zdjęciach. „Jak to życie pędzi” – pomyślałam.
– A ten tu, to kto? – Iza wskazała na chłopaka, który obejmował mnie pod drzewem.
– A, ten… To był mój pierwszy chłopak. Pierwsza miłość. Arek.
– No proszę! Nigdy nie wspominałaś, że miałaś kogoś przed tatą.
– A tam, nie ma o czym mówić. Takie szczenięce uczucie… – zaśmiałam się, bagatelizując temat, choć to nie była prawda. Arek był moją wielką miłością. – Porzucił mnie i złamał mi serce – roześmiałam się sztucznie. – Nie do końca porzucił, wyjechał z ojcem do Australii. Dawne dzieje – machnęłam ręką, ale znów poczułam się jak zraniona nastolatka.
– Wiesz, co teraz robi?
– Nie mam pojęcia – starałam się zachować zimną krew, ale wspomnienia zaczęły pchać się do głowy i moja mina musiała zdradzać, co czuję, bo córka patrzyła na mnie zaciekawiona. Przez chwilę jeszcze gapiła się na nasze zdjęcie, po czym usiadła przy komputerze.
– Jak miał na nazwisko?
– Dziś już nie pamiętam… – skłamałam znowu, ale Iza się tym nie przejęła, bo na odwrocie zdjęcia znalazła imię i nazwisko mojej dawnej miłości.
Natychmiast wklepała je w wyszukiwarkę i po chwili zaczęła podskakiwać z radości. Serce zabiło mi mocniej.
– Mamuś! On nie mieszka w Australii, tylko w Koszalinie! To niedaleko od nas. Popatrz, tu jest jego zdjęcie. To on! Jest właścicielem jakiejś firmy remontowej…
Zajrzałam jej przez ramię i poczułam dreszcze. To był on, mój dawny chłopak… Ze zdjęcia spoglądał dużo starszy mężczyzna, ale trzeba przyznać, że Arek postarzał się ładnie. Miał już siwe włosy i zmarszczki na opalonej, brodatej twarzy, ale był szczupły i… taki jak dawniej.
– A więc nie został w Australii… – wyszeptałam zaskoczona.
– Najwyraźniej nie. Napiszę do niego.
– Co?! Chyba zwariowałaś. Przestań. Nic nie pisz! Tak nie można
– To ty napisz, mądralo – rozkazała Iza i podsunęła mi laptopa.
Otworzyłam drzwi, a w progu stał ON
Machnęłam ręką, wciąż starając się udawać, że mnie to nie rusza, ale Iza znała mnie na wylot i domyśliła się, że jestem bardzo podekscytowana.
– Okej, to ja cię zostawiam z tym adresem i mam nadzieję, że zrobisz z niego dobry użytek. Wychodzę spotkać się z Maćkiem, nie będę cię krępować – puściła do mnie oko i wyszła.
Nie zamierzałam pisać do Arka. To byłoby niedorzeczne. Na pewno miał żonę, dzieci i swoje życie. Co go obchodziła stara baba, którą porzucił prawie czterdzieści lat temu?! Albumy schowałam do szuflady, przykryłam serwetkami, żeby mnie nie kusiły, i wróciłam do swoich zajęć.
Wieczorem, kiedy leżałam już w łóżku, wspomnienie o Arku wciąż chodziło mi po głowie. Przypomniały mi się nasze długie rozmowy i plany, jakie razem snuliśmy. „Młodość i naiwność. Ot, co!” – podsumowałam w myślach. Przez kolejne dni starałam się nie wracać pamięcią do dawnych lat, ale nie udało się. Choć w biurze rachunkowym miałam pełne ręce roboty, wciąż wracał do mnie obraz chłopaka z bujną czupryną i przeszkadzał mi w pracy.
Nadszedł weekend i zostałam sama. Iza z Maćkiem pojechali na spływ, a ja… Kręciłam się po domu zupełnie bez celu. Zadzwoniłam do Moniki, żeby czymś się zająć. Rozmowy z moją przyjaciółką zwykle trwały w nieskończoność. Miałam dobry powód, żeby poświęcić jej czas. Nie myśleć o Arku!
– Agatka, super, że dzwonisz, ale wiesz… – Monia zawiesiła się na dłuższy moment. – Andrzej chce popływać łódką i właśnie dojeżdżamy do działki. Nie pogadamy, rozumiesz, prawda?
– Jasne. Nie ma o czym mówić. Piękna pogoda, trzeba korzystać – wyrecytowałam, choć pod sercem coś mnie boleśnie zakłuło.
Pamiętam, kiedy żeglowaliśmy we czwórkę… Teraz, bez Ryśka u boku, głupio mi było wpraszać się do Andrzejów na łódkę.
– Zdzwonimy się po weekendzie, bawcie się dobrze i uważajcie na wodzie.
Z braku lepszego zajęcia postanowiłam poleniuchować na leżaku, było bardzo przyjemnie, bo nie tak gorąco. Włożyłam kostium kąpielowy i umościłam się w słońcu na tarasie. Łyknęłam haust przygotowanego wcześniej drinka i przymknęłam oczy. Po chwili jednak poczułam, że nie jest mi wygodnie. A raczej, że coś mi nie pozwala się rozluźnić. Byłam spięta jak przed egzaminem albo odprawą u szefa… I właśnie w tym momencie przez otwarte drzwi do domu usłyszałam dzwonek przy wejściu. Okryłam się szlafrokiem, ale nie zdjęłam ani kapelusza, ani okularów.
– Dzień dobry… Byłem tu umówiony… Pani Izabela mnie zaprosiła, żeby…
W progu stał przystojny, siwy mężczyzna w moim wieku. Ale to nie był obcy! Ja go znałam. Patrzyłam spoza ciemnych okularów w jego szare oczy i już wiedziałam, że i on mnie poznał. Ściągnęłam z głowy kapelusz, okulary same spadły na podłogę. Arek się roześmiał i wyciągnął ramiona w moim kierunku, żeby mnie przytulić.
– Arek… co tu robisz? Iza! To jej robota! – powiedziałam rozbawiona.
– Owszem. Napisała do mnie maila i dała mi na ciebie namiary. Nie mogłem się powstrzymać, żeby cię nie zobaczyć, Agatko.
– Bardzo miło cię widzieć – czułam, że cała drżę i miękną mi kolana, ale starałam się ukryć emocje, bo na widok Arka serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe.
– Masz trochę czasu, żeby pogawędzić? – głos Arka przez lata wcale się nie zmienił i to jeszcze bardziej mnie rozmiękczyło.
Mam nadzieję, że Rysiek nie jest zazdrosny
Nie musiałam nic mówić ani zapewniać, że mam czas. Dużo czasu…
Już po przekroczeniu progu Arek obsypał mnie pocałunkami. Z początku nieśmiałymi, a potem… Kiedy rano szykowałam śniadanie, przyglądał mi się badawczo.
– Czemu tak patrzysz? Postarzałam się, wiem… – wyszeptałam zawstydzona, przeczesując ręką włosy.
– Przeciwnie. Rozkwitłaś. Byłaś dziewczyną, a teraz jesteś piękną kobietą. Nawet nie wiesz, jak mi się podobasz.
– Ty też mi się podobasz, chociaż… Myślałam, że mieszkasz w Melbourne – szybko zmieniłam temat.
– To dawne dzieje. Od dziesięciu lat jestem w Polsce i tu mi dobrze, choć nie sądziłem, że może być jeszcze lepiej – Arek przyciągnął mnie i posadził sobie na kolanach.
Przez kilka minut opowiedział mi o swoich losach na południowej półkuli, cały czas nie odrywając oczu od mojej twarzy. Usłyszałam o nieskończonych studiach, o nieudanym małżeństwie, o synu, który postanowił zobaczyć Polskę…
– Dlatego tu wróciłem, Michael chciał poznać kraj przodków, a teraz prowadzi ze mną firmę. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Jest trochę zagraniczny, ale to dobry chłopak. Będzie się cieszył, że spotkałem dawną miłość i że zakochałem się od nowa.
– Arek, ale ja… – przerwałam, gdy znów zaczął mnie całować.
– Ale co ty? Wiem wszystko, nie ma żadnych przeszkód, moja kochana. Twoja córka opowiedziała mi co nieco o tobie, o twoim mężu… Wiem, że cierpiałaś, ale to już przeszłość. Widzę, jak na mnie patrzysz, więc nie jestem ci obojętny.
– Ale czy to ma sens po tylu latach?
– Już raz cię straciłem przez własną głupotę, Agatko. Drugi raz tego nie zrobię, byłbym skończonym kretynem. Teraz będę grzecznie siedział u twojego boku i mam nadzieję, że się mną nie znudzisz.
– Chyba nie ma szansy – objęłam Arka za szyję i wtuliłam twarz w jego siwą czuprynę. Po tylu latach czułam się znów jak tamta młoda, zakochana dziewczyna.
Od tego weekendu minęło sporo czasu. Już jestem babcią dwuletniej Zuzi, a Michael, syn mojego Arka, szykuje się do ślubu z przyjaciółką Izy. Czy jestem szczęśliwa? Jak mało kto, i mam nadzieję, że mój pierwszy mąż nie jest zazdrosny o tego drugiego.
Czytaj także:
„Przyjaciółka wywróciła swoje życie do góry nogami dla faceta. Gdy zaszła w ciążę, porzucił ją jak zepsutą zabawkę”
„Żeby zdobyć awans w pracy, postanowiłam pozbyć się konkurencji. Uknułam podstępna intrygę, ale wszystko poszło nie tak…”
„Sąsiedzi zrobili sobie z mojej działki wysypisko śmieci. Musiałem użyć podstępu, żeby wreszcie zostawili mnie w spokoju”