„Mąż był romantyczny jak stara patelnia, dlatego w rocznicę nie oczekiwałam cudów. Ale to, co zrobił, było przegięciem”

szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, insta_photos
„Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej tak dobrze się nie bawiłam — mogłam po prostu odpoczywać bez żadnych zmartwień. Podczas gdy moje pociechy ogarnęły wszystkie sprawy organizacyjne, ja rozsiadłam się wygodnie w fotelu niczym królowa!”.
/ 08.11.2024 20:30
szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, insta_photos

Wiedziałam, że z okazji rocznicy ślubu tym razem nikt nas nie odwiedzi. Każdy był zbyt zajęty swoimi sprawami, żeby poświęcić nam choć chwilę uwagi.

– Rozmawiałam przed chwilą z Magdą – powiedziałam do męża, odkładając telefon. – Nie da rady przyjechać, bo dzieciaki złapały wietrzną ospę i musi się nimi zająć.

– Trudno, bywa – odparł Leszek bez większych emocji. – W końcu to tylko zwykły dzień...

Dom pękał w szwach

Faktycznie, rocznica ślubu to przecież dzień jak co dzień. Mój mąż Leszek, nawet w taką ważną okazję, najchętniej siedziałby przed telewizorem z talerzem kotleta.

Pamiętam dokładnie naszą poprzednią rocznicę — zjechała się cała familia, a nasze dzieciaki pomagały nam przez cały tydzień wszystko szykować. Dom pękał w szwach od gości i chociaż padałam z nóg, to byłam szczęśliwa, bo przyjęcie się naprawdę udało.

Przemknęło mi przez myśl, że może warto pójść do jakiejś knajpki — dawno nie jedliśmy wspólnie poza domem, więc byłaby to fajna odmiana. Koniec końców jednak zdecydowałam, że spędzimy ten wyjątkowy wieczór w domowym zaciszu, zajadając się moim popisowym kotletem. No cóż, tak już musi być.

Okazało się, że źle myślałam, kiedy wydawało mi się, że wszyscy zapomnieli o naszym święcie. Podczas zakupów w sklepiku przy rynku spotkałam przypadkiem kuzynkę.

– Ida, chyba macie niedługo rocznicę, prawda? – zagadnęła, gdy mnie zobaczyła.

– Zgadza się – szepnęłam.

Wolałam nie rozgłaszać, że nie planuję żadnej uroczystej kolacji z tej okazji.

– Przecież wasze wesele było równo rok po naszym — upierała się Marta. – Powiedz, zabierzecie dzieci? I kogo jeszcze planujesz zaprosić?

– Nikt więcej nie przyjdzie — odparłam stanowczo. – My sami, bez nikogo.

– No to musicie koniecznie przyjechać do nas! Daj spokój, żaden kłopot! machnęła ręką kuzynka. Posiedzimy razem, skosztujemy moich nalewek, może nawet zorganizujemy partyjkę brydża.

Codziennie jedliśmy razem

W trakcie naszej rozmowy jakoś sama nie wiem kiedy przystałam na jej propozycję. Wiedziałam, że mój mąż będzie marudził. Nie przepadał za Martą, a fakt, że akurat wtedy grają w telewizji jego ukochaną drużynę, tylko pogorszy sprawę. Pewnie przez najbliższe siedem dni będę wysłuchiwać jego pretensji.

– Po co w ogóle mamy tam iść? – jęknął Leszek, dając upust swojemu niezadowoleniu. – Czy nie byłoby fajniej zostać w domu, pooglądać coś razem? A poza tym miałaś zrobić kotlety...

– A co w tym dziwnego? Codziennie jemy razem i często mamy schabowe na obiad! – wyrwało mi się z ust. – Wątpię, żebyś na dzisiaj zaplanował coś wyjątkowego!

Na początku się opierał, ale ostatecznie zgodził się odwiedzić Martę. I to nie wszystko — elegancko się wystroił, zakładając nową koszulę i marynarkę.

– O rany, jakbyś się tak ubierał na co dzień! Teraz przypomniało mi się, dlaczego się w tobie zakochałam — powiedziałam z figlarnym mrugnięciem.

Szczerze mówiąc, prezentowałam się całkiem dobrze w świeżo kupionej sukience w kolorze fioletu, która sięgała tuż nad kolana.

Wszystkie okna były ciemne. Przeszło mi przez myśl, że ta przestrzeń stała się za obszerna jak na nasze potrzeby. Kiedyś, gdy mieszkało tu pięcioro ludzi, każde pomieszczenie tętniło życiem, a obecnie dom sprawia wrażenie wyjątkowo pustego.

„Pewnie trzeba będzie się z nim pożegnać” – westchnęłam w duchu. „Po co nam taki duży dom, skoro dzieciaki pójdą na swoje? Wystarczy niewielkie lokum w wieżowcu...”

Rozmawialiśmy przy pustym stole

Marta razem ze swoim mężem niecierpliwie na nas czekali.

– No i gdzie te karty trzymacie? – zapytałam po tym, jak zajęliśmy miejsca przy stole.

– Dajmy sobie jeszcze moment, moment – powiedziała Marta z wyraźnym niepokojem. – Na początek po prostu porozmawiajmy, posiedźmy razem...

Rozmawialiśmy przy pustym stole, a ja zauważyłam rosnące zniecierpliwienie Leszka, któremu prawdopodobnie doskwierał głód. Minęła godzina i mój żołądek też zaczął protestować — w końcu nie jadłam w domu, spodziewając się obiecanej kolacji! Nagle ciszę przerwał dźwięk telefonu.

Marta zerwała się jak oparzona i pognała z komórką do kuchni, zachowując się tak, jakby miała tam do ukrycia jakieś tajemnice.

– Zajrzałam do lodówki, ale świeci tam tylko żarówka — wróciła z kuchni i dodała — A może wyskoczymy do tego nowego lokalu? Stawiamy wam!

– Chyba powinniśmy wrócić do siebie. Spotkamy się kiedy indziej — odparłam z wahaniem.

– Daj spokój, naprawdę chcemy was zaprosić. Mam chęć wydać trochę kasy — stwierdził Krzysiek tonem, który wydał mi się niezbyt szczery.

Ostatecznie wsiedliśmy do ich auta.

– A tak w ogóle dokąd zmierzamy? – spytałam, bo ta trasa była mi obca.

Jest tu w pobliżu nowy lokal — wyjaśnił Krzysiek, ściskając mocno kierownicę.

Przestałam dopytywać, chociaż miałam wrażenie, że ta trasa jest mi dziwnie znajoma...

– Patrz — mruknęłam w stronę Leszka — wydaje mi się, że ta nowa knajpa jest gdzieś niedaleko naszego mieszkania.

Jednak zamiast pod restaurację, podjechaliśmy wprost pod nasz dom. Wszystkie okna były rozświetlone.

– Ktoś się włamał! – krzyknęłam przestraszona, a Leszek wyskoczył z samochodu, nawet nie czekając, aż Krzysiek całkowicie się zatrzyma.

To był pomysł męża

Biegłam tuż za Leszkiem, ściskając w dłoniach torebkę, która służyła mi jako osłona. Miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak — dźwięki były jakby głośniejsze, światło intensywniejsze... Zanim Leszek zdążył dosięgnąć klamki, drzwi otworzyły się na oścież.

– Niespodzianka! – rozległ się chóralny okrzyk Adama, Anety i Magdy.

Oczy zaszły mi łzami ze wzruszenia.

– Jakim cudem tu jesteście? – spytałam, obsypując pocałunkami i tuląc do siebie każde z nich po kolei. – Udało ci się wyrwać z pracy? I czy przypadkiem nie miałeś być teraz w Hiszpanii?

– Chcieli wam złożyć życzenia od razu – powiedziała Marta, kiedy szłyśmy w stronę pokoju.

– Zrobiliśmy ci niespodziankę, bo inaczej rozpoczęłabyś wielkie porządki i całymi dniami gotowałabyś dla nas. A tak mamy wszystko przygotowane i możesz spokojnie świętować swoją rocznicę! 

– No już ja się z nią policzę za to milczenie – wymamrotałam pod nosem.

Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie lepszej zabawy — głównie dlatego, że kompletnie nie musiałam się martwić organizacją. Dzieci wzięły na siebie wszystkie obowiązki, dzięki czemu mogłam wygodnie rozsiąść się w fotelu niczym prawdziwa dama i spokojnie pogadać z każdym gościem!

– Przyznaj, że to był genialny plan? – odezwał się Leszek, gdy za ostatnim gościem zamknęły się drzwi, a nasze pociechy zabrały się za porządki. – A tak nie wierzyłaś, że uda mi się cię zaskoczyć!

– Nie wierzę własnym uszom! Ty za tym stałeś? – wykrzyknęłam oburzona. – Zdradziłeś mnie!

– Tak, to ja!

Dobrze, że miałam przy sobie torbę, którą zawsze noszę ze sobą w razie ataku. Leszek przekonał się, że to nie był najlepszy pomysł!

– No cóż, skoro tak traktujesz swojego męża, to chyba nie jesteś zainteresowana wspólnym urlopem – stwierdził Adam, obserwując, jak Leszek masuje obolałe ramię. – A szkoda, bo mieliśmy dla was gotowy plan rejsu do Szwecji, o którym zawsze marzyłaś.

– Chyba dam radę z nim jeszcze trochę wytrzymać – rzuciłam, obdarzając go pobłażliwym spojrzeniem.

Ale nie ujdzie mu płazem to, że działał za moimi plecami! Przez najbliższe cztery tygodnie może zapomnieć o swoich ukochanych kotletach! W sumie i tak powinien uważać na cholesterol, który ma zdecydowanie za wysoki...

Olga, 37 lat

Czytaj także:
„Żona nie widzi świata poza pieluchami. Rozterki i żale świeżo upieczonego tatusia topię w ramionach koleżanki z pracy”
„Myślałam, że Maciek jest lepszym ojcem niż mężem. A on obracał kochankę, gdy dzieci spały za ścianą”
„Moja matka od zawsze była sknerą na potęgę. Nie dała siostrze pieniędzy na pogrzeb jej własnego dziecka”

Redakcja poleca

REKLAMA