Nie jestem żadną damulką, ale chyba nikt nie lubi pijaków którzy nie grzeszą świeżością. No po prostu się ich brzydzę, i tyle! A znów tych wszystkich łysych i innych dresiarzy, wytatuowanych i z łańcuchami na szyi, zwyczajnie się boję. Kiedy widzę ich na ulicy, przechodzę na drugą stronę. Jak muszę obok takiego przejść, to kulę się w sobie i staram się być jak najmniej widoczna. I za nic nie spojrzę mu w oczy, żeby przypadkiem nie pomyślał, że go prowokuję.
Kilka dni temu jeden z takich wielkich, łysych, wytatuowanych osiłków wsiadł do autobusu. I jak na złość stanął obok mnie! Zrobiłabym wszystko, żeby stać się niewidzialna. Gdyby był mniejszy tłok, na pewno przeszłabym na drugi koniec autobusu. Ale nie mogłam nawet drgnąć, odwróciłam więc tylko głowę i starałam się nie dotykać jego skórzanej, przesiąkniętej dymem papierosowym kurtki i nie gapić się na jego tatuaże.
Po kilku przystankach nieco się rozluźniło, ale żeby przejść na przód, musiałabym przepchać się obok tego faceta. Tymczasem on stał rozparty pomiędzy siedzeniami, na środku przejścia, i patrzył wokół wyzywająco. Nasze spojrzenia się zetknęły i dostrzegłam w jego oczach wyraźną ironię. Spłoszyłam się, odwróciłam wzrok i wcisnęłam się w kąt.
Chyba zauważył, że się go boję
Zrobiło mi się nieswojo. Miałam wrażenie, że ten gość się na mnie cały czas gapi. W końcu nie wytrzymałam, spojrzałam – i rzeczywiście! W jego spojrzeniu było coś niepokojącego, jakby wiedział, że się go boję, i jakby go to bawiło. Aż oblał mnie pot.
Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że jechałam do pracy, chyba wysiadłabym na najbliższym przystanku, jednak nie mogłam się spóźnić. Pracuję jako opiekunka do dzieci, umówiłam się, że zostanę na noc z pewnym dwulatkiem, którego rodzice mieli wyjść na jakiś służbowy raut. Gdybym musiała teraz czekać na kolejny autobus, na pewno nie dojechałabym na czas.
Na którymś z przystanków wsiadło dwóch młodych chłopaków. Wyglądali normalnie, ale zachowywali się dość głośno. Wpadli do autobusu, rzucili się na dwa siedzenia, które akurat się zwolniły, i zaczęli się śmiać i gadać. Stałam mniej więcej naprzeciwko nich i w pewnej chwili zorientowałam się, że mówią o mnie.
– Ej, laleczko, może chcesz usiąść? – usłyszałam nagle i skuliłam się w sobie.
Z doświadczenia wiem, że jeżeli się w ogóle nie zwraca uwagi na takie zaczepki, zazwyczaj atakujący szybko dają sobie spokój. Więc chociaż było mi nieprzyjemnie, a policzki paliły mnie żywym ogniem, z uporem wpatrywałam się w drzwi.
– Patrz, głucha chyba – usłyszałam.
– No, ale w sumie całkiem niebrzydka – powiedział drugi. – Co prawda, lepiej by jej chyba było w spódnicy niż w dżinsach, bo nogi to ma, zdaje się, niezłe.
– Ale w tej kurtce i tak wszystkiego nie widać! – parsknął ten pierwszy.
Nie wiedziałam, co robić. Jakiś facet koło mnie odsunął się nieco. No tak – gdyby chłopaki zaczęli mnie bardziej intensywnie zaczepiać, on też byłby narażony. Tchórz!
– E, lala, usiądź koło nas, pogadamy.
Pomyślałam, że chyba nie mam wyjścia, jednak będę musiała wysiąść. Najwyżej zadzwonię do tych rodziców i powiem im, że się spóźnię. Ale co zrobię, jak oni też ze mną wysiądą? Najbliższe trzy przystanki są na odludziu, z moim pechem zostanę z nimi sama!
Pomoc nadeszła z nieoczekiwanej strony
– No, do ciebie mówię! – rozległ się głos i poczułam szarpnięcie.
Jeden z chłopaków złapał mnie za rękaw kurtki i pociągnął. Wyrwałam mu rękę i jeszcze bardziej wcisnęłam się w ścianę.
– Dziękuję, nie chcę siedzieć – powiedziałam, starając się, żeby to zabrzmiało jak najbardziej uprzejmie. Za nic nie chciałam ich sprowokować.
– Jaka nietykalska! – prychnął agresywny młokos. – No to my podejdziemy do ciebie.
– Pani chyba nie ma ochoty na wasze towarzystwo – usłyszałam nagle jakiś tubalny głos i zdumiona podniosłam głowę.
Między mną a chłopakami stanął ten łysy, wytatuowany dresiarz z karczychem jak byk. Ten, którego tak się bałam!
– A ty co się wtrącasz? – warknął jeden z młodych, ale od razu się cofnął.
– Bo widzę, że się narzucacie – odparł spokojnie mój obrońca. – Coś nie halo? Inaczej wam to wytłumaczyć? Siedzieć na dupie, jak macie miejsce, i spokój ma być!
Chłopcy zamilkli. Spojrzałam na wytatuowanego osiłka i chciałam mu podziękować. Ale on spojrzał na mnie z ironią.
– Anioł stróż nie zawsze ma skrzydła i aureolę, no nie? – uśmiechnął się krzywo.
Prawdę mówiąc, zrobiło mi się strasznie głupio. No bo faktycznie byłam pewna, że to szemrany gość. Tymczasem to on okazał się moim wybawcą! Łysy anioł stróż z tatuażami i byczym karkiem! Kto by pomyślał...
Czytaj także:
„Pozwoliłam synom na zabawę nad stawem i sama sprowadziłam na moją rodzinę tragedię. Nigdy sobie tego nie wybaczę”
„Pierwszy mąż mamy był pijakiem, a mój ojciec zostawił nas, gdy miałam 4 lata. Jej życie było piekłem i to moja wina”
„Starszy pan uwodził i okradał panie w domach starości. Obiecywał im wielką miłość, a one oddawały mu oszczędności życia”