Swojego małżeństwa nie wspominam zbyt dobrze. Za swoim mężem, Rafałem, szalałam jak głupia. Nie tylko był przystojny i bardzo atrakcyjny, ale i został ojcem mojego jedynego syna, Karola. Przez pierwsze pięć lat po ślubie było cudownie. Potem wmawiałam sobie jeszcze przez jakiś czas, że po prostu pierwsza namiętność trochę opadła, a my… my po prostu uczymy się żyć razem, nie tylko opierając się na bliskości fizycznej. I wszystko to trwało, dopóki nie odkryłam, że mąż mnie zdradza.
Starałam się dobrze wychować syna
Kiedy go nakryłam, nie poczuwał się nawet do winy. Bez większej refleksji, stwierdził po prostu, że się wyprowadzi i tyle go widziałam. No, pomijając całą sprawę rozwodową. Zasądzono mu alimenty, z czego nie bardzo się cieszył, ale przynajmniej płacił, bez robienia głupich uników. Karol, który miał dziesięć lat, gdy się rozstaliśmy, bardzo to przeżył. Mimo młodego wieku, wziął jednak moją stronę.
– Nie martw się, mamusiu – pocieszał mnie. – Ja się tobą zaopiekuję. Nie będę taki jak on.
Rozczuliło mnie to bardzo i obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by nigdy nie utracił tej dziecinnej naiwności i naturalnej szlachetności. Chciałam, żeby był dobrym chłopcem, a w przyszłości wspaniałym partnerem i mężem. Uczyłam go więc szacunku do kobiet, pokazywałam, że nie może skupiać się wyłącznie na swoich potrzebach i pragnieniach, ale zawsze brać pod uwagę także innych. Byłam przekonana, że idzie mi całkiem nieźle, bo wszyscy Karola zawsze chwalili, a dziewczyny z klasy były skłonne się o niego bić. Nie przypuszczałam, żeby coś miało pójść nie tak.
Szybko się ustatkował
Nie musiałam długo czekać, aż Karol przedstawił mi swoją najważniejszą wybrankę. Karolina była trochę nieśmiała i wydawało mi się, że nie bardzo do niego pasuje. Zawsze widziałam go raczej u boku jakiejś roześmianej, przebojowej dziewczyny, a nie takiej zahukanej szarej myszki. Mimo to, starałam się być miła, gdy ją przedstawił – w końcu mogły ich połączyć różne sytuacje i emocje, a to było jego życie – nie moje.
Parę miesięcy później się oświadczył. To akurat już trochę mnie zaniepokoiło.
– Nie śpieszycie się za bardzo? – zapytałam go potem. – Poznałeś ją parę miesięcy temu…
– Wiem – przerwał mi. – Ale wiem, że to ta. I nie chcę innej żony.
Dla mnie w tym momencie sprawa była zamknięta. Czułam zresztą ogromną dumę, że mój mały synek tak szybko dorósł i podjął takie ważne decyzje. Uznałam, że będę go wspierać i nie będę narzekać. Chciałam też bardzo dotrzeć do Karoliny, trochę lepiej ją zrozumieć i zaakceptować. To nie bardzo się udawało, ale starałam się przynajmniej jej nie przeszkadzać i nie przytłaczać własną osobowością. Uważałam, że świetnie trafiła, bo przecież będzie szczęśliwa u boku Karola. Moim zdaniem, nie mogło stać się inaczej.
Myślałam, że ma udane małżeństwo
Po ślubie starałam się im obojgu dać trochę oddechu. Nie narzucałam się, nie wpraszałam co chwilę do ich domu, a kiedy oni przychodzili do mnie, wydawali się naprawdę szczęśliwi. Karol zawsze trzymał się bardzo blisko Karoliny, we wszystkim jej pomagał i nigdy nie zostawiał samej. Właściwie to lubiłam na nich patrzeć, gdy byli razem. Przestałam się nawet zastanawiać nad tym, czy ona aby na pewno była dobrym wyborem. Wydawało mi się przecież, że pasują do siebie jak ulał.
– Pięknie ze sobą wyglądacie – westchnęłam kiedyś, gdy wpadli do mnie na późny obiad. – Dobrze, że na siebie trafiliście. Cudowna z was para.
Karolina tylko się uśmiechnęła, ale mój syn od razu podchwycił.
– Karol i Karolina – zaśmiał się. – Jak mogłoby być inaczej? Małżeństwo idealne!
Cieszyłam się, że tak im się układa. Zastanawiałam się tylko, czy nie planują dzieci, ale jakoś głupio mi było pytać. Z Karoliną nigdy przecież nie byłam aż tak blisko, by poruszać tak osobiste kwestie, z Karolem… a, z nim to nie byłaby dobra rozmowa. Dlatego ze spokojem czekałam na to, co jeszcze przyniesie nam los.
Wizyta Karoliny mnie zaskoczyła
To było późne popołudnie. Wróciłam z pracy, zjadłam obiad i właśnie włączyłam telewizor, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam – Karol był jeszcze prawie na pewno w pracy, moja jedyna przyjaciółka pojechała gdzieś z mężem, a nikt inny nie miał się po co zjawiać.
Zdziwiłam się, gdy na progu zastałam Karolinę. Nie wyglądała dobrze. Oczy miała podpuchnięte, twarz czerwoną i cała się trzęsła.
– Karolina? – rzuciłam. – Wejdź, proszę. Źle wyglądasz…
Pokiwała głową i bez słowa weszła do środka. Zaprowadziłam ją do salonu.
– Zrobię herbaty – rzuciłam tylko, a potem poszłam się tym zająć. Dopiero później, gdy ściskała już w dłoniach gorący kubek, zapytałam:
– No dobrze, to co się stało?
Długi czas milczała. Kiedy zaczęłam się już niecierpliwić i chciałam ponowić pytanie, w końcu nadszedł przełom.
– On znów to robi – stwierdziła Karolina płaczliwym tonem.
– Co takiego? – spytałam, próbując odgadnąć, o co może chodzić mojej synowej.
– Znów mnie zdradza – wyjęczała, nie mogąc już powstrzymać łez, a mnie aż zmroziło od środka.
Byłam w szoku
Bo żeby Karol…? Naprawdę? I jak to „znów”? Nie tak go przecież wychowałam!
– Jesteś pewna? – rzuciłam. – Może… może źle odczytujesz jakieś sygnały?
Potrząsnęła głową.
– To już nie pierwszy raz – przyznała. – Tę jego poprzednią kochankę przyłapała moja znajoma… wie mama, ta Kaja. Widziała, jak się całują na ławce w parku. Pokazała mi zdjęcia.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wstyd mi było.
– No a teraz ona sama do mnie przyszła. – Karolina pociągnęła nosem. – Ma na imię Marta i twierdzi, że mi go zabierze.
Pokręciłam głową z oburzeniem.
– Bezczelna!
Synowa popatrzyła mi w oczy.
– Ja wciąż go kocham, mamo – przyznała. – Gdyby on z tym skończył… ja jestem w stanie mu wybaczyć. Ale jak on mnie już nie chce…
– Chce, chce – przerwałam jej stanowczo. – Porozmawiam z nim i wszystko załatwię.
Rozmowa z synem tylko mnie przybiła
Umówiłam się z Karolem następnego dnia w pobliskiej knajpce. Nie powiedziałam mu, o co chodzi – w głębi serca liczyłam, że trochę się w związku z tym pomartwi. Rzeczywiście, kiedy przyszłam, a celowo trochę się spóźniłam, przyglądał mi się bardzo uważnie.
– Coś się stało – stwierdził. – Byłaś u lekarza? Coś nie tak z twoim zdrowiem?
Prychnęłam.
– Nie, Karol, z twoim – rzuciłam z przekąsem. – Psychicznym.
Zamrugał.
– Chyba nie rozumiem, mamo.
– Nie rozumiesz – uśmiechnęłam się gorzko. – A czego cię uczyłam? Miałeś się trzymać jednej kobiety. Być wierny. Szlachetny. Zostać dobrym mężem, a ty co? No co robisz, Karol?
Syn przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, jakby szukał czegoś na mojej twarzy, a potem skrzywił się wyraźnie.
– A, o to ci chodzi – poruszył się niecierpliwie na krześle. – Mamo, to nasze sprawy. I bardzo bym cię prosił, żebyś się w to nie mieszała.
– Ja się mam nie mieszać? – nie wytrzymałam. Starałam się nie podnosić głosu, ale kiepsko mi szło. – Dziecko, ty zdradzasz swoją żonę! Do czego to podobne?
Nie widział problemu
Przewrócił oczami.
– Dramatyzujesz.
– Dramatyzuję, tak? – wycedziłam. – A co mi powiedziałeś, jak ojciec od nas odszedł, co? Że nie będziesz taki jak on!
Karol prychnął.
– To było dawno – burknął. – Byłem dzieckiem. Nie znałem życia. Po prostu facet ma swoje potrzeby. – Dopił kawę i wstał. – Ty tego nie zrozumiesz. Jesteś kobietą.
Poniosłam totalną porażkę – Karol i Karolina się rozwodzą. Praktycznie nie rozmawiam z synem, obraził się zresztą na mnie, gdy wzięłam stronę synowej. Nie mam pojęcia, co zrobiłam nie tak. Czego w swoim życiu nie zrozumiał mój syn. Nie poznaję go zresztą w ogóle – tego zimnego, wyrachowanego mężczyzny, który bez mrugnięcia okiem skrzywdził zakochaną w nim kobietę.
A żeby chociaż odszedł do tej swojej kochanki… W życiu! On się teraz cieszy, że będzie wolny i otworzą się przed nim nowe możliwości. Nie wiem, czy chcę wiedzieć, co przez to rozumie. Ostatnio nawet za bardzo nie chcę go oglądać i nie wiem, czy jeszcze mi przejdzie.
Maria, 51 lat
Czytaj także: „Mąż krzyczał na syna, że każda jedynka w szkole to grzech. Nie widział, że tylko mu szkodzi takim gadaniem”
„Poznałam w saunie faceta marzeń i zaczęłam go podrywać. Miałam gdzieś, że ma żonę i dwójkę dzieci”
„Późne macierzyństwo ma swoje zalety. Szkoda tylko, że sąsiadki przewracały oczami na mój widok z wózkiem”