„Musiałem wybrać: zostać z ciężarną żoną i być przy narodzinach dziecka lub wyjechać do pracy marzeń”

Musiałem wybrać pomiędzy karierą a rodziną fot. Adobe Stock, murika
– Decyzja należy do ciebie. Jeśli zostaniesz, będę szczęśliwa. Jeśli jednak zdecydujesz się na wyjazd, pogodzę się z tym. Nie chcę, żebyś mi w przyszłości wypominał, że przeze mnie i dziecko straciłeś szansę na świetną pracę – odparła spokojnie.
/ 09.12.2021 05:42
Musiałem wybrać pomiędzy karierą a rodziną fot. Adobe Stock, murika

To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu – nie jest bowiem łatwo zrezygnować z wymarzonej pracy. Ważne jest jednak, dla kogo się to robi!

Moje życie długo przebiegało tak, jak to sobie zaplanowałem. Skończyłem studia, potem poznałem Magdę, najwspanialszą kobietę pod słońcem. Pobraliśmy się siedem lat temu, chcieliśmy mieć dzieci, ale ustaliliśmy, że jeszcze trochę poczekamy.

Chcieliśmy najpierw utrzymać stabilne prace

Magda pracowała w agencji reklamowej, a ja w bankowości. Byłem zadowolony z wyboru zawodu, ale z pracodawców już nie. Często więc ich zmieniałem. Nie mogłem znaleźć miejsca, w którym mógłbym się rozwijać, awansować i oczywiście przyzwoicie zarabiać.

Ludzie myślą, że jak ktoś pracuje w banku, to co miesiąc dostaje na konto krocie. Nic z tego. Prezes, dyrektorzy, może tak. Ale zwykli pracownicy klepią biedę. Po serii rozczarowań zacząłem więc szukać pracy za granicą. Znam świetnie kilka języków więc rozsyłałem swoje CV po całej Europie. Magda nie miała nic przeciwko temu.

Obiecała, że jeśli dostanę jakąś interesującą propozycję, to wyjedzie ze mną. Też nie podobało jej się, że choć oboje pracujemy, to nie żyjemy jak prawdziwi Europejczycy. Pół roku później moje wysiłki zostały nagrodzone. Odezwał się do mnie jeden z niemieckich banków.

Szukali kogoś do oddziału w południowej części kraju, tam, gdzie pracuje wielu Polaków. Zamierzałem więc od razu pochwalić się żonie, ale się powstrzymałem. Nie chciałem zapeszać. Od zaproszenia na rozmowę do zatrudnienia droga jest przecież daleka.

Powiedziałem więc, że jadę na kilka dni odwiedzić kumpla, który jakiś czas temu wyemigrował za zachodnią granicę, a tak naprawdę pojechałem zawalczyć o pracę. Nie było to łatwe, bo jak się przekonałem na miejscu, nie tylko mnie zaproszono na rozmowę. Rywalizowałem z kilkunastoma kandydatami.

Gdy wracałem do Polski byłem przekonany, że z posady nici, bo moi konkurenci wyglądali na bardziej doświadczonych.

Spotkała mnie jednak bardzo miła niespodzianka

Jakiś miesiąc później dostałem wiadomość mailem, że posada jest moja. Natychmiast zadzwoniłem do Magdy.

– Po pracy zapraszam cię na romantyczną kolację do naszej ulubionej knajpki. Mam ci coś ważnego do powiedzenia – krzyknąłem uradowany w słuchawkę.

– A to się dobrze składa, bo ja tobie też – odparła.

– Co? – zdziwiłem się.

– Usłyszysz, jak się zobaczymy – zachichotała i się rozłączyła.

Przyszła spóźniona dobre pół godziny. Była rozpromieniona i podekscytowana.

– Jaką to masz dla mnie rewelację? – zapytała, gdy usiadła przy stoliku.

– Może chcesz powiedzieć pierwsza? Widzę, że nie możesz wytrzymać…

– Nie, mów ty. Mnie trochę zejdzie – uśmiechnęła się.

Wziąłem głęboki oddech.

– Dostałem pracę, w Niemczech. W swoim zawodzie, za bardzo dobre pieniądze. Zaczynam za trzy miesiące. Czeka nas więc bardzo gorący okres. Porządkujemy wszystkie sprawy w Polsce i w drogę, po lepszą przyszłość – wypaliłem.

Spodziewałem się, że Magda rzuci mi się z radości na szyję, powie, jaka jest dumna ze mnie. Tymczasem ona… posmutniała.

– Co jest? Nie cieszysz się? – nie kryłem rozczarowania.

– Cieszę się. Wiem, że to było twoje wielkie marzenie – wykrztusiła.

– No więc o co chodzi?

– O to, że nie mogę i nie chcę wyjeżdżać.

– Ale dlaczego? Zawsze powtarzałaś, że to nie problem…

– Owszem, ale sytuacja się zmieniła.

– Co, dostałaś awans w pracy i nagle zaczęło ci się tu podobać?

– Nie! Jestem w ciąży!

– Słucham? Jesteś pewna?

– Tak. Sama nie wiem, jak to się stało. Ale cieszę się. I mam nadzieję, że ty też.

– Oczywiście! – krzyknąłem, gdy już ochłonąłem.

– Naprawdę?

– Naprawdę. Dziwię się tylko, dlaczego mówisz, że nie wyjedziesz. Przecież to w niczym nie przeszkadza…

– Przeszkadza! Nie chcę rodzić w obcym kraju i siedzieć z dzieckiem sama, z dala od rodziny. Tu mam mamę, siostrę, przyjaciółki. A tam…

– To co ja mam teraz zrobić? – spojrzałem na nią bezradnie.

– Nie wiem. Decyzja należy do ciebie. Jeśli zostaniesz, będę szczęśliwa, bo nie wyobrażam sobie rozłąki. Jeśli jednak zdecydujesz się na wyjazd, pogodzę się z tym. Nie chcę, żebyś mi w przyszłości wypominał, że przeze mnie i dziecko straciłeś szansę na świetną pracę – odparła spokojnie.

Nie wybrałem od razu. Spędziłem kilka dni na przemyśleniach, rozważaniach za i przeciw. I w końcu podjąłem decyzję. Postanowiłem zostać w Polsce. Chcę być przy Magdzie, gdy nasz maluszek przyjdzie na świat, chcę patrzeć, jak rośnie? A praca? No cóż, ostatnio znowu zmieniłem bank. Może w tym nowym będzie lepiej?

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA