„Mówiłam do niego, jak do idioty, bo myślałam, że jest niepełnosprawny umysłowo. To ja zrobiłam z siebie idiotkę…”

kobieta która pomyliła się co do mężczyzny fot. Adobe Stock
Na spa – cer? – zapytałam z życzliwym uśmiechem, a kiedy skinął głową wyjaśniłam powoli. – Bar – dzo dob – rze. Ja też na spa – cer. Ład – na po – go – da!
/ 21.04.2021 15:34
kobieta która pomyliła się co do mężczyzny fot. Adobe Stock

Muszę stwierdzić, że lubiłam Martę. Miałam wrażenie, że jako jedna z niewielu osób w naszym zespole stroni od biurowych plotek i zwalczających się koterii. Nie mieszała się w żadne zakulisowe rozgrywki, których nie brakuje w każdej firmie. Bardzo mi to odpowiadało, bo nie znoszę tego wzajemnego podgryzania się. Dlatego z radością przyjęłam jej propozycję, żebyśmy wspólnie jadały obiady, a czasami nawet chodziły na kawę po pracy.

Moja nowa przyjaciółka była osobą dość skrytą i raczej wolała słuchać, niż opowiadać o sobie. A ja miałam ogromną potrzebę, żeby wyrzucić z siebie zatruwające mnie wspomnienia o nieudanym związku, i skończyć z z samotnością, którą odczuwałam, odkąd wraz z moim byłym odeszli jego znajomi, i zostałam sama w jego rodzinnym mieście.

Co za nieszczęście spotkało tę biedną rodzinę...

W końcu jednak i ona zaczęła się przede mną otwierać. Pewnego pięknego, zimowego popołudnia opowiedziała mi o swoim niepełnosprawnym bracie.
– Trochę go poddusili przy porodzie, więc  myśli trochę wolniej niż my. Ale naprawdę jest strasznie kochany! – mówiła z czułością.
Dużo się bratem opiekowała. Z jej słów i tonu głosu wynikało, że on jest kimś bardzo ważnym w jej życiu.

Kiedyś wiosną Marta dwa dni przed wyjazdem w delegację zatruła się czymś i nie mogła przyjechać do biura po materiały. Postanowiłam je jej zawieźć. Wiedziałam, że mieszka z rodziną, kiedy więc drzwi otworzył mi młody facet, domyśliłam się, że to jej niepełnosprawny brat.
– Ja do Marty – powiedziałam niepewnie, bo nigdy nie miałam do czynienia z osobą upośledzoną umysłowo.
Na wszelki wypadek postanowiłam mówić głośno i wyraźnie – a nuż w dodatku nie nie dosłyszy?
– Śpi – padła lakoniczna odpowiedź.

Zamilkłam na chwilę skonsternowana, po czym wyciągnęłam tekturową teczkę i odezwałam się ze spokojem, starannie artykułując krótkie wyrazy, a dłuższe dzieląc na sylaby:
To dla niej! Pro – szę jej to dać, jak wsta – nie! Do wi – dze – nia!
Po czym wręczyłam mu teczkę, obróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach, jakby mnie kto gonił.
Dopiero gdy poczułam na twarzy promienie słońca, dotarło do mnie, jak bardzo byłam spięta. Miałam tylko nadzieję, że ten niepełnosprawny  brat faktycznie odda Marcie teczkę… „Na wszelki wypadek wyślę jej esemesa” – postanowiłam, chociaż przyszło mi na myśl, że w sumie facet wyglądał całkiem zwyczajnie. Gdybym nie wiedziała, co z nim nie tak, wzięłabym go wręcz za… interesującego mężczyznę. „No, ale Dustin Hoffman jako człowiek z autyzmem w „Rain Manie” także wyglądał jak każdy inny facet” – skwitowałam w duchu.

Marta oddzwoniła następnego dnia, dziękując za przysługę:
– Dzisiaj czuję się już o wiele lepiej. Przepraszam, że spałam, ale przynajmniej poznałaś mojego brata – powiedziała i się rozłączyła.
Jakiś czas później stwierdziłam, że czas na zmiany. Zrobiło się lato, piękna pogoda zachęcała do przejażdżek rowerowych, a ja
uznałam, że strasznie tyję, całymi dniami siedząc za biurkiem, więc wyciągnęłam rower i jeździłam nim co dzień do pracy.
Kiedyś, gdy wracałam do domu, skracając sobie drogę przez osiedle, na którym mieszkała Marta, znów zobaczyłam jej brata. Szedł ku mnie chodnikiem. Nie było mowy, żeby gdzieś uciec… Jeszcze miałam nadzieję, że mnie nie pozna, jednak on na mój widok uśmiechnął się. „Szurnięty czy nie, też ma swoje uczucia” – pomyślałam, przystając przy nim.

Na spa – cer? – zapytałam z życzliwym uśmiechem, a kiedy skinął głową wyjaśniłam powoli. – Bar – dzo dob – rze. Ja też na spa – cer. Ład – na po – go – da!

I rzuciwszy mu jeszcze jedno miłe spojrzenie, wsiadłam na rower i odjechałam w swoją stronę. W sumie zrobiło mi się jakoś tak lekko na sercu, że mimo wszystko stanęłam i pogadałam chwilę z tym człowiekiem. Mojej przyjaciółce pewnie byłoby miło, gdy wiedziała, jak się zachowałam wobec jej brata…

Lato rozkwitło, a ja tymczasem zdobyłam sobie nowych przyjaciół. Jeżdżąc na rowerze, poznałam fajnych ludzi, z którymi zaczynałam spędzać także weekendy. Czasami spotykaliśmy się w jednym z miejscowych pubów.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy sobie przy piwie i winie w ogródku, śmiejąc się i żartując (okazją były czyjeś urodziny, więc przyszłam w sukience i szpilkach), kiedy moją uwagę zwrócił facet niosący kilka kufli piw. Roześmiany podszedł do grupy mężczyzn, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku, zastanawiając się, skąd go znam. Bo znałam na pewno.

Jak oni mogą rozpijać niepełnosprawnego?!

Raptem mnie oświeciło. Przecież to był brat Marty! ?Co on tutaj robił w tym pubie? I kim byli ludzie, którzy wykorzystywali go, aby chodził po piwo dla nich? Rozpijali niepełnosprawnego umysłowo człowieka i jeszcze w dodatku zmuszali go do tego, aby im stawiał?!
Musiałam natychmiast zadzwonić w tej sprawie do Marty! Wiedząc, że moja przyjaciółka będzie  przerażona tym, co jej powiem, zastanawiałam się, jakich użyć słów, aby jej nadmiernie nie zdenerwować, kiedy w drzwiach pubu pojawiła się… Marta we własnej osobie! A potem, jakby nigdy nic, podeszła do stolika, przy którym siedział jej brat, dała mu całusa na powitanie i zaczęła się wylewnie witać z całą jego kompanią.
Szczęka mi opadła. Ten widok kompletnie nie mieścił mi się w głowie…

A więc to tak! Do tej pory uważałam ją za rozsądną i porządną, ale teraz nie byłam już tego taka pewna… „Rozpijanie chorych osób jest chyba nawet karalne?” – przemknęło mi przez głowę.
Nie chciałam, żeby Marta mnie zobaczyła, więc pożegnałam się z moim towarzystwem i mimo ich protestów usiłowałam chyłkiem wymknąć się z pubu.
I wtedy tak nieszczęśliwie stąpnęłam, że obcas utknął mi w szparze między deskami podłogi. Zaczęłam się szarpać z pantoflem. Najpierw lekko, potem coraz mocniej, aż…
– Lidka? Lidka! – usłyszałam radosny głos przyjaciółki. – Co za spotkanie! Ojej, ale z czym ty się tak męczysz? Adam, pomóż jej! No dalej, rusz się! – zarządziła Marta.
Jej brat od razu znalazł się przy mnie.
– Może od razu zdejmij ten but, łatwiej mi będzie go wyjąć – powiedział, o dziwo, całkiem składnie.

Posłusznie wysunęłam stopę z sandałka, a on szybko go oswobodził i podał mi but.
– Nic się nie stało, jest nieuszkodzony – dodał spokojnie.
Zanim ochłonęłam, podeszła do nas Marta z serdecznym uśmiechem.
– Już wychodzisz? Nie uciekaj! Przysiądź się do nas – poprosiła.
Nie mogłam odmówić.
– Masz na imię Lidka, tak? – zapytał już przy stoliku ten jej brat, kiedy Marta dokonała prezentacji, przedstawiając mi całe swoje towarzystwo.
– Fajnie, jak ta ładna telegrafistka z „Czterech pancernych”.
– Tata uwielbia ten serial – wyrwało mi się. – A ty masz na imię Adam? – zagadnęłam go z pewnym zdziwieniem. – Myślałam, że Tomek.
Tomek to nasz młodszy brat – powiedział Adam z lekkim uśmiechem.

Musiałam mieć strasznie głupią minę, bo przyjrzał mi się uważniej:
– Marta ci o mnie nie wspominała, co?
– Ano nie – przyznałam.
Moja przyjaciółka patrzyła na nas zdumiona, kiedy nagle Adam i ja zaczęliśmy się strasznie śmiać.
To dlatego mówiłaś do mnie tak dziwnie! Sy… Sylabami! – wykrztusił Adam, aż ocierając łzy z rozbawienia.
– Prze… przepraszam cię… – próbowałam opanować chichot.
– Powiecie mi, o co chodzi? – przerwała nam nieco zaniepokojona Marta.

Kto tu dla kogo jest najważniejszy?

Kiedy wreszcie odzyskaliśmy siły i mogliśmy jej wyjaśnić nieporozumienie,  zapytała zdumiona:
– Naprawdę nigdy ci nie mówiłam, że mam dwóch braci? Ojej, przepraszam was oboje…
– No jasne, dla Marty jestem nieważny! Ona ciągle mówi tylko o Tomku – znowu parsknął śmiechem Adam i puścił do mnie oko.
Być może dla mojej przyjaciółki rzeczywiście jej starszy brat jest nieco mniej ważny od młodszego, który wymaga opieki, ale nie dla mnie. Bo Adaś stał się najważniejszą osobą w MOIM życiu. Od roku jesteśmy razem i mamy nadzieję, że coś z tego wyniknie. Niemal wcale się nie kłócimy. A jeśli nawet, to Adam zaczyna zabawnie sylabizować wyrazy, czym zawsze mnie rozbraja.
– Wtedy też mi się podobałeś – szepczę mu z czułością do ucha.

Czytaj także:
„Kochanka mojego męża nawet nie wiedziała o moim istnieniu. Mało tego, przyjęła jego oświadczyny”
„Przyjaciółka wściekła się na mnie, gdy zaproponowałem jej seks. Ale ja przecież chciałem tylko zemścić się na żonie!”
„Moje życie zmieniło się w koszmar. Narzeczony mnie zostawił, przyjaciele się odwrócili… Nikt nie chce potwora w peruce”

Redakcja poleca

REKLAMA