– Słuchaj, a może ten będzie lepszy? – mój mąż, Maciek grzebał w pokaźnym stosie jedwabnych krawatów.
– Ten – podałam mu prążkowany krawat. – Podkreśli koszulę i pasuje do twoich jasnych oczu.
Założył i spojrzał w lustro, śmiesznie nadymając usta. Przeczesał włosy palcami i poprawił mankiety.
– Jest dobrze, rzeczywiście ta koszula świetnie wygląda – powiedział, chwytając leżącą na fotelu marynarkę. – Będę późno. Nie czekaj na mnie, połóż się spać.
Zostałam sama
Pięknie – pomyślałam – kolejna sobota przed telewizorem. Zrobiłam sobie kakao i włączyłam jakąś głupią komedię, ale nie mogłam się skupić na filmie. Myślałam o Maćku. O nas. Kiedyś było inaczej. Poznaliśmy się jeszcze w liceum. Potem były wspólne lata na polonistyce, studenckie życie w Krakowie. Imprezy w akademiku, koncerty na błoniach, spacery do białego rana. Pobraliśmy się po obronie mojej pracy magisterskiej.
Z pomocą rodziców wykupiliśmy poddasze w starej kamienicy, wyremontowaliśmy je sami, znaleźliśmy dobrą pracę. Ja zostałam rejestratorką w prywatnej klinice stomatologicznej, a mąż zaczął uczyć w szkole.
Maciek był delikatnym i czułym mężczyzną. W wolnych chwilach pisywał do gazet opowiadania, recenzje i felietony.
– Kiedyś wydam powieść, zobaczysz – mawiał, śmiejąc się, że będę żoną sławnego pisarza.
Cóż... Życie napisało dla nas inny scenariusz. Jakieś półtora roku po naszym ślubie straciłam pracę. Odłożone pieniądze szybko się skończyły, zaczęliśmy wpadać w długi. Maciek pocieszał mnie, że jakoś sobie poradzimy, ale jego nauczycielska pensja nie starczała na wiele. I wtedy zadzwonił do nas Rafał, kolega ze studiów.
– Mieszkam teraz w Warszawie i pracuję w telewizji. Mam propozycję dla Maćka – szukają kogoś do pomocy przy prowadzeniu programu motoryzacyjnego.
Nie podobał mi się ten pomysł, natomiast mój mąż był zachwycony.
– Nie rozumiesz, że to dla nas wyjątkowa szansa?! Co z tego, że tak kochasz ten swój Kraków, skoro nawet pracy w nim nie masz! – naskoczył na mnie.
Jesteśmy w stolicy od dwóch lat. Mamy nowe mieszkanie, wielu znajomych i dużo pieniędzy, tyle że nasze małżeństwo zwyczajnie się sypie. Maciek zmienił się nie do poznania. Od roku ma własny program muzyczny.
Stał się sławny praktycznie z dnia na dzień, ale razem z popularnością zaczął się dla nas koszmar. To znaczy dla mnie, bo Maciek nie widzi żadnego problemu. Upaja się nowym życiem, delektuje każdą chwilą, chwali się i wywyższa.
Nie nadążam za tempem takiego życia. Nie chcę się na to godzić, ale co mogę zrobić? Kłócimy się. Dzisiaj też się posprzeczaliśmy, dopiero wieczorem się do mnie odezwał. Właściwie nie po to, by przeprosić. Chciał, abym dobrała mu krawat. A potem wyszedł na kolejną imprezę, na której będzie brylować w towarzystwie głupiutkich gwiazdek ekranu.
Jutro w każdym szmatławym brukowcu znajdę jego zdjęcia z różnymi kobietami i informacje na temat kryzysu w naszym związku – myślę, wyłączając telewizor. Zasypiam dopiero koło trzeciej nad ranem. Sama, bo mojego męża jeszcze nie ma.
Wraca koło czwartej i kładzie się koło mnie. Leżę, udając, że śpię, bo co innego mogę zrobić? Maciek cuchnie alkoholem i papierosowym dymem. Kiedy widzę, kim się stał, chce mi się płakać. Gdzie jest ten chłopak, który pisywał dla mnie wiersze, pił ze mną wino na dachu kamienicy i zapewniał, że nigdy nie przestanie mnie kochać? – myślę. Przysuwam się do niego, ale nie reaguje. Dawniej zawsze mnie obejmował, teraz udaje, że już śpi. Rano znowu się pokłóciliśmy. Mieliśmy jechać do Krakowa do moich rodziców, ale mąż zmienił plany.
– Źle się czuję, poza tym mam trochę pracy przy komputerze. Jedź sama – powiedział, sięgając do lodówki po jogurt, a potem zwyczajnie wyszedł z kuchni, nawet nie czekając na moją odpowiedź.
Pojechałam. W pociągu myślałam tylko o tym, że nasze małżeństwo istnieje już tylko na papierze. Maciek stał się zupełnie obcym człowiekiem. Przypomniałam sobie wszystkie sytuacje, które wciąż mnie bolą. Choćby tydzień temu – byliśmy w pubie. Młoda kelnerka od samego początku robiła do mojego męża słodkie oczy, aż w końcu zaczęła coraz częściej go zagadywać.
A Maciek? Był zachwycony!
Komplementował jej długie, blond włosy, śmiał się z jej durnych żarcików, a nawet zrobił sobie z nią zdjęcie. I to jakie – w mojej obecności objęła go za szyję, paplając, że kocha go, odkąd zaczęła oglądać jego program! Wstałam i wyszłam, ale mój mąż nie widział problemu!
„Ostatnio jesteś zwykłą histeryczką. Praca w telewizji niesie za sobą utratę prywatności, to zrozumiałe. A ty, zamiast robić mi sceny, powinnaś się cieszyć z tego, jak daleko zaszedłem” – powiedział mi wtedy.
Cóż, ja widziałam to wszystko w innych barwach. Na dworcu czekała na mnie mama.
– Maciek nie przyjedzie, jest zmęczony – powiedziałam z przekąsem.
– Dużo pracuje, ma prawo odpocząć w weekend – przytuliła mnie do siebie. – Chodź, tata czeka w samochodzie.
Jadąc z rodzicami przez krakowskie ulice, przyglądałam się ludziom na chodnikach. Tyle zakochanych par, roześmiane małżeństwa z dziećmi, a ja? Trzy lata po ślubie i u progu rozwodu – myślałam, czując, że do oczu cisną mi się łzy.
W domu rozkleiłam się zupełnie. Zapach szarlotki mamy, widok z okna mojego dawnego pokoju, nawet złośliwa kocica Mania – wszystko to zupełnie mnie rozczuliło. Tęskniłam za tym, co było, ale to już nie wróci.
– Nie mogę go zrozumieć, mamo – płakałam, siedząc z nią przy stole. – Mam dość tego. Gdziekolwiek razem pójdziemy, łażą za nim jakieś baby. Obcałowują go, a mnie mierzą pełnym jadu wzrokiem. Nieważne, czy kupujemy na obiad kurczaka w markecie, czy jesteśmy w pubie lub kinie – wszędzie są te jego cholerne fanki! Mamo, ja już nie mam siły. Maciek przestał pisać, przestaliśmy rozmawiać, nawet już razem nie sypiamy. Stał się jakimś zadufanym w sobie amantem! Wyszłam za polonistę, a mam w domu gwiazdę – skarżyłam się.
Mama przez chwilę nic nie mówiła, potem pogłaskała mnie po ręce.
– Córeczko, Maciek był u nas w Krakowie. Długo rozmawialiśmy, skarżył mi się. Ma żal, że nie jesteś z niego dumna. Mówi, że go nie doceniasz, że nie widzisz, jak się stara, żeby było wam dobrze...
– Był tutaj, żeby z tobą porozmawiać?
– Tak i wiem, że on bardzo cię kocha. Uważasz, że kryzys waszego małżeństwa to jego wina, ale ty też nie jesteś zbyt dobrą żoną. Chcesz żyć tak jak kiedyś, ale życie się nie cofa ani nie stoi w miejscu. Życie idzie do przodu, a ty musisz za nim nadążyć. Wracaj do męża, porozmawiaj z nim, zacznijcie od nowa. Nie marnuj szansy na szczęście. Mówisz, że przeszkadzają ci inne kobiety, ale przecież on cię z nimi nie zdradza.
Kiedy wróciła, jej twarz promieniała
– Tego nie byłabym taka pewna – syknęłam i wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
– Otworzę, to pewnie Walczakowa z dołu – powiedziała mama, wstając od stołu.
– Pamiętaj, co ci przed chwilą powiedziałam – szepnęła, siadając za stołem.
Obróciłam się. W progu stał mój mąż z bukietem konwalii w dłoni.
To był impuls – podeszłam i przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk. Wszystko musi się ułożyć – pomyślałam, a potem znowu zaczęłam płakać. Tym razem ze szczęścia.
Czytaj także:
„W delegacji straciłam reputację i najadłam się wstydu. Nie żałuję, bo dzięki temu mam cudownego męża”
„Mój mąż to śmierdzący leń, ale też skąpy cwaniak. Nie przyznał mi się, że wygrał w totka”
„Żona wepchnęła mnie w ramiona kochanki. Myślała, że dam się uwieść, a ona zgarnie majątek i zwieje ze swoim kochasiem”