„Mój mąż to śmierdzący leń, ale też skąpy cwaniak. Nie przyznał mi się, że wygrał w totka”

leniwy mąż fot. iStock, PeopleImages
„Dawid trafił szóstkę. Innego wyjaśnienia nie było. Miałam ochotę zapytać go o to, ale postanowiłam z tym poczekać. Czułam, że jego milczenie w tej sprawie ma drugie dno i intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła”.
/ 06.04.2024 21:15
leniwy mąż fot. iStock, PeopleImages

Po latach dowiedziałam się, że wyszłam za niezłego cwaniaka. Pewnego dnia Dawid ot tak rzucił pracę. Myślałam, że stał się pospolitym nierobem – pasożytem, który z własnego wyboru chce żyć na koszt bliskich. Ale nie. Mój mąż zataił przede mną, że na koncie ma miliony, jednak nie to było najgorsze. Okazało się, że gdy zdobył fortunę, przestałam być mu do czegokolwiek potrzebna.

Osiedlowa plotka dała mi do myślenia

– Pani Haniu, słyszała pani najnowsze plotki? – zapytała mnie Zofia, moja sąsiadka, gdy stałyśmy w kolejce w spożywczaku.

– Niezbyt interesują mnie rewelacje przekazywane pocztą pantoflową – powiedziałam (zgodnie z prawdą) i uśmiechnęłam się do niej.

– Och, ja też nie lubię plotkować, ale to akurat niezła rewelacja – nie odpuszczała.

– Rewelacja? – dopytałam, by wreszcie mogła się wygadać i skończyć ten temat.

– Pamięta pani tę dużą kumulację w totolotku? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, mówiła dalej. – Tylko jedna osoba trafiła szóstkę i wie pani gdzie? W tym nowym sklepie monopolowym, który otworzył się na parterze naszego bloku.

– Co pani powie.

– Ale to jeszcze nic. Rozmawiałam z Bożeną. Wie pani, z właścicielką tego sklepu. Podobno szczęśliwcem jest ktoś od nas, ale nie wiedziała, a może nie chciała powiedzieć kto.

Nagle ta plotka stała się dla mnie interesująca. Dodałam dwa do dwóch i skojarzyłam, że tamto losowanie, w którym ktoś rozbił bank, zbiegło się w czasie z nierozsądną (żeby nie powiedzieć głupią) decyzją mojego męża. Mniej więcej miesiąc temu Dawid rzucił pracę bez powodu, a jakby tego było mało, zaczął szastać kasą, jakby był królem Krezusem. Czy to właśnie Dawid był owym tajemniczym szczęśliwcem?

„Nie, to niemożliwe. Gdyby trafił szóstkę, na pewno powiedziałby mi o tym” – powtarzałam sobie i prawie zapomniałam o sprawie.

Patrzyła na mnie, jakby coś wiedziała

Prawie, bo skończywszy zakupy spożywcze, udałam się do tego nowego sklepu, o którym mówiła moja sąsiadka. „Chętnie napiłabym się białego wina” – pomyślałam. To było kłamstwo. W tygodniu nie wypijam nawet jednego małego kieliszka, a i w weekendy zdarza się sporadycznie, bym sięgnęła po cokolwiek z procentami. A mimo to poszłam do tego sklepu i poprosiłam o butelkę Tokaju.

– Jest pani pewna swojego wyboru? – zapytała i uśmiechnęła się pod nosem.

– Oczywiście. Wezmę Tokaj.

– A może jednak zaproponuję coś droższego? – nie ustępowała, jakby czekała, aż przyznam się jej do czegoś.

– Tokaj wystarczy. Niczego nie świętuję.

– Jak pani chce. Ale gdybym miała tyle pieniędzy, co pani, piłabym najlepsze wino – powiedziała z miną w stylu „mnie nie oszukasz” i tymi słowami zirytowała mnie nie na żarty.

– Szanowna, czy ja przyszłam do sklepu, czy do urzędu skarbowego? Bo szczerze mówiąc, nie podoba mi się, że zagląda mi pani do portfela. To jakiś pani zwyczaj? Ocenia pani wszystkich klientów, czy tylko wybranych?

– Przepraszam, nie chciałam pani urazić – powiedziała tonem wyrażającym mieszaninę zdziwienia i oburzenia.

Nie znałam zbyt dobrze tej kobiety. Wcześniej tylko dwa razy wchodziłam do jej sklepu, ale sądziłam, że zachowała się tak nie bez przyczyny. To wszystko było bardzo podejrzane, zwłaszcza że miesiąc wcześniej mój mąż zrobił największą głupotę, jaką mógł zrobić.

Musi zacząć się szanować

– Dawid, wstawaj – próbowałam dobudzić męża. – Już szósta. Jak się nie zwleczesz z łóżka, spóźnisz się do pracy.

– Nie idę do pracy – oznajmił i obrócił się na drugi bok.

– Masz urlop?

– Można tak powiedzieć.

„Można tak powiedzieć. Co to niby znaczy?” – pomyślałam, ale nie drążyłam tematu. Sama też spieszyłam się, bo do czasu dojazdu do pracy musiałam doliczyć przymusowe postoje w porannych korkach.

Gdy wróciłam, Dawida nie było w domu. Przyjechał dopiero dwie godziny po mnie, obładowany papierowymi torbami, na których widniały znaki towarowe drogich marek odzieżowych.

– Byłeś na zakupach? – zapytałam zdziwiona, że wydał tyle pieniędzy na ciuchy.

– Tak. Chciałem się trochę dopieścić.

– Czyżbyś przeżywał jakiś kryzys? – dopytywałam, niby żartem, a jednak na serio.

– Przeżywałem, ale to już historia.

– Co masz na myśli?

– Rzuciłem pracę – oznajmił jak gdyby nigdy nic.

– Oszalałeś? I co ty teraz będziesz robił?

– Jeszcze nie wiem. Coś wymyślę.

– Dlaczego zrobiłeś coś tak głupiego?

– To była przemyślana decyzja. Szef mnie nie doceniał. Za pracę, którą dla niego wykonywałem, powinien płacić mi przynajmniej dwa razy więcej. Muszę się szanować.

– Rzucasz pracę, wydajesz majątek na ciuchy... Człowieku, co się z tobą dzieje? Przechodzisz kryzys wieku średniego? Z czego niby będziemy żyć? Moja wypłata to za mało.

– Histeryzujesz. Mam oszczędności. Na razie nie muszę pracować. Rozejrzę się za czymś, jak trochę odpocznę.

Dawid rzeczywiście nie prosił mnie o pieniądze, za to wydawał niemało. Nowe ubrania, nowy smartfon, nowy tablet i kilka innych gadżetów. To wszystko musiało kosztować więcej, niż ja zarabiam przez miesiąc. Wtedy jeszcze nie podejrzewałam, że coś przede mną ukrywa. Myślałam, że powoli wkracza w ten osławiony kryzys. W końcu skończył już czterdzieści lat, a właśnie wtedy faceci zaczynają podsumowywać swoje życie i wyciągać idiotyczne wnioski. „Mój mąż stał się pospolitym nierobem. Innego wyjaśnienia nie ma”. A jednak było.

Postanowiłam bacznie obserwować męża

Dopiero gdy pani Zofia powiedziała mi, że ktoś z naszego bloku trafił kumulację, przyszło mi do głowy, że może chodzić o Dawida. Nie rozumiałam jednak, dlaczego o niczym mi nie powiedział. Uznałam, że muszę mieć go na oku.

W ciągu kolejnego miesiąca mój mąż wymienił całą zawartość swojej szafy z ubraniami. Żeby chociaż były to rzeczy z sieciówek, ale nie. Wszystko, nawet bokserki i skarpetki, miało na sobie logo jakiegoś znanego projektanta. Nie znam się na modzie, ale z ostrożnych szacunków wyszło mi, że zapłacił za to wszystko przynajmniej dwadzieścia tysięcy.

Niedawno przypadkiem podsłuchałam jego rozmowę przez telefon. Rozmawiał z autoryzowanym sprzedawcą amerykańskich motocykli.

„Pan chyba nie rozumie. Guzik mnie interesuje, ile to będzie kosztować. Harley ma być wyjątkowy. Chce, żebyście pomalowali ten model na szary mat i zdania nie zmienię” – niemal krzyczał do słuchawki.

To rozwiało resztkę wątpliwości. Dawid trafił szóstkę. Innego wyjaśnienia nie było. Miałam ochotę zapytać go o to, ale postanowiłam, że postanowiłam z tym poczekać. Czułam, że jego milczenie w tej sprawie ma drugie dno i intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła.

Mąż chce mnie zostawić

– Hanka, nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, ale po prostu nie mogę milczeć – powiedziała mi niedawno Patrycja, moja przyjaciółka.

– Co się stało, kochana?

– Wiesz, że w ostatnią sobotę Jędrek i Dawid byli razem w pubie.

– Wiem, ale nie rozumiem, do czego zmierzasz – przyznałam.

– Jędrek opowiedział mi, o czym rozmawiali. Prosił, żebym zachowała to dla siebie, ale ja po prostu nie mogę. Musisz się dowiedzieć.

– O czym? Wyduś to wreszcie.

– Dawid wypił o kilka piw za dużo i rozwiązał mu się język. Przyznał się Jędrkowi, że planuje się z tobą rozwieść. Gdy mój ślubny zapytał go, dlaczego chce to zrobić, on powiedział, że nie potrzebuje już żony, by wieść dostatnie życie. Hanka, nie wiem, co mu strzeliło do łba, ale chyba macie jakiś problem.

– No... i chyba nawet kilka milionów problemów.

Pożałuje, że nie nalegał na intercyzę

Tajemnica Dawida, którą wyjawiła mi Patrycja, powinna sprawić mi ogromny ból. I sprawiła, ale zmotywowała mnie też do rozmyślań na temat kondycji mojego związku z Dawidem. Jeżeli moja przyjaciółka mówiła prawdę, mąż był ze mną tylko dlatego, że we dwójkę żyje się łatwiej. Teraz gdy wygrał majątek, chce mnie opuścić, bo nie jestem mu już potrzebna.

To nawet składa się w logiczną całość. Będzie mógł więcej wydać na swoje zachcianki. Najwyraźniej jednak nie przemyślał tego zbyt dokładnie. Mamy wspólnotę majątkową, więc wszystko, co należy do mnie, w połowie należy do niego i odwrotnie. A to oznacza, że jeżeli sąd nie orzeknie rozwodu z mojej winy, będzie musiał oddać mi połowę wygranej.

Na razie nie wykonuję żadnych ruchów. Zachowuję się, jak gdyby nigdy nic. Dawid z kolei stał się dla mnie chłodny i zaczął kłócić się ze mną z byle powodu. Jakby szukał pretekstu, żeby się rozwieść. Proszę bardzo. Czekam na papiery. Zdziwi się, gdy będzie musiał oddać mi połowę pieniędzy. 

Czytaj także:
„Rodzina ciągle pyta, kiedy ślub. Wciskają mi, że mój termin ważności się kończy i żaden nie zechce starej kociary”
„Mój brat to wiejski podrywacz, który żadnej pannie nie przepuścił. Brał je sobie na sianko, bo miał dobry bajer”
„Mój syn to pantoflarz. Nawet po rozwodzie chce być lojalny, choć żona go zdradziła i upokorzyła”

Redakcja poleca

REKLAMA