„Nie udało mi się zmusić go do zaręczyn, więc sama się za to wzięłam. Moje oświadczyny zakończyły nasz związek”

załamana kobieta fot. iStock, fizkes
„To ty o wszystkim decydujesz! Mnie nie pozwalasz się niczym wykazać! Wymyśliłaś remont od a do zet. Wybrałaś mi markę i kolor samochodu. Dobierasz mi kumpli i krawaty. Nawet tuńczyka muszę kupować tylko tej firmy, którą lubisz”.
/ 27.03.2024 15:30
załamana kobieta fot. iStock, fizkes

Jeszcze nigdy nie byłam tak podekscytowana jak tamtego wieczoru! Znaliśmy się z Pawłem prawie dwa lata, kochaliśmy się i w duchu liczyłam, że wkrótce mi się oświadczy. Tym bardziej że pod koniec listopada mieliśmy obchodzić drugą rocznicę naszego poznania. Kiedy więc Paweł zaprosił mnie na kolację, oczekiwałam, że coś się wydarzy… Niestety, do zaręczyn nie doszło. Dostałam kwiaty i srebrny wisiorek, ale pierścionka – nie.

Czekałam, czekałam i czekałam

– Może oświadczy ci się w Boże Narodzenie? – pocieszała mnie siostra. – Pamiętasz? Ja swój pierścionek znalazłam właśnie pod choinką.

Pomyślałam, że ma rację. Tylko gdyby Paweł nie wpadł na ten pomysł, trzeba mu go delikatnie podsunąć.

– Uwielbiam święta – stwierdziłam przed Wigilią. – Mnie najbardziej cieszą prezenty, których się nie spodziewam…

– W tym roku na pewno taki dostaniesz – obiecał Paweł z uśmiechem. To mógł być tylko pierścionek!

– Wyobrażacie sobie coś bardziej romantycznego?! – paplałam podczas rozmów z siostrą i przyjaciółkami. – Przy stole cała rodzina, płoną świece, pachnie choinka, a on najpierw pyta mojego tatę o zgodę, a potem klęka i… – z wrażenia aż brakowało mi tchu. No i co? Pod choinkę dostałam karnet na warsztaty flamenco!

Byłam niepocieszona. Tak bardzo chciałam, żeby Paweł w końcu mi się oświadczył… Czułam, że jeśli nie zrobi tego w najbliższym czasie, zamienimy się w jedną z tych par mieszkających razem od niepamiętnych czasów, którym już nie chce się brać ślubu…

A ja marzyłam o białej sukni, pięknej ceremonii i Pawle przysięgającym mi przed ołtarzem miłość! „Dam mu jeszcze szansę: może oświadczy się w Sylwestra” – uznałam. Jechaliśmy ze znajomymi w góry – tam sceneria jest zawsze bajkowa.

Wszystkie koleżanki już zaplanowały ślub

Sylwester był huczny, jednak ukochany jeszcze raz mnie zawiódł. Choć w pewnej chwili byłam już nawet pewna, że się oświadczy… To było w Nowy Rok. Braliśmy udział w kuligu i otuleni kocem siedzieliśmy w ostatnich saniach.

Kiedy Paweł nachylił się i mnie pocałował, serce zaczęło mi szybciej bić… Ale on tylko powiedział, że straszny ziąb, i zaczął wyć jakąś góralską przyśpiewkę, którą podchwycili wszyscy znajomi!

– Lidka, on nie chce się ze mną żenić! – rozryczałam się kilka dni później podczas odwiedzin u siostry. – Wszystkie moje przyjaciółki już się pozaręczały, niektóre biorą ślub tego lata, tylko my żyjemy na kocią łapę… – chlipałam.

Moja siostra była innego zdania.

– Paweł cię kocha – oznajmiła stanowczo. – I na pewno w końcu się oświadczy. Przecież nie tak dawno mówił, że chciałby mieć wesele w tym świeżo wyremontowanym dworku za miastem, pamiętasz? – dodała. – Nie rycz. Spędziliście super święta i Sylwestra, dobrze wam razem, a ty myślisz tylko o tym, że nie masz jeszcze na palcu pierścionka.

– Łatwo ci gadać! – żachnęłam się. – A kiedy tobie oświadczył się Łukasz? Po pół roku znajomości! W dodatku w święta, przy całej rodzinie!

Skręcało mnie z zazdrości, bo Lidka była ode mnie trzy lata młodsza.

– Walentynki! – wykrzyknęła moja siostra w odpowiedzi. – Pewnie Paweł czeka na walentynki! Może nawet zabierze cię do Paryża? Albo do Wenecji?

Walentynki? Zdziwiłam się, że sama o tym nie pomyślałam. Przecież to już za miesiąc – zdałam sobie sprawę i nagle nabrałam pewności, że Paweł oświadczy się właśnie wtedy. Zaczęłam się nawet odchudzać i chodzić do solarium, żeby wyglądać szałowo…

Niestety… Choć mój chłopak podał mi śniadanie do łóżka, a potem przyszedł z bukietem krwistoczerwonych róż, nadal nie dał mi pierścionka. A w walentynkowy wieczór zaprosił mnie tylko na spacer. Wracałam do domu wściekła.

– Można wiedzieć, co cię gryzie? Spędziliśmy miłe święta, świetnie się bawiliśmy w Sylwestra, a ty ciągle jakaś taka nadąsana – wkurzył się, kiedy czekaliśmy na windę. – Co jest grane?!

– Nic – warknęłam, kończąc dyskusję.

Nagle mnie olśniło

Skoro jest takim niedomyślnym idiotą, to gadać z nim nie będę! Chyba największy palant by się domyślił, że po dwóch latach mieszkania ze sobą każda kobieta czeka na coś więcej! Tylko mój facet radośnie udawał, że nie wie, o co chodzi…

Parę dni później zwierzyłam się przyjaciółce, a ona dała mi zaskakującą radę.

Sama mu się oświadcz! – nakazała mi ze śmiechem. – Ja powiedziałam mojemu Jurkowi, że chciałabym wziąć ślub, on się ze mną zgodził, i właśnie planujemy weselisko… A poza tym, jak go postawisz przed faktem dokonanym, to się zmobilizuje i zacznie działać. Inaczej będzie pewnie chciał tak żyć z tobą w nieskończoność – przekonywała.

Nie byłam przekonana do tego pomysłu. Zdecydowałam się dopiero w maju. Zamówiłam stolik w restauracji przy rynku, włożyłam śliczną sukienkę i wyciągnęłam Pawła na kolację. Lokal był drogi, ale okazja niecodzienna; zresztą to ja płaciłam! Paweł wyglądał na zaskoczonego. I chyba go przerażała wizja rachunku…

– Mogę wiedzieć, co świętujemy? – zapytał, kiedy czekaliśmy na kelnera.
Wzięłam głęboki wdech, a potem powiedziałam, że nasze zaręczyny.

– Pomyślałam, że skoro nie zamierzasz mi się oświadczyć, to sama cię o to zapytam – palnęłam, ale nie dane mi było dokończyć, bo Paweł zerwał się zza stołu.

– Wiesz co?! Mam tego dość! Planujesz każdy nasz krok, chcesz rządzić wszystkim! Ale żeby mi się oświadczyć, to już chyba przesada?! – wrzasnął, ignorując stojącego obok kelnera. – A tak do twojej wiadomości, miałem zamiar poprosić cię o rękę w twoje urodziny. Zarezerwowałem pensjonat w górach, kupiłem pierścionek… Ale skoro zepsułaś niespodziankę, nie ma o czym mówić!

Prawie go straciłam

Kiedy wróciłam do mieszkania, Pawła w nim nie było. Nazajutrz zadzwonił i oznajmił, że wyprowadza się do kumpla. Rozpłakałam się i to chyba zmiękczyło mu serce. Przyjechał po godzinie.

– Dobrze, zostanę, ale musisz przemyśleć swoje zachowanie – powiedział. – To ty o wszystkim decydujesz! Mnie nie pozwalasz się niczym wykazać! Wymyśliłaś remont od a do zet. Wybrałaś mi markę i kolor samochodu. Dobierasz mi kumpli i krawaty. Nawet cholernego tuńczyka muszę kupować tylko tej firmy, którą lubisz – wrzasnął. – Nie chcę tak żyć!

– Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi… – wyjąkałam zaskoczona.

– Jesteśmy, tylko się tak nie rządź! – sapnął, wsuwając mi w rękę… puzderko.

Oniemiałam. W środku był śliczny pierścionek z brylancikami!

– Proszę, niespodziankę i tak już diabli wzięli – burknął, po czym spytał ponuro: – Bożenko, czy zostaniesz moją żoną?

Zarzuciłam mu ręce na szyję i niemal go zgniotłam w uściskach. Chyba nawet zapomniałam powiedzieć „tak”… To wcale nie był koniec niespodzianek. W moje urodziny, podczas zaręczynowej kolacji dostałam… drugi pierścionek!

– Nie spodziewałaś się, co? – zaśmiał się Paweł. – Jest, jak chciałaś.

Bardziej romantycznie być nie mogło!

Czytaj także:
„Koleżanki z pracy namawiały mnie, żebym zaszła w ciążę. Musiałam tylko znaleźć kandydata na tatusia”
„Zakochałem się w stażystce, a ona ze mnie zakpiła. Byłem dla niej trofeum, którym mogła się chwalić koleżankom”
„Mąż nalega na przeprowadzkę do teściów. Nie mam ochoty zostać ich opiekunką po tym, jak mnie potraktowali”

Redakcja poleca

REKLAMA