„Moje małżeństwo umierało, łączył nas tylko papierek, a do pieca dokładała teściowa. Nasze życie odmienił pewien pierścionek”

Nieszczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Zaraz po przyjściu do domu Krzysiek wyciągnął z barku butelkę czerwonego wina, aby złagodzić emocje, ale ja wciąż byłam pobudzona. Upiłam dosłownie łyk z kieliszka i zaciągnęłam go do łóżka. Kochaliśmy się po raz pierwszy od dłuższego czasu i jakby wstąpiła w nas nowa, niesamowita energia”.
/ 13.12.2022 09:15
Nieszczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Pamiętam, że był ładny, słoneczny dzień. Koniec września. Wzięłam wolne u szefowej, aby pójść do lekarza. Zaczęły się u mnie problemy z kręgosłupem od pracy przy biurku, jak to w księgowości – ciężko wstać od papierów. W domu nie lepiej – wieczorem mąż mi zawsze coś swojego podrzuca, bo prowadzi niewielką firmę przewozową. Czasem się śmiałam, że już tylko te powiązania księgowe trzymają nas ze sobą, bo jednak po ponad 20 latach małżeństwa, to nie to samo, co na początku, zwłaszcza kiedy dorosłe dzieci fruwają już po świecie.

Wróćmy jednak do tamtego słonecznego dnia. Po wyjściu z przychodni nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. Do domu wracać mi się nie chciało, czekało na mnie pranie i papiery męża. Kupiłam więc jakiś kolorowy magazyn w kiosku i ruszyłam spacerkiem do pobliskiego parku, aby posiedzieć na ławce, poczytać i skorzystać z ostatnich chwil łaskawej pogody.

Spędziłam tak prawie godzinę, aż zgłodniałam. Wstałam z ławki i zaczęłam się trochę rozciągać, jak zalecał ortopeda. Ludzi w parku prawie nie było, wszyscy w pracy, więc śmiało wywijałam ramionami. W końcu zrobiłam lekki skłon w przód i wtedy go zobaczyłam.

Coś zalśniło pod ławką na brudnej ziemi w kępce trawy. Schyliłam się i podniosłam złoty pierścionek z zielonym oczkiem. Wytarłam go chusteczką – chyba trochę pod ławką przeleżał, bo był solidnie zabrudzony – i obejrzałam pod słońce. Na pewno był złoty, nawet miał jubilerską próbę, a kamień wyglądał mi na szlachetny.

Nie wiedziałam, co począć ze znaleziskiem

Pierścionek był naprawdę piękny, średniej wielkości, a jego szlifowane oczko mrugało do mnie zalotnie, kusiło, aby cacko przymierzyć. Serce się jednak we mnie tłukło. Co, jeśli ktoś go szuka, nie może pogodzić się ze stratą? Może powinnam iść z tym na policję? Ale co oni pomogą. Pewnie włożą go do jakiejś szafy albo ktoś zabierze sobie do domu – w mojej głowie trwała mała gonitwa myśli.

Wreszcie włożyłam pierścionek na środkowy palec. Pasował, jakby był zrobiony specjalnie dla mnie, choć pewnie świetnie wyglądałby i na tym obrączkowym. Tak, wyglądał na zaręczynowy, taki, który się daje od serca. Pełna sprzecznych uczuć wróciłam z pierścionkiem na palcu do domu. Od razu powiedziałam o wszystkim mężowi.

Nie chciałam błyskotki przed nim ukrywać, nie chciałam jej zdejmować, nie mogłam przestać na nią patrzeć i zastanawiać się, jaka historia się za nią kryła. Najpewniej banalna – ktoś po prostu pierścionek zgubił. Choć oczywiście ciekawsza byłaby historia o klejnocie wyrzuconym w złości czy żalu.

Mąż mnie jednak nieźle wkurzył… 

– Nie powinnaś tego pierścionka nosić, trzeba go oddać, nie wiem, na policję? – zastanawiał się, zupełnie nie rozumiejąc mojego zachwytu.

– Tak?! Mam oddać? Szkoda, że dawno niczego ładnego od ciebie nie dostałam! A poza tym… znalezione, nie kradzione – ucięłam temat.

Koleżanki z pracy zauważyły pierścionek od razu na porannym papierosie. Były zachwycone. Dopytywały, czy to od męża. Nie chciałam opowiadać o grzebaniu w ziemi i ślepym losie.

– Owszem – skłamałam – to wcześniejszy prezent na moje urodziny.

To niewinne kłamstwo dręczyło mnie cały dzień i ostatecznie po powrocie z pracy włożyłam pierścionek do kasetki z biżuterią.

– Leż tu, jakby cię nie było – powiedziałam, zamykając kasetkę, i na jakiś czas o pierścionku zapomniałam.

Uśmiechnął się do mnie znowu swoim zielonym oczkiem, kiedy szykowałam się na 50. rocznicę ślubu teściów. Był już prawie listopad, było zimno i nie chciało mi się wychodzić, zwłaszcza że nie przepadałam za rodzicami Heńka, którzy byli wobec mnie od zawsze kąśliwi. Podobnie zresztą jak wobec męża córki. Dlatego właśnie dzisiaj cię założę, utrę im nosa – uśmiechnęłam się do siebie w duchu. Po którymś toaście teściowa oczywiście nie wytrzymała siedzenia w miłej rodzinnej atmosferze.

– Boże, Tereska, jak ty się nosisz? W twoim wieku taki dekolt? To nie wypada! – powiedziała, krzywiąc twarz w złośliwym uśmiechu, a ja zacisnęłam zęby. – A ten pierścionek? Co to znowu? Mój biedny syn musi tyrać na twoje zachcianki!

Już miałam powiedzieć, że od Heńka nie dostaję takich prezentów, ale wzruszyłam tylko ramionami. To tylko rozsierdziło teściową i pozornie niewinna słowna przepychanka przerodziła się w prawdziwą rodzinną awanturę. Mój mąż był między młotem a kowadłem, próbował łagodzić nieudolnie konflikt. Do wszystkiego włączył się szwagier, wypłynęły zapiekłe żale. Po kilku minutach miałam tego dość, więc po prostu ostentacyjnie wyszłam, trzaskając drzwiami; choć raczej nie było tego słychać – przy stole wciąż wrzało.

Ruszyłam przed siebie ciągle wzburzona. Szukałam w kieszeniach płaszcza papierosów, ale jak na złość ich nie miałam. Weszłam więc do pierwszego lepszego sklepu, zaczęłam po nim chodzić, oglądać bezmyślnie puszki z fasolką i groszkiem, byle się jakoś uspokoić. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię tak mocno, że wypuściłam puszkę, która z hukiem uderzyła o sklepową podłogę i potoczyła się w stronę kasy.

– To pani! – usłyszałam syk.

Obok mnie stała kobieta. Na oko po trzydziestce, ubrana elegancko, na czarno. Cała się trzęsła.

Nigdy więcej nie pójdę do teściowej

Nic z tego nie rozumiałam i nie chciałam. Miałam dość emocji jak na jeden dzień, marzyłam o wskoczeniu pod kołdrę, a nawet o tym, żeby przytulił mnie ten mój niewdzięczny mąż, żebym poczuła się bezpiecznie.

– Oddaj mój pierścionek, złodziejko! Oddaj mi męża! – za to dama w czerni nie odpuszczała i awanturowała się dalej. – Zabrałaś mi Zbyszka, zabrałaś pierścionek zaręczynowy, co jeszcze chcesz wziąć? Jeszcze masz czelność kręcić się pod naszym domem?!

– Ale ja pierścionek znalazłam, nie znam żadnego Zbyszka… – próbowałam przebić się przez jej wściekły słowotok.

– A weź go sobie, weź, i ty się przejedziesz, przekonasz się, jaki jest… – wybełkotała kobieta; niby elegancka, ale wyglądała na wariatkę.

W epicentrum kolejnej awantury z moim udziałem niespodziewanie wkroczył Krzysiek. Być może krzyki moje i tej obcej kobiety słychać było aż na ulicy. Ona rzuciła się na niego, chyba starała się znaleźć w nim sprzymierzeńca, udowodnić, że go zdradzam z jej mężem, tym Zbyszkiem, którego na oczy nie widziałam. Tego było dla mnie za wiele. Zdjęłam pierścionek i wepchnęłam jej w rękę.

– Droga pani, ja nie potrzebuję Zbyszka ani innego, bo najlepszy seks i życie mam z tym tutaj, moim mężem.

Krzysiek pobiegł za mną

– Mam nadzieję, że mi wierzysz! – krzyknęłam do niego wciąż wzburzona, na co w obronnym geście podniósł ręce i zapewnił:

– Oczywiście! Oczywiście, że ci wierzę, kochanie!

Zaraz po przyjściu do domu Krzysiek wyciągnął z barku butelkę czerwonego wina, aby złagodzić emocje, ale ja wciąż byłam pobudzona. Upiłam dosłownie łyk z kieliszka i zaciągnęłam go do łóżka, choć do tej pory rzadko inicjowałam seks. Kochaliśmy się po raz pierwszy od dłuższego czasu i jakby wstąpiła w nas nowa, niesamowita energia.

Kiedy obudziliśmy się rano, wszystko powtórzyliśmy bez słowa porozumienia i obiecaliśmy sobie jak najrzadziej odwiedzać jego rodziców. Też mamy swoje lata i takie rodzinne kłótnie są nie na nasze nerwy.

Lepiej chwile spędzić miło we dwoje. Trzeba jednak przyznać, że cała ta seria niefortunnych zdarzeń – wywołanych przez niewinny, zdawałoby się, pierścionek – sprawiła, że nasze życie łóżkowe na nowo rozkwitło. A na urodziny dostałam od męża… złoty pierścionek, oczywiście z zielonym oczkiem. 

Czytaj także:
„Na myśl, że nigdy nie będę tatusiem, traciłem grunt pod nogami. Myślałem, że gorzej być nie może... i miałem rację”
„Nastoletni syn zamiast latać za dziewuchami, siedział w książkach. Gdy w końcu nam kogoś przedstawił, byłam w szoku...”
„Prawie nikt nie wie, że mam kasy jak lodu. Udaję biedaka, bo nie chcę, by ludzie oceniali mnie przez pryzmat pieniędzy”

Redakcja poleca

REKLAMA