„Moje małżeństwo nie dotrwało nawet do nocy poślubnej. Mogę za to podziękować prezentowi od świadka”

smutna panna młoda fot. Getty Images, Westend61
„Na ekranie pojawiło się coś, co zmroziło mi krew w żyłach. To była scena z wieczoru kawalerskiego Pawła. Widać było go z kolegami w klubie, otoczonego kobietami. Jedna z nich tańczyła przed nim, a Paweł śmiał się i klepał ją po pośladkach”.
/ 19.12.2024 17:30
smutna panna młoda fot. Getty Images, Westend61

Siedziałam przy stole, wpatrując się w mojego świeżo poślubionego męża. Paweł wyglądał na zrelaksowanego, żartował z gośćmi i uśmiechał się szeroko. W sali panowała radosna atmosfera – idealny początek naszego wspólnego życia. Nie wiedziałam wtedy, że za chwilę to uczucie zostanie brutalnie zburzone.

Prezent z koszmaru

Oczepiny były w pełnym rozkwicie, a goście bawili się znakomicie. Wśród śmiechu i toastów Magda zaprosiła wszystkich do oglądania filmu, który przygotował Krzysiek – najlepszy przyjaciel Pawła i jego świadek.

– Drodzy państwo, teraz coś specjalnego – zapowiedział Krzysiek, stając z mikrofonem przed ekranem. – Mały montaż filmików z życia naszego Pawła. Będzie śmiesznie, będzie wzruszająco, a przede wszystkim – nikt o tym nie zapomni!

Goście zaczęli klaskać, a światła na sali przygasły. Na ekranie pojawiły się zdjęcia z dzieciństwa Pawła, z wakacji, a potem z naszych wspólnych chwil – zaręczyn, podróży, świąt spędzanych razem. Poczułam, jak łzy wzruszenia napływają mi do oczu.

– Spisał się – szepnęłam do Pawła.

– Krzysiek zawsze ma dobre pomysły – odpowiedział z uśmiechem.

Film wciąż wywoływał śmiech i radość wśród gości. Aż nagle... Na ekranie pojawiło się coś, co zmroziło mi krew w żyłach. To była scena z wieczoru kawalerskiego Pawła. Widać było go z kolegami w klubie, otoczonego kobietami. Jedna z nich tańczyła przed nim, a Paweł śmiał się i klepał ją po pośladkach. Kolejna scena: tancerka siada mu na kolanach, a on obejmuje ją w pasie.

Sala zamarła. Goście przestali się śmiać, a ja poczułam, jak serce mi się ściska.

– Co to ma być? – wyszeptałam, patrząc na Pawła.

To chyba jakieś nieporozumienie… – wymamrotał, blady jak ściana.

Na ekranie pojawił się Krzysiek, który w pijackim bełkocie krzyczał: „Paweł, ostatnia noc wolności! Korzystaj, zanim zaczniesz nowe życie!”. Siedziałam sparaliżowana, nie wiedząc, czy się śmiać, czy płakać. W końcu wybuchłam:

Zażądałam wyjaśnień przy wszystkich

Nie wytrzymałam. Wstałam od stołu, czując, jak złość i upokorzenie mieszają się we mnie w eksplodującą mieszankę.

– Paweł, co to ma być? – powiedziałam, wskazując ręką na ekran, gdzie wciąż widniała scena z tancerką.

Paweł poderwał się na równe nogi, próbując chwycić mnie za rękę.

– Martyna, proszę, to nie tak, jak myślisz – powiedział, ale w jego głosie wyraźnie słychać było panikę.

– Nie tak, jak myślę? – wybuchłam. – Przecież widziałam to na własne oczy. Bawiłeś się świetnie, prawda?

Goście szeptali między sobą, a atmosfera na sali gęstniała z każdą sekundą. Krzysiek, stojący przy ekranie, wyglądał na kompletnie zaskoczonego.

Co ty najlepszego narobiłeś? – warknął Paweł, odwracając się do niego.

– Myślałem, że to będzie zabawne – odpowiedział Krzysiek, wzruszając ramionami. – Przecież nic poważnego się nie wydarzyło.

– Nic poważnego?! – rzuciłam ostro, patrząc to na Pawła, to na Krzyśka. – Mój mąż – bo przecież dopiero co nim został – dotykał innych kobiet, a jego przyjaciel uważa to za zabawne.

Paweł spróbował złapać mnie za rękę, ale wyrwałam się, patrząc mu prosto w oczy.

– To był wieczór kawalerski. To nic nie znaczyło! – tłumaczył się, ale jego głos był zbyt słaby, by przekonać nawet jego samego. Przestań robić sceny – wysyczał Paweł, nachylając się bliżej mnie. – Jesteśmy na własnym weselu.

Spojrzałam na niego z chłodnym spokojem, który samą mnie zaskoczył.

To ty zrobiłeś z tego przedstawienie, Paweł – powiedziałam, prostując się. – Nie ja.

Moje wesele było zrujnowane

Wybiegłam z sali weselnej, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam pozwolić, by ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Zatrzymałam się na parkingu, opierając się o maskę samochodu. Oddychałam szybko, próbując opanować drżenie rąk. Kilka minut później wybiegła za mną Magda.

– Co mam robić, Magda? – zapytałam, nie próbując nawet ukryć łez. – Jak mam teraz spojrzeć na niego, wiedząc co wyprawiał?

Magda położyła rękę na moim ramieniu, próbując mnie uspokoić.

– Nie podejmuj teraz decyzji – powiedziała cicho. – Jesteś w szoku. Potrzebujesz czasu, żeby to przemyśleć.

– Cała moja rodzina, wszyscy nasi znajomi… widzieli, co on robił. Jak mogę mu zaufać po tym wszystkim?

Tymczasem na sali sytuacja wymykała się spod kontroli. Goście zaczęli się rozchodzić, niektórzy dyskretnie, inni rzucając Pawłowi wymowne spojrzenia. Kilka osób próbowało rozmawiać z Magdą, by dowiedzieć się, co się właściwie dzieje, ale ona ignorowała pytania.

– Powinnaś z nim porozmawiać – powiedziała Magda, patrząc mi w oczy.

– Teraz? – zapytałam z niedowierzaniem. – Po tym wszystkim?

– Jeśli tego nie zrobisz, to będzie koniec – stwierdziła stanowczo. – A jeśli zrobisz… może i tak będzie, ale przynajmniej nie będziesz żałować, że nie dałaś mu szansy na wyjaśnienie.

Wzięłam głęboki oddech. Magda miała rację – musiałam to zakończyć w sposób, który pozwoli mi spojrzeć sobie w oczy.

Dałam mu szansę się wytłumaczyć

Po chwili wahania wróciłam do sali weselnej. Goście byli już w większości rozproszeni – niektórzy zniknęli, inni stali w grupkach, wymieniając szeptane uwagi. Paweł siedział przy stole, patrząc pustym wzrokiem w przestrzeń. Gdy mnie zobaczył, podniósł się powoli.

– Martyna, proszę, wysłuchaj mnie – zaczął, a w jego głosie słychać było desperację.

Podeszłam bliżej, ale zatrzymałam się kilka kroków od niego.

– Mów – rzuciłam chłodno.

To, co widziałaś, to była głupota – powiedział, a jego dłonie drżały. – Wieczór kawalerski wymknął się spod kontroli, ale to naprawdę nic nie znaczyło.

– Nic nie znaczyło? – powtórzyłam. – A jednak teraz znaczenie ma.

Paweł spuścił wzrok, jakby nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.

– Przepraszam – powiedział cicho. – Nigdy nie chciałem cię zranić.

Westchnęłam, czując, jak zmęczenie przytłacza mnie coraz bardziej.

– Nie chodzi tylko o to, co zrobiłeś – powiedziałam. – Chodzi o to, że to ty miałeś być moją ostoją. A teraz… Jak mam wierzyć w coś, co już na starcie jest pęknięte?

– Martyna, to był błąd – powiedział z naciskiem. – Jeden głupi wybryk.

– I może tak było – odpowiedziałam. – Ale dla mnie to za dużo.

Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Paweł wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zabrakło mu słów. W końcu spojrzałam na niego po raz ostatni.

– Czas pokaże, czy mogę ci zaufać – powiedziałam. – Ale teraz potrzebuję czasu.

Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając go samego na tej sali. Wiedziałam, że nie mogę podjąć decyzji w jednej chwili, ale jednego byłam pewna: musiałam wybrać siebie.

Byłam w kropce

Siedziałam na ławce przed moim mieszkaniem, patrząc, jak nocne światła rozjaśniają pustą ulicę. W głowie wciąż krążyły myśli o tym, co wydarzyło się na weselu. Miał to być początek nowego życia, a zamiast tego wszystko rozpadło się na kawałki.

Telefon wibrował w mojej dłoni. Wiadomości od Pawła przychodziły jedna za drugą. „Kocham cię.” „Przepraszam.” „Daj mi szansę to naprawić.”
Otworzyłam je, ale nie odpisałam. Wiedziałam, że to nie czas na słowa.
Magda pojawiła się z butelką wina. Jak zawsze była przy mnie, gotowa pomóc, gdy moje życie się sypało. Usiadła obok mnie i milczała, dopóki sama nie zaczęłam mówić.

– Myślałam, że go znam – powiedziałam, wpatrując się w nocne niebo. – Że jest człowiekiem, któremu mogę zaufać.

Magda nalała wina do dwóch plastikowych kubków i podała mi jeden.

– Może jest – odpowiedziała. – Ale to ty musisz zdecydować, czy warto go sprawdzić jeszcze raz.

Westchnęłam, biorąc łyk.

– Zawsze wierzyłam, że miłość przetrwa wszystko – powiedziałam. – Ale teraz wiem, że bez zaufania miłość jest tylko iluzją.

Magda podniosła kubek w geście toastu.

– Za ciebie, Martyna. Za to, że miałaś odwagę postawić granice.

Stuknęłyśmy się kubkami, a ja poczułam, jak ciężar na moich barkach zaczyna się zmniejszać. Nie wiedziałam jeszcze, co przyniesie przyszłość. Ale wiedziałam, że już nigdy nie pozwolę, by ktoś traktował moje zaufanie jako coś oczywistego. Czasami miłość to za mało – trzeba jeszcze mieć odwagę, by postawić siebie na pierwszym miejscu.

Martyna, 29 lat

Czytaj także:
„Płacząc nad karpiem ze zmęczenia, przysięgłam sobie spokojne święta. Mam gdzieś rodzinne tradycje”
„Od 20 lat w Święta kłamię rodzinie w żywe oczy. Wolałabym w tym czasie całować kochanka”
„W Wigilię jestem miła nawet dla podłej matki, bo bogata babcia ma mnie na oku. Poświęcam się tylko dla spadku”

Redakcja poleca

REKLAMA