Cieszyłem się na swoje dwudzieste urodziny. „Za kilka godzin przestanę być nastolatkiem” – przebiegło mi przez myśl. Zaprosiłem wielu przyjaciół i wiedziałem, że alkohol będzie lał się strumieniami. Zapowiadało się na niezłą zabawę. I tak było. W ciągu kilku godzin przez moje mieszkanie przewinęło się mnóstwo ludzi. Jednych dobrze znałem, innych niekoniecznie, bo przyszli do towarzystwa. Impreza była przednia.
Kiedy zaczęło świtać, spojrzałem na mieszkanie i złapałem się za głowę. Wszędzie walały się butelki po alkoholu, a w wykładzinę wdeptane były chipsy. „Dobrze, że mama wyjechała na weekend do babci, do niedzieli wieczór może uda mi się posprzątać ten cały bajzel” – pomyślałem.
W dużym pokoju dwóch moich najlepszych kumpli zalegało na kanapie. Każdy miał przy nodze puszkę zwietrzałego piwa i z zapartym tchem grali w jakąś grę na telewizorze. Jej grafika wydała mi się dość prymitywna, ale znajoma. Podszedłem bliżej…
– Co to jest? – zapytałem.
– Stary, ale czad! – odezwał się Krzysiek podnieconym głosem. – To „RalliSport Challenge”! Wyobrażasz sobie? Nie grałem w to od stuleci! – Skąd to macie? – zainteresowałem się.
Teraz rozpoznałem tę charakterystyczną grafikę
Kiedy ta gra pojawiła się na rynku, miałem zaledwie cztery lata. Wtedy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zwłaszcza te wszystkie samochody, którymi się w niej jeździło – Ford Focus, Mitsubishi Evo i Subaru Impreza. Aż drżałem z podniecenia, gdy mój tata odpalał grę. Pamiętałem tego pierwszego Xboxa, który pojawił się na rynku i którego mój tata od razu kupił, wkurzając tym niemiłosiernie mamę.
– No, teraz to dopiero zacznie się granie! – skomentowała.
Zginął, gdy miałem osiem lat. Do dziś bardzo mi go brakuje. Tata uwielbiał gry komputerowe. Był ich prawdziwym fanem. Nie wiem, czy można było o nim powiedzieć, że był uzależniony? Chyba nie, przecież normalnie pracował i udzielał się w domu. Był wspaniałym ojcem, bardzo wysportowanym…
To on nauczył mnie jeździć na rowerze, na nartach, i pewnie nauczyłby mnie jeszcze wielu rzeczy, gdyby nie odszedł tak nagle. Zginął w wypadku samochodowym, chociaż prowadził świetnie. Nie on zawinił. Na jezdnię wbiegł łoś, tata próbował go ominąć i jego samochód wpadł w poślizg. Inny kierowca, który widział wypadek, zatrzymał się i reanimował tatę do przyjazdu karetki. Na próżno.
Jako ośmioletni chłopak zostałem bez ojca
Nie ma dnia, abym go nie wspominał. Często się także zastanawiam, jak by to było, gdyby nadal był ze mną.
– No, skąd to macie? – ponowiłem pytanie, bo moi kumple zajęci graniem, nie spieszyli się z odpowiedzią.
W końcu jeden z nich odwrócił łaskawie do mnie głowę i wskazał na pawlacz w przedpokoju.
– A tam było!
Przez chwilę poczułem się zdezorientowany, zanim zrozumiałem, że moi podpici kumple, jeden Pan Bóg wie dlaczego, dobrali się do pawlacza i wyciągnęli z niego starego Xboksa, toporny model z 2001 roku – właśnie ten pierwszy, który kupił mój tata. Zupełnie o nim zapomniałem.
– Kto wam pozwolił tam grzebać? – wściekłem się teraz.
– Stary, wyluzuj. Alkoholu już nie było... Sądziliśmy, że może tam się coś ukrywa – wybełkotał Andrzej. Po czym dodał: – Ten gościu jest niesamowity! Ale ja go pokonam!
– Jaki gościu?!
– No ten, który grał przed nami! Tylko zobacz, jaki ma czas przejazdu. Rekordowy. Ale dam radę… – wyjaśnił mi Andrzej.
Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że kumple ścigają się właśnie z moim ojcem! W tej grze najszybszy przejazd był zapisywany. A że mój tata był najlepszy w „RalliSport Challenge”, to właśnie jego przejazd niebieskim Mitsubishi Evo został zapamiętany ponad dziesięć lat temu!
Nie grałem w tę grę, odkąd tata odszedł
Mama spakowała Xboksa w pudełko z kilkoma innymi rzeczami po tacie i schowała do pawlacza.
– Teraz go pokonam! – krzyknął nagle Andrzej.
– Nie! – rzuciłem się na niego i zakończyłem grę. – Zostaw!
– Zwariowałeś? Za chwilę bym go wyprzedził! – obraził się.
Ale ja byłem szczęśliwy, że udało mi się zapobiec skasowaniu wyniku mojego taty. Kiedy już wyrzuciłem kumpli z domu, sam usiadłem przed telewizorem i włączyłem starą grę.
– Cześć, tato. Pościgamy się, jak za dawnych lat? – zapytałem.
Wybrałem auto, a na starcie pojawiło się, jako mój przeciwnik, niebieskie Mitsubishi Evo. Ścigałem się ze swoim ojcem i czułem się, jakby znowu siedział obok mnie.
Niemal słyszałem jego triumfalne okrzyki i radosny śmiech. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. To był najpiękniejszy urodzinowy prezent.
Czytaj także:
,,Uknułem intrygę, by dostać awans. Julitę zwolniono przeze mnie, a teraz próbuję zdobyć jej wybaczenie i miłość"
„Najlepsza przyjaciółka odradzała mi związek z Mirkiem. Teraz już wiem, dlaczego była sceptyczna”
„Kiedy dowiedziałam się o chorobie, wszyscy sąsiedzi postawili na mnie piąty krzyżyk. I bardzo dobrze, dzięki temu walczyłam”