„Moją żonę poznałem w dość nietypowy sposób. Zanim po raz pierwszy ją zobaczyłem, zakochałem się w... jej głosie”

mężczyzna rozmawia przez telefon fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Zawsze czułem radość i podniecenie, gdy słyszałem jej głos w słuchawce. Ona chyba też musiała lubić te >>rozmowy<<. Byłem przekonany, że gdy mówiła, z jej ust nie znikał uśmiech. Ni to z rozbawienia, ni to z zadowolenia z faktu, że jest jakiś mężczyzna, który chce słuchać o rzeczach go nie interesujących, tylko po to, by usłyszeć jej głos”.
/ 10.10.2022 22:00
mężczyzna rozmawia przez telefon fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Ma pani miły głos – nie mogłem się powstrzymać od tej uwagi.

– Dziękuję, ale… nie po to do pana dzwonię. Chciałabym przedstawić ofertę naszego towarzystwa ubezpieczeniowego, a w szczególności…

– Dziękuję, nie interesuje mnie to – rzuciłem niedbale do słuchawki, głaszcząc Bazyla, mojego jamnika, po łebku.

– W takim razie dziękuję za rozmowę.

– Proszę się nie rozłączać… Niech pani opowie mi o tej ofercie.

– Przecież nie był pan zainteresowany.

– Ale mam ogromną ochotę posłuchać pani głosu, pani... Kasiu. Dobrze zapamiętałem pani imię?

Przez pół roku rozmawialiśmy z 10 razy

Moja rozmówczyni była trochę zakłopotana tą propozycją. Z jednej strony wiedziała, że mówi na darmo. A z drugiej wewnętrzne przepisy nie pozwalały jej się rozłączyć, jeśli klient chciał wysłuchać oferty. Dlatego musiała mi ją przedstawić. Na końcu powtórzyłem, że nie jestem zainteresowany, ale może zadzwonić za tydzień.

Sam nie wiem, czemu to zaproponowałem. Nie znoszę telefonicznych akwizytorów. Niemal automatycznie, po pierwszych słowach, mówię: „Nie jestem zainteresowany” i się rozłączam. Ale głos pani Kasi działał na mnie tak, że wysłuchałem nudnej oferty polis na życie z największą przyjemnością.

W kolejnym tygodniu nie zadzwoniła. Właściwie się jej nie dziwiłem. Musiała mnie uznać za wariata. Ale po dwóch tygodniach usłyszałem w słuchawce:

– Dzień dobry, nazywam się Katarzyna M. i dzwonię z…

Dzień dobry, pani Kasiu. Proszę śmiało przedstawić mi państwa ofertę.

Usiadłem w fotelu, pogłaskałem Bazyla i po raz kolejny wysłuchałem peanów na cześć wspaniałej polisy na życie. I po raz kolejny na końcu grzecznie odpowiedziałem, że nie jestem zainteresowany. Zachęciłem również panią o cudownym głosie, by zadzwoniła ponownie.

Przez następne pół roku jeszcze dziesięciokrotnie wysłuchałem ofert towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym była zatrudniona pani Kasia. Zawsze czułem wielką radość i podniecenie, gdy słyszałem jej głos w słuchawce. Ona chyba też musiała lubić te „rozmowy”. Byłem przekonany, że gdy tak mówiła, z jej ust nie znikał uśmiech. Ni to z rozbawienia, ni to z zadowolenia z faktu, że jest jakiś mężczyzna, który chce wysłuchiwać o rzeczach kompletnie go nie interesujących, tylko po to, by usłyszeć jej głos.

Pewnego dnia znów usłyszałem w słuchawce:

– Dzień dobry, tu Katarzyna M., dzwonię z…

Proszę mówić, pani Kasiu.

– Ma pan bardzo sympatycznego psa.

– Słucham?! – ta nagła zmiana konwencji rozmowy kompletnie mnie zaskoczyła.

Woła pan na niego Bazyl, tak?

– No tak, ale skąd…

Bała się, że wezmę ją za wariatkę

Dzwoniła z domu. Postanowiła sprawdzić, kim jest tajemniczy wielbiciel jej głosu. Znając mój domowy telefon, łatwo namierzyła adres. Okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie, więc kilka razy widziała, jak wychodzę z Bazylem…

Od tego czasu rozmawialiśmy przez telefon kilka razy w tygodniu. W końcu zaproponowałem spotkanie.

Myślałam, że się nie doczekam – westchnęła.

– To czemu sama wcześniej nie zaproponowałaś? – spytałem.

– No wiesz… Jakaś kobieta namierza twój adres, potem cię obserwuje i dzwoni. Bałam się, że weźmiesz mnie za wariatkę.

– Żartujesz? Facet, który chce, żeby ktoś do niego wydzwaniał z niechcianą ofertą, ma go brać za szaleńca? Coś kręcisz.

W końcu przyznała, że bała się, że ona sama nie spodoba się mi tak bardzo, jak jej głos. Zapewniłem ją, że to niemożliwe, choć na dnie serca miałem taką obawę. Umówiliśmy się w parku. Na miejscu było kilka kobiet i każda teoretycznie mogła być Kasią. Musiałem zaryzykować. Podszedłem do jednej z nich i...

– Po czym poznałeś? – uśmiechnęła się.

– Tylko twoja twarz pasowała do tak miłego i sympatycznego głosu.

Choć widzieliśmy się po raz pierwszy, od razu się do siebie przytuliliśmy. W gruncie rzeczy, byliśmy już dobrymi znajomymi. Wkrótce zostaliśmy parą, a potem małżeństwem. I tak już 10 lat...

Kochałem jej głos, jeszcze zanim ją po raz pierwszy zobaczyłem!

Czytaj także:
„Wpadłem w szał, gdy moja dziewczyna zaszła w ciążę. Obwiniałem ją, że wpakowała mnie w pieluchy i chce zniszczyć mi życie”
„Ojciec latami podcinał mi skrzydła. Powtarzał, że jego syn ma babrać się w smarze, a nie machać pędzlem po płótnie jak baba”
„Zamiast kupić mamie elegancki bukiet, ojciec zrywa z pól zielsko. Myślałam, że żal mu kasy, ale prawda była inna”

Redakcja poleca

REKLAMA