No i znowu przyniósł jej ten wiecheć! – pomyślałam z niechęcią, widząc polne kwiaty wstawione do wazonu. Pewnie byłam trochę niesprawiedliwa, bo bukiet był naprawdę piękny, ale jakoś nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego mamę zawsze tak cieszy, gdy tata narwie jej jakiegoś zielska rosnącego przy drodze. Moim zdaniem zasługiwała na najbardziej wyszukane kwiaty prosto z kwiaciarni i wiedziałam, że ojca stać na to, aby jej takie kupić. A jednak wolał zgrywać romantycznego i biegać po polach, więc chyba żal mu było tych pieniędzy...
– Ładny, prawda? – mama weszła do pokoju i od razu zauważyła mój wzrok utkwiony w kwiatach.
– Taaak, owszem – przeciągnęłam samogłoski, więc lekko uniosła brwi ze zdziwienia.
– Nie podoba ci się – stwierdziła.
– Nie o to chodzi, tylko… Jest jakiś taki… – szukałam w głowie odpowiedniego słowa. – Biedny. No i nietrwały. Nie postoi długo.
– To przyniosę nowy! – wtrącił się z kuchni tata.
Mama uchyliła rąbka tajemnicy
Zrobiło mi się trochę głupio, bo nie sądziłam, że słyszy naszą rozmowę. Mama się uśmiechnęła. Mogłabym się założyć, że w tym samym momencie tata także uśmiecha się w kuchni tym samym zagadkowym uśmiechem, bo łączyło ich dziwne porozumienie bez słów.
Zawsze w takich momentach byłam nieco zazdrosna, że nie mam wstępu do jakiegoś zamkniętego świata, który sobie stworzyli tylko we dwoje. Nie chodzi o to, że czułam się niekochana czy odrzucona. O nie! Wiedziałam doskonale, że rodzice bardzo mnie kochają, ale jakaś tajemnicza cząstka ich życia była przede mną ukryta na zawsze.
Tymczasem mama postanowiła uchylić mi rąbka tajemnicy.
– Wiesz, że uwielbiam takie polne kwiaty i nie jest to przypadek – zaczęła. – Pamiętasz, mówiłam ci kiedyś, jak poznaliśmy się z tatą…
– Pamiętam – przytaknęłam. – Jechałaś pociągiem, w którym tata był konduktorem. Pewnie zaczepił cię i poprosił o spotkanie.
– Niezupełnie – twarz mamy rozpromieniła się. – Kiedy zaczęłam pracować jako pielęgniarka w szpitalu wojewódzkim, wracałam codziennie z pracy tym samym pociągiem. Oczywiście zauważyłam, że przygląda mi się młody i przystojny konduktor, ale tylko na mnie patrzył. Nie zagadywał, nie proponował spotkania. Pewnie zresztą bym mu odmówiła, bo tak zostałam wychowana. Wtedy panowały trochę inne zwyczaje, młode dziewczyny nie umawiały się tak od razu z mężczyznami poznanymi w pociągu czy na ulicy.
Spojrzałam na ten bukiet zupełnie inaczej
Minęły ze dwa miesiące, zaczęło się piękne upalne lato. Pewnego dnia byłam wyjątkowo zmęczona po długim dyżurze. Głowa kiwała mi się w rytm pociągu i nie odpowiedziałam uśmiechem na uśmiech „mojego” konduktora. Patrzyłam bezmyślnie przez okno, gdzie przewijał się dobrze mi znany krajobraz i cieszyłam się, że jestem coraz bliżej domu i wygodnego łóżka. O niczym więcej nie marzyłam, tylko o miękkiej poduszce, do której mogłabym przyłożyć ciążącą mi głowę.
Pociąg jak zwykle stanął pod semaforem i wiedziałam, że postoi tak kilka minut, przepuszczając pośpieszny do stolicy. Zamknęłam na chwilę zmęczone oczy, a kiedy je otworzyłam, ze zdumieniem zobaczyłam konduktora, który zrywał przy torach rozkwitające tam kwiaty. „Romantyk…” – przebiegło mi przez głowę. Nawet przez sekundę nie przypuszczałam, że ten bukiet będzie dla mnie!
Kiedy twój tata stanął przede mną z naręczem polnych kwiatów, byłam zdumiona.
– To, żeby pani nie była taka smutna – stwierdził.
Przyjęłam bukiet. Ten i następne, które zrywał dla mnie codziennie przez całe lato, pod tym samym semaforem. Oczywiście, za którymś razem zgodziłam się na spotkanie i od tamtej pory staliśmy się z twoim tatą nierozłączną parą. A rok później wzięliśmy ślub.
A więc taka jest historia bukietu z polnych kwiatów! Teraz spojrzałam na niego zupełnie inaczej. Zrozumiałam, dlaczego mama woli go od kwiatów kupionych w kwiaciarni. W nich na pewno nie ma tyle miłości, co w tych.
Czytaj także:
„Sąsiadka chciała bawić się w >>Kargula i Pawlaka<<, rujnując nam życie. Wiedziałam, że na tę starą jędzę trzeba znaleźć sposób”
„Syn zamiast magnesu przywiózł sobie z wakacji... żonę. Chyba znalazł ją pod mostem, bo synowa nawet rosołu nie umie zrobić”
„Udawałam wegetariankę, żeby wyrwać apetycznego przystojniaka. Mogę do końca życia jeść trawę, byle oddał mi swoje serce”