Od zawsze wiedziałem, że żona ma hopla na punkcie horoskopów, ale specjalnie się tym nie przejmowałem. Myślałem, że to nic groźnego, niewinna babska rozrywka. Nie protestowałem więc, gdy Marzena raz w tygodniu odwiedzała swoją ukochana wróżkę Marcelinę. Wolałem, żeby biegała do niej, niż szwendała się bo galeriach handlowych i wydawała moje ciężko zarobione pieniądze na ciuchy i perfumy. Głupi myślałem, że horoskopy są tańsze.
Kiedy zrozumiałem, że bardzo się mylę?
Jakiś miesiąc temu. Moja firma po raz pierwszy od lat nie odnotowała zysków i musieliśmy zacisnąć pasa. Szukając oszczędności, przeanalizowałem dokładnie wszystkie nasze domowe wydatki. I ze zdumieniem odkryłem, że moja żona co miesiąc zostawiała u Marceliny co najmniej dwa tysiące złotych! Bo, jak się przyznała, nie odwiedzała jej raz w tygodniu, tylko jeszcze częściej, a za każdą wizytę płaciła dwieście, trzysta złotych. Gdybym ciągle świetnie zarabiał, jakoś bym to jeszcze przełknął, bo bardzo kocham Marzenę. Ale w kryzysie?
– Kochanie, musisz zrezygnować ze swoich wizyt u wróżki – powiedziałem.
– Nie ma mowy. Bez niej nie potrafię normalnie funkcjonować – zaprotestowała.
– Będziesz się musiała nauczyć – odparłem.
– Absolutnie niemożliwe! To nie jest kosmetyczka, manikiurzystka czy jakaś tam fryzjerka. Od niej zależy moje życie! – wrzasnęła i obrażona zamknęła się w sypialni.
Wyszła dopiero wtedy, gdy obiecałem, że więcej już o wróżce rozmawiać nie będziemy. Tamtego dnia dotrzymałem słowa. Ale następnego już nie. Marzenka od razu dostała histerii. Powtarzało się to za każdym razem, gdy prosiłem ją, by przestała odwiedzać Marcelinę. Prawdę mówiąc, nie rozumiałem, co się dzieje. Zwykle dość łatwo udawało mi się przekonać żonę do swoich racji, a tu łzy i gwałtowne protesty. Delikatnie zacząłem drążyć temat, no i okazało się, że Marzenka opowiada tej cholernej wróżce o każdym szczególe naszego życia i konsultuje z nią wszystkie decyzje. Łącznie z tym, czy ma się ze mną danej nocy kochać, czy nie.
Gdy to usłyszałem, wpadłem w szał
Nie mogłem zrozumieć, jak może być aż tak głupia! Zwyzywałem ją więc od idiotek, ciemnogrodów i zmieniłem hasło do swojego konta. Płakała, błagała, bym tego nie robił, ale nie ustąpiłem. Byłem pewien, że jak odetnę ją od kasy, będzie po problemie. Marzenka co prawda pracowała, ale zarabiała niewiele. Jej pensja wystarczała na waciki, a nie prawie codzienne wizyty u Marceliny. Kilka dni później zwołałem w firmie naradę antykryzysową. Właśnie wszedłem do sali konferencyjnej, gdy zadzwonił telefon. Numer nie był mi znany, a że wszyscy współpracownicy już czekali, więc odrzuciłem rozmowę. Ktoś po drugiej stronie był jednak tak natarczywy, że nie odpuścił. W końcu odebrałem.
– Nie mogę teraz rozmawiać – warknąłem.
– Musi pan… Mówi wróżka Marcelina.
– Czego pani chce? – spytałem.
– Musimy się spotkać – odparła.
W pierwszej chwili chciałem odmówić, ale pomyślałem, że to świetna okazja, by zobaczyć kobietę, która tak namąciła w głowie Marzence i powiedzieć jej w męskich słowach, co o tym myślę. Odparłem więc, że wpadnę do niej wieczorem i się rozłączyłem. Gabinet Marceliny nie był urządzony tak, jak się spodziewałem. Żadnych czarnych kotów i szklanych kul. Ona też wyglądała zwyczajnie.
– O czym chce pani rozmawiać? – zapytałem, gdy już posadziła mnie w fotelu.
– O pańskiej żonie. Była u mnie i skarżyła się, że zabrania pan jej do mnie przychodzić. Dlaczego? Marzenka to bardzo wrażliwa osoba. Potrzebuje mojego wsparcia…
– To raczej pani potrzebuje jej wsparcia. Finansowego – przerwałem jej.
Spojrzała na mnie spod oka
– Widzę, że nie owija pan w bawełnę.
– Owszem. I oczekuję tego samego. Nie mam czasu wysłuchiwać bzdur. O co chodzi?
– No dobrze, będę więc szczera. Pańska żona to bardzo dobra klientka. I nie zamierzam jej stracić. Albo więc będzie jej pan dawał pieniądze na wizyty u mnie albo…
– Albo co? Rzucisz na mnie jakąś klątwę? – nie wytrzymałem
– Nic podobnego. Po prostu zamienię pańskie życie w piekło.
– A niby jakim sposobem?
– Marzenka mi ufa. Bardziej niż panu. Zasugeruję jej więc na przykład, że ma pan kochankę. Jest bardzo zazdrosna, więc nie da panu spokoju… A może nawet odejdzie… Wszystko zależy od tego, co powiedzą karty. A karty nie kłamią… – zawiesiła głos.
– Twój plan nie wypali, kobieto! Jeszcze dziś powtórzę Marzenie całą naszą rozmowę!
– A ja jej powiem przy najbliższej okazji, że to nieprawda. Jak pan myśli, komu uwierzy? – uśmiechnęła się kącikiem ust.
Pewnie się domyślacie, co było potem. Wpadłem w szał. Zwyzywałem Marcelinę od naciągaczek, oświadczyłem, że nie dam żonie ani grosza i ostrzegłem, że jeśli będzie mieszać się w nasze małżeńskie sprawy to ją najzwyczajniej w świecie zatłukę. Myślałam, że się przestraszy, ale… Kilka dni temu podpatrzyłem, jak Marzenka przegląda moją pocztę mailową. Nigdy wcześniej tego nie robiła….
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”