Moja małżonka jest niemal doskonała. Zawsze świetnie gotowała, chętnie sprzątała i zajmowała się dziećmi. Zawsze też, gdy wracam z biura, mogę liczyć na dwudaniowy posiłek na stole. Dzieci są grzeczne, dom błyszczy, wszystko jest w porządku. Jednakże Zosia ma jedną małą wadę.
Łóżko jej nie interesowało
Trochę dziwnie się czuję mówiąc o tym, ale niestety moja małżonka nigdy nie była miłośniczką seksu. Przed naszym małżeństwem powiedziała, że jest osobą wierzącą i zanim weźmiemy ślub, jedyna opcja bliskości, jaka wchodzi w grę, to pocałunki. Muszę przyznać, że nie było mi z tym łatwo.
Zastanawiałem się, czy nie lepiej byłoby poczekać z tym małżeństwem, bo wszystko to wydawało mi się trochę dziwne. Ale Zośka była w tym czasie taka urocza... A poza tym, jaki mężczyzna rezygnuje, nie ulegając najpierw pokusie? Więc postanowiłem wziąć ślub. Później okazało się, że po ślubie, Zośka zaczęła mówić: "Nie dzisiaj, boli mnie głowa!" lub "Ty tylko o jednym myślisz!".
Bardzo się starałem. Dawałem jej kwiaty, kupowałem delikatną, koronkową bieliznę i zabierałem na kolacje, ale seks zdarzał nam się tylko od czasu do czasu. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak to się stało, że mamy dzieci, skoro moja żona ciągle miewała ból głowy.
Skupiłem się na innych sprawach
Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że Zośka to świetna towarzyszka i przyjaciółka, ale na pewno nie kochanka. To się już raczej nie zmieni. Zdecydowałem, że skupię się na rozwijaniu kariery, budowie domu za miastem i na moich dzieciach. Córka ciągle męczyła mnie o nowe ciuchy, a syn planował podążać moją ścieżką, co napawało mnie niesamowitą dumą.
– To będzie już czwarte pokolenie prawników w rodzinie! – chwaliłem się Artkiem, dodając, że jeśli kiedyś zda na aplikację radcowską, stanę się najbardziej dumnym ojcem na świecie.
Zanim się obejrzałem, miałem już czterdzieści lat, syn rozpoczął studia prawnicze, a córka zaczęła chodzić na randki. Wolałbym, gdyby ci chłopcy, co przyjeżdżali po nią na swoich motorach, zniknęli, ale co mogłem zrobić? Tylko patrzyłem, jak moje dzieci dorastają, a moja żona żyje jakby obok mnie.
Mimo jej sypialnianego, chłodnego zachowania – moje uczucia do Zośki były silne... Wiedziałem, że nic tego nie zmieni.
Dałem się poderwać
Wtedy właśnie spotkałem Iwonę. Pracowała w niewielkim bufecie dla pracowników. Wysoka, zawsze uśmiechnięta, z ciemnymi włosami. Przypadła do gustu wielu mężczyznom, wielu się za nią oglądało, ale to mnie wybrała. Zaczęło się od swobodnych żartów.
– Dlaczego jesteś taki ponury dzisiaj, Mariuszku? Czyżby żona cię zaniedbywała? – żartobliwie pytała, podczas gdy serwowała mi kawę.
Nie ma co ukrywać – jej obecność na mnie działała. Myśl o niej nie opuszczała mnie, a nocami zasypiałem, widząc ją we śnie. Pewnego razu, na początku czerwca, zostaliśmy sami w bufecie. Usiadła obok mnie, patrzyła mi prosto w oczy.
– Chciałbyś przyjść do mnie na obiad? – zapytała.
Czułem lekkie zakłopotanie, ale... Żyjemy tylko raz, a moje życie nie było idealne. Dlatego się zdecydowałem. Powiedziałem, że przyniosę ze sobą butelkę wina.
– Pamiętaj, żeby coś wcześniej zjeść. Gotowanie średnio mi wychodzi – uśmiechnęła się Iwona.
Tak więc wieczorem wpadłem do niej w odwiedziny. Żonie powiedziałem, że muszę załatwić coś ważnego u kolegi. Jakoś to jej nie zainteresowało. Zdecydowanie bardziej pociągała ją saga rodziny Ziębów z serialu "Na Wspólnej" niż nasze własne małżeństwo.
Poszliśmy do łóżka
Iwona przywitała mnie w krótkiej, ciemnej sukience. Wyglądała oszałamiająco: swobodnie opadające włosy, usta pokryte czerwoną szminką... Rzuciliśmy się na siebie tuż po przekroczeniu progu, prawie rozerwałem na niej sukienkę, podarłem koronkową bieliznę... Od dawna nie widziałem koronek na ciele kobiety! Moja Zocha preferowała spać we flanelowych piżamach i wszystkie wymyślne ubrania nazywała strojem dla ladacznic.
– Zapraszam do sypialni – Iwona szeptem powiedziała mi do ucha, prowadząc mnie prosto do łóżka.
Ależ to była noc! Dwa razy byliśmy w sypialni, a potem, kiedy wschodziło słońce, uprawialiśmy seks na balkonie. Poczułem się jak nastolatek, znów odkryłem radość życia.
– Więc jak, kochanie? Spotykamy się jutro u mnie? – pytała Iwona, żegnając się ze mną wczesnym rankiem.
– Chyba za dwa dni. Nie mogę ciągle uciekać z domu – odparłem, ale ona nie przyjęła mojej odmowy.
– Czekam na ciebie jutro. Jeśli ci się uda, wpadnij około dwudziestej – zachęcała, jakby przypadkiem odsłaniając poły swojego satynowego szlafroka.
Nie tak miało być
Chciałem ją tylko pocałować, ale ona mocno się do mnie przytuliła.
– Mariusz, jesteś gorący jak wulkan – szepnęła, głaszcząc moje ręce. – Bądź jutro! Jak mam wytrzymać bez ciebie całą noc? – błagała.
Znowu zmyśliłem coś Zośce. Myślałem, że zacznie dopytywać się o szczegóły... Ale nie! Akurat leciał kolejny odcinek serialu.
Więc wybrałem się do mojej kochanki i spędziłem z nią całą noc. Następnego dnia w biurze, tuż po dziewiątej, Iwonka stanęła w progu mojego gabinetu.
– Witaj, panie radco – powiedziała cicho, przytulając się do mnie.
– Iwonko, nie teraz, proszę cię... – odpowiedziałem, delikatnie ją odpychając.
– Ale czemu? Wstydzisz się mnie, Mariuszku? – zapytała szeptem, przesuwając ręką po moim plecach, aż do paska od spodni. – A może nie podobało ci się wczoraj?
– Przecież wiesz, że mam żonę! Nasze spotkania są przyjemne, ale nie powinniśmy się z tym tak obnosić – powiedziałem z irytacją.
– Ale przecież jesteśmy tu sami! – wykrzyknęła Iwona.
– Dopóki nikt inny tutaj nie wejdzie – odpowiedziałem zimno.
Myślała, że się rozwiodę
– Czyżbyś nie myślał o rozwodzie? W końcu wszyscy wiedzą, że nie jesteś szczęśliwy ze swoją żoną – powiedziała, nadymając usta.
– Nie, nie myślę o rozwodzie i kocham swoją żonę – skorygowałem, kompletnie tracąc cierpliwość.
"Czy ona nie przesadza z tym, co sobie wyobraża? – pomyślałem. – Byliśmy razem kilka nocy, wcześniej trochę pożartowaliśmy, a ona już widzi siebie z moim nazwiskiem!"
– Czy naprawdę ją kochasz?! Nie żartuj! Śmiechu warte! – zaśmiała się Iwona, siadając na biurku i krzyżując nogi.
To zdecydowanie była niezręczna sytuacja. Nie pragnąłem żadnych konfliktów w miejscu pracy. Przecież od samego początku dla mnie wszystko było jasne: flirtowanie tak, bardzo chętnie. Coś bardziej zobowiązującego? Absolutnie nie! W końcu Iwona była tylko rozrywką – skłonną do szaleństw, lekkomyślną kobietą, która hojnie obdarowywała swoim ciałem.
Byłem świadomy, że przed naszym spotkaniem z pewnością była z minimum pięcioma innymi współpracownikami. Plotki takie jak te w naszym biurze szybko się rozchodziły. Czy naprawdę uważała mnie za naiwniaka, który rozwiedzie się dla niej?!
– Lepiej już idź, mam dużo do zrobienia. Zadzwonię – powiedziałem, choć prawdę mówiąc, zaczynałem się zastanawiać, czy na pewno tak zrobię.
Miała pretensje
Zaledwie tydzień temu rozpoczął się nasz romans, a ja już czułem, że Iwona mnie przytłacza! Co więcej, z każdym dniem sytuacja stawała się bardziej niebezpieczna.
– Dlaczego wczoraj nie dotarłeś? – Iwona zaatakowała mnie pytaniem już przed ósmą rano w poniedziałek.
– Iwona, jeszcze raz powtarzam, jestem żonatym mężczyzną! To był weekend, wyjechałem z żoną do rodziców! Czy na serio muszę ci tłumaczyć?! Przecież wysłałem ci wiadomość, że nie będę mógł przyjść!
– Mimo to na ciebie czekałam! – wybuchnęła, po czym z uśmiechem powiedziała, że kupiła nową bieliznę, którą chce od razu przymierzyć. – A może teraz? Na twoim biurku jeszcze tego nie robiliśmy... – i śmiejąc się, przylgnęła do mnie.
– Chyba sobie żartujesz?! – warknąłem zirytowany.
Po skończonym dniu w pracy mogłem pozwolić sobie na trochę szaleństwa, ale przecież nie tutaj?! Nie zamierzałem ryzykować mojej przyszłości zawodowej dla jakiejś zabawy z tą bezczelną dziewczyną!
– Iwona, chyba powinniśmy zwolnić z tym wszystkim. To miało być tylko krótkie zauroczenie, kilka momentów zapomnienia. Myślałem, że ty też podchodzisz do tego na luzie. Przykro mi, ale ja... chyba już nie jestem zainteresowany – powiedziałem, nie kryjąc poirytowania.
Zmarszczyła brwi i przeszyła mnie spojrzeniem pełnym gniewu.
Byłem przerażony
– No to wracaj do swojej małżonki, co to tylko leży na łóżku jak kłoda! Czemu się tak gapisz?! Wszyscy w biurze wiedzą, że twoja Zośka to taka królowa lodu, nie rób sobie żadnych złudzeń! – krzyknęła, a potem wyszła z mojego gabinetu, trzaskając drzwiami.
Wróciłem do domu przerażony i niepewny. Moja żona była w kuchni i szykowała dla mnie zupę. Podszedłem do niej z tyłu i próbowałem przytulić. Odpowiedziała, że nie jest w nastroju i odsunęła się. Miałem ochotę zapytać, dlaczego tak bardzo nie znosi bliskości, dlaczego przez te wszystkie lata tak bardzo oszczędza mi tego, bez czego tak ciężko mi funkcjonować, ale odpuściłem.
Jadłem w ciszy, patrząc przez okno. Tego wieczoru dostałem siedem wiadomości tekstowych od Iwony. Groziła, że powie o nas Zośce. Muszę spróbować jakoś to załagodzić. Nie chcę, żeby zniszczyła moje małżeństwo. Wbrew wszystkiemu ja jednak dalej kocham Zośkę.
Czytaj także: „Córka wyszła za mąż za nieroba i teraz cierpi. Zięć nie potrafi utrzymać pracy dłużej niż 3 miesiące”
„Wygoniłam męża z łóżka, bo wrócił z sanatorium z niespodzianką. Więcej tam nie pojedzie stary głupiec”
„Rozwiodłam się z chorym mężem i wyszłam za bogatego przystojniaka. Za jego kasę mogłam leczyć Damiana”