„Moja żona to nudziara, ale musiałem się z nią ożenić. Ojciec zagroził, że mnie wydziedziczy, jeśli nie doczeka się wnuków”

mężczyzna, który ożenił się pod przymusem fot. iStock by Getty Images, AntonioGuillem
„Oczywiście, mogłem wyśmiać go i powiedzieć, że jestem w stanie żyć bez jego pieniędzy, ale przecież nie byłem w stanie. Miałem fach w ręku i byłem naprawdę dobrym mechanikiem samochodowym, ale na otworzenie własnego warsztatu potrzebowałbym pieniędzy ojca, a bez nich musiałbym gdzieś zatrudnić się na etat, co mi nie odpowiadało ani trochę”.
/ 30.08.2023 08:45
mężczyzna, który ożenił się pod przymusem fot. iStock by Getty Images, AntonioGuillem

Wszyscy moi znajomi zastanawiali się, dlaczego akurat Olga jest tą, z którą stanąłem na ślubnym kobiercu. Pewnie sama Ola, w białej sukni i wśród kwiatów, nie rozumiała swojego szczęścia. Tylko że nasz ślub nie miał nic wspólnego ani ze szczęściem, ani z miłością. Był kompromisem, na który się zgodziłem, żeby uczynić zadość życzeniom ojca.

Określenie „dziedzic” kojarzy się Wam pewnie z powieściami, których akcja toczy się w dziewiętnastym wieku. To prawda, ale o mnie mówiono tak od wczesnego dzieciństwa. Byłem oczkiem w głowie rodziców, którzy nie mieli innych dzieci, a i na mnie musieli czekać naprawdę długo. Nie tylko fakt, że byłem jedynakiem był jednak powodem, dla którego skupiała się na mnie uwaga otoczenia. Nie bez znaczenia było i to, że ojcu udało się zgromadzić ogromny majątek. Rodzina uciekła z kraju zaraz po wybuchu drugiej wojny światowej i do dziś jest zagadką, co robiła nad Jeziorem Bodeńskim w latach, w których żaden biznes nie był uczciwy.

Zawsze myślałem, że odziedziczę majątek

Do Polski rodzice wrócili w latach dziewięćdziesiątych. Tu też urodziłem się ja, ich jedyny syn. Majątek był na tyle duży, że nie musieli pracować, ale tata nieustannie go pomnażał, pilnując interesów w Szwajcarii i dbając o te, które rozwijały się w Polsce. Od narodzin byłem wychowywany w przekonaniu, że wszystko to kiedyś będzie moje, choć w pewnym momencie sprawy zaczęły się komplikować.

Nigdy nie miałem głowy do interesów. Ciekawiły mnie samochody, ale nie tyle ich kupno i sprzedaż, ile sprawdzanie, co mają w środku i co jeszcze można do nich dodać. Ojciec szybko zorientował się, że nie będę jego najlepszym partnerem biznesowym. Znosił to jednak ciesząc się widocznie, że mam przynajmniej jakieś zainteresowania. Znacznie bardziej martwiło go to, co robiłem z życiem prywatnym, a nie starałem się nawet, aby nie miał zmartwień z mojego powodu.

Nie tylko nie uczyłem się niczego innego niż przedmiotów ścisłych, ale i oglądałem się za dziewczynami. Byłem od dziecka dość ostrożny, nie groził mi więc wczesny ożenek z powodu niechcianej ciąży, ale nie potrafiłem przejść obojętnie obok pięknej kobiety. Już jako nastolatek miałem ksywkę Dziedzic-Hulaka i nic sobie z niej nie robiłem. Taki już jestem, umiem docenić piękno, ale nie umiem się nim cieszyć.

W pewnym momencie zresztą część dziewczyn zaczęła mnie zwyczajnie unikać. Po okolicy rozeszła się plotka, że Dziedzic wykorzystuje, ale nie daje nic w zamian. Nie martwiłem się tym jednak, bo nie brakowało i takich, które wmawiały sobie, że skruszą mój upór przed ustatkowaniem się. Te przyjmowałem z radością, aby szybko wyprowadzić je z błędu.

I żyłbym sobie tak szczęśliwie do dziś, gdyby ojciec nie poprosił mnie w pewnym momencie o rozmowę.

– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że twoje dziedzictwo nie jest wcale takie oczywiste? – zapytał.

Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie wiem, w jakim systemie prawnym operował, ale w Polsce dzieci dziedziczą po rodzicach.

– Tak, to prawda, ale muszą mieć co dziedziczyć. A wyobraź sobie, że postanowię sprzedać nasz majątek choćby dalszym krewnym ze Szwajcarii, a wszystko to, co mi i matce zostanie przeznaczę na jakiś związek religijny. Oczywiście, masz prawo do zachowku, ale uwierz mi, jestem cięty i mogę zrobić wiele, żeby uprzykrzyć ci życie.

Cała ta tyrada brzmiała abstrakcyjnie, ale przeczuwałem, że nic z tego, o czym mówi ojciec, nie jest niemożliwe do zrealizowania. Niewiele wiedziałem o swojej rodzinie, bo rodzice nie byli wylewni, a ja nie zadawałem pytań, ale nawet do mnie docierały strzępy opowieści o złośliwościach wujków i ciotek. Ojciec był też na tyle majętny, że gdyby chciał mnie uczynić niegodnym dziedziczenia, z pewnością osiągnąłby swój cel.

Oczywiście, mogłem wyśmiać go i powiedzieć, że jestem w stanie żyć bez jego pieniędzy, ale przecież nie byłem w stanie. Miałem fach w ręku i byłem naprawdę dobrym mechanikiem samochodowym, ale na otworzenie własnego warsztatu potrzebowałbym pieniędzy ojca, a bez nich musiałbym gdzieś zatrudnić się na etat, co mi nie odpowiadało ani trochę.

– To czego oczekujesz? – spytałem więc zrezygnowany.

– Synowej i dziedzica

Była nudna jak flaki z olejem

Już zacząłem się uśmiechać, bo w sumie mogło być gorzej, gdy ojciec ostudził mój zapał.

– Nie ty będziesz ją wybierać. Twoje wybory budzą nasze wątpliwości. Twoja matka ma już na oku odpowiednią kandydatkę. Olgę, jeśli ją w ogóle kojarzysz.

No i w ten sposób w dwudziestym pierwszym wieku stałem się bohaterem taniego romansu sprzed dwóch stuleci.

Oczywiście, że nie kojarzyłem żadnej Olgi, ale rodzice widocznie nie marnowali czasu. Gdy ja rozbijałem się po klubach, oni zrobili przegląd panien na wydaniu w najbliższej okolicy i ich wzrok padł na szarą myszkę, która skończyła właśnie pedagogikę wczesnoszkolną i zaczynała pracować w lokalnej podstawówce. Olga miała życiorys tak nudny, że można byłoby zasnąć przy jego słuchaniu, gdyby nie to, że był zbyt krótki, aby zapaść w sen.

Zawsze miła i grzeczna była, tak jak ja, późnym dzieckiem. Jej tata wcześnie zmarł, a mama – sprzątaczka, która pomagała też w naszym domu – nie wyszła za maż po raz drugi wszystkie wysiłki wkładając w to, aby jej córka mogła się uczyć. No i wysłała ją na nauczycielkę! Pogratulować pomysłu na biznes i bogactwo.

Oleńka wpadła jednak w oko mojej mamie, a gdy ta zaczęła wspominać ojcu, że to może być dobra żona dla mnie, ten zrobił dyskretny wywiad w środowisku studenckim dziewczyny. No i okazało się, że na studiach była tak samo grzeczna, jak w domu, karnie przyjeżdżając na każdy weekend do mamy. No i teraz to miała być moja przyszła żona.

– To kiedy zrobicie nam ten wieczorek zapoznawczy? – spytałem z ironią.

– Ola przyjdzie z mamą do mnie na kawę w sobotę. To świetna okazja, żebyś ją poznał i zachwycił się nią – odpowiedziała mama z powagą.

Czuję się jak ostatni oszust

Świetna okazja! Okres naszego chodzenia ze sobą to była mordęga. Olga okazała się chorobliwie wręcz nieśmiała i trudno było wydusić z niej więcej niż kilka słów. Co gorsza, nie miała może miłosnych doświadczeń, ale miała przyjaciółki, które uważały, że moje zainteresowanie to jakiś niesmaczny żart. Zdobycie jej uwagi i zainteresowania to było najtrudniejsze wyzwanie, jakie pojawiło się w moim dotychczasowym życiu i już nawet kilka razy zastanawiałem się, czy nie machnąć ręką na majątek rodziców. Przecież mogli blefować? Wyraz twarzy ojca jasno dawał mi jednak do zrozumienia, że nie ma mowy o żartach.

I w końcu stanęliśmy razem przed księdzem w gustownie ustrojonym kościele. Nie zaprosiłem zbyt wielu osób. Nie urządziłem sobie nawet prawdziwego wieczoru kawalerskiego. Co tu świętować?

Od kilku tygodni wiemy, że Olga spodziewa się dziecka. Chuchamy nad nią i dmuchamy. Czuję dumę, że będę ojcem, ale – jak wszystko – duma ta jest przesiąknięta goryczą. Jeżdżę na weekendy do Warszawy. Teoretycznie, żeby się kształcić w zakresie zarządzania i dobrze prowadzić warsztat, który otwiera dla mnie ojciec. Praktycznie, żeby się wyszaleć, żeby odpocząć od tego, co mam w domu, żeby kłamać na moich zasadach. Ale nawet te wyjazdy nie cieszą mnie już tak, jak powinny. Znajomi mówią, że zmienił mnie ślub, że skromna Ola ujarzmiła lwa. Nikt nie zna prawdy, a ja nie wiem, jak będzie wyglądać nasze życie i ile jeszcze będę w stanie znieść, żyjąc jak oszust.

Czytaj także:
„Rodzice wybrali mi męża. Woleli, żebym żyła z beztroskim dzieciakiem, niż z facetem marzeń, którego nie trawią”
„Matka mnie wydziedziczyła, bo miałam dziecko z żonatym. Mój brat zataił, że na łożu śmierci spisała nowy testament”
„Ojciec mojego chłopaka zaoferował mi pieniądze w zamian za zerwanie z jego synem”

Redakcja poleca

REKLAMA