Moja żona mnie zdradziła. Nie raz i nie dwa. Początkowo nie mieściło mi się w głowie, że mogła to zrobić. Byliśmy młodzi, zakochani, pewni, że to już na zawsze, pełni planów na przyszłość. Jeżeli nawet coś wzbudzało moje zaniepokojenie, Basia uśmiechała się tak prawdziwie i mówiła coś tak oczywistego, że natychmiast czułem się jak ostatni drań, który we wszystkim doszukuje się zdrady.
Plątałem się pomiędzy podejrzliwością a poczuciem winy, że krzywdzę ją swoją zazdrością.
– Dlaczego mi nie ufasz? Przecież wiesz doskonale, że tylko ciebie kocham. Nie bądź taki, bo wszystko w ten sposób zepsujesz.
– Ale tylko mi powiedz, czy spotykałaś się z Markiem. Wtedy, po tej prywatce.
– Adam, proszę cię – powiedziała i przytuliła się do mnie.
To wystarczyło. Na chwilę. Basia pracuje w firmie organizującej wyjazdy integracyjne dla różnych poważnych instytucji. Jest zdolna i ambitna. Ma sto pomysłów na minutę i wierzę, że uczestnicy zawsze są zadowoleni.
Ja nie byłem. Basia bezustannie gdzieś wyjeżdża, sprawdza nowe miejsca, prowadzi najczęściej dwudniowe wyjazdy, a ja wyję do księżyca, bo wyobraźnia podsuwa mi najgorsze scenariusze.
– Dzwoniłem wieczorem, dlaczego nie odbierałaś? – pytam na przykład.
– Adaś, ty chyba nie rozumiesz, jaki tu był kocioł. Człowieku, ja odpowiadam za to wszystko. Wszyscy się popili, na czele z dyrektorem, przecież wiesz, jak to jest, gdy dostają małpiego rozumu. Jak dzieci, nareszcie bez nadzoru rodziców. Były tańce, konkursy i na szczęście tylko jedna bójka. Jakiś inżynier przywalił w nos dyrektorowi, bo uznał, że ten nieelegancko zachowuje się wobec jednej z pań. Skończyło się na tamowaniu krwotoku z nosa. Dziś na śniadaniu panowie już chyba nawet nie pamiętali o zdarzeniu albo udawali, że wszystko w porządku. Naprawdę nie miałam czasu ani głowy, żeby oddzwaniać. Lecę, bo zaraz się ewakuujemy. Kocham cię, pa.
Wszystko wytłumaczyła, tyle że ja byłem tak samo głupi jak na początku. W końcu to chyba nie jest taki problem, żeby oddzwonić.
– Słuchaj, a może zrobimy tak, że mnie weźmiesz ze sobą na taki wyjazd? To przecież nie powinno być takie trudne. Spędzimy ze sobą szalony weekend.
– To kompletnie nieprofesjonalne. Jak to sobie wyobrażasz?
– Normalnie, zatrudnij mnie jako didżeja. Będę wam puszczał muzykę do tańca.
Basia była nieugięta. Ja coraz bardziej zdesperowany. Gdy organizowała pobyt w pewnym mazurskim hotelu, wpadłem na szaleńczy pomysł. Kiedy byliśmy tam latem, zakumplowałem się z właścicielem. Niewiele myśląc, zadzwoniłem do niego.
– Stefan? Tu Adam, pamiętasz, ten od ryb.
– A cześć. Co tam u ciebie?
– Słuchaj, mam sprawę. Moja Basia organizuje u ciebie spęd jakiejś firmy...
– No wiem, już wszystko przygotowane. Będzie super, nie martw się o to.
– Ale posłuchaj, dokładnie w sobotę wypada nasza rocznica ślubu – skłamałem. – Chcę jej zrobić niespodziankę i w tajemnicy pojawić się tam u was, rozumiesz? To w końcu straszne, ze ludzie tak teraz pracują, że nie mogą nawet uczcić takiego święta... Może znajdziesz tam dla mnie pokój na noc z soboty na niedzielę?
– Jasne. Nie ma problemu.
– Tylko nie wysyp się Baśce. Dobrze?
– Jasne, nic się nie przejmuj. Masz zapewniony pokój i tajemnicę a przy okazji wypijemy po naparsteczku.
Baśka pojechała tam już w piątek. Ja ruszyłem w sobotę późnym popołudniem. Dojeżdżając, wydzwoniłem Stefana.
– Chodź, to dobry moment, bo cała ekipa jest na leśnych podchodach – zaśmiał się. – Zapraszam na powitalną lufeczkę.
Poszliśmy do mojego pokoju. Na stoliku były już przygotowane kieliszki i zakąski. Stefan to miły chłop. Gadaliśmy o wszystkim i niczym aż do momentu, gdy nieludzki harmider obwieścił nam przybycie mojej Basi i jej podopiecznych. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, aż flaszka się skończyła.
Na dole rozpoczynał się bankiet.
– Dobra Adaś, to ja się już usuwam. Wiesz wszystko, dasz sobie radę. W razie problemów, w recepcji jest dzisiaj Renata, ona ci pomoże. Na mnie czas. Bawcie się dobrze.
Wziąłem prysznic i ubrałem się w miarę przyzwoicie. Usiadłem w fotelu i zdjął mnie strach. Co zobaczę? Co mnie dziś spotka? Bałem się, że przyłapię Baśkę na czymś strasznym. Bałem się, że na niczym jej nie przyłapię, tylko będę musiał znieść jej wzrok pełen wyrzutu. I tak wolałem drugą wersję.
Wreszcie zadzwoniłem na jej komórkę.
– Cześć. No i jak tam?
– Dobrze. Wszystko ok. Tylko strasznie mnie boli głowa, zaraz uciekam do pokoju.
– Ale co? Zaziębiłaś się może?
– Możliwe. Byliśmy dziś długo w lesie, pewnie mnie tam przewiało. Czuję się tak podle, że nawet nie zmieniłam ubrania. Nie dla mnie dzisiaj bankietowe życie. Zaraz się kładę i biorę proszek, żeby jakoś przespać tę noc. Jutro rano się odezwę. Pa.
Mówiła takim usztywnionym głosem, zastanawiając się nad każdym słowem. Czułem, że jest wstawiona i że kłamie. Zebrałem się jakoś w sobie. Trudno, co ma być, to będzie. Po drodze spotkałem Renatę.
– Dzień dobry pani.
– O, dzień dobry. Pan Stefan mówił, że pan będzie – uśmiechnęła się. – Pani Basia jest w sali, na pewno się ucieszy.
Łomot upiornej muzyki dyskotekowej mało mnie nie przewrócił. W sali balowej było kilkadziesiąt rozbawionych osób. Basia w króciutkiej sukience z czarnej koronki wdzięczyła się w tańcu do jakiegoś typa. Usłyszałem jej nienaturalnie głośny śmiech. Przytuliła się do niego gwałtownie i położyła mu głowę na ramieniu. Obrócił ją w tańcu i jej oczy zrobiły się ogromne.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, po czym rozbłysnęła gwałtownym uśmiechem. Coś szepnęła do swojego partnera i ruszyła w moją stronę.
– Co ty tu robisz?! Tak się cieszę, że jesteś. Ale jak? Dlaczego?
– Stęskniłem się. A z głową już lepiej?
– Z jaką głową? A... Widocznie to tylko taka chwilowa sprawa. Zatańczmy.
Tańczyliśmy, a ja patrzyłem na tych wszystkich rozbawionych ludzi i szukałem w ich spojrzeniach jakiejkolwiek podpowiedzi. Przecież musieli wiedzieć.
– Naprawdę się cieszę, że jesteś.
– Widziałem, jak wtulasz swoją śliczną główkę w ramiona tego typa. Kto to?
– Nawet nie wiem. Przecież to był tylko taniec. Uspokój się, zazdrośniku.
– I jednak zdążyłaś się przebrać.
– Zdążyłam. Ale widzę, że niepotrzebnie. Wiesz co? Chodźmy do pokoju.
Basia poszła jeszcze wydać jakieś polecenia współpracownikom i zabrała mnie do swojego pokoju. Wiedziałem, że wszystko jest nie tak. Chciałem, żeby doszło do jakiejś ostatecznej rozmowy.
– Może jednak postarasz mi się to wszystko wytłumaczyć, co?
– A co tu jest do tłumaczenia? Było tak, jak mówiłam. Bolała mnie głowa, ale przestała. Jestem przecież w pracy. Robiłam to, co do mnie należy.
– W tej kusej kiecce?
– Owszem, taki służbowy strój. Przestań już. Jestem zmęczona. Pogadamy jutro.
Obudził mnie dźwięk dzwonka.
Odruchowo wyciągnąłem rękę i odebrałem pokojowy telefon.
– Baśka? Jestem już u siebie... Przychodź.
– Z kim pan chciał rozmawiać?
– Co? Kto tam?
– To pan zapomniał się przedstawić. Z kim mam przyjemność?
Trzask odkładanej słuchawki. Za chwilę ponowny dzwonek.
– Tak, słucham?
– Baśka?
– Nie. Jej mąż.
Tym razem rozłączył się na dobre.
Basia spała mocno. Przykryłem ją kołdrą.
Rano ustaliła wszystko i autokary wyruszyły w drogę powrotną. Ona wsiadła do naszego samochodu.
– Dlaczego jesteś taki? Dlaczego mi nie wierzysz? Chcesz to wszystko popsuć.
Mówiła te słowa, ale wzrok miała zimny i jakiś taki martwy.
– Dzwonił do ciebie w nocy. Dwukrotnie.
– No cóż... Znaczy, że się wydało.
– I co teraz będzie?
– Nie wiem. Co zechcesz.
Co powinien zrobić facet w takiej sytuacji? Nigdzie nie znalazłem odpowiedzi, a właściwie, znalazłem ich wiele.
Postanowiłem odejść od Basi, ale nie umiałem. Chciałem, żeby jej wzrok znów nabrał tego blasku. Chciałem, żeby była szczęśliwa. Czasami dopadały mnie ataki zazdrości. Wyobraźnia potrafi być w takich chwilach bezlitosna. Byłem dobry i kochający, ale od czasu do czasu wbijałem jej szpilę prosto w serce. Kochałem ją i nienawidziłem równocześnie. Przynosiłem do łóżka śniadanie i potrafiłem powiedzieć coś takiego, że to śniadanie grzęzło jej w ustach. Chciałem, żeby to się nigdy nie wydarzyło. Koniec. To jakiś koszmar senny. Obok mnie śpi moja Basia. Cudowna, piękna i moja. Tylko moja.
Dziś emocje opadły. Minął rok i kilka kolejnych kryzysów. Czuje się jak w pułapce. Rachunek jest prosty. Aby być z nią, muszę się pogodzić, że jest, jaka jest. Inne wyjście jest jeszcze gorsze. Żyć bez Basi.
Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”