„Moja ukochana to żona idealna. Mogę chadzać z kumplami, wyrywać panienki, a w domu i tak czeka gorący schabowy”

szczęśliwa para fot. Getty Images, Westend61
„Nie zadawała pytań, nie wysnuwała podejrzeń, nie wtrącała się w moje sprawy. Przez moment wydawało mi się nawet, że sama może mieć kogoś na boku, ale nie była tego typu osobą. Bardzo starała się za to dopasować do miejskiego stylu życia i zaistnieć w lokalnej społeczności”.
/ 09.10.2024 13:15
szczęśliwa para fot. Getty Images, Westend61

Wszyscy odradzali mi związek z dziewczyną ze wsi. Ja miałem jednak plan na życie: wyciągnąłem ją z niszczejącej rudery, by zyskać oddaną i pracowitą żonę. Sara albo nie wie, albo wcale nie chce wiedzieć, co robię po godzinach, bo jest mi wdzięczna za dostatnie życie...

Namiętnie mi się odwdzięcza

Po raz pierwszy ujrzałem swoją szarą myszkę, gdy ruszyłem wraz z kumplami do mazurskich wsi, w poszukiwaniu szybkich i tanich emocji. W swojej okolicy, w Olsztynie, znany byłem jako podrywacz. Nie miałem też funduszy na drogie kolacje i noce w hotelach. Wiejskie dziewczyny, oczarowane byle jakim samochodem i sportowymi ciuchami, były zaś gotowe zabrać nas nawet do stodoły. Żadna nie dostarczyła mi jednak tak wiele emocji...

Sara, śliczna szatynka z długim, gładkim warkoczem, wywieszała pranie za zdezelowanym płotem. Uwijała się, jak mróweczka, jednocześnie ogarniając gromadkę dzieci. Odpowiedziała mi na przywitanie, przesyłając piękny uśmiech. Od razu zaprosiłem ją na balety, ale musiałem poczekać, bo czekała na nią cała chmara obowiązków.

„No  – pomyślałem. – Ta, w przeciwieństwie do pozostałych, przynajmniej robi coś w życiu, zamiast patrzyć pustym wzrokiem w witrynę monopolowego”. Po wiejskiej potańcówce chciałem zabrać ją na leśną polanę, ale ta wyrzekła, że pilnuje swojej cnoty i marzy o założeniu rodziny. Nie miała nawet telefonu. Zrezygnowany wróciłem więc do auta, gdy nagle kumpel, niby w żartach, powiedział do mnie:

– No, amant. Będzie twoja chyba tylko wtedy, gdy weźmiesz ją za żonę. Oj, ja bym taką wychował... Czekaj, jaki to był adres?

– Nie ma mowy, stary. Jest moja – rzuciłem w złości.

Kiedy kilka dni później, jedząc smaczny obiadek u mamy, usłyszałem znów charakterystyczne ponaglenia, obmyśliłem plan. Wiedziałem, że mamuśka zamierza przepisać na mnie mieszkanie, gdy tylko się ożenię. Pognałem więc na moim mechanicznym rumaku pod obskurną chatę.

– Sara, widzisz? Wróciłem.

Zobaczyłem błysk w jej oczach. Uroczo się zarumieniła, gładząc swoje piękne włosy.

– Umów się ze mną znowu. I znowu. A potem zabiorę cię z tej wiochy i weźmiemy ślub.

Mama dała mi mieszkanie, a Sara dom

Choć z Olsztyna żadna metropolia, Sarze aż świeciły oczy, gdy razem mijaliśmy ulice miasta. Moja mama oczarowała się nią od razu. Pracowita, miła, posłuszna, wyznająca tradycyjne wartości. No i miała wyciągnąć mnie z nałogu imprez – tak przynajmniej myślała moja rodzicielka. Ustaliliśmy datę ślubu i pognaliśmy do notariusza. Mieszkanie wkrótce miało być moje!

– Kochany... tak trudno mi to wyznać – powiedziała Sara niedługo przed weselem.

– Co tam, myszko? Mów, bez obaw.

Kłamała w temacie cnoty? Trudno, nie, żeby mnie to obchodziło. Miała długi? Miałem jeszcze coś tam na koncie. Chciałem po prostu przestać mieszkać w wynajmowanym pokoiku.

– Mógłbyś kupić mi parę ubrań? Mogą być, oczywiście, z targu. Albo używane. Chciałabym wyglądać, jak miastowa...

Zaśmiałem się w duchu. Nie Chanel, nie Diory: chciała byle szmaty. Taki luksus zapewnię ci bez niczego, moja królewno. Spełniaj się tylko w kuchni i w łóżku.

– Oczywiście, księżniczko. Słuchaj: skoro i tak mamy jechać na zakupy, ja też sobie coś kupię. Bo wiesz, chcę wyglądać porządnie na imprezkach...

Skinęła głową. Złapała haczyk: zaakceptowała w tym momencie mój styl życia. Nie zadawała żadnych pytań. Kilka miesięcy później, w ślubnym prezencie, dostaliśmy masę kuchennych sprzętów. Sara nie mogła wyjść z podziwu. Już kolejnego poranka przywitała mnie ciepłym ciastem i rosołkiem. Czułem się, jakbym wygrał w totka.

Żona obmywa mnie z damskich perfum

Już dwa tygodnie po ślubie ruszyłem ponownie na podbój parkietu. Pensja wystarczała na imprezowanie i dostatnie życie, a Sara dodatkowo oszczędzała na każdym kroku. Nie musieliśmy więc martwić się o to, czy przetrwamy do dziesiątego.

– Kochanie, idę z kolegami na piwo. Mogę, prawda?

Zadawałem to pytanie specjalnie, by miała poczucie, że ma cokolwiek do powiedzenia. I tak wiedziałem, że wyrazi zgodę.

– No pewnie. Wyprasować ci koszulę?

Ucałowałem ją w czoło i skinąłem głową. Poszedłem pod prysznic.

Gdy następnego ranka przeczołgałem się przez próg, tym razem do łazienki ruszyłem wraz z żoną. Ewidentnie było czuć ode mnie damski zapach, ale Sara nie zadawała żadnych pytań, szorując mi plecy. Do łóżka przyniosła zaś ciepłą jajecznicę.

Cały czas zastanawiałem się, jaka jest cena tego wszystkiego. Nie zadawała pytań, nie wysnuwała podejrzeń, nie wtrącała się w moje sprawy. Przez moment wydawało mi się nawet, że sama może mieć kogoś na boku, ale nie była tego typu osobą. Bardzo starała się za to dopasować do miejskiego stylu życia i zaistnieć w lokalnej społeczności. Wraz z upływem lat i kolejnymi awansami umożliwiłem jej to: czy można więc powiedzieć, że pasożytujemy na sobie nawzajem?

Dziś jest panią na włościach

Odpowiedź przyszła do mnie niedawno. Gdy Sara była młodsza, nie znaczyła w swojej wiosce nic. Ot, kolejna panna na wydaniu, z pakietem kur i marną podomką.

– Wiesz, rodzice nigdy nie cieszyli się z córki. Uważali, że tylko dołożę im problemów – zwierzyła mi się.

– Ja bardzo cieszę się z takiej żony - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Cholera, w końcu bez niej nie zaszedłbym tam, gdzie teraz jestem. Wszyscy moi podwładni zachwycali się naszymi domowymi obiadami i czystym domem. No, i nasz synek, który skończył niedawno pięć lat... Klienci lgną do wizerunku rodzinnego menadżera, który non stop dzieli się perfekcyjnym obrazkiem swojego życia na social mediach.

– A ja chcę pokazać światu, że powodzi mi się dobrze. Że zaszłam w życiu dalej, niż oni wszyscy... – kontynuowała żona.

„Aha, czyli o to chodzi. Nie zbiednieję i wciąż starczy mi na stawianie drinków panienkom, jeśli pozwolę jej trochę poszpanować” – pomyślałem. Kilka dni później zjawiliśmy się w jej wiosce. Żona prowadziła wynajęty na dwa dni super samochód, ubrana w markowe ciuchy z wypożyczalni. Pod płoty zeszło się pół sąsiedztwa. Sara mogła wreszcie dopiec siostrom, które pracowały w pocie czoła na garnuszku rodziców lub mężów-nieudaczników.

Ja zobaczyłem zaś inne oblicze żony. Choć Sara zadowalała mnie zawsze w sypialni, była zbyt grzeczna: wiecznie ciągnęło mnie do wyuzdanych panien z klubu. Kiedy jednak zaczęła pozorować przed całą wsią światowe oblicze, tymczasowo zmieniał się również jej charakter, tak, jakby podświadomie odgrywała rolę pewnej siebie, pełnej seksapilu kobiety. Poczułem, że wreszcie mogę mieć w domu również kochankę. Ciekawe, czy jej dwa oblicza wystarczą, żebym przestał uganiać się za spódniczkami...

Marcel, 34 lata

Czytaj także:
„Mój mąż był subtelny jak rolnicza brona. Zamiast róż na rocznicę przynosił mi wiązkę buraków i marchwi”
„Wiedziałam o zdradach męża, ale czekałam na dogodny moment. Zgotowałam mu taką zemstę, że długo będzie ją trawił”
„Mąż marzył o kontynuowaniu rodu i rozsiewaniu genów po świecie. A ja pragnęłam dzieci jak leśnik suszy”

Redakcja poleca

REKLAMA