Wiedziałam. Wiedziałam od dawna, chociaż przez pierwsze miesiące udawałam, że to tylko złe przeczucie. Może wmawiałam sobie, że jeśli przymknę na to oko, wszystko wróci do normy. Ale z każdą chwilą, z każdym kolejnym wieczorem spędzonym w samotności, czułam coraz mocniej. Był nieobecny, coraz bardziej oddalony, jakby coś oderwało go od naszego życia, a ja stałam się jedynie elementem tła. On ledwo dostrzegał moje istnienie. Z czasem stałam się silniejsza i zemściłam się na tym gadzie...
Treść SMS-ów nie pozostawiała złudzeń
Trzymałam telefon w dłoniach, siedząc na kanapie w naszym salonie. Ekran był rozmazany od łez, które spływały mi po policzkach. Przeglądałam wiadomości, które wymieniał z nią. Niewinne na pierwszy rzut oka, choć treść tych SMS-ów nie pozostawiała złudzeń, że doszło do zdrady. Czułam, jak serce w mojej piersi zamiera, a potem przyspiesza, tłukąc się jak szalone. To było już pewne. Żadnych domysłów, żadnych podejrzeń – fakty.
Przeczytałam wszystko. Widziałam zdjęcia. Te same miejsca, w których jeszcze rok temu byliśmy razem. Te same gesty, uśmiechy. A teraz ona.
Nie mogłam oddychać, ale nie mogłam też przestać patrzeć na słowa. „Kocham cię”, które zobaczyłam na ekranie. Kiedy ostatnio mówił to mnie? Nie pamiętałam.
Wstałam z kanapy, czując, jakby ziemia się pode mną uginała. Przeszłam do kuchni, gdzie stał kubek, który mu rano zostawiłam na stole. Zawsze pił kawę z mlekiem. Jak gdyby nigdy nic. Wszystko było takie normalne. Tak bardzo udawane. Ścisnęłam rękoma blat, czując narastającą wściekłość. Ale, o dziwo, w ogóle nie czułam się roztrzęsiona. Nie. To była zimna furia. Czekałam. Czekałam na odpowiedni moment, aby zadać cios, który będzie boleć na zawsze.
Przygotowywałam się do zemsty
Od tamtego dnia wiedziałam, że nie mogę działać pochopnie. Musiałam wszystko przemyśleć, zaplanować. Kolejne tygodnie spędzałam na analizowaniu każdego szczegółu, każdego słowa. Byłam jak cień. Nie pytałam, nie konfrontowałam. Przygotowywałam grunt.
Oczywiście, że wiedziałam, kiedy się z nią spotykał. Nie byłam głupia! Znałam każde jego kłamstwo, każdy pretekst. Kiedy mówił mi, że ma spotkanie biznesowe – śledziłam jego lokalizację w aplikacji. Kiedy oznajmiał, że zostaje dłużej w pracy – wiedziałam, że kłamie. I czekałam. Ale nie na konfrontację, tylko na coś większego.
– Kochanie, wyjeżdżam służbowo na weekend – powiedział pewnego dnia, patrząc na mnie z tym swoim pozornie niewinnym uśmiechem. – Spotkanie z klientami. Wiesz, jak jest.
Przytaknęłam z uśmiechem. Miałam ochotę śmiać się głośno, ale ugryzłam się w język.
– Oczywiście. Baw się dobrze – odpowiedziałam, całując go w policzek, choć od dotyku jego skóry zrobiło mi się niedobrze.
Dłużej nie wytrzymam tej farsy
Wiedziałam, że to nie żadne spotkanie służbowe. Właśnie wtedy zrozumiałam, że czas działać, bo już nie mogę dłużej wytrzymać tej farsy, jaką było nasze małżeństwo. Kiedy wyjechał, zaczęłam swoje przygotowania. Znalazłam wszystkie dowody – zdjęcia, wiadomości, rachunki. Miałam wszystko. Każdy jego krok, każda schadzka starannie udokumentowana. I wtedy wpadłam na pomysł, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Zorganizowałam dla nas przyjęcie. Żeby dopełnić ironii, była to impreza z okazji naszej rocznicy ślubu. Miał wrócić w niedzielę wieczorem, więc zaprosiłam najbliższych przyjaciół, rodzinę, nawet jego kolegów z pracy. Nikt nie wiedział, co się święci. On również nie miał pojęcia.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Siedziałam w salonie, otoczona przez gości, którzy z radością czekali na „niespodziankę”. W międzyczasie wymieniałam z nim wiadomości, jak gdyby nigdy nic. Późnym popołudniem napisał mi:
– Wracam później, przedłużyło się.
Oczywiście. Przecież ona była tam razem z nim. Ale ja wiedziałam, że wróci.
Godzina 20:00. Wszystko było gotowe. Świece zapalone, wino nalane, wszyscy gotowi do wzniesienia toastu. Wtedy usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Wszedł do mieszkania, zdziwiony liczbą samochodów na podjeździe. Może przez chwilę nawet pomyślał, że zapomniał o jakimś ważnym wydarzeniu. Kiedy wszedł do salonu, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ale zaraz potem zauważył coś dziwnego. Moje spojrzenie. Gości. Atmosferę.
– Co... co tu się dzieje? – zapytał, a jego wzrok przesunął się po twarzach zebranych.
Wstałam, uśmiechając się szeroko, ale ten uśmiech nie sięgał moich oczu.
– Niespodzianka! – odpowiedziałam słodkim tonem, podając mu kieliszek wina. – Rocznica, kochanie. Tyle lat razem. Jak moglibyśmy tego nie świętować?
Zaschło mu w gardle. Był zdezorientowany, ale próbował zachować spokój.
– Ach, no tak. Rocznica... – wykrztusił, choć jego wzrok zdradzał, że coś jest nie tak.
Zrobiłam krok w jego stronę, trzymając w ręku telefon. Wyświetliłam na ekranie jedno z jego ostatnich zdjęć z „weekendowego wyjazdu służbowego” – w objęciach tamtej kobiety, na tle hotelu, który z pewnością nie miał nic wspólnego z jego firmą. Pokazałam mu ekran.
– To zabawne, prawda? – szepnęłam, nachylając się bliżej. – Tyle lat razem, a ty wciąż myślisz, że jestem głupia.
Nie zapomnę jego miny
Zbladł. Wiedział, że nie może zrobić sceny, nie przy wszystkich tych ludziach. Patrzył na mnie z przerażeniem, ale nie powiedział ani słowa. Zamilkłam na moment, po czym odwróciłam się do gości.
– Moi drodzy, mam dla was jeszcze jedną niespodziankę! – zawołałam radośnie, zerkając na niego kątem oka. – Chciałabym, żebyście obejrzeli film, który specjalnie przygotowałam z okazji naszej rocznicy. To pamiątka z tych wszystkich pięknych chwil, jakie razem przeżyliśmy.
Wszyscy klasnęli, nie wiedząc, co zaraz zobaczą. Włączyłam projektor, a na ekranie zaczęły pojawiać się nasze zdjęcia z podróży, wakacji, świąt. Wszystko wydawało się idealne, dopóki po kilku minutach na ekranie nie pojawiły się zdjęcia jego wyskoków z ostatnich tygodni i miesięcy. Każde ujęcie, każda pikantna wymiana wiadomości. Wszystko.
W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Goście patrzyli zszokowani, a on, stojąc w centrum, drżał z bezradności.
– To była piękna rocznica – powiedziałam cicho, stojąc tuż za nim. – Szkoda, że ostatnia.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi, zostawiając go samego z całym bałaganem, który przecież sam stworzył. Miałam już dość. To była moja zemsta – zimna, przemyślana, a zarazem bolesna. Wiedziałam, że ten dzień zapamięta na długo. Nie musiałam już nic mówić. Wiedział. Wszyscy wiedzieli.
Gdy wychodziłam z domu, słyszałam, jak za plecami pojawiają się pierwsze szepty, pytania, szepty pełne niedowierzania i szoku. Ale to już nie miało znaczenia. Teraz to on musiał zmierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji. Ja byłam wolna. A czy szczęśliwa? Czas pokaże.
Emilia, 40 lat
Czytaj także:
„Miałam teściową za przyjaciółkę i powierniczkę. Jedna rozmowa wystarczyła, by stała się moim największym wrogiem”
„Miałam uczyć się na błędach matki, a zaszłam w ciążę po 3 miesiącach związku. Facet mydlił mi oczy, a potem stchórzył”
„Po 20 latach od ślubu mąż pozbył się mnie jak śmiecia i wyrzucił z domu. Nie interesowało go, co się ze mną stanie”