„Moja teściowa to prawdziwe błogosławieństwo od Boga. Za to, co dla mnie zrobiła powinnam wystawić jej wielki pomnik”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Javi Sanz
„Zrobiłam kawę i przygotowałam kawałki placka. Nie zdążyłam się porządnie przyszykować na ten niezapowiedziany najazd, więc poczęstunek był dość skromny. Wymiana zdań szła nam opornie”.
/ 19.12.2024 21:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, Javi Sanz

Nasza relacja z teściową świetnie się układała już od pierwszego spotkania. Dlatego bez wahania zgodziłam się, kiedy mój mąż Bartek zaproponował wspólne mieszkanie z jego rodzicami. Chociaż pochodzę ze wsi, a rodzina męża to rdzenni mieszkańcy metropolii, nigdy nie traktowali mnie z góry. Zwłaszcza teściowa zawsze okazywała mi dużo ciepła i życzliwości.

Lubiłyśmy się

Często służyła mi radą, wsparciem i pomocnymi wskazówkami, dzieląc się swoją mądrością życiową. Pamiętam szczególnie sytuację, która miała miejsce wkrótce po tym, jak wzięliśmy ślub. Odwiedzili nas wtedy krewni ze strony Bartka – jego kuzynka z mężem, których wcześniej nie miałam okazji spotkać.

Przez ostatni okres mieszkali poza krajem, gdzie udało im się zgromadzić pokaźny majątek. Zresztą nie robili z tego żadnej tajemnicy. Pod nasz dom zajechali luksusowym, świeżo wypuszczonym modelem volvo. Zauważyłam, jak Bartek na widok ich auta wydał z siebie westchnienie pełne podziwu i tęsknoty.

Cała stylówka Grażyny składała się z firmowych ciuchów. Do tego nosiła na sobie całą masę złotej biżuterii. Chociaż nigdy nie chodziłam jak ostatnie bezguście, to w jej towarzystwie czułam się jak kompletna nędzarka. W tym okresie ja i Bartek nie mieliśmy zbyt wiele kasy. Dopiero co dostaliśmy dyplomy i głównie żyliśmy z pomocy jego rodziców.

Czułam się niezręcznie

Zrobiłam kawę i przygotowałam kawałki placka. Nie zdążyłam się porządnie przyszykować na ten niezapowiedziany najazd, więc poczęstunek był dość skromny. Wymiana zdań szła nam opornie. W zasadzie to Grażyna przejęła rolę głównej narratorki, bez przerwy rozwodząc się nad ich wspaniałym życiem w Szwecji. My tylko grzecznie kiwaliśmy głowami.

W końcu faceci postanowili strzelić sobie po papierosie i wyszli na zewnątrz. Kiedy zostałyśmy we dwie, ona przybrała osobliwy wyraz twarzy, przysunęła się bliżej i zaczęła mówić:

– Musisz przyznać, że Bartek to niezły przystojniak. Gdybyśmy nie byli spokrewnieni, sama bym się nim zainteresowała.

– Mhm – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

– No bo widzisz, mnie zawsze kręcili wyłącznie męscy mężczyźni. Nie oglądam się za byle kim. Weź mojego Adasia, taki prawdziwy twardziel z niego.

– Co masz na myśli? – spytałam, bo jej wypowiedź mnie zaskoczyła.

Obserwowałam jej małżonka z uwagą. Owszem, był wysoki i można było nazwać go atrakcyjnym. Jednak określanie go mianem wzoru męskości? To chyba lekka przesada. Zrobiło mi się nieswojo. W końcu ledwo się znałyśmy, a ona już przechodziła do tak prywatnych spraw.

Chciała wszystko wiedzieć

– Nie udawaj, że nie masz o tym pojęcia – zaśmiała się Grażyna. – Każdy normalny chłop leci na ładne dziewczyny, porządny trunek i wypasione fury…

Na próżno szukałam w głowie celnej odpowiedzi na jej komentarz. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy.

– Szczerze mówiąc, naprawdę nieźle wyglądasz – powiedziała Grażyna, przyglądając mi się od stóp do głów. – Nic dziwnego, w końcu Bartek zawsze wybierał same ładne dziewczyny. A pamiętam, jak to w wakacje… – urwała wpół zdania, bo właśnie wtedy do pokoju wparowała moja teściowa, niosąc talerz z koreczkami.

Popatrzyła na Grażynę jakby dokładnie słyszała wcześniejszą rozmowę.

– Przyniosłam przekąski – powiedziała, stawiając tacę na stole. – I wiesz co, Grażynko, masz rację, mój syn to prawdziwy facet, nie mógł trafić na lepszą dziewczynę niż Justysia – zerknęła na mnie z dumą. – To widać na pierwszy rzut oka, że jest męski.

– A jeśli chodzi o alkohol, który wcześniej poruszałaś, to Bartek czasami sięgnie po wino albo napije się piwa podczas meczu, ale ogólnie nie pije – odparłam, spoglądając z wdzięcznością na mamę Bartka.

– Jakim autem jeździcie? – dopytywała dalej Grażyna.

Zawstydziła ją

Miałam jej wyznać, że poruszamy się używanym fiatem, którego kupiliśmy za pieniądze zarobione przy zbiorach truskawek od znajomego męża? Choć nasze autko było sprawne i w zupełności nam wystarczało, to Grażyna na pewno potraktowałaby to jak świetny temat do żartów.

Nie chciałam też, by oceniała wartość Bartka na podstawie jego samochodu – zwłaszcza że nie było absolutnie żadnych powodów do narzekań. To w końcu nasza prywatna sprawa. Doszłam do wniosku, że nie będę podejmować tego tematu. Gdy zastanawiałam się, jak elegancko uniknąć odpowiedzi, szczęśliwie pojawiła się mama Bartka, która przez moment przysłuchiwała się naszej konwersacji.

– Oj, Grażynka, widać że dawno was tu nie było – zaśmiała się szeroko. – Musisz wiedzieć, że sytuacja z autami w kraju kompletnie się zmieniła. Teraz jak ktoś paraduje takim wozem jak wasz, to ludzie patrzą na niego z podejrzliwością – mrugnęła do mnie porozumiewawczo. – Rozumiesz, co mam na myśli? – zachichotała. – Taka zasada, czym droższe i bardziej wypasione auto, tym większa szansa, że kierowca próbuje sobie coś zrekompensować i jest podejrzany…

– Jak to? – zapytała Grażyna, patrząc nieufnie na moją teściową. – Może mi ciocia wytłumaczy?

– Widzisz, kochaniutka, kiedy facet kupuje taki wóz, to zwykle próbuje sobie i innym udowodnić, że jest bardzo męski – odparła teściowa z niewinną miną i podsunęła krewnej talerzyk z kanapkami. – Częstuj się śmiało.

Wiedziała, co robi

– Dziękuję cioci, ale nie skorzystam. Unikam białego chleba, pilnuję linii – odrzekła Grażyna z niezadowolonym wyrazem twarzy.

Od tej chwili jej nastrój wyraźnie się pogorszył. Przestała się przechwalać, za to zrobiła się jeszcze bardziej irytująca. Co jakiś czas zerkała dziwnie w stronę swojego małżonka. Teściowa puściła do mnie oko, delikatnie się uśmiechając.

Trudno się dziwić mojej sympatii do niej. Wyratowała mnie z bardzo krępującej opresji, z której sama pewnie nie potrafiłabym się wywikłać. Co prawda sporo wody w rzece upłynęło, zanim przestałam przejmować się opinią innych ludzi. Na szczęście teściowa wielokrotnie później ratowała mnie z podobnych, niekomfortowych momentów – czy to wśród znajomych, czy na rodzinnych uroczystościach.

Justyna, 28 lat

Czytaj także:
„Mąż zawsze kupował mi tanie badziewie jako prezenty pod choinkę. Dałam mu nauczkę, a on się wściekł jak nigdy”
„Dla męża byłam środkiem do celu, a nasze dziecko – wypadkiem przy pracy. Nawet w noc poślubną przyświecał mu jeden cel”
„Ojciec jednym słowem zniszczył Wigilię. W tym roku zamiast z ukochanymi, opłatkiem podzielę się z lustrzanym odbiciem”

Redakcja poleca

REKLAMA