Kiedy straciłam pracę, byłam załamana. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że z moim wykształceniem i wiekiem nieprędko znajdę nową robotę. Na domiar złego mój mąż Darek zakomunikował mi, że niebawem przyjedzie do nas jego mama i to nie na parę dni, ale na znacznie dłużej.
Ta sytuacja doprowadzała mnie do szału
– Miała przecież mieszkać u Michała – przypomniałam mu, ale mąż wyjaśnił, że teściowa nie mogła się zaaklimatyzować w dużym mieście i dlatego chce wrócić na stare śmieci.
Nie wiem, czy zdecydowałabym się na zamieszkanie w domu, który jakiś czas temu przepisała swojemu starszemu synowi, a mojemu mężowi, gdybym wiedziała, jak to się skończy.
– Będziemy mieszkali w pięknej okolicy, blisko gór i rzeki – przekonywał wtedy Arek, a ja dałam się zwieść pięknym słówkom i zgodziłam na sprzedanie mieszkania w mieście, i zainwestowanie w dom po teściowej.
A to wszystko tylko po to, żeby teraz mieć ją na głowie! Po prostu super… Na szczęście brak pracy na tyle skutecznie zaprzątał moje myśli, że o rychłym przyjeździe teściowej nie myślałam zbyt intensywnie. Przeglądałam prasowe ogłoszenia i wysyłałam setki życiorysów. Niestety, bezskutecznie.
Kiedy mama Arka pojawiła się z walizkami na progu naszego domu, byłam już tak zrezygnowana, że nawet specjalnie się tym nie przejęłam. Natomiast mój mąż bardzo się cieszył. Co by nie mówić, teściowa jak nikt znała się na gospodarstwie. Zawsze mogła służyć mu jakąś radą.
– Zobaczysz, wszystko się jeszcze ułoży – mówił, widząc, że nie jestem tą całą sytuacją zachwycona. – Może mama wpadnie na pomysł, jak można ci zorganizować jakieś zajęcie.
Wcale nie byłam tego taka pewna
A że nie miałam ochoty spędzać całych dni z krzątającą się po obejściu teściową, więc z jeszcze większą energią szukałam pracy. Niestety, na rynku pracy ze średnim wykształceniem i czterdziestką na karku niezbyt wiele mogłam zdziałać. Proponowano mi co prawda różne prace, ale głównie na czarno, czyli bez żadnych świadczeń.
Teściowa bacznie obserwowała moje wysiłki i po cichu komentowała starania. Nie raz sugerowała na przykład, że nie muszę szukać w świecie, bo pracę mogłabym mieć u siebie.
– Mam się zajmować sadzeniem ogórków? – pytałam zirytowana męża, bo denerwowało mnie podejście jego mamy do całej sprawy. – Chyba nie po to kończyłam technikum ekonomiczne, żeby babrać się w ziemi?
– Mamie chodzi o to, że może z niezagospodarowanej części domu stworzyłabyś pokoje dla letników – wyjaśnił któregoś dnia. – Ta twoja szkoła byłaby w takim biznesie atutem.
Dodał, że teściowa już parę razy wspominała mu o tym i obiecywała swoją pomoc. Zrobiłam wielkie oczy.
– Ona boi się rozpoczynać z tobą ten temat – westchnął Arek. – Ponoć kiedyś ją ofuknęłaś za wtrącanie się.
No tak. Rzeczywiście raz mi się zdarzyło wkurzyć. Ale kto by się nie wkurzył, kiedy matka męża pałęta się po domu i wygłasza swoje mądrości? Teraz przypomniałam sobie, że przed laty mama Arka sama wynajmowała pokoje urlopowiczom. My też przyjeżdżaliśmy tutaj często jeszcze jako narzeczeństwo, żeby odpocząć od zgiełku dużego miasta. Zawsze ładowałam w tym miejscu akumulatory, a kuchnia mojej teściowej nie miała sobie równych. Letnicy chwalili jej pierogi z jagodami i ciasta, które jeszcze ciepłe stawiała na stole.
To jest myśl!
Faktycznie moglibyśmy zainwestować parę złotych i otworzyć gospodarstwo agroturystyczne, tak jak podpowiadała teściowa. Arek był zapalonym rolnikiem, mielibyśmy więc swoje ogórki, pomidory, jarzyny, a także owoce, a ja razem z jego mamą mogłybyśmy się zająć pensjonatem!
Wieczorem, kiedy siedziała na ławeczce, przysiadłam przy niej. Powiedziałam wprost, że jeśli mi pomoże, podejmę się tego zadania. I nie będę już musiała szukać pracy w świecie. Uśmiechnęła się do mnie. I tak zaczęła się nasza zgodna współpraca. Dzięki oszczędnościom, które zebraliśmy na czarną godzinę, rozbudowaliśmy trochę dom, i jeszcze tego samego lata przyjęliśmy pierwszych letników.
Dziś mamy w ciągu roku naprawdę sporo gości i to nie tylko w sezonie. Pierogi mojej teściowej cieszą się ogromnym powodzeniem, a przytulne pokoiki, które razem urządziłyśmy na piętrze, wszystkim się podobają.
Pomysł teściowej okazał się strzałem w dziesiątkę. Mam pracę, której nigdy nie stracę, Arek jest szczęśliwy, a jego mama czuje się potrzebna. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby nie wróciła na stare śmieci…
Czytaj także:
„Przyjaciółka zabawiła się w swatkę i prawie wpędziła mnie w ramiona szowinisty z wybujałym ego. Ocknęłam się w porę”
„Mąż opiekował się mną jak nieporadnym dzieckiem. Gdy go zabrakło, okazało się, że jestem kompletnie niesamodzielna”
„Mój mąż wyzywał i obrażał moją przyjaciółkę. Mówił, że ma na mnie zły wpływ, a za moimi plecami zaproponował jej romans”