„Teściowa to stara sknera. Cerowała stare majtki, choć kasowała okrągłą emeryturkę. Po co jej kasa, jak zaraz umrze?”

oszczędna kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„W uchwycie nie było papieru toaletowego. Pomyślałam, że pewnie się skończył, więc zajrzałam do szafki, w której Jadwiga zawsze trzyma zapas. Była pusta. Zauważyłam, że obok ubikacji leżą stare gazety. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś jest nie tak”.
/ 19.07.2024 21:15
oszczędna kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Niektórzy twierdzą, że z wiekiem ludzie dziwaczeją. Nigdy się z tym nie zgadzałam. Bliżej mi było do przekonania, że charakter człowieka po prostu zmienia się wraz ze wzrostem ciężaru życiowych doświadczeń. Ostatnio jednak zaczęłam zastanawiać się, czy w obiegowej opinii na ten temat nie ma ziarnka prawdy.

Odkąd moja teściowa skończyła siedemdziesiątkę, zaczęła zachowywać się co najmniej dziwnie. Bardzo mnie to zaniepokoiło, na tyle, że musiałam szczerze porozmawiać z nią na ten temat. Jej wyznanie niemal zwaliło mnie z nóg.

Jadwidze nie brakowało pieniędzy

Moja teściowa całe życie ciężko pracowała, by mieć spokojną starość i dopięła swego. Co miesiąc na jej konto wpływa emerytura wyższa od mojej wypłaty. Niejeden senior chciałby mieć tyle, ile ma ona. Nie brakuje jej na nic. Mieszka w ładnym domu. Stać ją, by pielęgnowanie ogrodu powierzyć profesjonalnej firmie. O jej zdrowie dbają lekarze prowadzący prywatną praktykę, a odkąd przestała prowadzić samochód, na zakupy jeździ taksówką.

Pisząc o tym, nie czuję zazdrości, a raczej podziw. Ona i mój teść wiedzieli, jak zarobić i pomnożyć pieniądze. Mirek prowadził firmę budowlaną, a Jadwiga była dyrektorem w dużej firmie działającej w branży spożywczej. Oboje bardzo dobrze zarabiali i celnie inwestowali swoje nadwyżki finansowe. Dzięki temu Jadwiga nawet po śmierci męża nie musiała martwić się o pieniądze.

Nagle zaczęła oszczędzać

Nigdy nie żyła zbyt skromnie, bo po prostu nie musiała oglądać każdej złotówki z obu stron. Niedawno coś się jednak zmieniło. To zaczęło się po jej 70. urodzinach.

– Dzień dobry, mamo. A gdzie ogrodnik? – zapytałam, gdy po dotarciu pod jej dom spostrzegłam, że sama przycina sekatorem żywopłot.

– A, zrezygnowałam z usług firmy. Niepotrzebnie wydawałam na to tyle pieniędzy. Sama mogę zająć się swoim ogrodem. Przecież nie mogę całymi dniami siedzieć w fotelu i wpatrywać się w telewizor – wyjaśniła.

– Święta racja. Ruch na świeżym powietrzu to samo zdrowie, zwłaszcza w twoim wieku. Mogę ci pomóc?

– Dziękuję, skarbie, nie trzeba. Właściwie to już kończę. Co cię do mnie sprowadza?

– Upiekłam sernik i pomyślałam, że zjesz ze smakiem – powiedziałam i uniosłam pojemnik z domowym ciastem.

– Twojego sernika na pewno nie odmówię. Wejdź, kochanie.

Weszłyśmy do domu i usiadłyśmy w przestronnej kuchni.

– Napijesz się herbaty? – zapytała.

– Za chwilę muszę odebrać Krzysia z treningu, ale – spojrzałam na zegarek – znajdę trochę czasu.

To było dziwne

Jadwiga ustawiła na blacie dwie filiżanki. Do jednej włożyła świeżą torebkę. Drugą wzięła ze spodeczka. Gołym okiem było widać, że była zalewana przynajmniej dwa, a być może nawet trzy razy.

Podała mi świeżą herbatę, a sama piła tę, którą zaparzyła ze zużytej saszetki. Miałam ochotę zapytać ją o to, ale powstrzymałam się. Pomyślałam, że mocny napar może nie służyć osobie w jej wieku. „Tak, to na pewno to” – uspokajałam się w myślach.

– Skorzystam jeszcze z toalety i uciekam – powiedziałam, odstawiając filiżankę.

Musiałam porozmawiać o tym z mężem, ale on nie widział problemu
Chwilę później zaczęłam niepokoić się nie na żarty. W uchwycie nie było papieru toaletowego. Pomyślałam, że pewnie się skończył, więc zajrzałam do szafki, w której Jadwiga zawsze trzyma zapas. Była pusta. Zauważyłam, że obok ubikacji leżą stare gazety. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś jest nie tak, ale najpierw chciałam o tym porozmawiać z mężem.

Mąż nie widział problemu

– Nie zauważyłeś, że twoja mama ostatnio dziwnie się zachowuje? – zapytałam, gdy wieczorem leżeliśmy w łóżku.

– Co masz na myśli? – zdziwił się.

– Dziś złożyłam jej wizytę. Zawiozłam jej sernik. Zauważyłam, że zaczęła kilka razy zaparzać tę samą torebkę herbaty, a zamiast papieru toaletowego używa starych gazet.

– I to cię tak dziwi? – zaśmiał się.

– A ciebie nie?

– Niespecjalnie. Kasiu, mama ma już siedemdziesiąt lat. To normalne, że liczy się z wydatkami.

– Ja nie widzę w tym niczego normalnego. Przecież nigdy specjalnie nie liczyła się z pieniędzmi. Chciałabym tyle zarabiać, ile ona pobiera emerytury, więc nie sądzę, że przesadna oszczędność jest czymś normalnym w jej przypadku.

– Tak, ale zauważ, że z wielu ludzi na starość wychodzi dusigrosz. Prawdę mówiąc, spodziewałem się tego. Pewnie chce jak najwięcej odłożyć, by zostawić coś Krzysiowi – wzruszył ramionami.

Nie przekonało mnie to tłumaczenie. W zachowaniu Jadwigi nie było niczego normalnego.

Twierdziła, że wszystko jest w porządku

Dwa dni później złożyłam jej kolejną wizytę. Podeszłam pod drzwi i zauważyłam, że są uchylone. „Pięknie. Jeszcze ją ktoś okradnie” – pomyślałam i weszłam bez pukania. Jadwiga siedziała w fotelu, skupiona na cerowaniu bielizny, która wyglądała na mocno znoszoną. Telewizor był wyłączony, podobnie jak radio. W domu nie pachniało obiadem, mimo że zwykle jadła właśnie o tej porze.

– Dzień dobry, mamo.

– Kasia? – zdziwiła się. – Nie słyszałam, że pukasz.

– To dlatego, że drzwi były uchylone. Weszłam bez pukania.

– Och, musiałam zapomnieć zamknąć. Na starość głowa nie pracuje już, jak kiedyś – zaśmiała się, by ukryć zakłopotanie.

– Mamo, przyjechałam, żeby z tobą porozmawiać.

– O co chodzi, kochana moja?

– Nie pogniewaj się na mnie, ale wydaje mi się, że dzieje się u ciebie coś niedobrego.

– Dlaczego tam myślisz?

Zrobiłaś się bardzo oszczędna, chyba aż do przesady. Mogę zrozumieć, że zrezygnowałaś z usług ogrodnika, ale dziwię się, że zaczęłaś kilkukrotnie zaparzać tę samą herbatę i przestałaś kupować papier toaletowy. A teraz cerujesz stare majtki.

– A co w tym dziwnego, że oszczędzam. Jestem emerytką, kochana, i muszę liczyć się z każdym groszem.

– Mamo, daj spokój. Przecież doskonale wiem, że pobierasz dużą emeryturę. Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Wiesz przecież, że zawsze ci pomogę.

– Doceniam to, ale naprawdę nie dzieje się nic złego.

Nakłoniłam ją do zwierzeń

Szła w zaparte, ale w jej głosie dało się wyczuć niepewność. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś ukrywa.

– Zachorowałaś? – zapytałam z troską. – To właśnie o to chodzi, prawda? Zachorowałaś i wydajesz fortunę na lekarzy.

– Nie, Kasiu. Nie musisz martwić się o moje zdrowie.

– I tak czuję niepokój, więc proszę cię, jeżeli masz jakiś problem, po prostu powiedz mi o tym.

Opuściła wzrok na dywan. Zauważyłam, że trzęsie się jej warga. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk.

– Powiedz, proszę. Co się stało?

Straciłam wszystkie oszczędności. Wszystkie, co do grosza. To miały być pieniądze na studia Krzysia i mieszkanie dla niego, gdy będzie chciał się usamodzielnić. Ale nic już nie zostało. A ja obiecałam mu i słowa dotrzymam. Odkładam każdy grosz, by coś dostał, gdy już mnie zabraknie.

– Mamo, ale jak to? Ktoś cię okradł?

– Można tak powiedzieć.

Teściowa padła ofiarą oszustów

Wyjawiła mi wszystko. Gdy mój syn był na wakacjach, ktoś zadzwonił do niej i podał się za niego.

– Ten chłopak, czy może mężczyzna, miał bardzo podobny głos do Krzysia. Uwierzyłam, że to on. Powiedział, że ma kłopoty. Że jechał samochodem kolegi i kogoś potrącił. Mówił, że teraz ten ktoś chce od niego pieniędzy, inaczej wsadzi go do więzienia. Miała zadzwonić do ciebie i Marka, ale zaklinał i prosił, żebym nic wam nie mówiła. Powiedział, że jutro w południe ktoś przyjdzie po pieniądze. Co ja mogłam zrobić? Poleciałam do banku i wypłaciłam wszystko z konta. Kiedy Krzyś wrócił z wczasów i mnie odwiedził, podpytałam go, czy wszystko dobrze. Czy nikt go już nie dręczy. Ale on o niczym nie wiedział. Pytał, kto niby miałby go dręczyć. Wtedy dotarło do mnie, że dałam się oszukać.

– Mamo! I dlaczego nic nam nie powiedziałaś?

– A o czym tu mówić? Żem stara i głupia?

– Proszę cię, powiedz chociaż, że zawiadomiłaś policję.

Nie byłam na żadnej policji. A co oni by mi pomogli? Poza tym to przecież wstyd. Mówią o tym w telewizji, piszą w gazetach, a ja i tak dałam się nabrać.

– Tak nie można. Musimy to zgłosić. Zakładaj buty, jedziemy na komendę.

– Córciu, po co? To nic nie da.

– Tego nie wiesz. Niczym nie ryzykujesz i nie musisz się niczego wstydzić. Niech wstydzą się ci parszywi złodzieje, którzy okradają starszych ludzi.

– Kasiu, nie chcę...

– Nalegam, mamo.

Zgłosiłyśmy oszustwo

Byłam stanowcza, ale nie miałam innego wyjścia. Gdybym zachowała się łagodniej, nie namówiłabym Jadwigi na wizytę na komisariacie. A ci przeklęci oszuści nie mogą przecież czuć się bezkarnie. Bóg jeden wie, ilu jeszcze emerytów nabrali na ten numer.

Zgłosiłyśmy sprawę, ale z tonu policjanta wywnioskowałam, że szanse na wyrycie sprawców są raczej marne. Ale zawsze jest nadzieja, że dranie poniosą należną im karę.

Katarzyna, 43 lata

Czytaj także: „Spadek po dziadku miał łączyć, a podzielił całą rodzinę. Poza pieniędzmi, staruszek obdarzył mnie trudną misją”
„Teściowa jak niemowlak wymusza wszystko płaczem. Myśli, że jak jest stara i samotna, to wszystko jej wolno”
„Miałam dość kpin, że będę starą panną. Zamknęłam rodzinie jadaczki, gdy przyprowadziłam do domu prawdziwego przystojniaka”

 

Redakcja poleca

REKLAMA