Dopiero zaczęliśmy rozmawiać, a Tomkowi już zaczynają się trząść dłonie! To jest mężczyzna?! I jeszcze te buraczane rumieńce wykwitające dorosłemu facetowi na policzkach, ledwo wejdzie w jakąkolwiek konfrontację… Boże kochany, toż to po prostu, jak teraz mówią, żenada. Stanęłam przy oknie i spojrzałam przez firanę, by trochę się odizolować od tego krępującego widoku, a jednocześnie dać Tomaszowi czas na ochłonięcie.
Trzeba trochę zwolnić, skoro nie nadąża, niech mu się wydaje, że to on kieruje rozmową. Na dole Fafik od Majkowskiego podnosił właśnie nogę przy eleganckich alufelgach Tomkowej terenówki. Niby głupi pies, a swój rozum ma. Musiał od razu wyczuć, że to auto nigdy nie widziało lasu ani nawet szutrowej drogi. Jak wszystko w życiu mojego jedynaka jest tylko efektowną fasadą.
– Te badania były dla nas bardzo stresujące, mamo – Tomek trochę się uspokoił. – Ale mamy już jasność, że chodzi o endometriozę Anety, a nie, na przykład, moją bezpłodność.
Rany boskie, albo twój syn ma alzheimera, albo to kompletny kretyn – pomyślałam. – Co wybierasz, Jadwigo?
– To ma być żart? – odwróciłam się powoli od okna. – Prawda?
– No nie – bąknął, prostując się na krześle. – Nie, mamo, takie są procedury.
Chryste panie, za co mnie to spotyka?!
– Przecież ty już masz jedno dziecko, Tomaszu – przypomniałam mu. – Upadłeś od tamtej pory na płot, tańczyłeś w balecie, ktoś cię skopał po klejnotach? Jakim cudem miałeś się nagle stać bezpłodny?
– Ależ, mamo – wydukał jak sztubak. – Wielokrotnie powtarzałaś, że tamto dziecko na pewno nie jest moje! Nie pamiętasz?
Jednak kretyn, niestety.
– Mówiłam tylko, że nie możesz mieć stuprocentowej pewności co do ojcostwa – sprecyzowałam. – Nie z taką dziewczyną jak ta cała Amelia.
– Kornelia – poprawił machinalnie, a potem zamilkł i zajął się obserwacją swoich butów.
Jednak ciągle ją pamięta – pomyślałam.– Nieźle mu zawróciła w głowie, ale co się dziwić: doświadczona kobieta potrafi zakręcić nastolatkiem, w którym buzują hormony.
– Powiedzmy sobie szczerze, synu – dodałam, by rozwiać jego wątpliwości. – Czym taki dzieciak jak ty mógł tej Ame… Kornelii zaimponować? Byłeś tylko zabawką.
– Nie byłem smarkaczem! – Tomasz tym razem zbladł jak twaróg.
Czy on musi mieć takie kulinarne kolory, jakby był co najmniej dzieckiem kuchty?!
– Miałem prawie dziewiętnaście lat!
– Osiemnaście – sprostowałam.
– Byłem dorosły w świetle prawa – ucina.
A nikt by nie przypuszczał, widząc jak się zachowywałeś – miałam ochotę powiedzieć, ale przygryzłam język. W końcu jestem matką i nie powinnam dewastować poczucia własnej wartości syna. Faktem pozostaje jednak, że latał przy tej całej Amelii, Kornelii czy Emalii jak kocur w rui. Wracał o dzikich godzinach, opróżnił swoje minikonto, a kiedy się okazało, że dziewczyna zaszła w ciążę, po prostu postanowił nie iść na studia, tylko podjąć pracę zarobkową. Bezpłodna ginekolożka, niezły żart, no nie?
– Mamo, dobrze się czujesz? – Tomasz pochyla się nade mną. – Zbladłaś.
Zbladłam? To chyba miałam szczęście, wszak mogłam osiwieć od takich przeżyć!
– Jestem stara – wyjaśniam teraz. – Zdarza mi się zasłabnąć, wieczna nie będę.
– Proszę, mamo…
– Nie, to ja proszę – przerwałam, bo już mi powoli uszami zaczynało wychodzić jego rozczulanie się nad sobą. – Proszę, bym przed śmiercią mogła zobaczyć swojego wnuka. Lub wnuczkę, nie jestem jakimś satrapą, który ma wymagania co do płci.
– Nie jesteś satrapą! – prychnął. – A co to niby jest, jeśli nie czysty terror?
Wyprostował się, blady, ale tym razem w jakiś szlachetny, niekojarzący się z kuchnią sposób. Ho, ho. Toś ty taki hardy? Przychodzi mi do głowy zwariowana myśl, że na takie okazje powinnam mieć pod ręką jakiegoś włochatego pająka. Może w terrarium? Niewątpliwie przy starszej kobiecie Tomaszkowi nie trudno zgrywać bohatera, ale przy pająku? Albo myszy? Tym niemniej pozwala sobie na zbyt wiele i żeby go usadzić – zanim niczym spłoszony koń rozwali sobie głowę o najbliższą przeszkodę – pytam, co właściwie dzieje się teraz z tamtym dzieckiem.
A ten idiota, wieczny dzieciuch mający się za dorosłego człowieka, odpowiada mi, że nie wie! Kornelia wyjechała jeszcze przed rozwiązaniem i zniknęła – nie pamiętam? Powinnam się cieszyć, że nigdy nie wniosła o alimenty.
– Ja? – pytam z niedowierzaniem. – Ja się powinnam cieszyć? A przypadkiem nie ty i doktor Anetka? Swoją drogą, to paradne, że po latach trafiła ci się ginekolożka mająca problemy z płodnością. Nadal twierdzisz, że jest najlepszym fachowcem w województwie?
– Na pewno jest mądrzejsza ode mnie, bo już od dawna tu nie przychodzi! – syn przybliża twarz do mojej; znowu ma te buraczane rumieńce, które powodują, że parskam mu śmiechem w twarz.
Cóż, to naprawdę bywa zabawne, ale on tego nie pojmie, skąd… Trzaska drzwiami i wychodzi, a ja czekam, aż wróci, bo na stoliku w przedpokoju wciąż leży jego saszetka z dokumentami, bez których daleko nie zajedzie. O, już puka, otwieram więc i pytam, czy zamiast łazić wte i wewte, nie powinien zająć się raczej spełnianiem małżeńskich obowiązków. Zabiera dokumenty i wychodzi, tym razem jak kulturalny człowiek, ze spuszczoną głową, bez teatralnych gestów jak jakaś niespełniona diwa.
Rany boskie, on nawet nie wie, gdzie się podziewa kobieta, którą podobno kochał nad życie, tak bardzo, aż się truł… Mam niższe dochody niż on, ale to żaden majątek wynająć detektywa, oczywiście, jeśli komuś to w ogóle wpadnie do głowy. Otwieram szufladę i wyciągam kopertę, z której wysypują się na stół zdjęcia. Ta cała Amelia czy Kornelia troszkę przytyła, ale dobrze jej z tym, prezentuje się wreszcie jak porządna kobieta, a nie takie byle co bez stylu, w powyciąganym swetrze i workowatych kieckach.
Chłopiec obok niej to z pewnością syn Tomasza, wygląda kubek w kubek jak on w wieku ośmiu lat. Obok nich wysoki mężczyzna pcha wózek z niemowlęciem, podobno to brytyjski mąż choć, moim zdaniem, ma w rysach coś nieeuropejskiego. Mniejsza z tym, ostatecznie kobieta z nieślubnym dzieckiem to nie był nigdy najgorętszy towar na rynku. Tomasz, skoro go to nie interesuje, nic nie wie, bo też, Bóg mi świadkiem, wolałabym sobie oszczędzić kolejnych komedianckich popisów z jego strony.
Ale na trzymanie przeciwko mnie wspólnego frontu z doktor Anetką i stopniową izolację też nie pozwolę, spokojna głowa. Wrzucam zdjęcia do koperty, a tę do szuflady – niech sobie bomba leży i obym nie była zmuszona jej odpalać.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Nie bawi mnie bycie babcią. Nie dla mnie niańczenie 4-latki
Mój 13-letni syn ma konto na portalu erotycznym
Gdy mój mąż umierał, odkryłam że ma romans