„Moja śliczna córka mogłaby wyjść za bogacza, a związała się z obdartusem z blokowiska. Nie mogę się z tym pogodzić”

matka, która martwi się o córkę fot. Adobe Stock, Studio Romantic
„Przecież Alicja miała się związać z kimś z wyższych sfer! Z kimś, kto od dzieciństwa jadał na srebrach, dostawał lekcje francuskiego i prawdziwej kindersztuby. Tak to sobie przynajmniej wyobrażałam. A ten Jurek… Pamiętam go w obdartych portkach, jak latał po podwórku przebrany za Spidermana czy coś równie dziwacznego”.
/ 16.06.2022 17:30
matka, która martwi się o córkę fot. Adobe Stock, Studio Romantic

Tego bym się po Alicji nie spodziewała! Że przyprowadzi do domu tego obdartusa, który mi kiedyś okno w kuchni stłukł kamieniem… Potem jego matka spłacała dług przez trzy miesiące, bo ze sprzątania u ludzi ledwo wiązała koniec z końcem. Tylko że ja, choć nam się też nie przelewało, musiałam za szklarza zapłacić od razu! 

A ten Jurek, z tego co wiem, nie uczył się najlepiej. W piwnicy zrobił sobie jakiś warsztat – Ala mówiła, że chemiczny – i eksperymenty robił. Oczywiście, zgłosiliśmy to natychmiast do administracji, bo jeszcze by nas gówniarz w powietrze wysadził! Podobno zarekwirowali mu wtedy jakieś menzurki, palniki. Niektórzy podejrzewali, że on tam narkotyki robił. Jednak Ala mnie zapewniała, że nie – on się pasjonuje chemią, odkąd dostał od wujka „Małego chemika”.

Potem mi ten cały Jurek zniknął z oczu. Podobno ojciec sobie o nim przypomniał i wziął go do siebie, do Bydgoszczy. A teraz, nagle, gdy Ala zaczęła studiować, znów się pojawił w naszym życiu.

Musze przyznać... zmienił się na plus

Pewnego dnia Ala opowiedziała mi, że Jurek wygrał chemiczną olimpiadę i na studia bez egzaminów się dostał. I że niedawno go spotkała. Wrócił na wakacje.

– Poszliśmy na kawę i przegadaliśmy dwie godziny – mówiła Ala, a oczy jej dziwnie błyszczały. – Opowiedział mi, jak to było z jego ojcem, i co się z nim działo, kiedy wyjechał.

– I co się działo? – spytałam.

– Uczył się w liceum w Bydgoszczy. Jego ojciec wcale nie był byle kim, jak tu wszyscy na osiedlu podejrzewali. Był siatkarzem. Grał nawet w drugiej lidze, ale się potwornie rozpił. Za jakiś rozbój siedział pół roku w więzieniu.

– Co ty mówisz! – zastygłam z sałatą w rękach. – I on ci to wszystko na pierwszym spotkaniu tak po prostu powiedział?

Alicja zastanowiła się.

– No tak. I właśnie to było takie dziwne. Że gadaliśmy przez tyle czasu… Jakbyśmy się znali od lat. To znaczy, jakbyśmy się przyjaźnili od dzieciństwa – poprawiła się. – A przecież jako dzieci byliśmy w różnych paczkach. Poza tym Jurek jest starszy.

Alicja elegancko porozkładała sztućce i serwetki. Na środek stołu przesunęła wazon z bukietem białych piwonii. Odsunęła się dwa kroki od stołu, przechyliła głowę. Robiła tak, odkąd pamiętam. Zawsze musiało być wszystko idealnie. Nawet gdy już tylko we dwie siadałyśmy do stołu. Uśmiechnęłam się w duchu. Gdy kończyłyśmy deser, Ala westchnęła z błogości.

– Mamo, robisz najlepszy sernik na świecie. Nie chciałabyś się nim pochwalić? – zawiesiła głos. – Może zaprosiłabym Jurka?

– Czemu nie? Sama jestem ciekawa, na kogo wyrósł ten gagatek.

– To kiedy? – spytała Ala i z jakimś dziwnym napięciem czekała na moją odpowiedź.

– Noo… nie wiem – spojrzałam na nią uważniej.

Intuicja mi podpowiadała, że  to chyba nie jest tylko znajomość z dzieciństwa, skoro moja córka już planuje kurtuazyjną wizytę. Wzruszyłam ramionami.

– Może w przyszłą sobotę?

Uszczęśliwiona kiwnęła głową.

Gdy przyszedł, samej przed sobą trudno mi było przyznać, ale byłam tym młodym Jędrzejakiem zauroczona. Wyrósł na przystojnego faceta! Przyniósł kwiaty – i mnie, i Ali. Powiedział, że tęsknił do naszego domu i podwórka, chociaż później znalazł przyjaciół w liceum.

Spytałam go o matkę.

– Miło, że pani pyta – uśmiechnął się trochę nieśmiało; miał lekko krzywe zęby, ale to nie odbierało mu wdzięku. – Mama ma się dobrze. Prowadzi z ojcem pralnię chemiczną w Bydgoszczy.

Byłam zaskoczona. Ta nieśmiała, zahukana i byle jak ubrana kobieta prowadzi dziś jakiś własny interes? I w dodatku zeszła się ze swoim byłym mężem?! A ja mam status samotnej w średnim wieku, bo mój mąż związał się z główną księgową z jego firmy… Poczułam nieprzyjemne ukłucie zazdrości.

Patrzyłam na Jurka i na Alę. Od razu widać było, że iskrzy między nimi jak diabli. Z jednej strony, wcale się mojej córce nie dziwiłam. Sama, gdybym była w jej wieku, w życiu nie przeoczyłabym takiego chłopaka. Ale z drugiej… Na litość boską, przecież Alicja miała się związać z kimś z wyższych sfer! Z kimś, kto od dzieciństwa jadał na srebrach, dostawał lekcje francuskiego i prawdziwej kindersztuby. Tak to sobie przynajmniej wyobrażałam. A ten Jurek… Pamiętam go w obdartych portkach, jak latał po podwórku przebrany za Spidermana czy coś równie dziwacznego.

Chciałam, żeby miała lepsze życie...

– Mamo… – usłyszałam głos Ali jak zza mgły.

Chyba się na chwilę zamyśliłam, wyłączyłam.

– Mamo, dzięki za obiad – moja córka patrzyła na mnie rozradowana, jakby wygrała co najmniej milion na loterii. – Pójdziemy z Jurkiem zwiedzić stare kąty.

– Tak, chodźmy – podchwycił chłopak, lekko unosząc się na krześle. – Przepyszny obiad. Mistrzostwo świata. Bardzo dziękuję – wstał i skłonił się dworsko.

„Może i z jego kindersztubą nie było tak źle? – pomyślałam. – A poza tym, w końcu oni przecież nie biorą ślubu. To tylko kolega. Może na tych studiach Ala znajdzie niebawem kogoś odpowiedniego?  Kogoś, kto wakacje spędza zawsze za granicą, a nie na działce u dziadków jak my… No i kogoś, kto nie przychodzi na wizytę w trampkach, a w porządnych, skórzanych półbutach!”. Trampki Jurka były na dodatek poprzecierane. Wiem, bo mu się uważnie, choć dyskretnie, przyjrzałam. Ale może to tylko taka moda? Taki młodzieżowy luz?

Gdy wyszli, ogarnęło mnie poczucie samotności. Oto moja córka zaczyna swoje życie. Nie mam prawa jej niczego narzucać… Chciałabym jednak, żeby miała w życiu lepiej niż ja – to chyba normalne. Po co pakować się w związek bez przyszłości? Byłoby lepiej, gdyby od razu znalazła sobie kogoś właściwego.

Wieczorem, kiedy jeszcze bardziej rozpromieniona opowiadała, jak spędzili z Jurkiem czas, że się z nim tak świetnie rozumie, poczułam w okolicy serca prawdziwy skurcz niepokoju.

– Córeczko – zaczęłam bardzo ostrożnie. – Zanim się naprawdę zaangażujesz w tę znajomość, może zastanów się, czy to na pewno ma sens.

– Mamo, co ty mówisz? – Ali aż pociemniały oczy. – Jaki sens?

– No, wiesz… To tylko zwykły chłopak. Z blokowiska.

– A my to niby skąd jesteśmy? – w jej głosie usłyszałam sarkazm i irytację. – Gdzie mieszkamy? – potoczyła ręką wokół. – Wciąż w tym samym miejscu!

– Właśnie – podchwyciłam szybko. – W tym samym. Bo nie stać nas na nic lepszego. A ja chcę, żebyś ty w życiu miała super. Masz same atuty. Wykorzystaj to!

Ala pobladła z gniewu.

– Chcesz przez to powiedzieć, żebym się dobrze sprzedała?! – prychnęła. – To masz na myśli?  Jakiemuś bogatemu dupkowi?!

– Nie! Oczywiście, że nie – zaprzeczyłam gwałtownie. – Chodzi mi o to, żeby nie pakować się w związek bez przyszłości, tylko od razu dobrze wybrać.

– Mamo, to idiotyczne! – Ala naprawdę się zdenerwowała. – Skąd wiesz, jaki związek jest z przyszłością, a jaki nie? Nie biorę z Jurkiem ślubu, ale myślę, że to wartościowy chłopak. Świetnie się uczy. Ma przed sobą przyszłość, bo ma pasję. Chcę z nim być, bo mamy o czym rozmawiać, mamy takie samo poczucie humoru. To się nie liczy? Tylko kasa jest ważna?

– Dobrze wiesz, że wcale tak nie myślę – łagodziłam, choć w duchu czułam, że się plączę.

Najlepiej niech słucha głosu serca

Tak często wyobrażałam sobie, jak Ala wyprowadza się z naszego mieszkania do jakiejś pięknej rezydencji, że teraz trudno mi było oswoić się z inną myślą. Kurczę, kiedy już pomyślała o kimś poważnie – to jest to akurat chłopak, którego matka nie była w stanie zapłacić od razu za wybitą szybę, a ojciec siedział w więzieniu!

– Jednak w uczucie warto zaangażować też trochę rozumu…

– Ja słucham swojego serca – powiedziała Alicja stanowczo. – A ono mi mówi, że to bardzo dobry wybór.

Tego wieczoru nie zamieniłyśmy już ze sobą ani słowa. Cały czas biłam się z myślami. Niby czułam, że racja leży po stronie mojej córki, ale z drugiej strony martwiłam się, że będzie jej w życiu źle, jeżeli zwiąże się z biedakiem.

W nocy miałam sen… Śniło mi się morze. I port pełen ogromnych statków. Na jeden z nich wsiadała Ala z jakimś chłopakiem, trochę podobnym do DiCaprio, kiedy grał w „Titanicu”. Sam statek też przypominał Titanica. Wielki, ludzie wchodzili na trap z walizkami, torbami, w pośpiechu, bo zaraz miał odpłynąćStałam na brzegu, z głębokim smutkiem i rozpaczą w sercu. Miałam przeświadczenie, że oto oglądam Alę po raz ostatni. Odchodzi ode mnie, odpływa, znika… Ona i ten chłopak stali na pokładzie przytuleni do siebie, uśmiechnięci. Ledwo mi pomachała, on skinął głową. Statek wydał ryk, który oznajmiał, że wyrusza w rejs. Obudziłam się gwałtownie, zlana potem.

Leżałam chwilę bez ruchu, patrząc na poszarzały sufit. Sen miał wyraźne przesłanie: jeśli nie zaakceptuję wyboru swojej córki, ona ode mnie odejdzie. Oddali się, zniknie. Nie mogę do tego dopuścić! 

Gdy weszłam do kuchni, Ala już siedziała przy stole. Uczesana w koński ogon, piła kawę i przeglądała notatki. Objęłam ją ramieniem. Zajrzałam w oczy.

– Masz rację, kochanie – powiedziałam cicho. – Mnie nie słuchaj. Słuchaj tylko swojego serca.

Ala uśmiechnęła się do mnie.

Czytaj także:
„Pies narzeczonego gryzł mnie do krwi, kiedy wchodziłam do łóżka. Zamiast go ustawić, Marcin kazał mi spać na kanapie”
„Po śmierci taty, mama wpadła w rozpacz. Zabrałam ją do siebie, a ona rozgadała sąsiadom, że zgłosi nas na policję”
„Moje zauroczenie przerodziło się w obsesję. Zaczęłam podglądać wnętrze jego domu, szukać jego perfum w drogerii...”

Redakcja poleca

REKLAMA