Zawsze uważałam się za wyluzowaną osobę i miałam dobry kontakt z moją młodszą siostrą. Ale teraz aż samo mi się ciśnie na usta, że ta dzisiejsza młodzież to naprawdę jest rozpuszczona i roszczeniowa!
Długo byłam dla Agaty wzorem
Moja siostra jest ode mnie młodsza o pięć lat. To różnica na tyle duża, że zawsze czułam się za nią odpowiedzialna i starałam się jej pomagać, gdy tylko mogłam, ale też na tyle mała, że zawsze miałyśmy ze sobą sporo wspólnych tematów. Agata przez długi czas wydawała mi się być dość dojrzała jak na swój wiek: nie biegała z imprezy na imprezę, pilnie się uczyła, była poukładana. Ze mną bywało różnie, ale finalnie, nie można powiedzieć, że nie wyszłam na ludzi.
Właśnie skończyłam studia i dostałam naprawdę niezłą pracę w firmie konsultingowej. Nie da się zaprzeczyć, że przez cały okres studiów naprawdę ciężko pracowałam i mocno wydoroślałam. Wyprowadziłam się z rodzinnego miasta, więc nie miałam pod ręką rodziców – musiałam sobie radzić sama. Nauczyło mnie to rozsądnego gospodarowania budżetem, sprzątania, gotowania (na początku, oczywiście, dość nieudanego i na bardzo podstawowym poziomie) i tak dalej. Pewnie, samodzielność była fajna, ale bywała także przytłaczająca, zwłaszcza gdy traktowało się studia poważnie.
Wiedziałam, że jeśli będę pilnować ocen i włożę wysiłek w konkretny staż, to wszystko wkrótce mi się opłaci. Tak też się stało. To nie zmieniło jednak faktu, że bardzo się ucieszyłam, kiedy moja siostra zdecydowała się pójść na studia w tym samym mieście, co ja – bo w Warszawie nie tylko studiowałam, ale też znalazłam swoją pierwszą pracę.
– Niczym się nie przejmuj, będziesz mnie miała zawsze pod ręką. Ja nie miałam nikogo i bywało ciężko, ale tobie się tu krzywda na pewno nie stanie – uspokajałam ją, gdy stresowała się przeprowadzką.
– Wiem, chyba dlatego wybrałam finalnie Warszawę – uśmiechnęła się i mocno mnie uścisnęła.
Miałyśmy z Agatą naprawdę dobrą relację. To do mnie zawsze przychodziła ze swoimi problemami czy rozterkami, to na mnie mogła liczyć, kiedy zdarzyło jej się popełnić jakiś błąd i potrzebowała rady, jak z tego wybrnąć. Byłam dumna z naszej więzi, bo znałam wiele historii różnych swoich koleżanek o siostrzanych waśniach, współzawodnictwie od najmłodszych lat, faworyzowaniu przez rodziców i tak dalej. U nas tego nie było.
Dostała się na studia dziennikarskie
Agata zawsze nieźle pisała i interesowała się modą. Wymyśliła więc sobie, że zacznie budować sobie karierę dziennikarki modowej.
– Super pomysł, ale musisz zadbać o to, żeby już na studiach łapać się na jakieś staże i zdobywać kontakty. To nie jest łatwa branża – uprzedzałam ją.
– Spokojnie, dam radę, wiem, że jestem dobra – odparła dumnie siostra. – Chcę też trochę się nacieszyć tym osławionym studenckim życiem. W końcu raz się ma te dwadzieścia lat...
– Pewnie, to inna sprawa – przytaknęłam jej.
Szybko jednak okazało się, że to właśnie „studenckie doświadczenia” są jej nadrzędnym priorytetem. Agata mieszkała w akademiku, który opłacali jej rodzice. Oczywiście dostawała też od nich pieniądze na życie, komunikację miejską i tak dalej. Wiadomo, mnie też na początku pomagali, ale starałam się tej pomocy nie nadużywać. Podziękowałam za przelewy od razu, jak tylko znalazłam pierwszą pracę i szybko nauczyłam się, że warto odkładać nawet niewielkie kwoty – tak na wszelki wypadek. Agata jednak wydała wszystkie pieniądze, które przesłali jej rodzice, już po dwóch tygodniach...
– Siostra, poratujesz mnie jakąś kasą? – zadzwoniła do mnie któregoś dnia.
– A nie dostałaś przelewu od rodziców? – zapytałam zdziwiona.
– No dostałam, ale ledwo dwa i pół tysiąca... Siedemset wydałam na akademik, stówę na kartę miejską... – wyliczała.
– No więc powinno ci zostać jeszcze tysiąc siedemset, jeśli dobrze liczę.
– No tak, ale... Musiałam sobie kupić kilka nowych ciuchów. Wiesz, jak te dziewczyny na uczelni wyglądają? Czułam się przy nich jak jakaś uboga krewna... Poza tym mieliśmy kilka integracji w różnych knajpkach i barach, więc to też trochę kosztowało.
– Ech, niech ci będzie – zaśmiałam się. – Wyślę ci kilka stów, ale gospodaruj tym mądrze.
– Dzięki, dzięki, dzięki! – zaśpiewała siostra i zakończyła rozmowę.
Niestety, Agata miała coraz więcej kłopotów, w których potrzebowała mojej „niezwłocznej pomocy”.
– Kasia, mogłabyś mi przywieźć dziś jakiś obiad? Mam strasznego kaca, a nie zdążyłam niczego kupić do jedzenia... – zastękała do słuchawki.
– No dobra, zrobiłam właśnie lasagne... – odpowiedziałam z wahaniem, po czym wsiadłam w samochód i ruszyłam do akademika siostry.
Zachowywała się jak dzieciak
Następnym razem nie potrafiła zrobić prania.
– Kaśka, musisz przyjechać i mi pomóc, szybko, proszę cię! – wykrzyczała mi przez telefon, co przestraszyło mnie nie na żarty.
– Zaraz będę – odpowiedziałam tylko i szybko zgarnęłam torebkę z blatu.
„Rany, co jej się mogło stać?”, myślałam w stresie. „Może ktoś jej zrobił krzywdę? Albo wpakowała się w jakieś kłopoty?”. Niestety, na miejscu okazało się, że problem ten był znacznie bardziej trywialny. Otóż moja siostra... nie potrafiła obsłużyć pralki w akademiku.
– To jest jakaś czarna magia, a skończyły mi się wszystkie czyste ubrania! Jeśli tego nie upiorę dzisiaj, to jutro nie będę miała w czym iść na uczelnię! – panikowała.
– Agata, serio ściągałaś mnie tutaj, żebym pomogła ci włączyć pralkę? – zapytałam nieco poirytowana.
– No przecież powiedziałaś, że będziesz mi pomagać! – nadąsała się.
– Ale z takimi pierdołami? Siostra, ja mam pracę, po całym dniu jestem naprawdę padnięta... – narzekałam.
– Dobra już, pokaż mi, jak to się robi i możesz iść, nie denerwuj się – uspokajała mnie.
Westchnęłam głęboko i zabrałam się za objaśnianie technicznej zagadki, jaką dla mojej siostry była obsługa pralki. „Dobra, nie wkurzaj się, każdy w tym wieku jest jeszcze ofermą życiową, wszystkiego się powoli nauczy”, tłumaczyłam sobie w drodze do domu. Agata jednak zdawała się uczyć dorosłości bardzo powoli...
– Siostra, dostałam informację o stażu w jednej z kobiecych redakcji. Podesłać ci jakiś kontakt? – zaoferowałam jej któregoś dnia szczęśliwa.
– Co ty, jaki staż, kiedy mam go niby robić? Ledwo wyrabiam z tym, co mam! – odparła jakby lekko oburzona.
– Ale z czym? – nie rozumiałam. – Przecież masz ze dwa, może trzy wykłady dziennie... Połowę dnia masz z reguły zupełnie wolną.
– No ale przecież kiedyś się muszę uczyć, muszę też odpoczywać, muszę mieć jakieś życie towarzyskie... – tłumaczyła.
– No, jeśli chcesz osiągnąć to, po co tu przyjechałaś, to coś będziesz musiała poświęcić. Ale też bez przesady, oni szukają studentek, więc na pewno będą elastyczni i przecież nie szukają nikogo na pełen etat. Pewnie tylko kilka, może kilkanaście godzin tygodniowo – przekonywałam.
– Kilkanaście godzin tygodniowo? Rany! A kiedy mam coś ugotować, wyspać się, odrabiać lekcje? – zapytała.
– Jakie znowu lekcje? Przecież chyba rzadko kiedy coś zadają... Macie egzaminy pod koniec semestru i tyle – zdziwiłam się.
– To wcale nie jest tak mało roboty, jak ci się wydaje! Po powrocie z uczelni ledwo mam czas, żeby posprzątać, zrobić pranie, odpocząć... A przecież wieczorem też zawsze jest jakaś impreza.
– Co ty nie powiesz – skomentowałam z przekąsem. – To wyobraź sobie, że ja czasem nie mam czasu nawet odpocząć, a co dopiero mówić o codziennych imprezach.
Siostra nic nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie tylko z nadąsaną miną.
Czy kiedyś nauczy się odpowiedzialności?
Po kilku dniach od tej rozmowy postanowiłam nieco zmienić swój stosunek do Agaty. Nie odpisywałam już na błagalne SMS-y z prośbami o pożyczki na wyjścia z koleżankami czy o odebranie jej w środku nocy z klubu, bo nie ma kasy na taksówkę. Zabroniłam też rodzicom dosyłać jej pieniędzy, przynajmniej przez dwa miesiące.
– Mamo, ona musi w końcu wydorośleć! Jak zrozumie, że nie jesteśmy jej bankomatami bez dna i personelem od wszystkiego, to może zacznie się zachowywać bardziej odpowiedzialnie – oznajmiłam stanowczo mamie przez telefon.
Na razie Agata się obraziła. „Cóż, twarda miłość, trudno”, pomyślałam. Wiem, że wkrótce zrozumie, że musiałam to zrobić dla jej dobra.
Czytaj także:
„Szefowa ciągle na mnie patrzyła, więc zacząłem ją podrywać. Uwiodłem ją, ale szybko pożegnałem się z etatem”
„Zmusiłam swojego faceta do ślubu. Wesele było katastrofą zakończoną bójką i doprowadziło do rozwodu”
„Przyszły mąż zdradził mnie trzy dni przed ślubem. Miałam być szczęśliwą żoną, a zostałam samotną matką”