Od wielu lat pracowałem w dużej firmie transportowej jako spedytor. Moim zadaniem było wyszukiwanie ładunków, planowanie tras i kompleksowy nadzór nad przydzielonymi ciężarówkami.
Pracę zacząłem tuż po ukończeniu studiów. Wcześniej nieco dorabiałem w pubie. Zrobiłem nawet kurs barmana i wciągnąłem się w kolorowy świat drinków. Wiedziałem jednak, że tam na pewno nie dorobię się większych pieniędzy, a rozrywkowy styl życia może mnie z czasem pogrążyć.
Umiałem się ustawić w życiu
Praca w spedycji to moje pierwsze stałe zajęcie, w którym doskonale się odnalazłem. Mimo, że skończyłem historię, która ze spedycją nie ma nic wspólnego.
– Albo kariera w polityce. W końcu wielu posłów i senatorów jest po historii – śmiałem się, gdy rodzice zapobiegliwie próbowali wyperswadować mi ten mało przyszłościowy kierunek.
– Ty zawsze podchodzisz do życia za lekko. Ale może masz rację. Tacy jak ty zwykle spadają na cztery łapy. Z twoim tupetem i szczęściem pewnie i tak poradzisz sobie w życiu. Nawet po tej twojej historii, gdzie pewnie będziesz na roku z samymi dziewczynami – ojciec w końcu machnął na mnie ręką, a ja mogłem cieszyć się studenckim życiem bez zbytniego przemęczania się.
Bo kierunek ten wcale nie wybrałem z miłości do dziejów Polski czy chęci poznania nieodkrytych jeszcze tajemnic Władysława Jagiełły. Zwyczajnie nie chciało mi się przyłożyć do matury i z moim słabiutkim wynikiem z matematyki i angielskiego mogłem co najwyżej pomarzyć o politechnice.
Studia przebalowałem
Ale nie żałowałem swojej decyzji. Na roku rzeczywiście większość stanowiły dziewczyny, które chętnie dzieliły się notatkami z takim przystojniakiem jak. Wystarczył ładny uśmiech i zaproszenie na kawę czy do kina, żeby zawsze jakaś życzliwa koleżanka zrobiła za mnie niemal całą pracę semestralną, napisała referat czy podsunęła ściągę na kolokwium.
– Tobie to zawsze udaje się coś ściemnić. Ja nie wiem, dlaczego oni wszyscy na tobie się nie poznają – złościła się siostra na wieść o mojej kolejnej czwórce z egzaminu.
Nieskromnie powiem, że czasami nawet miałem taką średnią, żeby załapać się na stypendium naukowe.
– Ma się ten męski czar – śmiałem się i puszczałem oko do Anity, która na swojej farmacji kuła niemal cały rok, a nie tylko przed sesją. – Musisz uczyć się od brata, bo inaczej na zawsze zakopiesz się w tych swoich nazwach handlowych leków i substancji czynnych czy jak wy tam to nazywacie – czasami dodawałem złośliwie. Ale to tylko wtedy, gdy akurat toczyliśmy drobną wojnę.
Po studiach Anita robiła staż w jakiejś aptece. Wiecznie narzekała na złośliwą szefową, jej humory, ciągłe pretensje i telefony o najdziwniejszych porach dnia, a czasem i nocy, wzywające ją na dyżur.
Zacząłem pracę i szybko awansowałem
Tymczasem mnie kolejna moja dziewczyna poleciła do firmy transportowej, w której jej brat był kierownikiem działu. Zostałem przyjęty na okres próbny – mimo braku doświadczenia, kierunkowego wykształcenia i chociażby szczątkowej znajomości branży.
Wiedziałem, że taka szansa może się nie powtórzyć, dlatego, tym razem, dobrze przyłożyłem się. Zapisałem się na szkolenie, szybko poznałem wewnętrzne systemy i programy, z których korzystała firma, chętnie zostawałem po godzinach.
Opłaciło się. Dostałem umowę na stałe i pensję, o której moi koledzy i koleżanki z roku mogli, co najwyżej pomarzyć. Powoli piąłem się po szczeblach kariery. Z asystenta awansowałem na samodzielnego spedytora. A że byłem dość obrotny i potrafiłem sobie zjednywać ludzi, szybko zbudowałem własną bazę klientów, przynosząc naszemu przedsiębiorstwu dość duże zyski.
Dzięki temu nie ominęły mnie pokaźne podwyżki, a kolejne premie pozwoliły wymienić samochód, kupować markowe ubrania, planować weekendowe wypady i dobrze się bawić.
Straciłem dziewczynę
Wówczas też rozstałem się Ol . Moja dziewczyna wróciła do swojego byłego, twierdząc, że zawsze go kochała. Mówiła mi to ze łzami w oczach.
– Przepraszam, ja naprawdę nie chciałam cię nigdy zranić. Wiesz, że cię szanuję i strasznie mi głupio, że tak wyszło. Ale Sebastian to moja miłość jeszcze z czasów podstawówki. Nasze drogi się rozeszły, ale nigdy nie przestaliśmy się kochać. Mam nadzieję, że to zrozumiesz – tłumaczyła z przejęciem, a mnie chciało się śmiać.
Ten powrót Sebastiana był mi przecież na rękę. Już dawno zastanawiałem się, jak zerwać z Olką, żeby jednocześnie nie stracić względów jej brata, który nadal był ważnym menadżerem w naszej firmie. Bałem się, że może mi zaszkodzić, gdy zranię jego siostrę. A tak sprawa rozwiązała się sama.
– Słuchaj Bartek, głupio wyszło z tobą i Olką. Ale ona już od dzieciństwa wodziła oczami za tym Sebastianem. To pewnie zabrzmi sentymentalnie, ale tych dwoje zwyczajnie było sobie przeznaczonych – Artur próbował mi tłumaczyć, bo chyba głupio mu było, że jego siostra tak nagle ze mną zerwała.
– Spoko, rozumiem. Serce nie sługa – powiedziałem sentymentalnie.
Rodzice pytali o plany
Dzięki temu mogłem spokojnie zostać w firmie i teraz już bez żadnych ograniczeń rzucić się w wir życia towarzyskiego. Trochę spotykałem się z Agnieszką z marketingu i Aśką z recepcji. Ale to nie było nic poważnego. Ot kilka randek, wspólnych imprez. Dobrze się z nimi bawiłem, ale nie myślałem o zakładaniu rodziny. Na szczęście, dziewczyny miały podobne podejście do mnie. Tylko moja mama czasami narzekała, że ja chyba nigdy nie ułożę sobie życia.
– Bartek, ty skończyłeś trzydzieści lat. Anita ma już trzyletnią córeczkę, a jest tylko rok starsza od ciebie – marudziła. Czy ty nie chciałbyś poznać jakiejś miłej dziewczyny, ustatkować się i założyć rodziny?
Czy chciałem? Na razie wcale nie myślałem w tych kategoriach. Zarabiałem całkiem nieźle. Mieszkanie z rodzicami pozwoliło mi sporo zaoszczędzić, dlatego prowadziłem całkiem wygodne życie. Pełne spotkań ze znajomymi, męskich wypadów do pubów, randek z kolejnymi dziewczynami i wspólnych wyjazdów. Miałem też czas na hobby – trenowałem do amatorskiego maratonu. Ustatkowanie się było teraz ostatnim, czego potrzebowałem.
Kupiłem mieszkanie
Po kolejnej podwyżce, zdecydowałem się wziąć kredyt i kupić własne mieszkanie. Wybrałem przestronne dwa pokoje w nowym bloku prosto od dewelopera. Kameralne osiedle, duży taras, nowoczesne budownictwo. Miałem zdolność kredytową, dlatego bank szybko pozytywnie rozpatrzył mój wniosek, a ja wpłaciłem zaliczkę.
I tak po roku przeprowadziłem się do mojego niewielkiego apartamentu. Rata nie była najniższa, ale z moimi zarobkami spokojnie dawałem radę ją spłacać i dalej żyć na całkiem dobrym poziomie. Po hucznej parapetówce zaczęło się moje samodzielne gospodarowanie.
Cieszyłem się, że wreszcie nie będę miał na głowie rodziców marudzących, że więcej wydaję niż zarabiam. Też coś. W końcu radziłem sobie całkiem świetnie i żyłem dokładnie tak, jak lubiłem.
Byłem zbyt pewny siebie
W pewnym momencie jednak wszystko zaczęło mi się sypać. Zaczęło się od dużej podwyżki raty za mieszkanie, która poważnie uszczupliła mój budżet. A ja zaledwie miesiąc wcześniej zdecydowałem się wymienić samochód na nowszy i wpakowałem w niego większość swoich oszczędności.
Ale to nie rozrzutność mnie zgubiła, ale moja niezachwiana wiary w swój męski urok i przekonanie, że żadna kobieta nie jest w stanie mi się oprzeć. Byłem przekonany, że wystarczy jedynie odpowiednio się postarać, aby zdobyć nawet najbardziej niedostępną osobę w moim otoczeniu.
Pewnego dnia zauważyłem, że szefowa jakoś dziwnie mi się przygląda. Monika była dobre dziesięć lat starsza ode mnie, ale trzeba jej przyznać, że umiała o siebie zadbać. Modne pasemka prosto od fryzjera, zawsze nienaganny makijaż, eleganckie perfumy i idealnie dopasowane do figury ubrania sprawiały, że ludzie dawali jej niecałe trzydzieści, a nie ponad czterdzieści lat.
Akurat wtedy z nikim się nie spotykałem. Wcześniej postanowiłem, że przestaję flirtować w pracy, bo to przynosi więcej szkody niż pożytku. Później są fochy, niezręczność podczas spotkań, plotki. Zmądrzałem i nie było mi to potrzebne. Nie wiem, czemu tym razem złamałem swoją zasadę. Chyba zadziałała moja męska duma.
Miałem plan
Kolega zza biurka obok również zauważył, że szefowa zaczęła częściej odwiedzać nasz pokój i wynajdywać preteksty, żeby ze mną pogadać.
– Bartek, ty chyba wpadłeś w oko naszej pani menadżer. A wszyscy mówili, że to taka zimna karierowiczka, dla której liczą się jedynie statystyki i dobre wyniki w budżecie za kolejny miesiąc – zaczął się ze mnie naśmiewać. – Widocznie twój słynny uśmiech stopił serce tej królowej śniegu – dodał, niemal pokładając się ze śmiechu na swoim biurku.
– Myślisz? –udałem, że żartuję razem z nim, ale już knułem w głowie śmiały plan.
Postanowiłem udowodnić mu, że dam radę i poderwę Monikę. No bo kto, jak nie ja? Zwłaszcza, że sam zauważyłem, że ta kobieta wyraźnie daje mi jednoznaczne sygnały.
Zacząłem podrywać szefową
Już kolejnego dnia zacząłem wcielać swój plan w życie. Początkowo subtelnie. To nie była ta liga, żeby ot tak po prostu zaprosić ją na kawę. Tutaj potrzeba było dyplomacji. Zacząłem od niewinnych żarcików i przypadkowych komplementów.
Okazji upatrywałem w firmowej imprezie integracyjnej, która była planowana pod koniec miesiąca. Do tego czasu starałem się nie dać zapomnieć o sobie szefowej, zagadując do niej przy każdej możliwej okazji i wyświadczając drobne przysługi. W bufecie zaniosłem jej kawę do stolika, komplementowałem nową fryzurę i perfumy, twierdząc, że tak świetny gust mogą mieć tylko kobiety z klasą.
Doskonale wiedziałem jednak, że to jest zbyt mało, dlatego z niecierpliwością czekałem na ten bankiet. Firma zarezerwowała salę balową w jednym z najdroższych hoteli w naszym mieście. Wydałem krocie na markowy garnitur z butiku znanego projektanta i buty szyte na miarę. Chciałem prezentować się na poziomie, a nie jak jakiś koleś z sąsiedztwa.
Wszystkie koleżanki wodziły za mną oczami, dlatego wiedziałem, że zakup był wart swojej ceny.
– No, no… Bartek wyglądasz obłędnie. Niczym model prosto z wybiegu – Karolina z sekretariatu zaczęła mnie czarować, ale szybko się od niej uwolniłem.
– Przepraszam, ale Karol czeka na mnie przy barze. Wiesz umówiliśmy się na takiego męskiego drinka, żeby wznieść przy okazji naszej imprezy toast z okazji jego zaręczyn – ściemniałem, żeby tylko pozbyć się namolnej koleżanki.
Szybko ją uwiodłem
Udało się. Teraz musiałem jedynie znaleźć pretekst i podejść do Moniki. Na szczęście, na imprezę byliśmy zaproszeni bez osób towarzyszących, dlatego miałem ułatwione zadanie. Gdy tylko zobaczyłem, że szefowa wychodzi na chwilę na taras odetchnąć świeżym powietrzem, wziąłem dwa kieliszki szampana i poszedłem za nią.
– Wygląda pani zjawiskowo. Julia Roberts przy pani mogłaby uchodzić za Kopciuszka – zacząłem swoją gadkę, nieco obawiając się, że Monika po prostu każe mi spadać.
Ale chyba zadziałała magia chwili. Albo procenty, które buzowały jej już w głowie, bo jedynie się uśmiechnęła, lekko odrzuciła do tyłu włosy i podjęła moją grę.
Wystarczyła chwila rozmowy i wspólnie wypity drink, abym wiedział, że ten wieczór jest mój. Monika przestała być tą surową panią menadżer, która wszyscy znaliśmy z firmy. Stała się całkiem zabawną kobietą, która kocha żartować i świetnie się bawić. I która naprawdę jest mną zainteresowana.
Straciłem czujność
Zamiast zaprosić ją w jakieś bardziej kameralne miejsce, zaproponowałem taniec. Akurat grali kołysankę, więc zaczęliśmy bujać się w rytm nut płynących z głośnika, mocno wtuleni w siebie. Wiem, że powinienem być mądrzejszy, ale nie miałem ochoty schodzić z parkietu. Przetańczyliśmy razem kilka kolejnych kawałków, później poszliśmy jeszcze do baru na drinka.
Co było w tym złego? Przede wszystkim to, że ta nasza romantyczna randka odbyła się na oczach całej firmy. Wszyscy gapili się na mnie i moją szefową wtulających się w siebie coraz mocniej na parkiecie. A potem wsiadających razem do jednej taksówki. Noc spędziliśmy u mnie.
Cała firma huczała od plotek
Jednak na drugi dzień w biurze wybuchł prawdziwy skandal. Wszyscy przyglądali mi się, szeptali za plecami i plotkowali. Dlaczego? Ano, dlatego że Monika przecież była mężatką. A jej mąż to syn naszego dyrektora generalnego. Myślałem, że spalę się ze wstydu.
Jak mogłem tego nie wiedzieć? Nie mam pojęcia. Po prostu nie za bardzo interesowałem się prywatnym życiem swoich kolegów z pracy. A Monika ponoć nie obnosiła się za bardzo z tym faktem. Chciała pokazać innym, że wszystko zawdzięcza sobie i swojej ciężkiej pracy, a nie rodzinnym koneksjom.
Straciłem pracę
Podrywanie szefowej drogo mnie kosztowało. Tak, zostałem zwolniony w trybie natychmiastowym. Plotki szybko dotarły do teścia, a ten dał Monice ultimatum. Zwolni mnie albo powie wszystko synowi, który akurat przebywa na zagranicznym kontrakcie. Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydował się kryć jej zdradę. Może nie chciał rozbijać rodziny syna?
Przez swoją głupotę zostałem teraz bez pracy. Jasne, pewnie znajdę inne zajęcie. Ale raczej nie za te pieniądze. Czuję, że jestem spalony w branży. Nie mam pojęcia, jak daleko sięgają macki naszego dyrektora i czy jest na mnie aż tak bardzo wściekły, żeby zaszkodzić mi w karierze u konkurencji.
Na razie zrobiłem sobie krótką przerwę. Niestety, bank przerwy nie zrobił. Właśnie wczoraj przyszło wyliczenie rat za mieszkanie. Kolejna podwyżka. A ja nie mam pokaźnych oszczędności, bo nie tylko dość dużo zarabiałem, ale i dużo wydawałem.
Czyżby mama miała rację? Może rzeczywiście czas się ustatkować? Jeszcze tylko trzy lata i stuknie mi czterdziestka. Zacząłem powoli tracić czujność, a takie przygody przestają być na moje zdrowie.
Czytaj także: „Myślałam, że mąż to anioł niezdolny do zdrady. A on po kryjomu kupował zmysłową bieliznę kochance”
„Radek najpierw mnie potrącił, a później poślubił. Cały czas myślę, że zrobił to tylko z litości”
„Mąż odszedł do kochanki, a ja związałam się z jej byłym mężem. Zrobiliśmy małe przetasowanie i powstał układ idealny”