Jeszcze kilka lat temu uważałam, że wiodę idealne życie. Byłam szczęśliwa i pewna, że czuwa nade mną Anioł Stróż, skoro wszystko tak dobrze mi się układa. Miałam cudownego męża Adama, z którym znałam się od studiów, oraz dwójkę wspaniałych dzieci Marcela i Emilię.
Kiedy syn skończył pięć lat, udało nam się kupić nowo pobudowany domek na wsi. W sumie nie była to wieś, a raczej peryferia miasta, ale w spokojnej okolicy, tuż obok lasów i łąk. Dodatkowym atutem dla nas był fakt, że dom znajdował się prawie sto kilometrów od naszego obecnego miejsca zamieszkania.
A tam nic nas nie trzymało
Z moimi rodzicami nigdy nie potrafiłam się dogadać, oboje mieli poważny problem z alkoholem. Adam dawno temu stracił swoich w wypadku samochodowym. Przyjaźni jakichś silniejszych również z nikim nie zawarliśmy, więc nie było nam żal zostawiać wielkiego miasta.
Larę poznałam kilka miesięcy po naszej przeprowadzce. Wprowadziła się z mężem i córką do domu obok nas.
– Babcia zmarła cztery lata temu, ale dopiero skończyło się postępowanie spadkowe. Moje kuzynki wybrały do podziału ziemię i las, ja wolałam ten domek. Jest może skromny i stary, lecz spędziłam tutaj prawie całe dzieciństwo i mam z nim związanych mnóstwo wspomnień! – wyjaśniła podczas jednego z naszych pierwszych spotkań.
Od razu się polubiłyśmy. Byłyśmy w podobnym wieku i w podobnej sytuacji życiowej. A przynajmniej tak mi się początkowo wydawało. Lara razem z Karolem wychowywali trzyletnią córeczką Lenkę. Dziewczyna bardzo polubiła się z Emilką. Chętnie się razem bawiły, więc dość szybko się zaprzyjaźniliśmy.
Wydawało mi się, że Lara też jest szczęśliwą żoną i matką. Sama tak to przedstawiała. Jednak im bardziej się poznawaliśmy, tym wyraźniej widziałam, że jej życie nie jest takie kryształowe. Niestety przez Karola. Niejeden raz byliśmy świadkami, jak na nią krzyczał, nie przebierając w słowach. Głupio się czułam, nie wiedziałam, jak zareagować. Adam kilka razy zwrócił Karolowi delikatnie uwagę.
– Wyluzuj, stary. Nie wypada się tak odzywać do kobiety.
Z czasem Lara przestała tuszować prawdę i szczerze opowiedziała mi, jak wygląda ich życie.
– Miałam nadzieję, że po przeprowadzce wszystko się zmieni. Karol wcześniej zawsze tłumaczył, że mieszkanie z teściami go dobija i że dlatego jest taki porywczy. Ale nic nie zmieniło się na lepsze. Wręcz przeciwnie – jest coraz gorzej. W niczym mi nie pomaga, o wszystko ma pretensje, wciąż z byle powodu krzyczy…
Było mi jej żal
Próbowałam jej wytłumaczyć, że nie może pozwolić się tak traktować, zwłaszcza że Lenka na to wszystko patrzy i coraz więcej rozumie. Ich życie naprawdę przypominało farsę. Karol zaczął coraz później wracać do domu, nie robił nic.
To Adam, na moją prośbę, zajmował się zrzuceniem jej węgla do piwnicy, wymianą żarówki, czy przeglądem samochodu. W końcu Lara poszła po rozum do głowy i rozwiodła się.
– Ale jak ja teraz dam sobie radę? Przecież jestem sama, z małym dzieckiem…
– Spokojnie, zawsze możesz na nas liczyć. My ci pomożemy – zapewniałam.
I rzeczywiście tak było. Adam pomagał jej w pracach, których sama nie była w stanie wykonać, a ja często zapraszałam przyjaciółkę do siebie, by nie czuła się samotna. Doszło nawet do tego, że na wakacje pojechaliśmy w szóstkę.
– Dziewczynki będą szczęśliwe, ty zostaniesz nam wieczorem z dzieciakami, żebyśmy mogli wyjść na jakąś kolację we dwoje i wszyscy będą zadowoleni – przekonywałam ją.
Naprawdę lubiłam Larę i bardzo starałam się jej pomóc. Mniej więcej rok po tym, jak rozwiodła się z Karolem, zauważyłam zmianę. Zaczęła się częściej uśmiechać, promienieć. Zresztą każda kobieta zauważy, że z jej przyjaciółką dzieje się coś dobrego.
– Lara, czy ja o czymś nie wiem? – podpytywałam ją – Wyglądasz, jakbyś się zakochała – zagadnęłam ją.
Przyjaciółka oblała się tylko rumieńcem i szybko zmieniła temat. Ja jednak wiedziałam swoje. I cieszyłam się, że zaczyna jej się układać. I jaka dumna z siebie byłam, że wykazałam się taką czujnością i spostrzegawczością. Szkoda, że tylko część prawdy była dla mnie oczywista. Gdy dowiedziałam się, co się naprawdę stało, byłam kompletnie zszokowana i załamana.
Pamiętam ten dzień, jak wczoraj
Dzieciaki bawiły się na dworze, my siedziałyśmy i popijałyśmy kawkę. Lara była jakaś spięta, i podenerwowana. Nagle spojrzała na mnie i powiedziała.
– Ja dłużej już tak nie mogę. Tyle dla mnie zrobiłaś, że nie potrafię cię okłamywać – zaczęła.
– No wreszcie! – ucieszyłam się. – Już nie mogę wytrzymać, żeby dowiedzieć się, kim jest ten szczęśliwiec! Mam tylko nadzieję, że tym razem to ktoś porządny?
– Karola, ja nie wiem, jak to się stało. Nie mam pojęcia… – plątała się i dukała coś nieskładnie.
Aż nagle powiedziała coś, co mnie wbiło w ziemię!
– To nie tak, że chciałam się tylko zabawić czy coś. Ja naprawdę się zakochałam! I uwierz, ja się przed tym broniłam, nie chciałam! Jednak to było silniejsze ode mnie. I myślę, że ty akurat powinnaś mnie zrozumieć, bo przecież ty też straciłaś dla niego głowę!
– O czym ty mówisz? Dla kogo? Przecież ja kocham Adama! – zdziwiłam się.
– No właśnie. Ja też – powiedziała, a ja poczułam, jak uchodzi ze mnie powietrze.
Moja przyjaciółka zakochała się w moim mężu. To było dla mnie nie do pojęcia! Jak miałam teraz nadal się z nią spotykać? Jak mogłam pozwolić, by Adam nadal jej pomagał? Poczułam, jak w jednej sekundzie rozpada się wszystko. Nasza przyjaźń była poważnie zagrożona. Zaczęłam obawiać się, że nie uda nam się tej sytuacji już w żaden sposób naprawić. Okazało się jednak, że to jeszcze nie wszystko, że to dopiero początek koszmaru.
– Ja tego nie planowałam, to samo się stało. Ale nie mogę tego dłużej ciągnąć. Już po pierwszym razie żałowałam. Oboje żałowaliśmy! Ale to było naprawdę silniejsze od nas. Byłam jak ćma, która nie powinna lecieć w ogień, a jednak to robi. Ale dłużej nie mogę. Powiedziałam Adamowi, że to koniec – słuchałam, ale nie mogłam uwierzyć.
– Prosił, byśmy nic ci nie mówili, ale nie potrafiłabym żyć w kłamstwie. Spotykać się z wami, jak gdyby nigdy nic. Karola, wybacz mi!
Siedziałam, jakby mnie ktoś zdzielił obuchem. O czym ona mi opowiadała? Chciała mi wmówić, że Adam mnie zdradził i miał z nią romans? Nie mieściło mi się to w głowie! We wszystko, bym uwierzyła, ale nie w taką bzdurę.
– Jak możesz? Wyciągnęliśmy do ciebie pomocną dłoń, mogłaś na nas zawsze liczyć. Robiliśmy dla ciebie wszystko! I tak się odwdzięczasz? Oczerniasz mojego męża? Wynoś się! – krzyczałam – To, że twoje małżeństwo okazało się totalną pomyłką, nie upoważnia cię do tego, byś próbowała rozwalić moje! I co? Masz nadzieję, że uda ci się nas poróżnić i wtedy zarzucisz swoje sidła? Jesteś podła! Nie chcę cię więcej widzieć!
Byłam wściekła, roztrzęsiona, załamana! Nie mogłam sobie znaleźć miejsca.
– Co się stało, mamusiu? Czemu Lenka już poszła? – dopytywała Emilka.
Nie miałam nawet siły, by cokolwiek jej tłumaczyć. A zresztą co niby miałam jej powiedzieć? Nie mogłam się doczekać, aż Adaś wróci z pracy. Chciałam o wszystkim mu powiedzieć, żeby ostrzec go przed Larą. Skoro opowiadała o nim takie głupoty, to kto wie, co jeszcze mogła zrobić z zazdrości! Jakież było jednak moje zdziwienie, kiedy Adam w ogóle nie wyglądał za zaskoczonego.
Był za to śmiertelnie przerażony
– Kochanie, ja ci to wszystko wytłumaczę! Ja nie wiem, jak to się stało, ona mnie omotała! To wszystko jej wina, zgrywała biedną i pokrzywdzoną! Ale to już koniec, kocham tylko ciebie! – zaczął zwalać na Larę całą winę.
W pierwszej chwili chyba nawet nie zrozumiałam, co Adam do mnie mówi. Dopiero po pewnej chwili dotarło do mnie, że on potwierdził wszystkie jej słowa. Adam i Lara naprawdę mieli romans. Najpierw zaczęłam się histerycznie śmiać, potem krzyczeć, a na końcu wyć. Miałam wrażenie, że ktoś wyrwał mi serce.
Jednego dnia, w ciągu kilku godzin, przez kilka usłyszanych słów, zawalił mi się cały świat, wszystko przewróciło się do góry nogami. Straciłam najlepszą przyjaciółkę i męża, straciłam rodzinę, straciłam wszystko. Byłam wściekła i załamana. Adam próbował się głupio tłumaczyć, zgrywał nagle ofiarę, którą ktoś bezczelnie wykorzystał. I co, miało mi być go żal? Nie miałam nawet ochoty go słuchać.
– Jak długo to trwa? – spytałam.
– Nieważne, to już koniec, naprawdę, już nigdy więcej!
– Od kiedy?! – nie ustępowałam.
– Od ferii. Pamiętasz, jak skoczyliśmy na weekend w góry? Bolała cię głowa i poszłaś wcześniej spać. A my zostaliśmy jeszcze na drinku.
Usiadłam, a łzy same zaczęły lać się ciurkiem. Przecież to było ponad trzy miesiące temu. Przez kilkanaście tygodni okłamywali mnie i oszukiwali. Lara wysłuchiwała moich żali, kiedy pokłóciłam się z Adamem, słuchała o naszych problemach, doradzała mi, a za chwilę wskakiwała mojemu mężowi do łóżka! Czułam się upokorzona, poniżona.
Nigdy nikt nie zranił mnie tak bardzo
– Wynoś się! Idź sobie do niej! Proszę bardzo, teraz już nie musicie się ukrywać! – krzyczałam.
– Kochanie, co ty mówisz?! Ja kocham tylko ciebie! Mamy dzieci, rodzinę, nie niszcz tego, nie skreślaj, błagam cię! – prosił, ale ja byłam naprawdę potwornie wściekła.
– Ja mam nie niszczyć? Coś ci się chyba pomieszało! To nie ja pieprzyłam się za twoimi plecami z twoim najlepszych kumplem! To nie ja robiłam z ciebie idiotę przez kilka miesięcy! Nie chcę cię widzieć! – byłam tak wściekła, że musiałam resztkami sił powstrzymywać się, by nie wydrapać mu oczu.
Spakowałam kilka najważniejszych rzeczy dla siebie i dzieciaków. Wychodząc, powiedziałam tylko do Adama.
– Jadę do mamy, wracam w niedzielę. Masz dwa dni, by zniknąć. Z tego domu i z mojego życia.
Próbował coś tłumaczyć, powiedzieć. Dzwonił, pisał, ale konsekwentnie go unikałam. Po moim powrocie zastałam na stole bukiet róż i krótki liścik.
„Popełniłem największy błąd w życiu, przepraszam i będę przepraszał do końca życia. Tak samo, jak do końca życia będę musiał żyć z wyrzutami sumienia. Chociaż wiem, że są one niczym w porównaniu do bólu, jaki zadałem Tobie. Nawaliłem, wiem, ale nie spocznę, dopóki mi nie wybaczysz. Jesteś jedyną kobietą, którą tak naprawdę kocham i bez której nie wyobrażam sobie życia. Twój i tylko Twój Adam”.
Porwałam kartkę i wyrzuciłam do kosza
Podobnie jak kwiaty. Najtrudniej było wytłumaczyć wszystko dzieciom. Musiałam to jednak zrobić. Nie chciałam mieszać im w głowach, wyjaśniłam, że czasem po prostu tak się dzieje i rodzice nie potrafią już mieszkać razem, chociaż ich zawsze będą kochać najbardziej na świecie.
Bałam się też tego, jak rozwinie się sytuacja z Larą. Nie chciałam mieć z nią już nic wspólnego, ale mieszkała obok, a nasze dzieci się przyjaźniły. Dlatego odetchnęłam z ulgą, kiedy dostałam od niej esemesa. Też mnie przepraszała i kajała się. Nie interesowało mnie to jednak. Istotne było dla mnie jedno zdanie: „Przenoszę się na razie do rodziców, ponieważ niezręcznie nam obu byłoby teraz spotykać się na każdym kroku”.
Dalej pisała coś jeszcze, że trzyma kciuki za moje małżeństwo i że ma nadzieję, że jakoś sobie wszystko poukładam. I może nawet kiedyś opowiem jej o tym na jakiejś kawce. Bezczelna!
Nie mam zamiaru naprawiać swojego małżeństwa. Po pierwsze – to nie ja je zepsułam. A po drugie – nie miałam pojęcia, w jaki sposób można naprawić coś, w czym brakuje wiele elementów. W tym jednego najważniejszego – zaufania.
Czasem zastanawiam się, czy nie ma w tym też trochę mojej winy. Na siłę chciałam pomóc Larze, a może przy okazji sama trochę wepchnęłam ją w ramiona własnego męża. Szybko jednak odganiam takie myśli. Są dorośli i wiedzieli, co robią. Mam nadzieję, że uda mi się jakoś poukładać życie na nowo i że dla dobra dzieci dogadamy się z Adamem. Nie mam zamiaru ograniczać mu kontaktu z Marcelem i Emilką, przecież nadal jest ich ojcem. Ale moim mężem dłużej nie będzie. I za nic nie zmienię już decyzji!
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”