„Moja podopieczna to zakłamana smarkula, która świeci forsą tatusia. Ustawiłam gwiazdeczkę do pionu i pożałowałam”

zadowolona nauczycielka fot. iStock, svetikd
„Moje dzieci potrzebują autorytetu, a ja im go dam. Na mojej warcie nikt nie będzie zastraszany przez jedynaczkę z wybujałym ego i forsą tatusia”.
/ 17.08.2023 16:30
zadowolona nauczycielka fot. iStock, svetikd

Słabo mi się zrobiło, gdy zobaczyłam Nikolę rano w świetlicy. Taki był spokój bez tej dziewuchy, dwa tygodnie! Weszła jak gwiazda, oczywiście z miną, jakby coś śmierdzącego przylepiło się jej pod nosem… A tu klops: czerwonego dywanu ani śladu, po autograf nikt nie leci, ba, większość dzieciaków nawet się nie odwróciła, bo podziwiały właśnie x-boxa, prezent od miasta.

To chyba Nikolę dobiło, bo dotąd tylko ona miała w domu tę drogą konsolę i rzadkimi zaproszeniami mogła nagradzać wybrańców. Poczułam coś w rodzaju złośliwej satysfakcji, zaraz jednak zrobiło mi się głupio i skarciłam się w myślach: „Weź się, Anka, ogarnij, nie chcesz chyba rywalizować z ośmiolatką?!”.

– Witaj, Nikola – podeszłam do małej. – I jak tam wakacje? Udały się?

– Pewnie – burknęła. – Było super.

I tyle. Odwróciła się i zaczęła przechadzać wśród dzieci. No i dobra, więcej ode mnie oczekiwać nie można. Od kogoś, kto nawet „dzień dobry” nauczycielce powiedzieć nie raczy, też chyba nie.

I żeby nie było niedomówień, dzieciak nie jest z patologicznej rodziny, przeciwnie – na tle tutejszego środowiska rodzice Nikoli lśnią jak diament: oboje pracują, nie mają nałogów, do tego są dziadkowie, też w porządku. Mała się dobrze uczy, świetnie rysuje, tyle że jest żywym dowodem na to, iż rozpieszczone jedynaczki nie potrafią bawić się z innymi.

– Jesteś głupia! – usłyszałam właśnie jej głos od stolika, przy którym młodsze dzieci robiły wyklejankę. – To nie tak się robi!

Podeszłam i poprosiłam, aby raczej pokazała młodszej koleżance, gdzie popełnia błędy, zamiast ją wyzywać.

– Niech jej pani sama pokaże – Nikola wzruszyła ramionami, zła, że została skrytykowana. – To pani praca, nie moja – wydęła usta.

Zawsze mnie ciekawi, czy ona sama wymyśla takie teksty, czy też ta jej
z pozoru idealna rodzinka sypie nimi jak z rękawa, a dzieciak tylko przynosi mądrości z domu?

Skąd w 8-latce tyle pogardy dla innych?

Usiadłam przy Anielce, tak niecnie podsumowanej przez naszą „gwiazdę”. Wcale niezła praca – może nie idealna, ale z pewnością bardzo staranna. Pokazałam, gdzie należy ją uzupełnić, potem doradziłam malcowi, który męczył się z rysunkiem obrazującym zimę, a na koniec przymocowałam oba dzieła na gazetce ściennej. Nikola stała przy mnie i pogardliwie wydymała wargi.

– Moje są lepsze – stwierdziła.

Jasne, tylko że ostatnią wyklejankę raczyła zrobić w andrzejki. Ale postanowiłam nie wdawać się w jałowe dyskusje. Niechże sobie gada, jak jej to sprawia tyle frajdy. Chyba nie była usatysfakcjonowana, bo odmeldowała się na internet. Szerokiej drogi, przynajmniej nie będzie się wymądrzać w kuchni, gdy z resztą dzieciaków przygotujemy deser. Dziś budyń z bananami i czekoladą.

Zawołaliśmy ją dopiero na jedzenie, przywlokła się znudzona, spojrzała
i stwierdziła, że nie chce… Jadła lepsze frykasy w Kołobrzegu.

– Będzie więcej dla nas – stwierdził rezolutnie Jacek i zapytał, czy może zjeść porcję Nikoli, jeśli w zamian pozmywa naczynia.

No, to jest normalny dzieciak!

Później bawiliśmy się w berka. Odstawiliśmy stoliki i krzesła pod ścianę, na panelach namalowaliśmy kredą miejsca, gdzie można się „zaklepać”.
Nikola stała cały czas z boku, w końcu stwierdziła łaskawie, że dobrze, też się będzie bawić. Nawet przez chwilę wykrzesała z siebie odrobinę entuzjazmu, gdy jednak Jacek ją dotknął i miała być berkiem, udawała, że nic się nie stało.

– Złapałem cię! – zawołał chłopiec. – Nie udawaj.

Nikola w biegu rzuciła się na podłogę i zaczęła się na niej zwijać z „bólu”.

– Popchnąłeś mnie, aż się przewróciłam! – zawodziła. – Boli mnie brzuch.

Chłopiec stał oszołomiony i powtarzał tylko, że ledwo ją dotknął. Jedna z dziewczynek potwierdziła jego wersję, ja też i małej kombinatorce nie pozostało nic innego, niż się podnieść.

– Wszyscy kłamiecie!– spojrzała na nas z nienawiścią. – Ja tu najlepiej biegam i jakbyście mnie nie przewrócili, nikt by mnie nie złapał!

Podeszłam do niej, niby żeby obejrzeć domniemane obrażenia, ale mnie odepchnęła, złapała kurtkę z wieszaka i wyleciała ze świetlicy, z impetem trzaskając drzwiami.

Co za obrzydliwe dziewczynisko!

Po co ona w ogóle przychodzi, skoro wszyscy są dla niej głupi, jedzenie niesmaczne, a zabawki brzydkie? Wiem, że to głupie i nieprofesjonalne z mojej strony, ale po prostu nie trawię tego rozpuszczonego bachora. Wychodziła cała i zdrowa, a teraz ma kolano rozbite!

– Proszę pani, ja nic nie zrobiłem – Jacek był bliski płaczu. – Leciutko ją klepnąłem. Naprawdę.

– Wiem, widziałam – uspokoiłam go. – Nikoli coś się wydawało.

– Tata mnie zleje, jak ona na mnie naskarży – wciąż drżała mu bródka.

– Wszystko będzie dobrze, Jacusiu – zapewniłam chłopca. – Przecież masz świadków, jak w filmie.

A jednak nie było dobrze. Po jakimś kwadransie wpadła bowiem babcia Nikoli z pretensjami, że nie potrafię dopilnować dzieci!

– Co tu się w ogóle dzieje w tej świetlicy?! – krzyczała. – Moja wnuczka wyszła stąd z rozbitym kolanem!

– Ależ proszę pani, wychodziła cała i zdrowa! – zdumiałam się.

Zwołałam dzieciaki, przedstawiłam wersję wydarzeń, one mnie poparły.

– To niby co, moja Nikolka kłamie? – babcia spojrzała wyniośle. – To pani chce powiedzieć?

– A pani co insynuuje? Że jedna Nikola mówi szczerą prawdę, a pozostałe dzieci i ja kłamiemy?! – eksplodowałam. – Tak?

Moje dzieci potrzebują autorytetu

– Świetlica powinna być kamerowana – nadęła się baba. – Ktoś by tu szybko stracił pracę, oj, szybko…

Poradziłam kobiecie, żeby udała się w sprawie kamer do burmistrza, on na pewno przyklaśnie temu pomysłowi. A teraz niech lepiej wraca – nie boi się zostawiać ranną wnuczkę samą? 

Chwilę później pożałowałam tych słów, bo babsko, tak samo narwane jak wnuczka, poleciało do dyrektorki. Czy miałam przez to problemy? Owszem. Dostałam konkretną naganę tylko dlatego, że nasza gwiazdeczka i jej rodzinka doskonale się zna z władzami miasta.

Nie będę ukrywać, że jest mi niesamowicie przykro. Człowiek poświęca się, oddaje serce, żeby uszczęśliwić grupkę dzieciaków, a w ramach podziękowania dostaje plaskacza w twarz. Nie mam zamiaru uginać się pod taką manipulacją ze strony tej gówniary. Nie pozwolę sobie wyjść na głowę, choćbym miała stracić pracę. Moje dzieci potrzebują autorytetu, a ja im go dam. Na mojej warcie nikt nie będzie zastraszany przez jedynaczkę z wybujałym ego i forsą tatusia. 

Czytaj także:
„Dałam się naciągnąć kochasiowi na sporą sumkę. Przychodził do mnie jak do bankomatu, aż w końcu zniknął”
„Myślałem, że łączy nas tylko przyjaźń, ale Basia chciała mi wskoczyć do łóżka. Moje małżeństwo omal nie legło w gruzach”
„Historia jak z telenoweli. Mój chłopak łajdaczył się z moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy im tego nie wybaczę”

Redakcja poleca

REKLAMA