„Moja pacjentka związała się z dużo młodszym facetem. Zachęcałam ją do tego, dopóki nie dowiedziałam się, że to mój syn”

Rozwódka, która ma mlodego kochanka fot. Adobe Stock, Асель Иржанова
Ona i mój syn? Dlaczego akurat ją sobie wybrał? Nie mógł znaleźć dziewczyny w swoim wieku? Kogoś, kto może mu urodzić dzieci, a nie za parę lat wymagać opieki? Przecież ich dzieli piętnaście lat! On wchodzi w życie, ona jest w jego środku...
/ 27.10.2021 17:03
Rozwódka, która ma mlodego kochanka fot. Adobe Stock, Асель Иржанова

Jak każda matka, marzyłam, by mój syn zakochał się i był szczęśliwy. Myślałam też o tym, że chciałabym kiedyś zostać babcią. Ale to moje marzenia. Nie mam wpływu na to, kogo pokocha moje dziecko...

Zerknęłam w kalendarz. Cała kolejny dzień miałam wypełniony spotkaniami. Ćwierć wieku temu do głowy by mi nie przyszło, że mój gabinet psychoterapeutyczny będzie przeżywał takie oblężenie. Przez tyle lat praktyki udało mi się zdobyć zaufanie klientów.

To efekt mojej ciężkiej pracy

W życiu zawodowym dobrze mi się wiodło, ale i w prywatnym nie miałam na co narzekać. Trzydzieści lat spędziłam u boku Janusza, kochając go wciąż tak samo, jak w dniu ślubu.

Dopełnieniem szczęścia był Tomek, nasz jedyny syn. Kończył właśnie piąty rok prawa. Miał poukładane w głowie. Najpierw nauka, potem zakładanie rodziny. Od czasu do czasu przedstawiał nam jakąś dziewczynę, ale nigdy nie wynikło z tego nic poważniejszego.

– Jeszcze zdąży się zakochać – odpowiadałam mężowi, gdy zaczynał rozmowę od zdania, że on w wieku Tomka był już ojcem.

Wydawało mi się, że ów ważny moment w życiu naszego syna wreszcie nadszedł. Po Tomku widać było zakochanie. Od jakiegoś czasu zmienił styl ubierania na bardziej konserwatywny. Literatura, jaką czytał, także była z górnej półki. Zainteresował się historią, imponował znajomością aktualnych wydarzeń.

Byłam niezwykle ciekawa, cóż to za dziewczyna stała za jego przemianą. Syn mówił o niej niewiele. Sama więc stworzyłam sobie obraz tej osoby. Przypuszczałam, że poznał ją na studiach. Może nawet byli na tym samym roku?

Zapewne pochodziła z dobrej rodziny, z tradycjami, gdzie nie ma rozwodowych skandali ani spraw pozamiatanych pod dywan. Na pewno jest delikatna, smukła, może nosi okulary – co byłoby zrozumiałe, gdy dużo się czyta. A jak pochłania wiele książek, to może jeszcze na czymś gra. Najlepiej na skrzypcach, wiolonczeli albo na fortepianie!

Oczytana, elokwentna, piękna i młoda

Idealna kandydatka na synową! Takie rozmyślania snułam, czekając na ostatnią pacjentkę. Iwona miała 39 lat i była po trudnym rozwodzie. Przychodziła na spotkania od roku. Lubiłam ją. Przez wiele miesięcy razem przepracowywałyśmy jej traumę, aż doszłyśmy do zadowalającego efektu. Iwona nie miała dzieci.

Była puszystą, ale bardzo ładną i zadbaną kobietą, o niezwykłej inteligencji. Od pewnego czasu znowu uśmiechała się i wychodziła do ludzi. Zresztą, sama jej to doradziłam. Zapukała i otworzyła drzwi mojego gabinetu.

– Witaj, Iwonko! – uśmiechnęłam się na jej widok.

Weszła do gabinetu, a ja z zadowoleniem odnotowałam, że zaczęła ubierać się w kolorowe ubrania. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Iwona opowiedziała mi o minionym tygodniu. Zapisałam w zeszycie, że wróciła do malowania na płótnie, które porzuciła tuż po rozwodzie.

– Zaczęłam także biegać – kontynuowała. – Chcę poprawić kondycję przed latem.

– Poznałaś kogoś? – spytałam, patrząc na nią bystro.

Zarumieniła się.

– Tak. Od pewnego czasu spotykam się z kimś…

– Gratuluję! – podeszłam do Iwony i uściskałam ją serdecznie.

Ta wiadomość naprawdę mnie ucieszyła.

– Widzisz, wystarczyło wyjść do ludzi. Kim jest ten mężczyzna?

Z tego, co mówiła, był inteligentny, bystry i przystojny

– Tylko jest jedno „ale”, które spędza mi sen z powiek – przyznała.

– Tak?

– On jest młodszy.

– I co z tego? Popatrz na współczesny świat! – mówiłam. – Piosenkarka Madonna zawsze wybierała sobie młodszych, i to o ponad dwadzieścia lat! Iwonko, jeżeli dobrze czujecie się ze sobą, to wiek nie powinien być żadną przeszkodą. Na tym związku możesz tylko zyskać. Będziesz chciała odmłodzić się, zadbać o kondycję. No i seks na pewno jest wspaniały!

Poczerwieniała po czubki uszu.

– Rzeczywiście, w łóżku jest nam świetnie. Jeszcze nigdy tak się nie czułam – zwierzała się z lekkim uśmiechem.

Gdy tak patrzyłam na nią, odmienioną i z nadzieją patrzącą w przyszłość, zrozumiałam, że nasza terapia powoli dobiega końca. Iwona już da sobie radę. I dobrze! Cieszą mnie takie zakończenia. Ostatnie nasze spotkanie odbyło się dwa tygodnie później.

– Dziękuję ci za wszystko – usłyszałam.

– To ja jestem ci wdzięczna. Dałaś mi przykład, że nawet z trudnych chwil można się podnieść i iść dalej. Nowa miłość należy ci się, jak nikomu innemu – powiedziałam na pożegnanie.

Zbliżała się Wielkanoc

W Niedzielę Palmową, przy śniadaniu, Tomek zadał nieoczekiwane pytanie.

– Mamo, mógłbym na drugi dzień Świąt kogoś zaprosić? Bardzo mi zależy, abyście wreszcie się poznali.

– Oczywiście, że możesz – odparłam.

I odetchnęłam z ulgą, bo już zaczynałam się niepokoić, dlaczego tak długo nie przedstawia nam swojej nowej dziewczyny. Nie chciałam go popędzać ani być natrętną. Ale ile można czekać...?

Czy to coś poważnego? – spytał Janusz, nim zdążyłam go powstrzymać. – Zresztą, nie odpowiadaj, synu. Po twojej minie widzę, że poza tą kobietą nie istnieje świat dla ciebie.

Następne dni zleciały mi błyskawicznie. Sprzątałam, prałam, wyczyściłam każdy kąt naszego domu. A potem zabrałam się za gotowanie. Aż wreszcie nadszedł poniedziałek Wielkanocny…

Od rana siedziałam jak na szpilkach, czekając na zapowiedzianego gościa. Wreszcie zabrzmiał dzwonek. Oboje z mężem rzuciliśmy się do drzwi. Otworzyliśmy i...

– Mamo, tato, to jest Iwona – Tomek wprowadził do salonu dobrze mi znaną kobietę: moją byłą pacjentkę!

Zabrakło mi tchu. Iwona też miała oczy okrągłe ze zdziwienia. Na jej twarzy pojawił się tak dobrze mi znany rumieniec.

– To są twoi rodzice? – szepnęła do mojego syna.

Tomek potwierdził. Potem zapadła krępująca cisza. Przyglądaliśmy się sobie w milczeniu. Po głowie krążyły mi najróżniejsze myśli.

Ona i mój syn? Dlaczego akurat ją sobie wybrał? Nie mógł znaleźć dziewczyny w swoim wieku? Kogoś, kto może mu urodzić dzieci, a nie za parę lat wymagać opieki? Przecież ich dzieli piętnaście lat! On wchodzi w życie, ona jest w jego środku! Jakim prawem…

– Siadajcie, proszę – usłyszałam głos Janusza. – Żona zaraz poda herbatę, a ja wyciągnę schab z piekarnika. Mam nadzieję, że nic nie jadłaś, Iwonko? Mogę tak się do ciebie zwracać?

– Naturalnie – odparła. – Ale proszę sobie nie robić kłopotu! Ja tylko herbatę wypiję i zaraz pójdę.

Znowu stała się kobietą, którą była na początku terapii

Zagubioną, przygarbioną, smutną. I to za sprawą mojej reakcji! Przecież jeszcze kilka tygodni temu w gabinecie twierdziłam, że miłość, która jej się przydarza, jest czymś wspaniałym. Bo naprawdę w to wierzyłam! I choć w sercu coś mnie ściskało, jako matkę, nie mogłam wyjść na osobę obłudną.

– Iwonko, nie wyobrażam sobie dzisiejszego dnia bez ciebie – powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy. – A jeżeli mój syn jest z tobą szczęśliwy, to i ja się cieszę, że zawitałaś do naszej rodziny. Wierz mi, że dołożymy wszelkich starań, abyś czuła się z nami dobrze.

Przyjemnie było patrzeć na kobietę, której tych parę słów na nowo przywróciło radość życia. Nie wiem, jak rozwinie się związek Tomka i Iwony, ale będę im kibicować.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA