„Moja matka zaproponowała, żebym wyrzuciła z domu męża i syna. Wtedy będziemy mogły zamieszkać tylko we dwie”

kobieta, która jest terroryzowana przez własną matkę fot. Adobe Stock, fizkes
– Dadzą sobie radę, a my miałybyśmy spokój! Marzę o tym, żeby mieszkać tylko z tobą, jak wtedy, gdy byłaś malutka… Chłopstwo by się tu nie plątało i niczego nie brudziło, dbałabym o porządek i gotowała ci kakao z pianką. No powiedz, źle by było?
/ 14.07.2021 11:00
kobieta, która jest terroryzowana przez własną matkę fot. Adobe Stock, fizkes

Zawsze miała do mnie pretensje, że ludzi, których kocham, widzę przez różowe okulary. Złościła się, że jestem ślepa, bo „miłość zamyka mi oczy, a otwiera serce”.

– Wmówią ci, co chcą! – narzeka nieustannie. – Wierzysz w każdy idiotyzm, a potem ryczysz po nocach, kiedy się przekonasz, że kłamali. Myślisz, że nie słyszę?

Mama mieszka z nami. Jest już niemłoda, choć wygląda świetnie, bo całe życie bardzo o siebie dbała

Niestety, ma lekki sen, a w naszych blokach ściany są z gipsu. Nie trzeba się wysilać, żeby wiedzieć, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Kiedy rano wchodzę do kuchni, mama już siedzi na swoim miejscu przy oknie i obserwuje… Ona wszystko zauważy – i podpuchnięte oczy, i rozmazany makijaż, i to, że każda żyłka we mnie lata ze zmartwienia.

– Po co udajesz? – pyta. – Myślisz, że nie wiem, co się tutaj wyprawia? Twój mąż znowu chrapał jak traktor, a to znaczy, że pił! Tylko po wódce tak mu gra w piersiach… Mnie nie oszukasz!
– Mamo, nie przesadzaj – proszę cichutko. – Wypił małego drinka do kolacji. Co to za picie?
– Od rzemyczka do koniczka – wyskakuje z kolejnym przysłowiem, a mnie aż się zimno robi od tych jej porzekadeł.

Na każdą sytuację coś znajdzie, a robi przy tym taką minę, jakby odkrywała lekarstwo na raka i ratowała ludzkość przed nieszczęściem. Wszystkowiedząca! Parzę sobie kawę, a ona nie spuszcza ze mnie wzroku. Strasznie się denerwuję. Nie lubię, kiedy tak się wpatruje, bo wiem, że zaraz znowu z czymś wyskoczy. Powie, żebym nie spała ciągle na lewym boku, bo sobie zmarszczki porobiłam od poduszki i już tego nie wygładzę, albo żebym zmieniła perfumy, bo te, których używam, śmierdzą kocim moczem.

– Tyle pieniędzy wywalasz na te pachnidła, a kobieta powinna używać tylko mydła i wody!

A potem mi przypomina, że ona tolerowała tylko suszoną lawendę w bawełnianych saszetkach i cały dom od tego pachniał.

Mam uczulenie na lawendę – tłumaczę spokojnie.

Całe dzieciństwo prześladował mnie ten zapach, więc robi mi się niedobrze na samo wspomnienie. Nawet rysunek tej delikatnej, jasnofioletowej roślinki powoduje u mnie atak migrenowy. Psychoterapeuta stwierdził kiedyś, że to jakiś głęboki uraz – maskowany, przykrywany i spychany do podświadomości.

– Woń lawendy go przywołuje i wyciąga. Najwyraźniej nie jesteś gotowa, żeby się z tym zmierzyć, dlatego organizm się buntuje. Boisz się wspomnień… Mimo to powinnaś się z nimi zmierzyć.

Po paru spotkaniach jednak przerwałam terapię. Po co wydawać kasę na rozgrzebywanie psyche, kiedy i tak nic się nie zmieni!

Jestem jedynaczką. Ukochaną córką mamy, jej klonem, powiernicą, przyjaciółką, dumą i przyczyną zmartwień

– Przez nikogo w życiu tak nie cierpiałam jak przez ciebie – powtarza przy każdej okazji. – Od strasznego porodu, poprzez zapalenie piersi, zawieruchę hormonalną, aż do chwili, kiedy postanowiłaś być dorosła i wyjść za tego dupka… Wtedy naprawdę myślałam, że mi serce pęknie!

Ten dupek to Adam, mój mąż od dwudziestu lat. Mama nigdy go nie zaakceptowała, chociaż od początku mieszkamy pod jednym dachem i Adam nigdy jej nie powiedział złego słowa.

– Jest trudna, często tak okropna, że chce mi się stąd uciekać, ale to twoja matka – mówi. – Nie zostawiła cię na pastwę losu, nie oddała do sierocińca. Trzeba to uszanować i docenić.

Adam wie, co mówi, bo swojej matki nie zna. Wychował się w bidulu

Nie było nikogo, kto chciałby go adoptować – może dlatego, że Adam w dzieciństwie mocno się jąkał. Dziś też się lekko zacina, gdy się zdenerwuje. Ale zdarza się to już coraz rzadziej. Adam jest świetnym informatykiem. Dobrze zarabia, praca jest jego pasją. Zaraził nią naszego syna, już studenta i zdobywcę paru nagród na konkursach dla programistów komputerowych. Moi mężczyźni mają zamiar założyć własną firmę. Czekają tylko, aż Kamil zaliczy pierwszy rok na uczelni. Jestem z nich dumna! Mama nie bardzo lubi Kamila.

– Gdyby to była wnuczka… – wzdycha. – Ale chłopaczysko to zawsze obce ciało, a on jeszcze tak podobny do ojca, jakby z niego skórę zdarł! Nic nie ma z ciebie, ani fizycznie, ani psychicznie w matkę się nie wdał! I kawał dzikusa. Nie pogadasz, zaraz ucieka. Nie czuję z nim więzi.

W odróżnieniu od Adama Kamil jest niezależny i ma rogatą duszę. Gdyby dał sobie wejść na głowę, może by się dogadał z babcią, ale on potrafi się przekomarzać ząb za ząb!

– Babciu – prosi na przykład – nie wchodź do mnie bez pukania. Jestem dorosły.
– Co z tego? – słyszy. – Dla mnie zawsze zostaniesz smarkaczem. Mam ci się kłaniać?
Nie, tylko nie przekraczać granic. To mój pokój, mam prawo czuć się w nim komfortowo.
– Ja ci niby przeszkadzam w tym komforcie? Tak?
Tak. Na przykład jestem goły, a ty wpadasz bez uprzedzenia.
– Wielkie mi co! Mało razy cię widziałam gołego? Więc Kamil prosi:
– Mamo, powiedz babci, bo daję słowo, że się wyprowadzę. Znajdę jakąś sublokatorkę i będę miał wreszcie spokój. Swoją drogą, jak ty to wytrzymujesz? Babcia robi się okropna!
– Synku, odpuść – odpowiadam. – Zawsze miała trudny charakter, a z wiekiem jej się nasila, trzeba czasami ustąpić...
– My ciągle ustępujemy! To jakiś terror. Tata też ma dosyć, tylko nie chce cię martwić. Mamo, w domu jest nie do wytrzymania! Nikt do mnie nie przychodzi, ludzie się boją, że babcia zaraz wejdzie i będzie gadała złośliwości.
– Przesadzasz!
– Tak?! Ostatnio moja koleżanka przez nią płakała, bo zaczęła jej dogadywać o tuszy i o tym, że młode kobiety nie powinny być „zapasione”! A ta dziewczyna choruje na nerki, jest po kuracji sterydowej i gadanie babci bardzo ją zabolało.
– Przeprosiłeś?
– Co z tego? Babcia powinna przepraszać, a ona tylko wzruszyła ramionami, że nic się nie stało!
– Kamil… – mówię. – Czego ty chcesz ode mnie? Mam związane ręce. Babcia nigdy nie mieszkała sama. Nie poradzi sobie.

– O niej myślisz, a gdzie my jesteśmy? Tata i ja… Ty także, bo wiem, jak się męczysz! Ojciec zaczął popijać wieczorami, masz tego świadomość? Inaczej nie wytrzyma. Ani telewizji przy babci się nie da oglądać, bo bez przerwy dogaduje i komentuje, ani poczytać, ani w ogóle nic! Musisz z nią pogadać!

Wygonić chłopów, mieszkać we dwie…

Więc się zebrałam i pewnego dnia delikatnie, jak najoględniej i najspokojniej poprosiłam, żeby złagodziła swój stosunek do Adama i Kamila. Żeby ich nie krytykowała bez przerwy, nie komentowała głośno, kiedy rozmawiają przez telefon, pozwoliła im spokojnie oglądać sport w telewizji i nie przełączała wtedy kanałów bez uprzedzenia. Żeby się nie wtrącała i nie zaczynała zdania od: „Trzeba być idiotą, żeby coś takiego wymyślić”, kiedy rozmawiamy… Żeby im nie zatruwała życia po prostu. Wtedy mi powiedziała, że to wszystko nieprawda! Jestem zaślepiona i widzę zło tylko w niej, a oni robią mi wodę z mózgu!

– Poświęciłam ci całe życie. Wychowałam, wykształciłam, wyprowadziłam cię na ludzi i co z tego mam? Żadnej wdzięczności! Trzeba było posłuchać tego drania, twojego ojca, i zrobić aborcję… Byłabym wolna i niezależna. A tak? Zmarnowane wysiłki, poświęcenie, własne ambicje! Tylko mi żebry zostały na starość, bo wolę iść żebrać na ulicy, niż tu zostać. Po tym, co usłyszałam…

Długie godziny musiałam ją przepraszać. Nie miałam innego wyjścia, bo niby gdzie miałaby pójść?

Ojciec dawno nie żyje, a ona coraz częściej narzeka na stawy i serce. Poza nami nie ma nikogo. Odcięła się od rodziny, przyjaciół to chyba nigdy nie miała. Zginęłaby, gdybyśmy ją nagle odstawili. Wie o tym. Rozumie, że nie możemy tak postąpić, i bezwzględnie to wykorzystuje… Miłość zamyka oczy? Czyżby? Moim zdaniem nie zawsze. Ja widzę wszystko wyraźnie. Kocham swoją mamę. Nie chcę jej zrobić krzywdy, ale żeby jej nie krzywdzić, ranię męża i syna.

– Najlepiej by było, żeby oni się gdzieś stąd wynieśli – oświadczyła mi niedawno mama. – Na pewno dadzą sobie radę, bo to chłopy i egoiści, a my miałybyśmy święty spokój! Marzę o tym, żeby mieszkać tylko z tobą, jak kiedyś, kiedy byłaś malutka… Nie musiałabyś nic robić, ja bym się wszystkim zajęła. Byłaby cisza i spokój, to chłopstwo by się tu nie plątało i niczego nie brudziło, dbałabym o porządek, prałabym i gotowała ci kakao z pianką…No, sama powiedz, źle by nam było?

Znowu się trzęsę z nerwów. Mam mdłości, boli mnie głowa. Wcale nie lubię tych wspomnień, a już nie wiem, jak powstrzymać powracająca falę…

Czytaj także:
Kamila najpierw była dziewczyną mojego syna, potem uwiodła mojego męża
Mąż ma pretensje, że ciągle niańczę swojego brata
Po utracie pracy przeniosłam się z dnia na dzień do Warszawy

Redakcja poleca

REKLAMA