„Moja matka wkurza się, bo zaszłam w ciążę. Naprawdę muszę z mężem pytać o pozwolenie na drugie dziecko?”

matka ma pretensje do córki fot. Adobe Stock, fizkes
„Potraktowała mnie jak smarkulę. Że niby jestem nieodpowiedzialna! Bo przecież wrócę do pracy, ale nie zarobię na nianię i to na nią spadnie cała opieka nad dwójką dzieci. A ona nie jest darmową siłą roboczą i zamierza trochę pożyć, a nie harować jak wół”.
/ 07.02.2022 07:05
matka ma pretensje do córki fot. Adobe Stock, fizkes

Marzyłam o drugim dziecku. Godzinami obserwowałam z rozczuleniem naszą 3-letnią Tosię, na spacerach nie mogłam przejść obojętnie obok żadnego wózka z niemowlakiem. Pragnęłam znowu tulić maleństwo do piersi, patrzeć, jak rośnie, raczkuje… Mąż na początku marudził, że mamy za małe mieszkanie i za mało zarabiamy, ale w końcu i on zaczął czekać na kolejnego maluszka.

„Muszę kupić test ciążowy, bo okres powinnam dostać dzisiaj, chyba że…” – pomyślałam tego dnia z nadzieją, bo z Robertem od trzech miesięcy kochaliśmy się bez zabezpieczenia.

Wiadomo, że dla kobiety po 30. zajście w ciążę nie jest już takie proste, więc byłam cierpliwa. Ale czułam, że tym razem test pokaże dwie kreski.

Z rozmyślań o rozkoszach bycia mamą niemowlaka wyrwał mnie telefon. Dzwoniła moja mama.

– Tosia kaszle i ma gorączkę, więc zapisałam ją do lekarza – oznajmiła. – Zdążysz przyjechać z pracy i pójść z nią do przychodni na osiemnastą, bo ja akurat wtedy mam rehabilitację.

– Dobrze, mamusiu, będę – powiedziałam. – Dziękuję, że ją zapisałaś. Co ja bym bez ciebie zrobiła!

Sama zaproponowała pomoc

Choroba Tosi zmartwiła mnie, bo miałam teraz ciężki okres w pracy i nie mogłam wziąć zwolnienia. Całe szczęście, że mama zajmowała się nią, odkąd ja wróciłam do pracy po macierzyńskim.

– Kochanie, zamawiasz chłopczyka czy dziewczynkę? – wieczorem rzuciłam się w ramiona Roberta.

Uścisnął mnie mocno, aż jęknęłam.

– Uważaj, bo z tej radości mnie zgnieciesz i nic nie będziesz miał; ani drugiego dziecka, ani żony.

Nie mogłam się doczekać, kiedy powiem mamie. Uwielbia swoją pierworodną wnuczkę, więc nowy bobas w domu też ją zachwyci. Byłam pewna, że obie się popłaczemy ze szczęścia. Tymczasem…

– Ty chyba żartujesz? – mama patrzyła na mnie, jakbym powiedziała jej, że okradłam sąsiadkę emerytkę albo zamordowałam proboszcza. – Myślisz, że dam radę opiekować się dwójką małych dzieci?! – powiedziała ze złością. – Grubo się mylisz! Nie zamierzam dać się w to wrobić! Skoro postanowiliście mieć dziecko, to zajmiecie się nim sami. Ja w swoim życiu dość się już napracowałam i nie mam zamiaru spędzić kolejnych lat jako opiekunka do dzieci.

– Ale, mamo, no co ty… – przez dobrą chwilę nie wiedziałam, co mam powiedzieć. – Przecież my ciebie wcale nie prosiliśmy o opiekę nad Tosią. Ty sama nam to zaproponowałaś.

To była prawda, bo gdy chciałam oddać Tosię do żłobka, mama gwałtownie się temu sprzeciwiła.

– Do żłobka takie maleństwo? – mówiła. – Złapie jakieś wirusy, no i przecież nikt się naszą kochaną Tosieńką nie zajmie tak jak mama lub babcia.

Przyznaję, że było mi to na rękę. Bo jaka matka przy zdrowych zmysłach zrezygnowałaby z pomocy babci? Na szczęście mama mieszkała niedaleko, więc nie było problemu z dojazdami. Na początku przychodziła do nas. Ostatnio jednak coraz częściej zaprowadzałam córeczkę do niej, bo tak było mamie wygodniej. Oczywiście, staraliśmy się wynagrodzić jej starania. Nie chciała nawet słyszeć o zapłacie, więc pomagaliśmy jej w inny sposób.

Robert woził ją tam, gdzie chciała. Nie tylko do lekarzy, ale i na rodzinne groby do innego miasta. Był na każde jej skinienie, jeśli chodzi o jakieś domowe awarie, wieszanie zasłon i te de. A raz zafundowaliśmy jej wakacje w Grecji. I teraz mama twierdzi, że ją wykorzystujemy jako tanią siłę roboczą!

Dlaczego nie cieszy się z nami?

Poczułam się tak, jakby dała mi w twarz. Bo w życiu nie pomyślałabym, że tak widzi tę sytuację! Wydawało mi się, że raczej nawzajem sobie pomagamy. Ona nam, opiekując się Tosią, a my, wyręczając ją w rozmaitych sprawach… Tymczasem oskarżyła mnie o coś, czego nie zrobiłam!

– Rozumiem, co chcesz powiedzieć – odparłam spokojnie, choć w środku się gotowałam. – Jeśli sobie tego życzysz, możemy ci płacić za opiekę nad maluchami lub znajdę po prostu nianię.

– Czy ty wiesz, o czym mówisz? – zezłościła się mama. – Tu nie chodzi o pieniądze dla mnie, bo ja wyżyję ze swojej emerytury. Ale jak ty zamierzasz poradzić sobie z drugim dzieckiem? Przecież to mnóstwo obowiązków, a ty nie możesz zrezygnować z pracy, bo macie na głowie kredyt na mieszkanie! Robert sam nie poradzi sobie ze spłatami, z kolei opiekunka dla dwójki dzieci będzie kosztować prawie tyle, co twoja pensja. Jak można być tak bezmyślną, żeby teraz zajść w ciążę!

Od tego czasu minęły trzy miesiące. Zapisałam Tosię do przedszkola, ale dopiero od nowego roku szkolnego, więc na razie to babcia opiekuje się wnuczką. Mam żal do mamy, że potraktowała mnie jak smarkulę, która powinna pytać starszych, czy może mieć kolejne dziecko. A przecież dajemy sobie z Robertem radę, nikt nigdy nie wspomagał nas finansowo… Dlaczego ona nie potrafi po prostu cieszyć się ze mną? Pod sercem noszę jej wnuka!

Czytaj także:
„Żona w łóżku zachowuje się jak zakonnica, a na mój dotyk reaguje wstrętem. Jeszcze chwila i znajdę sobie kochankę”
„Marlena przyszła do naszego zespołu i zaczęła swoje gierki. Rozsiewała plotki dla swoich korzyści, ale ja jej pokażę”
„Lockdowny mnie wykończyły. Musiałam zamknąć mój biznes. Zostałam z masą długów i depresją”

Redakcja poleca

REKLAMA