„Marlena przyszła do naszego zespołu i zaczęła swoje gierki. Rozsiewała plotki dla swoich korzyści, ale ja jej pokażę”

Nowa pracownica wszystkich skłóciła fot. Adobe Stock, Alexander
Kilka dni temu usłyszałam od Jagody, że jestem wredna i niesprawiedliwa, ponieważ Marlenie to o wszystkim mówię, a innym nie chcę. Mam tego serdecznie dość. Trzeba coś zrobić z tą dziewczyną, ponieważ za chwilę dojdzie do katastrofy.
/ 03.02.2022 05:26
Nowa pracownica wszystkich skłóciła fot. Adobe Stock, Alexander

Od kilkunastu lat pracuję w firmie handlującej artykułami spożywczymi z Włoch. Zajmuję się finansami i płacami. Tylko ja i szefowa znamy zarobki wszystkich pracowników. Inni mają zakaz ujawniania wysokości swoich wynagrodzeń.

Tak naprawdę jest lepiej

Raz, że nieładnie drugiemu zaglądać do portfela, dwa, nic tak nie psuje dobrych stosunków w pracy, jak zazdrość o pieniądze. Jeszcze do niedawna ludzie nie robili z tego żadnego problemu. Nie obchodziło ich, ile zarabia inny, ponieważ każdy był zadowolony z tego, co dostaje.

Trzeba przyznać, że szefowa nigdy do skąpiradeł się nie zaliczała. Wyznaje mało popularną w naszym kraju zasadę, że za dobrą pracę należy się godziwa płaca. A nawet ekstrapremia. Kobieta ma łeb do interesów. Nigdy nie zwalała roboty na innych, nie dłubie w nosie, tylko cały czas szuka we Włoszech nowych dostawców i ciekawych produktów.

Dlatego nasza firma ciągle się rozwija. Starzy klienci są nam wierni, wciąż pojawiają się nowi. Aby dobrze ich obsłużyć, pół roku temu zatrudniliśmy czterech dodatkowych przedstawicieli handlowych.

Marlena jest jednym z nich

Wydawała się kandydatką idealną. Pewna siebie, wygadana. Na rozmowę o pracę przyszła świetnie przygotowana. Wiedziała, czym handlujemy, znała prawie każdy produkt. Na dodatek miała spore doświadczenie. Mimo młodego wieku pracowała już w trzech firmach.

Szefową trochę to zdziwiło, ponieważ kto tak często zmienia dzisiaj pracę? Ale Marlena stwierdziła, że nie lubi stać w miejscu i chce się rozwijać. I jest przekonana, że nasza firma jej to umożliwi. Trzeba przyznać, spisywała się świetnie. Miała znakomite wyniki sprzedaży. Szybko znalazła się w czołówce handlowców.

Szefowa to doceniła. Już po pierwszym miesiącu przyznała jej naprawdę wysoką premię. Myślę, że każdy w naszej firmie na jej miejscu skakałby z radości. A ona? Uznała, że została skrzywdzona. I mimo zakazu rozmów o pieniądzach, wcale nie zmierzała tego ukrywać.

Po raz pierwszy przekonałam się o tym kilka dni po tej wypłacie z premią. Akurat szłam zrobić sobie kawę, kiedy ją zobaczyłam, jak stoi przy kserokopiarce i rozmawia z Jagodą.

– Co to, do cholery, jest? – sarkała. – Haruję jak wariatka od świtu do nocy, na uszach staję, żeby dopieścić klientów. I co? I dostaję za to jakieś marne grosze. Nie ma na tym świecie sprawiedliwości, oj nie – żaliła się.

Jagoda próbowała ją zbyć, mówiła, żeby nie przesadzała, ale ona wcale nie zamierzała odpuszczać.

– A ty ile dostajesz na rękę? Jesteś pewna, że nie zasługujesz na więcej? Sama wspominałaś, że przez ostatni miesiąc prawie w domu nie bywałaś. No i co, ktoś ci za to podziękował? Docenił? – dopytywała się Marlena.

Jagoda mruknęła coś w stylu, że zarabia całkiem nieźle i ogólnie jest zadowolona, ale w jej głosie wyczułam wahanie. Jakby nie była do końca przekonana, czy rzeczywiście szefowa traktuje ją sprawiedliwie. Mijały kolejne tygodnie, a Marlena coraz bardziej się rozkręcała.

Kiedy tylko wracała od klientów, od razu zaczynała te swoje intrygi.

Biegała po firmie i narzekała na zarobki

Przekonywała, że ma świetne wyniki, a nikt tego nie docenia, i ona czuje się wykorzystywana. I że żałuje, że się do nas przeniosła. Mówiła to takim głosem, jakby faktycznie działa jej się jakaś wielka krzywda. Co gorsza, rzucała konkretnymi sumami. Mówiła na przykład, że Paweł ma o trzysta złotych więcej niż ona, Kacper o pięćset, a Iwona aż o siedemset!

Kiedy to słyszałam, to mnie jasna krew zalewała. Zastanawiałam się, skąd w ogóle bierze te informacje i dlaczego narzeka? Przecież tak naprawdę ma wśród handlowców najwyższe wynagrodzenie. Sama postawiła warunki w czasie rozmowy kwalifikacyjnej i szefowa je przyjęła. Chciałam jej nawet o tym przypomnieć przy wszystkich, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.

Przecież mnie też obowiązywała tajemnica. Wzięłam więc ją tylko na stronę, przypomniałam o zobowiązaniu i poprosiłam grzecznie, acz stanowczo, żeby nie wygadywała bzdur, bo mąci ludziom w głowach i szkodzi firmie. Myślicie, że się przejęła? Nic podobnego. Prychnęła, że jest wolnym człowiekiem i ma prawo do własnego zdania i opinii.

A jeśli uważam, że opowiada bzdury, to powinnam to sprostować. Publicznie. Cwana bestia. Wiedziała, że nie pisnę na temat zarobków słówka.

Ostatnio przeszła samą siebie

Aby uwiarygodnić swoje kłamstwa, powołała się na mnie. Zaciągnęła Jagodę do łazienki i zaczęła pytlować. Akurat siedziałam cichutko, zamknięta w kabinie, więc nie wiedziały, że wszystko słyszę.

– Ty wiesz, ile zarabia Mariola? Cztery tysiące na rękę. A przecież robi tyle samo co my! – mówiła Marlena.

– E, to niemożliwe… Nie pomyliłaś się? – dopytywała się Jagoda.

– No coś ty, wiem to z pierwszej ręki.

– Od Edyty, księgowej?

– Dokładnie! Powiedziała mi to w wielkim sekrecie. Tylko pamiętaj, nikomu ani słowa… Ktoś jeszcze wygada szefowej i biedaczka będzie miała kłopoty – odparła.

Ależ się wkurzyłam!

Wyskoczyłam z kabiny jak z procy i nim Marlena zdążyła zaprotestować, wyciągnęłam ją na korytarz, i wydarłam się na całą firmę, że jest parszywą oszustką, bo nigdy z nikim nie rozmawiałam o zarobkach innych.

– Jak nie przestaniesz rozsiewać plotek, to osobiście pójdę do szefowej i namówię, ją, by wywaliła cię na zbity pysk! – krzyczałam przy wszystkich.

Nie chodziło mi o to, żeby się wybielić, usprawiedliwić, czy zrobić aferę. Chciałam, żeby ludzie zrozumieli, że Marlena zmyśla. I przestali jej wierzyć i słuchać. Niestety, chyba mi się nie udało.

Atmosfera w firmie gęstnieje z dnia na dzień. Marlena na razie się przyczaiła, ale jak znam życie, za chwilę znowu zacznie gadać. Zresztą chyba już nawet nie musi. Handlowcy już są przekonani, że za tę samą pracę dostają mniej niż koledzy. No i czują się pokrzywdzeni. Patrzą na siebie podejrzliwie, warczą, nie współpracują.

No i robota nie idzie im już tak sprawnie, jak kiedyś. Wyrabiają jakieś nędzne minimum i znikają. Coraz częściej dochodzi też między nimi do spięć. Ot, choćby ostatnio. Iwona miała do załatwienia jakieś ważne sprawy rodzinne. Chyba musiała iść z synkiem na badania. Chciała wziąć wolne przedpołudnie. Poprosiła Łukasza, żeby obskoczył jej klientów.

Kiedyś zgodziłby się bez żadnego gadania. A teraz? Nawet nie chciał o tym słyszeć.

– Poszukaj sobie innego jelenia. A najlepiej zapłać komuś za zastępstwo. Tyle zarabiasz, że cię na to stać! – burknął.

Biedna Iwonka aż się popłakała. Nie rozumiała pewnie, o co mu chodzi.

Mnie też nie jest łatwo

Do mojego gabinetu co chwilę przychodzi któryś z pracowników. Jeden wyjdzie, a zaraz pojawia się drugi. Niby pytają o faktury i chcą się dowiedzieć, czy ich klienci przypadkiem nie zalegają z płatnościami, a tak naprawdę próbują wyciągnąć ode mnie informacje o zarobkach innych.

Nie pomaga tłumaczenie, że nie wolno mi o tym z nikim rozmawiać, że przecież kiedyś ich to nie obchodziło. Wychodzą obrażeni. Kilka dni temu usłyszałam od Jagody, że jestem wredna i niesprawiedliwa, ponieważ Marlenie to o wszystkim mówię, a innym nie chcę. Mam tego serdecznie dość. Trzeba coś zrobić z tą dziewczyną, ponieważ za chwilę dojdzie do katastrofy.

Już chyba wiem, dlaczego tak często zmieniała pracę. Pewnie w poprzednich firmach też jątrzyła, rozsiewała fałszywe plotki i dlatego szybko się jej pozbywali. Myślę, że my powinniśmy zrobić tak samo. Jak szefowa wróci z podróży do Włoch, to natychmiast z nią porozmawiam.

Niech przegoni tę wredną małpę na cztery wiatry. Może wtedy uda się oczyścić atmosferę w firmie i znowu będziemy jedną wielką rodziną…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA