„Żona w łóżku zachowywała się jak zakonnica. To ona rzuca mnie w ramiona kochanki, ja też chce mieć coś z życia”

Małżeństwo, które się kłóci fot. fot. Adobe Stock, HBS
„Za każdym razem, gdy zbliżałem się do żony, zachowywała się, jakbym ją zmuszał. Po każdym zbliżeniu miałem więc ochotę jak najszybciej o tym zapomnieć. Jej potrzebę spania z dziećmi oboje potraktowaliśmy jako świetną wymówkę”.
/ 02.02.2022 08:50
Małżeństwo, które się kłóci fot. fot. Adobe Stock, HBS

Zaczęło się niewinnie. Od spotkania z kumplami przy piwie i krakersach. Najpierw gadaliśmy o sporcie i meczach naszych biało-czerwonych orłów, później o samochodach, przebiegach i motoryzacyjnych planach.

W miarę jak ubywało alkoholu, a my zaczynaliśmy się czuć panami wszechświata, nasze rozmowy skierowały się ku bardziej intymnym sprawom. Rechotaliśmy, wspominając nasze seksualne wpadki, kiedy nagle jeden z kumpli rzucił, że sprezentował żonie wibrator.

– A co, niedomagasz w łóżku i potrzebujesz wsparcia?! – pokładaliśmy się ze śmiechu.

– Jesteście głupi i nienowocześni – obraził się. – Dzisiaj w dobrym tonie jest, kiedy partner kupuje kobiecie seksualny gadżet, który może urozmaicić ich pożycie. Obojga!  Możecie stroić sobie głupie miny, ale ja wiem, że między nami bardzo się poprawiło.

– I zdziałał to wibrator zamiast ciebie? Dobre sobie! – ryknąłem.

– Stary! Widok kobiety bawiącej się czymś takim podnieca bardziej niż pornos. Nie powiesz mi, że po dziesięciu latach małżeństwa twoja żona wciąż kręci cię tak samo jak na początku, a wasz seks przypomina trzęsienie ziemi, co? – wycedził z ironią.

Zamilkłem zawstydzony, bo mimo alkoholu nie umiałem ukryć przed samym sobą, że między mną i Sandrą do dawna, a właściwie od zawsze pod tym względem się nie układało.

Sandra była sympatyczną, odważną, przedsiębiorczą i bardzo bezpośrednią dziewczyną, ale w łóżku zachowywała się niczym zakonnica. Początkowo jej chłód czy raczej dziwny dystans i lęk przed choćby odrobiną nagości zrzucałem na karb niewiedzy.

Ja także nie należałem do playboyów. Przed Sandrą miałem zaledwie trzy dziewczyny, z których tylko dwie pozwoliły mi na coś więcej. Brakowało mi więc wprawy i cierpliwości, żeby od razu rozbudzić Sandrę erotycznie i jakoś do niej dotrzeć, ale pocieszałem się, że gdy się lepiej poznamy, nasz seks też się zmieni. Jednak było coraz gorzej.

Z tego wszystkie i mi się odechciało

Za każdym razem, gdy zbliżałem się do żony, zachowywała się, jakbym ją zmuszał, zdobywał siłą każdy kawałek jej ciała, wdzierał się w nią, przyprawiając o wstręt. Nie należałem do brutali, nie podniecało mnie zadawanie bólu, nie było mi wszystko jedno, jak czuje się ukochana osoba.

Po każdym zbliżeniu miałem więc ochotę strzelić sobie w łeb albo przynajmniej upić się do nieprzytomności, żeby jak najszybciej o tym zapomnieć. Po drugiej, z trudem wypracowanej ciąży sam zrezygnowałem z seksu z żoną. Jej potrzebę spania z dziećmi oboje potraktowaliśmy jako świetną wymówkę.

– I jak sobie z tym radzisz? – pytała czasem, starając się nie patrzeć mi w oczy.

– Jakoś – odpowiadałem i zmieniałem temat, choć w głębi duszy myślałem coraz bardziej spanikowany: „I mamy w ten sposób przeżyć dalsze 40 albo 50 lat?!”.

Raz nieśmiało zaproponowałem Sandrze wizytę u seksuologa:

– Nikt nas nie zobaczy, facet przyjmuje 60 kilometrów stąd, pojedziemy niby na romantyczny weekend. Już tam dzwoniłem, pytałem o wolne terminy i…

– Zwariowałeś? Nie masz na co wydawać pieniędzy?! Ja nie potrzebuję żadnego specjalisty. Wystarczy mi zajęć! Nie będę się jeszcze przejmować takimi głupstwami – wściekła się.

– Czyli nie zależy ci na mnie? – odparowałem, szczerze zaskoczony.

– A nie dbam o ciebie? Nie gotuję twoich przysmaków? Nie sprzątam po tobie? Nie wychowuję twoich dzieci? Nie ubieram cię?

Po tych argumentach straciłem ochotę na dalszą rozmowę z żoną. W zasadzie nie miałem z kim pogadać o naszych problemach. Każdy z moich kumpli sprawiał wrażenie szczęśliwego, więc tym bardziej nie chciałem uchodzić za nieudacznika.

– Czyli jak używacie tego wibratora? I co robisz, kiedy Magda… No, wiesz – zapytał na imprezie najodważniejszy z nas.

Odetchnąłem z ulgą

Sięgnąłem po kolejne piwo, ale tę butelkę wykańczałem powoli, wsłuchany w każdy szczegół opowieści. Oczyma podchmielonej wyobraźni widziałem takie rzeczy, że rzuciłbym się na pierwszą napotkaną na ulicy dziewczynę albo przynajmniej na własną małżonkę i posiadł ją wbrew protestom.

Szczęśliwie, kiedy wróciłem do domu, moja połowica już dawno spała, a ja ledwie dotarłem do pierwszej bazy, czyli kanapy w gościnnym. Opowieść o wyczynach z wibratorem wróciła do mnie ze zdwojoną siłą wraz ostatnimi oparami kaca. Po kilku dniach nie wytrzymałem i zadzwoniłem do kumpla:

– Stary, gdzie kupiłeś ten… no, wiesz.

– Wzięło cię! – zaśmiał się.

– Nie gadaj głupstw, chcę tylko popatrzeć – zirytowałem się.

Jednak jeszcze tego samego wieczora poszedłem pod wskazany adres.

Mam tego dość, musimy wreszcie coś zmienić!

Nigdy wcześniej nie byłem w takim miejscu, więc przeraziła mnie zarówno ilość sprośnych przedmiotów stojących na półkach, jak i atrakcyjna sprzedawczyni. Zażenowany, ledwie byłem w stanie wykrztusić cel swojej wizyty.

Na szczęście ona była zawodowcem. Nie popatrzyła na mnie z politowaniem, nie uśmiechnęła się dwuznacznie, tylko do razu przeszła do rzeczy i ze słowami: „Proszę potrzymać” wręczyła mi włączony wibrator.

– Ala ja nie jestem gejem! – jęknąłem.

– Przecież widzę – dopiero teraz obdarzyła mnie uśmiechem. – Chcę tylko, żeby zobaczył pan, z czym ma do czynienia. To jeden z lepszych modeli, wykonany z nadzwyczaj delikatnego materiału. Pańska dziewczyna powinna być zadowolona. Ale mamy też penisy, tańsze i droższe. Czego pan oczekuje od wibratora?

„Jezusie słodki…!” – jęknąłem w duszy.

– Nooo… Żeby działał – bąknąłem.

– Z tym nie ma problemu. Chodzi mi o coś innego: jakie sfery erogenne chce pan rozbudzić w partnerce tym sprzętem?

„Wszystkie!” – miałem ochotę krzyknąć, ale ugryzłem się w język. Ze sklepu wyszedłem po dobrej godzinie. Wyczerpany psychicznie i fizycznie, a także z dużo lżejszym portfelem.

Dopiero w drodze do domu zdałem sobie sprawę, że nie skonsultowałem swojego pomysłu z Sandrą, więc nie wiem, jak zareaguje na wibrator. Ale sądząc po tym, co usłyszałem na temat seksuologa, to także w sprawie erotycznych gadżetów nie zanosiło się na nic dobrego.

Po powrocie do domu krążyłem wokół żony, próbując aluzjami zachęcić ją do rozmowy na temat naszego pożycia. Dzieciaki od dawna spały w swoim pokoju, więc sypialnię mieliśmy dla siebie. Sandra jednak albo udawała, że nie wie, o co mi chodzi, albo rzeczywiście dawno już zapomniała, czym jest seks.

Postanowiłem więc podejść ją we śnie. Na razie bez gadżetu. Ku mojemu zaskoczeniu żona nie broniła się przed pocałunkami i dotykiem. Dopiero gdy chciałem przejść do rzeczy, spanikowała.

– Co ty wyprawiasz?! – syknęła.

– Chcę się z tobą kochać, czy to cię dziwi? Mam dość załatwiania spraw pod prysznicem. Jak tak dalej pójdzie, znajdę sobie kochankę, bo ty mnie nie chcesz…

Puściły dawno skrywane emocje i wygarnąłem żonie wszystko, co myślę o naszym seksie.

Najważniejsze, że zaczęliśmy rozmawiać

Powiedziałem, że czuję się odtrącony. Miałem dość udawania, że ten temat dla mnie nie istnieje, bo choćbym przekopał cały nasz ogródek i wysprzątał dom od piwnicy po strych, nie zagłuszyłbym w ten sposób swoich potrzeb.

– Nie wiem, co jest nie tak, ale dłużej nie mogę tak żyć! – oznajmiłem jej zrozpaczony.

Byłem gotów wyjść, a jeśli trzeba i rozwieść się, ale Sandra chwyciła mnie za rękę i ze łzami poprosiła, abym został. Tej nocy nie kochaliśmy się jak szaleni, za to wreszcie rozmawialiśmy ze sobą.

Moja żona nie została zgwałcona, nie była molestowana, nie doświadczyła przemocy seksualnej. Miała za to surowego – żeby nie powiedzieć: okrutnego – ojca, który karał jej matkę za każdą błahostkę milczeniem, a córki bił, póki były małe.

– Może to to sprawiło, że zachowuję się jak dzikus? – wyszeptała. – Przepraszam cię… Ja też często myślę o nas i naszym seksie, ale nie umiem się przełamać. Nie wiem, co zrobić. Wstydzę się o tym z kimkolwiek rozmawiać. Czuję się wybrakowana jako kobieta, a ty zasługujesz na najwspanialszą z żon.

– Nie uważasz, że pierwszy krok mamy za sobą? Zaczęliśmy rozmawiać –uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocno.

Od tamtej pory nasze nocne rozmowy stały się coraz częste i… bardziej namiętne. Coraz częściej całowałem i dotykałem żonę, bacznie obserwując przy tym, jak na mnie reaguje.

Powoli otwieraliśmy się na siebie. Ja przestałem się spieszyć, ona mi zaufała. Coraz śmielej odkrywała swoje poznaczone dwoma porodami ciało i z coraz większym uczuciem dotykała mojego. Zaczęliśmy też umawiać się na randki.

Wychodzić razem do kina czy na hamburgera. Mój kolega miał rację – wibrator rzeczywiście ożywił nasze pożycie, chociaż w sposób dość nieoczekiwany. Bo chociaż przeżywamy drugi miesiąc miodowy, to gadżet wciąż leży głęboko schowany w szafie.

Czytaj także:
„Zdradzałem żonę już przed ślubem, bo była kiepska w łóżku. Po 8 latach małżeństwa zmieniła się w pięknego łabędzia”
„Ona nie rozumie, że szantaż to nie miłość, a groźby to nie przejaw troski. Ale nie odejdzie, bo boi się nudy”
„Żona walczyła z rakiem, a ja w tym czasie romansowałem z inną. To Lidka kazała mi się wyprowadzić”

Redakcja poleca

REKLAMA