„Moja matka ma 70 na karku, a zachowuje się jak rycząca 30-tka. Nie nadążam za jej nowymi fantazjami”

zwariowana kobieta fot. Getty Images, Tara Moore
„Mimo że czasem czułam się przytłoczona jej niekończącymi się fantazjami i pomysłami, to w pewnym sensie... podziwiałam ją. Wszystko jednak zmieniło się pewnego lata, kiedy to jej energia i młodzieńcze zapały przerodziły się w coś znacznie bardziej niebezpiecznego”.
/ 03.07.2024 20:30
zwariowana kobieta fot. Getty Images, Tara Moore

Gdy moja matka skończyła 70 lat, nikt nie mógł uwierzyć, że nadal zachowuje się jak rycząca trzydziestka. Jej energia i pomysły były dla mnie trudne do ogarnięcia, a niektóre z nich wprawiały mnie w osłupienie.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć

Pamiętam, że myślałam sobie, że ona oszalała. Takie myśli pojawiały się w mojej głowie za każdym razem, gdy robiła coś nietypowego. Na przykład gdy widziałam, jak pakuje plecak na kolejną wyprawę, tym razem do Ameryki Południowej. Moja matka, pełna energii i nowych fantazji, była niezłomna. Ale ja nie do końca wiedziałam, co mam o tym myśleć.

– Naprawdę chcesz to zrobić, mamo? – zapytałam, widząc, jak przymierza nowy strój do tańca latynoskiego w salonie.

Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.

– Oczywiście, kochanie! Życie jest zbyt krótkie, by siedzieć w miejscu.

Westchnęłam, patrząc na nią z mieszaniną podziwu i niepokoju.

– Ale... ta podróż? Taniec latynoski? Masz 70 lat, mamo. Czy to nie za dużo?
Mama machnęła ręką, jakby odganiała nieistotne problemy.

– Wiek to tylko liczba. Liczy się to, jak się czujesz w środku. A ja czuję się młodo.

Wiedziałam, że nie ma sensu dyskutować. Moja matka zawsze miała w sobie ten ogień, który pchał ją do przodu, bez względu na przeciwności. Tylko że ja coraz bardziej się o nią martwiłam. W końcu „siedemdziesiątka” to nie przelewki. Co, jeśli coś jej się stanie, jeśli zasłabnie? Kto będzie ją odbierać ze szpitala na drugim końcu świata? Czasem czułam się, jakbym to ja była jej rodzicem, a nie ona moim...

Jej niekończące się przygody były dla mnie wyzwaniem. Pamiętam, jak pewnego dnia zadzwoniła do mnie z informacją, że zapisała się na kurs wspinaczki skałkowej.

– Kurs wspinaczki? – zapytałam, próbując ukryć szok. – Mamo, czy to aby nie za ryzykowne?

Usłyszałam w jej głosie uśmiech.

– Ryzykowne? Może trochę. Ale jakie emocjonujące! Zawsze chciałam spróbować.

Można jej pozazdrościć wigoru

Każdego dnia starałam się dotrzymać jej kroku, ale nie było to łatwe. Kiedy ja próbowałam nadążyć z pracą i domowymi obowiązkami, ona była już na kolejnym kursie, podróży czy w nowej grupie tanecznej. A do tego miała kolejne romanse. Ciągle fantazjowała o przystojnych brunetach, blondynach... Celowo wybierała sobie młodszych, a wigoru mogłaby jej pozazdrościć niejedna 25-latka. Praktycznie co miesiąc musiałam wysłuchiwać o jej najnowszych podbojach: w klubach, na zajęciach dodatkowych, na wycieczkach...

– Musisz spróbować tego, co cię pasjonuje – powiedziała pewnego razu, kiedy odwiedziła mnie z torbą pełną egzotycznych przypraw. – Nie możesz całe życie być poważna i skupiona tylko na obowiązkach.

Spojrzałam na nią z uśmiechem.

– Wiem, mamo. Ale twoje tempo jest dla mnie zabójcze. Chyba nigdy nie będę tak energiczna jak ty.

Przytuliła mnie mocno.

– Każdy ma swoje tempo. Ważne, żebyś znalazła to, co cię uszczęśliwia. Ja wciąż szukam nowych wyzwań, bo to daje mi siłę i radość.

Mimo że czasem czułam się przytłoczona jej niekończącymi się fantazjami i pomysłami, to w pewnym sensie... podziwiałam ją. Wszystko jednak zmieniło się pewnego lata, kiedy to jej energia i młodzieńcze zapały przerodziły się w coś znacznie bardziej niebezpiecznego.

Mama poznała Piotra na jednym z kursów tańca latynoskiego. Był o dwadzieścia lat młodszy, przystojny, pełen życia i zapału. Początkowo myślałam, że to tylko kolejna chwilowa fascynacja, jakich miała wiele. Ale szybko okazało się, że ten związek wciągał ją coraz głębiej.

– To coś poważniejszego? – zapytałam ją pewnego wieczoru, kiedy usiadłyśmy razem.

Mama spojrzała na mnie z roziskrzonymi oczami.

– Piotr jest cudowny, kochanie. Nigdy nie czułam się tak młoda i pełna życia.

Westchnęłam, starając się nie okazywać zbyt wiele sceptycyzmu.

– Mamo, po prostu... uważaj, dobrze? Nie chcę, żebyś się zraniła.

Uśmiechnęła się szeroko, jakby odganiała wszystkie moje obawy.

– Zawsze uważam. Poza tym życie jest zbyt krótkie, by się bać.

Chyba wykrakałam

Tydzień później mama zadzwoniła do mnie w środku nocy. Jej głos był roztrzęsiony, pełen paniki.

– Kasiu, potrzebuję pomocy! – wykrzyknęła do słuchawki. – Piotr i ja mieliśmy wypadek. On... on się poślizgnął i spadł ze skały.

Zamarłam, trzymając telefon przy uchu.

– Co? Gdzie jesteście?

– Jesteśmy w górach, na wspinaczce. Proszę, przyjedź szybko!

Nie czekałam ani chwili. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę gór. Serce biło mi jak oszalałe, myśli kłębiły się w głowie. To, czego się zawsze obawiałam, teraz stało się rzeczywistością. Kiedy dotarłam na miejsce, zastałam mamę siedzącą na skale, trzymającą się za głowę. Obok niej leżał Piotr, nieprzytomny, z licznymi obrażeniami. Na szczęście, ratownicy medyczni już tam byli, ale widok był przerażający.

– Mamo! – zawołałam, biegnąc do niej.

Spojrzała na mnie z rozpaczą w oczach.

– Kasiu, ja... ja nie wiedziałam, że to będzie takie niebezpieczne. On chciał tylko zrobić zdjęcie, poślizgnął się... to wszystko moja wina.

Przytuliłam ją mocno, starając się ją uspokoić.

– To nie twoja wina. Ważne, że teraz jesteś bezpieczna. Piotr też będzie dobrze. Ratownicy się nim zajmą.

Piotr został przetransportowany do szpitala, a my wróciłyśmy do domu. Mama była wstrząśnięta, a ja wiedziałam, że to wydarzenie wpłynie na nią głęboko. Przez następne dni opiekowałam się nią, starając się dodać jej otuchy. W końcu, kiedy usiadłyśmy razem przy herbacie, mama powiedziała cicho:

– Kasiu, miałaś rację. Byłam zbyt lekkomyślna. Przepraszam, że cię tak martwiłam. Piotr mnie namówił. Jest taki narwany i młody...

Spojrzałam na nią z troską.

– Mamo, ale ty już najmłodsza nie jesteś. Nie możesz tak ryzykować! Nie musisz przepraszać. Ważne, że jesteś cała i zdrowa. Po prostu... może czasem warto trochę zwolnić.

Przytaknęła, patrząc na mnie z wdzięcznością.

– Masz rację. Może rzeczywiście trochę przesadziłam. Ale wiesz co? Nadal chcę żyć pełnią życia. Tylko teraz będę robić to z większą ostrożnością.

Nie musiałam czekać na kolejny pomysł

Przezorność i rozsądek nie zagościły na długo w jej głowie. Nie musiałam długo czekać na kolejny jej rewelacyjny pomysł. Jednak pewnego dnia, gdy siedziałyśmy przy herbacie, mama zaskoczyła mnie po raz kolejny.

– Postanowiłam zrobić coś, o czym marzyłam od lat – powiedziała, patrząc na mnie z poważnym wyrazem twarzy.

Zaciekawiona, uniosłam brew.

– Cóż takiego?

– Chcę spróbować paralotniarstwa.

Myślałam, że się przesłyszałam.

– Paralotniarstwa? Mamo, to naprawdę niebezpieczne!

Uśmiechnęła się ciepło.

– Wiem, ale to moje marzenie. A marzenia są po to, żeby je spełniać, niezależnie od wieku.

Nie mogłam uwierzyć, że znowu ma w planach coś tak ekscytującego. Ale patrząc na nią, wiedziałam, że nic jej nie powstrzyma. Ech... Co ja z nią mam...

Kasia, 40 lat

Czytaj także:
„Zbrzydła mi działka i tabuny krewnych liczących na darmowe wakacje. Na urlopie bez rodziny wpadłem w większe bagno”
„Wuj chciał oddać mężowi stary dom >>na piękne oczy<<. Bez spisanej umowy nie dam na remont tej rudery ani grosza”
„Dałam wnuczce 100 zł na urodziny, a ona mnie wyśmiała. Nie wie, że oddałam jej resztę emerytury”

Redakcja poleca

REKLAMA