„Moja matka doprowadza mnie do szału. Wzięłam to niewdzięczne babsko pod swój dach, a ona ciągle marudzi”

Kłócące się kobiety fot. iStock by GettyImages, jeffbergen
„Marzyłam o tym, że kiedy budowa się skończy, nasze kłopoty znikną... Niestety, po przeprowadzce do domu, który dzielę z moją mamą i teściami, zaczęły się komplikacje. Mama była nie do wytrzymania”.
/ 15.03.2024 08:30
Kłócące się kobiety fot. iStock by GettyImages, jeffbergen

Nie potrafię zrozumieć zachowania mojej mamy. Nie mam pojęcia, dlaczego tak postępuje wobec mnie i mojego męża.

W trakcie budowy los nam nie sprzyjał

Gdyby była starsza, mogłabym przypisać jej postępowanie demencji, ale mama ma jedynie 68 lat i czuje się zdrowsza niż my wszyscy, razem wzięci. Czemu więc zmieniła swoje zachowanie? Dlaczego stara się przekonać rodzinę i przyjaciół, że zmusiłam ją do sprzedaży jej mieszkania, tylko po to, aby spełnić mój sen o domu dla wielu pokoleń? Przecież musi zdawać sobie sprawę z tego, że kłamie?

Teraz gra rolę samotnej, oszukanej kobiety, zapominając o długich rozmowach, które prowadziliśmy przez lata. Budowa takiego domu nie jest możliwa w miesiąc, a nawet w rok, więc cała nasza rodzina – ja, mój mąż Jarek, jego rodzice, a także moja mama – musieliśmy się odpowiednio przygotować do tego przedsięwzięcia.

Tata Jarka ucierpiał w wypadku samochodowym, który spowodował u niego paraliż od szyi w dół. Nasze życie nagle stanęło na głowie. Wystarczyło zaledwie kilka tygodni po powrocie taty ze szpitala, abyśmy zrozumieli, że mieszkanie na trzecim piętrze jest dla teściów zbyt małe. Do tej pory nawet życie z dzieckiem na zaledwie 40 metrach kwadratowych nie stanowiło wyzwania, ale teraz z trudem udało nam się zmieścić tam specjalne łóżko dla taty, nie mówiąc już o niezbędnym sprzęcie medycznym czy przestrzeni, która pozwoliłaby dwóm osobom go przewinąć czy umyć.

Zrobiła mi awanturę z zazdrości

Jarek praktycznie zamienił się w gościa w swoim własnym domu, ponieważ jako jedynak zobowiązał się do pełnej opieki nad chorującym ojcem oraz zagubioną matką, która niedługo potem zaczęła się źle czuć. Na moje barki spadło zajęcie się naszą dwójką nastoletnich dzieci, utrzymanie domu, robienie zakupów dla obu rodzin oraz przygotowywanie posiłków. Z mężem spotykaliśmy się tylko w weekendy oraz w tych krótkich momentach, kiedy wpadałam do teściów pomiędzy pracą a dodatkowymi zajęciami dzieci.

Po roku mieszkania na przemian w dwóch domach, z Jarkiem byliśmy jak żywe trupy. Toteż, pomimo obaw o zaciągnięcie kolejnej pożyczki na mieszkanie, musieliśmy podjąć trudną decyzję o sprzedaży obu nieruchomości i budowie domu, który spełniłby nasze nowe wymagania. W projekcie uwzględniliśmy pokój przystosowany do potrzeb taty, łazienkę i korytarz, gdzie bez problemu można by było manewrować wózkiem czy łóżkiem szpitalnym. Planowaliśmy również dwa niezależne wejścia, aby zapewnić każdemu z nas odrobinę prywatności.

Muszę przyznać, że kiedy wszystko było jeszcze na etapie koncepcji, moja matka ani razu nie przyszła mi na myśl, głównie ze względu na to, że nasze relacje zawsze były skomplikowane. Ale zmieniłam swoje podejście, kiedy zrobiła mi awanturę z zazdrości, po tym jak podzieliłam się z nią naszymi planami.

– Jasne! Gdyby to dotyczyło ojca, zrobiłabyś wszystko, aby go przygarnąć, ale ja... nigdy nie brałaś mnie pod uwagę! – mówiła, ledwie powstrzymując łzy. – Nawet nie masz pojęcia, jak mi ciężko samej. Starałam się nie narzekać, bo widzę, że również wy macie swoje trudności, ale nie myślałam, że zostanę tak pozostawiona na lodzie...

Zdezorientowana, nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Nie miało to sensu, aby zaprzeczać. Z moim tatą zawsze rozumieliśmy się bez słów i wspieraliśmy nawzajem w trudnych momentach, starając sobie radzić z nastrojami mamy. Głęboko w moim sercu liczyłam na to, że w przyszłości to mój brat, który zawsze był z nią szczególnie zżyty, zajmie się jej opieką. Lecz on ciągle bywał na wyjazdach, a szwagierka Jowita nie darzyła mojej mamy szczególną sympatią.

– Miałam wrażenie, że cenisz sobie niezależność – powiedziałam, mówiąc prawdę.

– Tak, ale nie samotność! Moglibyście przynajmniej znaleźć dla mnie jakieś miejsce na piętrze – powiedziała z wyraźnym dramatyzmem.

W tym momencie zapomniałam, jak utalentowaną aktorką potrafi być. Być może faktycznie bała się samotnej starości, ale głównym motywem jej zachowania była zazdrość, chociażby o możliwość zostania zepchniętą na obrzeża mojej rodziny. Zanim zdążyłam porozmawiać z mężem na ten temat, odwiedziła już bank i biuro nieruchomości, a następnie przedstawiła nam ofertę, której nie mogliśmy odrzucić.

Na początku naprawdę wierzyłam

– Sprzedam swoje mieszkanie i dorzucę się do budowy domu. W zamian proszę tylko o osobny pokój z aneksem kuchennym i łazienką – poinformowała nas.

Wkład, który wniosła, był znacznie większy od kosztów związanych z budową tak małych pomieszczeń. Dodatkowo mój brat zdecydował się zrezygnować ze swojej części spadku po rodzicach, pod warunkiem że przejmę całkowitą odpowiedzialność za opiekę nad naszą mamą. Nie mieliśmy więc powodów, aby czekać.

– Wystarczy nam na pokrycie dachu, bez konieczności zaciągania kredytu – poinformował mnie mój mąż z radością.

Czyżby to była okazja do napisania nowego rozdziału w relacjach matka–córka? – zastanawiałam się. W głębi serca miałam nadzieję, że mama znajdzie wspólny język z teściową. Liczyłam na to, że obie mogą zająć się ogrodem, na którego pielęgnację nie będę miała czasu, lub przynajmniej zapiszą się na studia dla seniorów, co pomoże teściowej w walce z apatią.

Na początku naprawdę wierzyłam, że wszystko pójdzie gładko. Mimo komplikacji, jaką niosła ze sobą sprzedaż trzech nieruchomości, przeprowadzki i wynajem najtańszego lokum dla naszych kilku rodzin, radziliśmy sobie doskonale. Jarek odzyskał swoją dawną energię, a mama zastąpiła mnie w prowadzeniu gospodarstwa domowego, co pozwoliło mi i mężowi skupić się na budowie, teściu i zarabianiu pieniędzy.

Nie przeszkadzały nam surowe warunki ani życie w ciasnocie, bo każda zmiana na działce, która zwiastowała nowe życie, sprawiała nam radość. Przez prawie dwa lata żyliśmy w zgodzie, skupieni na osiągnięciu naszego celu. Problemy zaczęły się po przeprowadzce.

Nawet dla wnuków nie miała wyrozumiałości

Początkowo mama obraziła się o rozmiar swojej części domu. Wszelkie wyjaśnienia, że brała udział w budowie od samego początku, kiedy powstawały plany, i to ona wybrała miejsce i wielkość, nie pomogły. Zdołaliśmy ją jednak udobruchać, obiecując dobudować jej zimowy ogród przy jej pokoju, w którym mogłaby przyjmować gości i opiekować się swoimi ulubionymi roślinami.

Nie zaznaczyliśmy w żaden sposób, że nie mamy funduszy na to "widzimisię". Aby zachować spokój, Jarek zdecydował się poprosić o pomoc swojego przyjaciela, mając nadzieję, że ten odłoży trochę w czasie zwrot pożyczki. Najistotniejsze było dla nas dobro mamy. Jednak nie upłynęło nawet pół roku, a moja matka zażądała własnego ogrodu (nie tylko zimowego), argumentując, że ciągłe przebywanie we wspólnej przestrzeni ją męczy.

Po wielu długich i trudnych rozmowach, w które ona zaangażowała pół rodziny i znajomych, zgodziliśmy się. Mimo że część ogrodzona wysokim żywopłotem niszczyła wygląd naszej posesji i blokowała widok z salonu, zdecydowaliśmy się na postawienie płotu (według mamy zdecydowanie za niskiego). Dzięki temu zyskaliśmy pół roku ciszy, ponieważ tuż po Świętach Bożego Narodzenia, które spędziła z rodziną mojego brata, oświadczyła, że nie zamierza już dłużej pełnić funkcji bezpłatnej opiekunki dla mojej teściowej.

– Jeśli chcecie dla niej damy do towarzystwa, to zatrudnijcie kogoś! – oznajmiła, zamykając mi drzwi swojego mieszkania przed nosem.

Wszystkie podejścia do negocjacji (w tym te prowadzone przez mojego brata) czy próby zrozumienia jej motywów okazały się bezskuteczne. Mama zdecydowała, że mimo współdzielenia z nami przestrzeni, zamierza prowadzić całkowicie niezależne życie.

– Spokojnie, na pewno zmieni swoje zdanie, kiedy zniedołężnieje – dowcipkowała moja przyjaciółka.

Ja jednak nie miałam się z czego śmiać, ponieważ niedługo potem mama zaczęła zarzucać nam, że wnuki przeszkadzają jej w rozmowach z gośćmi, opalając się lub grając w piłkę w naszej części ogrodu. 

Już podczas ustalania szczegółów projektu zdecydowaliśmy, że każde mieszkanko będzie wyposażone w oddzielne liczniki, żeby uniknąć niejasności. Jednak moja mama była przekonana, że jej opłaty za energię elektryczną są niewłaściwie podwyższone, ponieważ w bloku płaciła mniej. Nasze wyjaśnienia dotyczące dodatkowych wydatków na zewnętrzne oświetlenie i światło dla roślin w ogrodzie zimowym jej nie przekonały. Była nieugięta, ale tym razem i ja postanowiłam nie ustępować.

– Mamo, jak możesz tak bez żadnych skrupułów nas wykorzystywać? – zapytałam pewnego dnia.

– Przypomnę ci, że to ja zapewniłam wam ten cudowny kąt do życia i całkiem spory kawałek ogrodu! – odrzekła.

Poczułam się naprawdę źle

Mama zawsze odnosiła się do mnie protekcjonalnie, ale nie przypuszczałam, że jest aż taką hipokrytką. Ona tylko wymaga, tworzy problemy, nawet nie próbuje nawiązać z nami dialogu.

Jest nam naprawdę ciężko, ponieważ pomimo naszego wkładu, musimy razem z Jackiem spłacać pożyczkę zaciągniętą u naszego przyjaciela. Przysięgłam sobie, że jak tylko wyjdziemy na prostą, zwrócę mamie dodatkowe środki, które zainwestowała. Ale czy to coś zmieni? Spłacę dług, ale nadal będę miała w domu problematyczną lokatorkę, co gorsza, taką, która powinna być mi najbliższa!

Czytaj także:
„Nie kochałem narzeczonej, a ślub wziąłem, bo jestem praktyczny. Liczył się dla mnie tylko cel, czyli luksusowe życie”
„Dziadkowie mnie wydziedziczyli przez plotkę mojej siostry. Intrygi tej łajdaczki nie powstydziłby się twórca fantasy”
„Nie miałam prawa głosu w sprawie swojego wesela. Wszystko zaplanowała teściowa, łącznie z bielizną na noc poślubną”

Redakcja poleca

REKLAMA