Doniczkę z kwiatami przesunęłam na środek płyty pomnika. W zamyśleniu pochyliłam głowę, wspominając zmarłego ojca. Kątem oka widziałam mamę, która grabiła opadłe liście. Milczałyśmy. Minęło kilka lat, odkąd tata odszedł, a jednak nadal nie potrafiłyśmy o tym rozmawiać.
– Idź do samochodu, ja zaraz przyjdę – odezwała się mama, upychając liście do worka na śmieci.
Poprawiłam pasek torebki i bez słowa skierowałam się w stronę głównej alejki, a potem na parking. Zazwyczaj czekałam na mamę jeszcze z kwadrans. Była skryta, ale rozumiałam, że to jest jej sposób na uporanie się z tragedią.
Wyobrażałam sobie, jak zdaje tacie relację z minionego tygodnia, a może złości się na niego za to, co nam zrobił. To ona znalazła go w piwnicy, z twarzą zastygłą w grymasie bólu i zesztywniałym ciałem zawieszonym na sznurze.
Ojciec popełnił samobójstwo, nie zostawiwszy żadnego listu ani słowa pożegnania czy wyjaśnienia
By wesprzeć mamę, postanowiłam wprowadzić się do niej na jakiś czas. Mój mąż nie miał nic przeciwko temu. To mama się nie zgodziła.
– Naprawdę potrzebujesz mnie teraz – przekonywałam ją.
– Nie jestem kaleką, dam sobie radę – ton miała oschły, jak zawsze.
Sądziłam, że to straszne przeżycie zbliży nas do siebie, ale nic się zmieniło. Poza tym jednym wspólnym rytuałem: coniedzielną wizytą na cmentarzu, chwilą rozmowy o niczym, drobnymi porządkami, a na koniec krótkim czasem nad grobem tylko dla mamy.
– Musisz zrozumieć, że jej też jest trudno – mąż próbował mnie pocieszać, widząc, jak ocieram łzy po powrocie do domu.
Na mój widok wyraźnie się zdenerwowała
Niedziele były dla mnie radosne i smutne jednocześnie. Chciałam widywać się z mamą, ale serce mnie bolało, że ma to miejsce tylko nad grobem taty. Znałam mamę, wiedziałam, jak jest, jednak mimo upływu lat wciąż nie umiałam się z tym pogodzić. Pragnęłam matczynej miłości nawet jako dorosła kobieta, a musiała mi wystarczyć ta kaleka relacja.
Minął kolejny tydzień i znów wsiadałam w auto i jechałam po mamę. Potem wizyta w przycmentarnej kwiaciarni, wybór znicza, sprawdzenie, czy mamy przy sobie zapałki… Ale tego popołudnia coś odbyło się inaczej. Zostawiwszy mamę przy grobie, już przy samochodzie zorientowałam się, że na ławeczce przy nagrobku zostawiłam torebkę.
Wahałam się, czy powinnam przeszkadzać mamie, ale zdecydowałam wrócić. W końcu w torebce miałam portfel, no i kluczyki do auta. Gdy skręciłam w boczną alejkę, nie zauważyłam mamy przy pomniku taty. Rozejrzałam się zdezorientowana i dostrzegłam jej postać. Znikała za krzewami, by po chwili wyłonić się obok kapliczki.
Pewnym krokiem szła dalej. Byłam zaintrygowana, ale nie chciałam, by mnie zobaczyła. Naciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam jej tropem. Mama zwolniła kroku i weszła w rząd nagrobków. Przystanęłam za drzewem i obserwowałam ją. Wyjęła ze swojej torby niewielki, żółty znicz, a potem przyklękła. Zaryzykowałam i podeszłam bliżej, aby przyjrzeć się napisom na nagrobku. Nie miałam pojęcia, kogo mama może tu odwiedzać. Nigdy nie chodziłyśmy razem na ten grób.
– Marian… – zdążyłam przeczytać.
Mama uniosła głowę, jakby wyczuła, że ktoś ją śledzi, a potem spojrzała wprost na mnie. Znicz brzęknął o płytę nagrobną i potoczył się na ziemię. Mama poderwała się i ruszyła w moją stronę.
– Co tu robisz? Kto cię prosił? Miałaś czekać w samochodzie! – fukała na mnie, a potem chwyciła za łokieć i pociągnęła w stronę głównej alejki.
Nagle poczułam się jak mała dziewczynka, którą przyłapano na psotach.
– Zostawiłam torebkę na ławce, to wszystko, przepraszam…
Odsunęłam się i spojrzałam na matkę. W dłoniach ściskała dwie torebki. Zabrała moją z ławki, by mi oddać w samochodzie. Nie spodziewała się, że sama po nią wrócę, a tym bardziej, że będę ją śledzić.
– Nieważne – burknęła, a na policzki wypełzły jej rumieńce.
Bez słowa wróciłyśmy do auta. Jechałam, skupiając się na drodze, choć powieki piekły mnie od zbierających się pod nimi łez. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego moja relacja z matką tak wygląda. W żaden sposób nie umiałam jej naprawić!
Czułam autentyczną ulgę, gdy razem z mężem zabierałam ciężkie kartony, by wreszcie się wyprowadzić z domu rodzinnego. Chłód mojej matki, jej wieczne milczenie, ściągnięte w niezadowoleniu brwi jako jedyna reakcja – to wszystko bolało bardziej niż jawna przemoc. Niestety, moja wyprowadzka niewiele pomogła. Mama nie złagodniała, nie zatęskniła za mną, więc wyrwa w moim sercu nie zmniejszyła się ani trochę.
– Poszła na grób obcego faceta i zapaliła mu znicz. W dodatku zmieszała się, gdy ją tam zastałam – opowiadałam mężowi.
– Co w tym dziwnego? Pewnie to jakiś wujek, którego nie pamiętasz…
Paweł bagatelizował sprawę, ale mnie nadal nie dawała spokoju.
– Gdyby to był jakiś zwykły wujek czy kuzyn, to mama nie czułaby się tak zawstydzona faktem, że ją nakryłam.
– Zapytaj ciotkę Helenę, ona wie wszystko – poradził mi mąż.
Jasne! Powinnam sama na to wpaść. Ciotka Hela była siostrą mamy i najbliższą jej osobą. Na pewno bliższą niż ja. Jeżeli ów Marian był kimś ważnym z przeszłości mojej matki, tylko ciotka Hela mogła coś o nim wiedzieć.
Nie czekałam. Już następnego dnia wspinałam się wąskimi schodami na najwyższe piętro kamienicy, w której mieszkała. Ostry dźwięk dzwonka. Ciotka zerka w wizjer, po chwili otwiera drzwi i od razu cofa się w głąb mieszkania. Cała ona.
Ciotka nakazała mi zmusić ją do rozmowy. Ale jak?
Podążyłam za nią, wiedząc, że jest specyficzna, jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie. Tak samo jak mama, pomyślałam. Przypadek? W mieszkaniu nic się nie zmieniło od czasu, gdy byłam dzieckiem.
– Kawy, herbaty? – mruknęła ciotka, przeganiając wylegującego się w fotelu tłustego kota.
– Chciałam tylko porozmawiać – siadłam na brzeżku wersalki.
– O czym?
Wyłożyłam jej całą sprawę. Wyglądała na lekko zmieszaną, ale nie na zaskoczoną.
– Tak, był dla niej bardzo ważny. Ale więcej nic ci nie powiem. Musisz ją sama o to zapytać.
– W jakim sensie ważny? – naciskałam, bo nie przypominałam sobie, by w życiu matki kiedykolwiek był jakiś inny mężczyzna niż tata.
Nawet gdyby był, pewnie nic bym o nim nie wiedziała. Bo skąd? Od matki? Poczułam się jak w ślepym zaułku.
– Ciociu, proszę…
– Jedź i z nią pogadaj. Nigdy nie pojmę, czemu nie umiecie ze sobą rozmawiać ty i matka.
– To ona nie umie rozmawiać ze mną!
– To ją zmuś.
Łatwo powiedzieć… Siedziałam za kierownicą, obserwując muchę tłukącą się między szybą a deską rozdzielczą. Czyżby matka też się tak miotała? Ogarnął mnie dziwny niepokój. Może tata wcale nie był moim biologicznym ojcem? Może byłam niechcianym dzieckiem, dzieckiem z pokątnego romansu… Chryste, a może z gwałtu?! Nie chciałam takiej prawdy, choć to by tłumaczyło ten oziębły stosunek matki do mnie.
Tak czy siak, chyba bym się do reszty załamała, gdybym się dowiedziała, że całe moje życie było farsą, opartą na kłamstwie i zdradzie matki. Tylko co z tego? Miałam inne wyjście? Teraz już musiałam poznać prawdę. Musiałam pojechać do mamy i rozmówić się z nią raz, a dobrze. Wzięłam głęboki oddech i uruchomiłam silnik. Zaparkowałam pod blokiem i wcisnęłam numer mieszkania na domofonie. Przeciągły sygnał przeszedł w serię krótkich piknięć i domofon się wyłączył. Czekałam. Zadzwoniłam znowu. Bez skutku.
– Przecież powinna być w domu – westchnęłam i wpisałam kod.
Kilkoma susami pokonałam schody i otworzyłam drzwi własnymi kluczami. Dziwne, że mi ich nie odebrała.
– Mamo? – zawołałam.
Weszłam do salonu i dosłownie krew ścięła mi się w żyłach. Upuściłam torebkę i dopadłam do spoczywającej w fotelu mamy. Na stoliku obok leżały puste opakowania po tabletkach nasennych.
– Coś ty narobiła?! – krzyknęłam przerażona.
Stanęłam za fotelem i wsunąwszy ręce pod pachy matki, dźwignęłam ją do góry, by usiadła. Ocknęła się, choć wzrok miała błędny. Wezwałam karetkę. Nim zjawiła się pomoc, sama zawlokłam matkę do łazienki i zmusiłam ją, by zwymiotowała.
Wreszcie padły dla mnie najważniejsze słowa
W szpitalu przeszła płukanie żołądka, dostała kroplówkę i była monitorowana, bo połknęła dwa blistry tabletek naraz. Byłam zszokowana i przerażona. I czułam się zdradzona.
– Nie dość, że tata mi to zrobił, to jeszcze ty… – powiedziałam z wyrzutem, gdy po kilkudniowym pobycie w szpitalu wróciła do domu.
– Już dawno powinnam była się zabić! Zasłużyłam sobie – mama niespodziewanie spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Nie pamiętam, by kiedykolwiek jej twarz miała taki wyraz, pełen bólu i poczucia winy.
– O czym ty mówisz?
– Zniszczyłam życie nam wszystkim.
Spuściła głowę i splotła dłonie. Próba samobójcza przerwała w niej jakąś blokadę. Ona mówiła, ja słuchałam. Historii tragicznej miłości trojga ludzi. Mariana poznała latem, tuż po maturze. Zakochali się w sobie i od tamtej pory byli nierozłączni. Mój ojciec był przyjacielem Mariana, zawsze blisko, lecz gdzieś w tle. Skrycie kochał się w mamie i gdy Marian wyjechał za granicę, by zarobić, a potem się oświadczyć, wykorzystał okazję. Początkowo mama w ogóle nie zwracała na niego uwagi, ale pewnego dnia coś się zmieniło. Pojawiły się plotki, że Marian ją zdradza. Nie wiadomo było, kto je rozpuszcza. Może mój ojciec, może moja babka, która nigdy nie lubiła Mariana.
– Niektórzy mężczyźni już tacy są na wyjazdach, jak psy spuszczone ze smyczy – tłumaczyła mamie. – Ten jego kolega to co innego. To przy nim powinnaś się zakręcić.
Mama miała coraz większy mętlik w głowie. Nie mogła spać, nocami wypłakiwała oczy. Gdy tata po raz kolejny zaprosił ją do kina, w końcu uległa. Przepełniona tęsknotą za Marianem i niepewnością co do jego wierności, znalazła pocieszenie w ramionach jego przyjaciela. Kiedy zorientowała się, do czego to prowadzi, chciała zerwać znajomość, ale było już za późno. Zaszła w ciążę.
– Kocham Mariana, to się nie uda – mówiła mojemu tacie, który poprosił ją o rękę. – Błagał mnie na kolanach, bym nie odbierała mu szansy na wychowywanie naszego dziecko. Wtedy pomyślałam o tobie… – mama otarła łzy. – Nigdy nie kochałam twojego ojca, ale nie miałam prawa odbierać go tobie.
– A co z Marianem?
– O wszystkim się dowiedział… Natychmiast przyjechał. Zapewniał, że nigdy nie miał innej, ale rozumie, że było mi ciężko, mówił, że mi wybaczy i nie będzie mi wypominał zdrady, a ciebie wychowa jak własne dziecko, powtarzał, że nadal jestem dla niego całym światem. Pięknie mówił, serce mi się łamało… Ale data ślubu z twoim tatą była już wyznaczona. Zresztą nie byłaś dzieckiem Mariana. Nie wierzyłam, że to kiedyś nie stanie między nami. Dlatego go odrzuciłam, a on… – mama zaszlochała i chwilę trwało, nim dokończyła głuchym głosem. – Następnego ranka Marian położył się na torach…
– O, Boże! – jęknęłam, zakrywając usta dłonią.
– Wtedy we mnie też coś umarło. Nie potrafiłam ani twojemu ojcu, ani tobie dać miłości. Twój tata całe życie czuł się ze mną nieszczęśliwy, choć niby tak bardzo mnie kochał. Ale to było toksyczne uczucie. Stracił przez nie przyjaciela, a ja tak naprawdę nigdy nie byłam jego. W końcu nie wytrzymał i odebrał sobie życie. Teraz już wiesz, dlaczego powinnam do nich dołączyć. Gdybym była silniejsza, może do dziś obaj by żyli… – wstała i podeszła do okna, a potem utkwiła wzrok w oddali.
– Gdybym wiedziała… – westchnęłam z rozdzierającym smutkiem.
– To co? Co byś zrobiła?
Odwróciła się w moją stronę. Na tle okna wyglądała jak duch.
– Obwiniałabyś mnie o śmierć ojca, którego kochałaś. Słusznie zresztą.
– Nieprawda – podeszłam i objęłam ją. – Chciałam tylko wiedzieć, dlaczego nasze życie było takie… trudne.
– Przepraszam. Również za to, że nigdy cię nie mówiłam, jak bardzo cię kocham, córeczko. Kocham cię.
Trwałyśmy w objęciach dłuższą chwilę, jakbyśmy spotkały się po długiej nieobecności. Jak się nad tym zastanowić, wszyscy byliśmy ofiarami tej nieszczęsnej tragedii miłosnej. Niemal czułam, jak ciężar rodzinnych tajemnic mnie przygniata. Szybko się jednak otrząsnęłam.
– Ja też cię kocham, mamo – wyznałam, nieco zawstydzona, bo nie miałam wprawy, a potem poszłam zaparzyć herbatę.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Śmierć psa przeżyłam bardziej, niż śmierć matki
Matka odbiła mi faceta, w którym byłam zakochana
Mąż ukrywał przede mną choroby psychiczne w rodzinie