„Moja mama oszalała. Włóczy się po dancingach z jakimś podstarzałym playboyem i prasuje jego koszule”

kobieta, która nieszczęśliwie się zakochała w sanatorium fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„ – To ze mną Franciszek tańczył prawie przez cały wieczorek zapoznawczy… Jest taki uroczy, spragniony ciepła i troskliwości… A przy tym taki szarmancki... Jak schodzę na posiłki to wstaje, krzesło mi odsuwa, sól podaje… A teraz ta Irena się z nim prowadza! Jest taka nachalna, na siłę go brała do tańca!”.
/ 06.10.2021 11:31
kobieta, która nieszczęśliwie się zakochała w sanatorium fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Ucieszyłam się bardzo, gdy dowiedziałam się, że moja mama w tym roku dostała sanatorium niedaleko miasteczka, w którym zamieszkałam po wyjściu za mąż. Będę mogła ją więc odwiedzać co kilka dni, a w weekendy to już na pewno! Toteż zaraz w pierwszą sobotę jej pobytu popołudniem, z ciastem i owocami, ruszyłam do jej sanatorium.

Nie widziałam mamy od świąt, więc nagadać się wprost nie mogłyśmy

Mama miała ładny pokój z balkonem, gdzie usiadłyśmy sobie z kawą i ciastem, i skąd mogłyśmy podziwiać widok na sanatoryjny deptak. Podczas rozmowy zauważyłam, że mama jest jakaś niecierpliwa, jakby na coś czekała. Co chwilę spoglądała w dół, na chodniki przed sanatorium. W pewnej chwili nawet wstała, wychyliła się przez poręcz, a potem gwałtownie się cofnęła…

– Co ty, mamo, robisz? – spytałam, trochę zdziwiona tymi jej akrobatycznymi niemal wyczynami.
– Cicho – syknęła i znowu wychyliła się przez poręcz, tym razem bardzo ostrożnie.

Stała tak chwilę, marszcząc czoło, aż ja sama z ciekawości też rzuciłam okiem na dół…

– Jest taki uroczy i miły... – rozpływała się mama

Po chodniku szła jakaś para: starszy, elegancko ubrany mężczyzna i jakaś trzymająca go pod ramię dama.

– Kogo ty tak podglądasz? – uśmiechnęłam się do mamy.
– A to babsztyl, ta Irena – mama poczerwieniała na twarzy z oburzenia.

Usiadła na fotelu, z głową odwróconą w stronę przechadzającej się pary.

– Usidliła Franciszka! A przecież to taki delikatny, subtelny mężczyzna, za dobry dla takiej prostaczki! – z gniewem potrząsała głową.
– Masz jej to za złe? – spytałam ostrożnie, bo nie spodziewałam się po mamie takich emocji.

Zwłaszcza z powodu jakiegoś obcego faceta.

– No, oczywiście! – wykrzyknęła mama. – Przecież to ze mną Franciszek tańczył prawie przez cały wieczorek zapoznawczy… Jest taki uroczy, wiesz, wdowiec, spragniony ciepła i troskliwości… A przy tym taki elegancki, szarmancki... Jak schodzę na posiłki to wstaje, krzesło mi odsuwa, sól podaje…

Patrzyłam na nią z coraz większym zdumieniem. „No, takiej mamy, to ja nie znałam…” Była wdową od kilkunastu lat, tata zmarł, gdy jeszcze byłam studentką. Potem, gdy wyszłam za mąż, mama jakiś czas z nami mieszkała, dużo pomagając mi przy dzieciach, bo oboje z mężem pracowaliśmy całymi dniami. Nigdy nie zainteresował jej żaden mężczyzna, chociaż była jeszcze młodą i atrakcyjną kobietą.

Zawsze mi powtarzała, że swoje szczęście to już przeżyła, a teraz życie ma dla niej inne wartości. Potem wyjechaliśmy prawie na drugi koniec kraju, tutaj mąż dostał dobry kontrakt i mieszkanie. A z mamą widywaliśmy się tylko kilka razy w roku. I nigdy nie wspomniała, chociaż słowem, żeby w jej życiu pojawił się jakiś mężczyzna. Dopiero tutaj, w tym sanatorium, usłyszałam od niej o niejakim panu Franciszku…

– Wiesz, mamo, ale skoro był tobą zainteresowany, to nie musiał tak zaraz zapraszać tej… no, tej pani Ireny – wskazałam na oddalającą sie parę.
Ona jest taka nachalna, że siłą go brała do tańca… – emocjonowała się mama.
– Może też się jej podoba? – zauważyłam, nie bardzo wiedząc, jakie mam zająć stanowisko.

Mama tym swoim niespodziewanym afektem do pana Franciszka całkiem mnie zaskoczyła.

– A której się nie podoba? – znowu się uniosła. – Wszystkie baby na niego lecą, bo on dla wszystkich jest taki grzeczny i miły, ale to ze mną tańczył cały wieczór – ucichła nagle, patrząc na mnie żałosnym wzrokiem.

Nie wierzyłam: uprała i uprasowała mu koszule!

Gdy zatelefonowałam do niej kilka dni później z pytaniem, czy mogę ją odwiedzić, odparła, że owszem, ale nie na długo, bo ona ma masę roboty… I odłożyła słuchawkę, zanim zdążyłam ją zapytać, jaką na miłość boską ona ma robotę. Przecież jest na kuracji, w sanatorium… Zastałam ją przy... prasowaniu. Wymachiwała żelazkiem z takim zapałem, jakby od tego miało zależeć jej życie. A przecież prasowanie to była chyba jedyna czynność domowa, której moja mama nie cierpiała, i unikała jej jak diabeł święconej wody.

– A co ty, mamo, robisz? – ledwie udało mi się wyjąkać, taka byłam zdumiona.
– Nie widzisz, prasuję! – odparła mama, bardzo zajęta rozprasowywaniem jakiejś niewidocznej fałdki.

Przyjrzałam się bliżej temu czemuś, co leżało na desce i ze zgrozą zobaczyłam, że... jest to męska koszula! Błękitna w drobne prążki.

– Chryste panie, a co to jest? – opadałam na krzesło.
– No, przecież nie mogłam takiego człowieka bez pomocy zostawić – mama spojrzała na mnie z wyrzutem. – A Franciszek codziennie świeżą koszulę wkłada. Trudno, żeby ich przywiózł ze sobą dwa tuziny…
– To znaczy, że co? – spytałam ostrożnie.
No, przepierkę zrobiłam, uprałam mu te koszule i teraz prasuję – mama wzruszyła ramionami.

Już miałam na końcu języka pytanie, czy skarpetki mu też pierze, ale w porę się powstrzymałam. No, tego to jak świat światem nie było, żeby mama obcemu facetowi w rękach koszule prała! Gdy jej na to zwróciłam uwagę, odparła beztrosko, że przecież Franciszek nie jest znowu taki obcy…

– Na spacerze byliśmy rankiem, mewy karmiliśmy – mama patrzyła na mnie z rozjaśnioną twarzą. – I na dancingu. Żebyś ty wiedziała, jak Franciszek świetnie tańczy…
– No, ale ty przecież nigdy nie lubiłaś tańczyć – szeroko otworzyłam oczy.
– Ale teraz już lubię – odparła mama stanowczo i odwiesiła uprasowaną koszulę na wieszak.

Sądziłam, że usiądzie ze mną, że pogadamy sobie, ale ona sięgnęła po następną.

– Dużo ich jeszcze masz? – spytałam. – No, tych koszul…
– Jeszcze tylko dwie – odparła mama. – A wieczorem znowu idziemy na spacer, tym razem do portu… Ty wiesz, jak mi te wszystkie baby zazdroszczą…

No, to się porobiło. Moja mama prasująca męskie koszule i włóczącą się po dansingach z jakimś podstarzałym playboyem…

– Czekaj, mamo, a ta pani Irena? – spytałam. – Odpuściła sobie?
– Gdzie tam odpuściła! – mama roześmiała się szeroko. – To Franciszek ją zostawił. Ona nie miała szans, mieszka przy córce…

Już chciałam zapytać, co ma piernik do wiatraka, gdy nagle mnie olśniło. No tak, ten cały Franciszek urządził sobie tutaj polowanie na jakąś głupią wdówkę czy rozwódkę z mieszkaniem… Pewnie mu coś w życiu nie wyszło, no i teraz szuka ciepłego kąta na starość. No, ale nie u mojej mamy, mowy nie ma, już ja tego dopilnuję…

Zastałam mamę zapłakaną w fotelu

Na razie nic mamie nie mówiłam, postanowiłam jednak zasięgnąć języka. Gdy od niej wyszłam, ucięłam sobie bardzo ciekawą pogawędkę z kobietą siedzącą w recepcji. Dowiedziałam się od niej, że tego pana Franciszka, to doskonale tutaj znają. Przyjeżdża tu od lat, pierwotnie wdowiec, potem dwukrotnie jeszcze żonaty i rozwiedziony… Te żony po prostu odeszły od niego, bo podobno żyć się z nim nie da. A teraz nie ma gdzie mieszkać, bo córka też go ma już dosyć, no i szuka następnej ofiary. Czyli cieplutkiej kobietki z mieszkaniem...

Po tych rewelacjach musiałam coś zrobić, żeby skutecznie zniechęcić mamę do pana Franciszka. Tylko jak, skoro ona była nim tak oczarowana, że nawet koszule mu prała?! Myślałam przez kilka dni, ale niczego sensownego nie wymyśliłam. Postanowiłam jednak, że porozmawiam z mamą na poważnie. Rozumiałam ją, oczarował ją ten fagas, ale od oczarowania do wspólnego życia to chyba jeszcze daleko…

Kilka dni później znowu jechałam do sanatorium. Niestety, z ciężkim sercem. Mimo wszystko, mimo całej tej mojej wiary w zdrowy rozsądek mamy, obawiałam się, jaki skutek może przynieść nasza rozmowa. Co będzie, jeśli nie zdołam jej odwieźć od zamiaru angażowania się w dalszy związek z tym lowelasem… Okazało się jednak, że los sam rozwiązał mój problem. A raczej kłopot z pazernością pana Franciszka…

Mamę zastałam tym razem w fotelu, pomimo słonecznej pogody, otuloną kocem. Po jej zaczerwienionych oczach poznałam, że płakała. Tknęło mnie złe przeczucie…

– Co się stało? – usiadłam obok niej. – Źle się czujesz?

Mama pokręciła tylko głową i żałośnie chlipnęła. Szybko podałam jej chusteczkę.

– Wiesz, te kobiety są jednak okropne – westchnęła przez łzy. – Żeby tak żadnych zasad nie mieć, żadnych względów dla cudzych uczuć!
– Ale o czym ty mówisz, mamo? – zdumiałam się.

– Przecież wiesz… – mama zająknęła się. – No, spodobaliśmy się sobie z Franciszkiem, on taki dla mnie był… No, jednym słowem cudowny… I te wszystkie baby mi zazdrościły – mama znowu chlipnęła. – A ta Baśka to najbardziej… Tak chodziła koło niego, tak w oczy mu zaglądała, zagadywała przy byle okazji… No i on wreszcie ją zaprosił na spacer…

– Na to karmienie mew o świtaniu? – nie mogłam powstrzymać się od drobnej uszczypliwości, chociaż w duszy odetchnęłam z ulgą.
– Wiesz, karmienie mew… – mama znowu chlipnęła. – No, mewy też, ale on mnie wtedy tam nad brzegiem po raz pierwszy pocałował…

O, kurczę... Z trudem powstrzymałam się od komentarza, zaczęłam jednak mamę uspokajać. Że takich panów Franciszków to jest na kopy, a mama jest przecież atrakcyjną kobietą i jak się rozejrzy wokół siebie, to na pewno kogoś sobie znajdzie. Takiego faceta, który będzie dla niej tak samo szarmancki i uprzejmy, obdarzy ją szacunkiem i uczuciem, a na dodatek sam sobie będzie koszule prasował…

Po jakimś czasie udało mi się ją uspokoić, a nawet namówić na wypad do kafejki na plaży. Ucieszyłam się, że odczepił się od mamy A w duchu dziękowałam panu Franciszkowi, że zostawił moją mamę w spokoju. Dopiero jakiś czas później dowiedziałam się od niej, że ta cała pani Barbara, której on się pozwolił na koniec łaskawie poderwać, była właścicielką ładnego domku… Jakie więc szanse miała przy niej moja mama, ze swoim dwupokojowym mieszkaniem… 

Czytaj także:
Latami staraliśmy się o dziecko. Zaszłam w ciążę, gdy adoptowaliśmy Marysię
Mąż i synowie traktowali mnie jak służbę i nazywali ryczącą czterdziestką
Mój mąż nie dbał o siebie. Zmobilizował się dopiero, gdy poznał przyszłego teścia

Redakcja poleca

REKLAMA