„Moja mama niczego nie wyrzuca, bo wszystko się może przydać. Tak zagraciła mieszkanie, że nie widać już skrawka podłogi”

kobieta i mężczyzna sprzątają fot. Adobe Stock, fizkes
„Zabrałam się ostro do roboty. W trakcie segregowania zrozumiałam mamę. Broniąc jak lwica rzeczy po tacie, chciała zatrzymać jakąś jego cząstkę przy sobie. A kupując szklanki dla dwunastoletniej Justysi, czuła, że jest potrzebna swoim wnukom. W tych wszystkich skarbach upychanych po całym mieszkaniu, wyrażały się jej uczucia do najbliższych”.
/ 27.11.2022 13:15
kobieta i mężczyzna sprzątają fot. Adobe Stock, fizkes

Ludzi można dzielić według wielu kategorii, ale ja, już od dzieciństwa wiedziałam o istnieniu jednej: zbieraczy, czyli „chomików”, do których należała moja mama i „wyrzucaczy” – do tego typu należał mój tata. Przeciwieństwa się przyciągają i pewnie dlatego moi rodzice byli bardzo kochającą się parą… Co nie przeszkadzało im toczyć niekończących się sporów o niewiele znaczące drobiazgi.

Mój brat i ja – nie mogliśmy pozostać obojętni! Tata miał sojusznika w moim bracie, ja kibicowałam mamie… W ten sposób zachowana była równowaga i wszystko grało. Potem, kiedy wyprowadziliśmy się z domu i założyliśmy własne rodziny, ojciec wzywał nas co jakiś czas na „przegląd”, jak to nazywał. Komisja złożona z naszej czwórki przegłosowywała, co można „upłynnić” – ulubione określenie taty, a co zostawić… Wszystko szło jak z płatka.

Ale po śmierci taty komisji nie miał kto zwoływać, a mama pozostawiona sama sobie bez przeszkód oddawała się swojej kolekcjonerskiej pasji. Sęk w tym, że nasz „chomik” nie zbierał niczego w szczególności, a po prostu jak leci, rzeczy, które „mogą się przydać”. A przydać, może się, jak wiadomo, praktycznie wszystko…

Wszędzie jakieś pakunki, nie wiadomo co

Kiedy parę miesięcy po śmierci taty odwiedziłam mamę, już zaraz za progiem potknęłam się o jakieś kartony…

– To dla was! – wyjaśniła mama. – Czasopisma z przepisami!

W kuchni naczynia nie mieściły się już w szafkach. Okazało się, że moja rodzicielka trafiła na promocję szklanek z czeskiego szkła, potem kolejną – kokilek do zapiekania.

Jak Justysia wyjdzie za mąż, będzie jak znalazł!

– Mamo! – jęknęłam. – Moje dziecko ma dopiero dwanaście lat!

Kiedy wyjeżdżałam, mój „chomik” był zajęty wyszukiwaniem w lokalnej gazetce kolejnych promocji... Machnęłam ręką: „I tak jej nie przekonam, a może to właśnie pomaga jej żyć, nie czuć pustki po odejściu taty?” – myślałam.

Tydzień później zadzwonił brat:

– Słuchaj, wracam od mamy! Tam jest dramat! Upycha te swoje zbiory gdzie popadnie. Wczoraj jakiś karton spadł jej z regału na głowę! Dobrze, że były tam tylko futrzaki dla Kubusia! (Kubuś to dwuletni syn brata).

– Co robić? – jęknęłam.

– Przecież dzieciaki nawet nie miały gdzie się bawić! Skrawka wolnej podłogi! Wszędzie jakieś pakunki, kartony, diabli wiedzą co! A i mama jakaś nerwowa, ciągle czegoś szuka i nie może znaleźć…

Zaczęłam rozumieć mamę...

Wymyśliliśmy, że wyślemy mamę na parę dni do jej przyjaciółki. Brat miał ją odwieźć, a mój mąż zabrać z powrotem. W tym czasie mieliśmy doprowadzić mieszkanie do porządku.

– Zero sentymentów! – Iwona, gorąca zwolenniczka „upłynniania”, ofiarowała swoją pomoc pod tym hasłem.

Zabrałam się ostro do roboty. W trakcie segregowania zrozumiałam mamę. Broniąc jak lwica rzeczy po tacie, chciała zatrzymać jakąś jego cząstkę przy sobie. A kupując szklanki dla dwunastoletniej Justysi, czuła, że jest potrzebna swoim wnukom. W tych wszystkich skarbach upychanych po całym mieszkaniu, wyrażały się jej uczucia do najbliższych.

Nie wyrzuciłam wszystkiego. Szczerze mówiąc, prawie nic nie wyrzuciłam...

Kiedy mama wróciła, pozwoliłam bratu i bratowej podziwiać jej odmienione mieszkanie – żadnych kartonów pod nogami, lśniące podłogi, na których wcześniej stały pakunki, a sama zaprowadziłam ją, oszołomioną tym, co zobaczyła, do najmniejszego pokoju.

To będzie nasza mała tajemnica… – wskazałam stosy starannie podpisanych kartonów i  pakunków z „kolekcjami” – … między nami chomikami.

Czytaj także:
„Siostra działa jak magnes na patałachów, co jeden kochanek to gorszy. Był babiarz, pijaczyna, a teraz zadłużony alimenciarz”
„W pakiecie z cudowną żoną, dostałem jej nadętą córkę. Papużki trajkotają od rana do nocy, a ja nie mogę w spokoju wypić piwa”
„Nie chciałam chłopa oderwanego od pługa. Radek wydawał się być taki światowy, ale rodzice słusznie mnie przed nim ostrzegali”

Redakcja poleca

REKLAMA